Skocz do zawartości

Zdobywanie Zawodu Pielęgniarki W Usa


Jackie

Rekomendowane odpowiedzi

Witaj Jackie,

Na razie tylko o HIPAA, bo pozno. Maja specjalne kursy online, z tutorial i testem, ktory trzeba zdac, zeby dostac certyfikat HIPAA. U nas jest to na komputerze w collegu, logujesz sie imiennie i po zdanym tescie drukuja certyfikat. Byc moze nie musicie miec certyfikatu, bo nie korzystacie z dokumentacji medycznej pacjentow. Na pewno by Wam powiedzieli, ze musicie go miec. Np u mojego meza w aptece kazdy z nowych pracownikow (nawet na kasie) musi najpierw przejsc szkolenie HIPAA i dostac certyfikat, zeby moc tam pracowac. Jutro odpisze wiecej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 366
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Powodzneia na clinical, Jackie Daj znac jak bylo. :D

Niestety, odlezyny to brak nalezytej opieki. Zasada, ktorej trzeba absolutnie przestrzegac, to zmiana pozycji pacjenta przynajmniej co 2 godziny. Tutaj tez sporo ich widzialam, niestety.

Mnie sie tez podoba, jak wazna jest dokladne informowanie pacjenta, odwrotnie niz w Polsce (chyba, ze cos sie zmienilo). Nawiasem mowiac, nauczanie jest jednym z priorytetow RN.

Sly, onkologia to odzial dla ludzi o mocnych nerwach, mialam pacjenta, ktory mial przerzuty i kolejna chemoterapie przed soba. Bardzo ciezka psychicznie praca.

Powodzenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bede pisac za wszystkie szpitale ale w tych co bylem juz nie ma na kartach rodzaju choroby a wiec ktos kto przychodzi w odwiedziny nie wie na co choruja osoby w danej sali a dowiedziec sie mozna tego u lekarza ale wtedy tez lekarz sprawdza czy takiej osobie mozna podac informacje ..

Te osoby z ktorymi mialem stycznosc wiedzialy na co sa leczone i co Im dolega.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co napisalam na temat informowania pacjenta odnosilo sie do tego, co napisala Jackie. Niemniej to dobrze, ze w Polsce informuje sie pacjentow dokladniej niz kiedys i bardziej szanuje ich prywatnosc . Z moich dawnych doswiadczen nie zawsze tak bylo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No więc jestem po pierwszym "prawdziwym" clinical. Wyjątkowo prowadziła je nasza wtorkowa wykładowczyni, którą nazywam w duchu "black Hitler" :D To moja ulubienica, cholernie konkretna, bardzo wymagająca, ale jednocześnie niezwykle pomocna i świetna nauczycielka. To z jej inicjatywy clinical było na oddziale chorych na Alzheimera, pomimo że wg. wcześniej uznano ten oddział za zbyt trudny dla początkujących studentów. I tu od razu napiszę że nie jest to oddział dla każdego, a wpływ na to ma światopogląd chyba - ja nie uważam Alzheimera za upokorzenie dla chorego, a wiem że wiele osób uważa że nie ma nic gorszego na starość. Myślę że kilka osób z grupy już wie, że nie będzie pracowało z ludźmi z Alzheimerem.

Spodziewałam się że będzie to przygnębiające doświadczenie i mile się rozczarowałam. Rezydenci w różnym stopniu zaawansowania choroby i, co za tym idzie, różnym stopniu potrzebowania pomocy, a także różnym zachowaniu - kto wie na czym polega ta choroba wie, że zdarza się agresja u pacjentów. Mnie to nie przeszkadza, a sytuacje humorystyczne spowodowały, że 7-godzinny pobyt wspominam niezwykle sympatycznie. I nie chodzi mi o naśmiewanie sie z kogokolwiek. Ja raczej staram się dostrzegać dobre strony takiej pracy, a przebywanie w osobami które siedzą mentalnie na Marsie jest ciekawe ;) bo pomimo choroby są przecież nadal ludźmi, a chodzi o to by do nich dotrzeć - do każdego w inny sposób. Np. odkryłam że pani którą karmiłam, otwiera usta gdy wkłada sie jej łyżkę do ręki i podnosi ją na wysokość twarzy. Sama nie jest w stanie utrzymać sztućców, ale widocznie ma zakodowany pewien odruch. Nie muszę chyba pisać jaką satysfakcją było dla mnie to odkrycie, bo wpadłam na to zupełnie sama. A najlepsze jest to, że za tydzień może to już w ogóle nie poskutkować i trzeba będzie wymyślać nowy podstęp :(

Jedna niezwykle elegancka pani weszła do pokoju w którym ścieliłam łózko, po to by oznajmić mi że "ta dziwka ukradła naszyjnik" i że mam NATYCHMIAST iść z nią przeszukać "dziwce" szuflady (kim jest owa "dziwka" nie wie nikt). Byłam pod wrażeniem zachowania instruktorki, która w tym momencie weszła akurat do pokoju. Widok herod-baby, która w stosunku do chorego zmienia się jak pod dotknięciem różdżki w anioła to niezłe doświadczenie. Chyba niewiele jest chorób które wymagają takiej empatii od opiekuna. Do końca życia zapamiętam to co powiedziała instruktorka - dla tej chorej sprawa "kradzieży" naszyjnika jest prawdziwym problemem i należy to uszanować.

Inną pacjentkę musiałam dwukrotnie karmić. Akurat odwiedził ją prawie 90-letni mąż i była to jedno z najbardziej wzruszających scen jaka widziałam od dawna. Tulił ja, całował, sypał żartami i kokietował - a kobieta jest już w końcowej fazie choroby (czyli w zasadzie bez pomocy tylko oddycha) i wg. wiele osób nie ma sensu ją tak traktować, bo przecież i tak nie wie co się z nią dzieje. Ech... w każdym razie było to miłe jak diabli :D

Kolejna pacjentka zażądała wyrzucenia dwóch innych pacjentek z jadalni, grożąc że w razie sprzeciwu zawoła policję :D

Najlepsza historia - byłam uwodzona (wzrokiem, uśmiechem i hmm.. śmiałymi gestami :D ) przez pana który już nie mówi, nie chodzi (jeździ na wózku), ma chyba z 10 rurek w ciele, a jednak najwyraźniej nie stracił wigoru ;) Trudno o lepszy komplement :D

Reasumując - ci pacjenci potrzebują ogromnej dozy ciepła, wyrozumiałości a jednocześnie stanowczości w postępowaniu. Co innego zajmować się 1 chorym dziadkiem, co innego być na oddziale gdzie jest 23 chorych, bo dochodzą stosunki pomiędzy pacjentami które niejednokrotnie są naprawdę zabawne i wzruszające. Zaczynam się zastanawiać, czy nie jest to dla mnie opcja na stałe.

PS. Fizycznie byłam WYKOŃCZONA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jackie dzieki za ten post,..dobrze napisalas o tym naszyjniku bo dla 1 osoby bedzie to drobnostka a dla innej bedzie to wielki dramat,,jesli nauczymy sie tak widziec ludzi wtedy Im jak i Nam bedzie latwiej w zyciu .Szkoda tylko ze nie kazdy umie to dostrzec i zauwazyc .

a co do tego zmeczenia to masz racje,mozna sie zmeczyc fizycznie i czlowiek odpocznie :D ale jesli czlowiek sie zmeczy psychcznie to wtedy jest maly problem .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...