Skocz do zawartości

W&t Usa 2010


Rekomendowane odpowiedzi

Ale jednak Ci starczyło na 3 tygodnie podróżowania :) Według mnie to bardzo przyzwoicie. Mnie trochę od w&t odstraszaja kwestie związane np. z zakwaterowaniem. Bo wiem, że pracodawca nie zawsze zapewnia, tylko "pomaga" w znalezieniu.

To "pomaga" zazwyczaj oznacza, że wskaże Ci adres najbliższego motelu ;)

Zależy gdzie pojedziesz. Jeśli będzie to miejscowość turystyczna, mieszkanie będzie droższe, jeśli "normalne" miasto lub miasteczko - będzie taniej. Wszystko zależy. Pamiętam, że w 2004 płaciliśmy 80 dolarów za tydzień, a w 2006 - tylko 21$ (mniej niż za akademik (sic!) a i warunki były lepsze).

Generalnie ja W$T bardzo polecam. Pełna wolność. Prowadzisz normalne życie jak każdy inny, socjalizujesz się jak to mówią, zwiedzasz (myśmy na przykład nie podróżowali na sam koniec, a tylko robiliśmy wypady co jakiś czas. Nigdy wcześniej w życiu zdanie "Co robimy w weekend?" nie znaczyło tak wiele ;) Bo może pojedziemy do Orleanu, a może wypad do Elvisa w Memphis, a może w góry? Na Campie to chyba nie jest możliwe.

Na W&T byłem 3 razy. Skromnym doświadczeniem chętnie się podzielę, jeśli jakieś pytania się pojawią.

Pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 121
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Ok, więc mam pytanie do wszystkich, którzy wyjeżdżali na work&travel. Niech mi ktoś odpowie ( ale tak z ręką na sercu ), czy z najniższego wynagrodzenia za pracę, pracując 2,5 - 3 miesięcy, po opłacaniu mieszkania, wyżywienia itp., można coś odłożyć na podróże i jeszcze przywieźć parę groszy do domu? Oczywiście chodzi mi o pracę wykonywaną za najniższe możliwe wynagrodzenie, bez napiwków.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, więc mam pytanie do wszystkich, którzy wyjeżdżali na work&travel. Niech mi ktoś odpowie ( ale tak z ręką na sercu ), czy z najniższego wynagrodzenia za pracę, pracując 2,5 - 3 miesięcy, po opłacaniu mieszkania, wyżywienia itp., można coś odłożyć na podróże i jeszcze przywieźć parę groszy do domu? Oczywiście chodzi mi o pracę wykonywaną za najniższe możliwe wynagrodzenie, bez napiwków.

Pozdrawiam.

Na to nie ma reguły ani gwarancji. I zależy to od wielu czynników. Ale przede wszystkim od tego ile godzin w tych 2.5 - 3 miesiącach chcesz lub jesteś pracować???

Z jedną pracą bez nadgodzin (czyli około 30-40 godzin w tygodniu), za minimalną stawkę bez napiwków, po podróżach i zakupach, zostanie Ci kasy niewiele, lub wręcz nic (chyba, że będziesz płacił za mieszkanie bardzo mało i oszczędzał na wszystkim (np. na jedzeniu)). To jest taki scenariusz minimalistyczny, na który część ludzi się decyduje. Pojechać, zobaczyć, coś kupić i wrócić.

Aby pojechać, zobaczyć, coś kupić i wrócić z oszczędnościami, to potrzeba już trochę więcej wysiłku. Ten wysiłek objawi się albo w pracy "nadgodzinnej" (12h na nogach nie dla każdego jest łatwe), albo w tak zwanej, legendarnej "drugiej pracy".

Zatem tu właściwie wszystko zależy od Ciebie i tego ile chcesz lub ile jesteś w stanie pracować?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stary, ja mogę pracować do bólu :) Ciężka praca nie jest mi obca. Tylko nie wiadomo, czy będzie możliwość kręcić nadgodziny..

No to nie powinno być problemu z odłożeniem kilku tysięcy dolarów.

Jeśli nie ma nadgodzin, musisz szukać drugiej pracy. Ewentualnie, jeśli pracodawca ma zbyt dużo ludzi i jest elastyczny, można za jego zgodą pracę zmienić (samemu odchodzić bez słowa nie polecam, bo zaraz niektórzy dzwonią gdzie trzeba i wiza anulowana...)

Generalnie staraj się wybrać jak najtańszą ofertę. Nawet najlepsze i najdroższe biuro nie zagwarantuje Ci, że w USA wszystko będzie OK. Często też świetne oferty, którymi kuszą studentów stają się po wpłaceniu pierwszych rat nieaktualne ("Sorry, ale pracodawca się wycofał. W zamian proponujemy fabrykę długopisów w Tennessee. Co prawda płacą mniej, ale jakie krajobrazy są tam!"). Po wylocie zaś tracą zainteresowanie całkowicie.

Ja traktowałem te kilka tysięcy złotych płacone pośrednikom dosłownie jako "opłatę za dostanie wizy", której w inny sposób bym nie dostał. Bo oto dostajesz 4 miesięczne pozwolenie na pracę w kraju do którego miliony nielegalnych imigrantów próbują się dostać morzem, przez pustynię lub i czasem w powietrzu... A ty jesteś tam legalnie. Jesteś mistrzu bogiem. Jeśli oferta biura okazuje się atrakcyjna lub chociażby prawdziwa, he, no to to jest extra bonus. Jeśli nie - ciągle legalnie pracować możesz, a cały kraj stoi przed Tobą otworem. Tylko musisz go sobie wziąć. Co nie jest łatwe, a Ty jesteś sam/wy jesteście sami. Jest to wyzwanie. I to jest właśnie Ameryka.

Jeśli ktoś spodziewa się łatwych pieniędzy i tego, że wszystko obiecane będzie prawdziwe i piękne, to powinien się nad wyjazdem zastanowić MOCNO. Aby potem nie był jednym z "oszukanych", płaczących studentów pokazywanych co lato w "Wiadomościach"...

Poza tym najlepiej jechać w dwie, maksymalnie trzy osoby. Szukać drugiej pracy trzeba zaś najlepiej samemu, gdyż szanse na jej znalezienie są wtedy największe. To jest dość trudny problem, zwłaszcza w większych grupach, zwłaszcza wśród przyjaciół... Miałem znajomych, którzy poszukiwali pracy w piątkę, jeżdżąc Vanem od miejsca do miejsca, niczego oczywiście nie znaleźli. A na końcu i tak się pokłócili. No cóż, Ameryka dzieli ludzi ;)

Pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkie dzięki za wyczerpującą odpowiedź w temacie. Uderzyłeś w sedno sprawy. Takich postów szukałem na tym forum :) Pisałeś, aby nie brać najdroższych ofert, ale najtańsze też nie są chyba właściwym rozwiązaniem? Wspomniałeś również, że brałeś trzy razy udział w work&travel. W związku z tym, może mógłbyś polecić ( albo odradzić ;) ) jakieś konkretne biuro? Dla mnie jako "świeżaka" każda wskazówka może być istotna.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałeś, aby nie brać najdroższych ofert, ale najtańsze też nie są chyba właściwym rozwiązaniem? Wspomniałeś również, że brałeś trzy razy udział w work&travel. W związku z tym, może mógłbyś polecić ( albo odradzić ;) ) jakieś konkretne biuro? Dla mnie jako "świeżaka" każda wskazówka może być istotna.

Pozdrawiam!

Moje "konkretne biura" niestety już zbankrutowały :)

W 2004 wyjeżdżałem z Youth Travel Polska. Program był niesamowicie drogi, ale takie były czasy (dolar ponad 4 złote). Dziś YTP, choć było firmą wielką, z doświadczeniem i chyba z renomą, nie istnieje.

Jako, że YTP skasowało nas nieźle za bilet lotniczy (prawie 3 tysiące), w 2005 wybrałem Face the World Polska, które jako jedna z niewielu firm dawało Ci opcję samodzielnego kupna biletu. I rzeczywiście, bilet kupiliśmy bardzo tani, do Nowego Jorku za około 1800 zł, ale jako, że w ostatniej chwili zmienili nam ofertę pracy z Wirginii na Wisconsin, musieliśmy przejechać autobusem pół Ameryki...

Jako, że Face the World miało w 2006 chyba najtańszą ofertę na rynku (około 2 tysięcy zł za program), znów się na nie zdecydowaliśmy, chcąc wrócić do poprzedniego miejsca pracy (Wisconsin to dziura niesamowita, ale tania, a i pracę mieliśmy dobrą). Niestety znów placement nam zmienili! Tym razem na Tennessee, na głębokim Południu. Choć FTW choć już wtedy nie było w najlepszej kondycji (polski oddział firmy był praktycznie jednoosobowy , a pieniądze przelewaliśmy na prywatne konto pani Agnieszki (sic!)), proces wizowy był bezproblemowy, a i praca na miejscu była. Na jesieni biuro jednak padło, a pani Agnieszka chyba uczy teraz polskiego w Kazachstanie... Zabawne było to, że na miejscu spotkaliśmy swoich znajomych z Wisconsin z poprzedniego roku, którzy w 2006 wyjechali za pośrednictwem YTP, zapłacili za program chyba ze 2-3 tysiące więcej, a pracowali w tym samym miejscu! No cóż, loteria...

Generalnie jednak w ekstremę popadać nie należy, wybrać można ofertę najtańszą, ale spośród biur, które istnieją na rynku już parę (czasem kilkanaście) lat. Przejrzałem pobieżnie ofertę na 2010 i muszę powiedzieć, że rynek bardzo się przerzedził, co i raczej jest zrozumiałe. Ale także programy są dużo tańsze niż były kilka lat temu, jak i oferta prac jest dość bogata (jest ciągle bardzo wcześnie).

Bardzo dobre oferty pracy ma BTC zauważyłem ( http://www.stany.pl/pl/work-and-travel-usa/o-programie.html ), ale jest też chyba stosunkowo najdroższy. Poza tym ostateczny koszt jest praktycznie nieznany, a to ze względu na cenę biletu lotniczego, który Ci BTC kupi "na siłę" chyba, że zapłacisz im 150 dolarów i wtedy możesz sobie kupić sam... No cóż.

Przykuła moją uwagę także oferta Fostera , a to ze względu na ofertę pracy w Nags Head, miejscowości w której pracowałem w 2004 roku podczas mojego pierwszego wyjazdu. W opisie mają jedynie "Retail shop", stawka 7.5, ale podejrzewam, że to może być właśnie miejsce mojej pierwszej amerykańskiej pracy ;) Nags Head jest miasteczkiem leżącym na wschodnim wybrzeżu Karoliny Północnej, na tak zwanym Outer Banks (coś jak Hel tylko duuużo dłuższe - z jednej strony zatoka, z drugiej Atlantyk; o szerokości może kilometra, z Highwayem pośrodku ;) ), miejscowość typowo turystyczna, bardzo gorąco i wilgotno, ale plaża na rzut kamieniem. Generalnie totalna egzotyka. A i o drugą pracę było nietrudno. Strona: http://www.jobster.pl/news/87_summer-work-travel-2010

Ogólnie można powiedzieć, że nie jest najgorzej. Jest wcześnie, wybór jest duży. Jeśli dowiem się lub zauważę jeszcze coś ciekawego, dam znać.

Takich postów szukałem na tym forum :huh:

No widzisz, newslettery jednak się na coś przydają :) Na forum nie byłem bardzo długo, przysłali mi jeden kilka dni temu, miałem chwilę to zajrzałem, zaczytałem się, sentyment mnie wziął, no i tak się postanowiłem udzielić :)

Pzdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...