Skocz do zawartości

Dv 2014 - Co Po 1 Maja 2013? Pytania I Odpowiedzi


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Oto jak było wczoraj na mojej rozmowie:

1. Przyszedłem dość mocno spóźniony, bo zamiast na 8 rano pojawiłem się w Ambasadzie o 9:15 (chciałem sobie pospać, a co tam). Moja niefrasobliwość odnośnie punktualności opłaciła się: na miejscu nikt się nie przejął moim spóźnieniem i po przejściu przez bramki skierowany zostałem do Sali dla wiz imigracyjnych, z dziewięcioma oszklonymi okienkami dla petentów i portretami obecnego Prezydenta USA, Viceprezydenta i Sekretarza Stanu wiszącymi na ścianie (nota bene, w złym porządku, bo na środku wisiał Viceprezydent, podczas gdy zgodnie z zasadami precedencji, na środku powinien wisieć Prezydent, a po jego prawej stronie Viceprezydent. Kusiło mnie, żeby te portrety im poprzewieszać.....)

2. Tłumów nie było - oprócz mnie tylko dwie sympatyczne Panie: jedna rosyjskojęzyczna (w wieku około 24 lat), druga około 40-letnia, zaczytana w jakiejś książce o Francji.

3. Po około 7 minutach czekania w Sali i konstatowania rozwieszenia portretów amerykańskich przywódców, zostałem poproszony do okienka numer 3, gdzie Pani (Polka) wzięła ode mnie dokumenty i poprosiła o przygotowanie 330 USD, które niezwłocznie wpłaciłem w kasie (okienko nr 1). Po dokonaniu wpłaty i otrzymaniu pokwitowania, wróciłem do okienka nr 3, gdzie niestety okazało się, że moja dokumentacja jest niekompletna. Pani poinformowała mnie mianowicie, że powinienem:

A. podać numer VID (to ten, który nadają, gdy podaje się adres do odbioru przesyłki kurierskiej z paszportem) oraz

B. adres w USA, na który zostanie przesłana moja zielona karta, gdy już przekroczę amerykańską granicę.

4. Na szczęście, postukawszy nieco w klawiaturę swojego komputera, Pani zza okienka sama odnalazła mój numer VID. Gorzej było z adresem. Nie wiedziałem, że trzeba go podać i nie byłem na to przygotowany. Nie mam żadnej rodziny w Ameryce. Na szczęście byłem dotąd w tym kraju 4 razy i rezultatem tych pobytów jest słodka, czarnoskóra, amerykańska koleżanka z Kalifornii. Poinformowałem Panią, że niestety nie pamiętam jej adresu, ale mogę sprawdzić w internecie (koleżanka podała mi go w marcu w jednym z maili). Niestety, ambasada nie udostępnia komputerów dla petentów, a ja nie zabrałem ze sobą komórki. Poprosiłem więc Panią, żeby zgodziła się poczekać, a ja w tym czasie skoczę na miasto i poszukam komputera z internetem. Ku mojemu zdziwieniu, Pani bez problemu przystała na mój pomysł. Po wyjściu z ambasady skierowałem się do pobliskiego punktu, w którym pomagają wypełniać wnioski wizowe. Wyjaśniłem im w czym rzecz, a oni bezpłatnie udostępnili mi jeden ze swoich komputerów. Adres koleżanki spisałem z maila na kartkę i wróciłem do ambasady, do czekającej na mnie Pani z okienka nr 3, która przepisała adres z kartki do jakiegoś swojego formularza i poprosiła, żebym poczekał na rozmowę z konsulem.

5. Po około 10 minutach czekania (nie dłużej), zostałem poproszony do okienka nr 8 gdzie czekał na mnie uśmiechnięty Pan konsul (Amerykanin). Pogratulował mi (po polsku) szczęścia w loterii wizowej i poprosił, żebym uniósł prawą rękę do góry (jak w amerykańskim sądzie) i przysiągł, że podane przeze mnie w formularzu dane są prawdziwe. Trochę to było dla mnie dziwne, ale zrobiłem to, o co mnie poprosił. No i potem totalne rozczarowanie: przygotowany byłem na ciekawą rozmowę i pytania, typu gdzie chcę jechać, co chcę robić, a tutaj niemalże nic. Pan konsul zapytał mnie tylko, czy na pewno nie jestem żonaty, ani czy wcześniej nie miałem w swoim życiu żony. I tyle! Coś postukał w komputerze, coś podpisał w swoich papierach, po czym poinformował mnie, że w przyszłym tygodniu paszport będzie gotowy do odbioru we wskazanym przeze mnie miejscu. Cała ta "rozmowa" trwała około 3 minut. Więcej czasu spędziłem chyba w kasie wpłacając te 330 zielonych.

6. W tym samym czasie co ja, obok mnie przy okienku nr 9 rozmowę miała ta Pani, co czekając czytała książkę o Francji. Ją pytała Pani Konsul i to dość szczegółowo. Wcześniej niż u mnie zaczęło się jej spotkanie z konsulem i trwało nadal, gdy już opuszczałem budynek ambasady. I tu uwaga: minusem tego wszystkiego jest to, że w tej Sali z okienkami nie ma co liczyć na dyskrecję. Chcąc nie chcąc słyszałem wszystkie pytania i odpowiedzi, jakie padły podczas rozmowy tej Pani, a kwestie dotyczyły m.in. jej męża i spraw rodzinnych. Uważam, że powinni lepiej to wszystko zorganizować.

7. I to chyba tyle w kwestii mojej rozmowy w ambasadzie. Do USA planuję wyjechać we wrześniu, ale na razie tylko na tydzień. Trochę mi się pokomplikowało z pracą, bo nieoczekiwanie w kwietniu dostałem awans. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Moje wymarzone miejsce pobytu to piękna Georgia (Atlanta albo Savannah), ewentualnie stan Maryland. W Kalifornii nie chciałbym się osiedlać, mimo, ze mam tam miłą koleżankę, bo tam ciągle stoi się w korkach i daleko do Europy.

Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania - pytajcie, odpowiem na wszystkie.

  • Odpowiedzi 2,9 tyś
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

Witam. Ja mam takie pytanie co to jest ten numer VID?

Chyba chodziło o numer UID. Gratulacje, witamy w gronie "promesowiczów". My lecimy za miesiąc, już nie mogę się doczekać :)

Napisano

Tak, to numer UID. Jeśli nie wskazaliscie jeszcze punktu odebrania paszportów, to musicie to zrobić, np. dzwoniąc pod numer 22 307 1361 (w godzinach od 8:00 do 20:00)

Napisano

Dziękuję za informację. Do kogo jest ten numer? I jak to trzeba będzie załatwić telefonicznie ?

To numer infolinii ambasady. Jak się dodzwonisz, to oni już Ci wszystko dokładnie wytłumaczą co i jak. Nie martw się na zapas.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...