Skocz do zawartości

Dream Killers, Czyli Niemiłe Doświadczenia W Ambasadzie


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. Postanowiłam założyć nowy temat, gdyż nie znalazłam tutaj podobnego, z nadzieją że znajdą się ludzie, którym on w pewien sposób pomoże.
Otóż chciałabym opisać wam sytuację jaka spotkała mnie w ambasadzie podczas wizyty w piątek, 22.11. Wszystko zaczęło się małymi problemami z dojazdem do ambasady związanymi z porannymi korkami w Warszawie. Wizyte miałam zapisaną na godz. 8:30, jednakże do samego celu dotarłam dokładnie o godz. 8:58. Na początku w ambasadzie wszystko szło przyjemnie, panowie z ochrony bardzo mili i uśmiechnięci, pani w okienku wydająca numerki także. Dostałam numerek 45, gdy przy okienku stały osoby z nr 15 i 16. Po 10 minutach przyszła pani konsul i otworzyła kolejne - trzecie okienko (nr 11). Czekając na swoją kolej obejrzałam kilka razy z rzędu jak kilki amerykanów stara się mowić po polsku (jejcznica z szyczporkiem :P), film ukazujący ciekawe miejsca w USA a także film instruktażowy, w którym miły pan (General Consular Officer bodajże) zapewniał, że każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie i obiecywał ,ze wizyta w konsulacie (mimo decyzji konsula) będzie dla nas miłym doświadczeniem. W tym czasie kolejne osoby podchodziły do okienek - prawie wszyscy uśmiechnięci, bez paszportów. Było kilku chłopaków, z których dwoje podeszło właśnie do okienka nr 11. Ich rozmowy (ku mojemu zdziwieniu) trwały jakieś 30 sekund, oczywiście z negatywnym rezultatem. Widząc to, nie pozwoliłam sobie na panikę i zdenerwowanie. Na swoją kolej czekałam rozluźniona i pozytywnie nastawiona (widząc już co mnie czeka, gdyż była to moja druga wizyta). No i nadeszła moja kolej. Podchodząc do okienka zauważyłam, że pani z okienka nr 11 ( tak, z tego nieszczęsnego 'szybkiego' okienka) gdzieś sobię po prostu poszła. Stałam przy okienku jakieś 3 minuty i w końcu pani wróciła. Z pozoru miła pani ( jak się chwile później okazało tylko ' z pozoru) zadała mi standardowe pytanie 'Whats the purpose of your trip?. Grzecznie odpowiedziałam że chcę spędzić święta z chłopakiem, poznać jego rodzinę i ... no właśnie i .. w tym momencie pani mi przerwała szybko zadając kolejne pytanie. Pomyślałam sobie ok, może tyle jej wystarczy. Jednak z każdym kolejnym pytaniem (Uwaga!) pani konsul zachowywała się gorzej, była bardziej niemiła i negatywnie nastawiona do mnie). Zadała mi jedno pytanie, a mianowicie 'When did you see your bf? ' I tutaj zdązyłam TYLKO powiedzieć ' It was ...' i nagle pani mi przerwała, nie pozwoliła dokończyć zdania. Po tym ani razu już Pani ta nie pozwoliła mi dojść do głosu. Z góry potraktowała mnie jak nielegalnego imigranta. Nie dała dojść do słowa , nie pozwoliła udzielić odpowiedzi na zadane pytania. Na koniec pokręciła głową i odprawiła z kwitkiem. W czasie, gdy zaznaczała tą nieszczęsną rubrykę zapytałam się czy mogę coś powiedzieć. Pani ta powiedziała mi tylko ' this is the end of the interview, wciskając mi kartkę i paszport. Próbowałam dojść do głosu jeszcze raz, ale Pani podnosząc na mnie głos powiedziała Good Bye. Dodam jeszcze, że cała 'rozmowa' trwała może 2 minuty. Na do widzenia, odwróciłam się do Pani i zadałam jej pytanie - Why do you make problems for all couples ?!' i odeszłam. Kobieta ta zrobiła tylko niezadowoloną minę ( no tak bo to ludzie wychodzą obrażeni i są niemili).

Przed wizytą byłam pozytywnie nastawiona do całej sprawy, oczekiwałam wszystkiego, ale nie takiego traktowania. Tym bardziej, że Pani stojąca w okienku obok mogła opisać swoją sytuację bardzo dokładnie i szczegółowo ( z tego co słyszałam miała o wiele gorszą sytuację niż ja) Nie wiem, czy wyszła z wizą czy bez, ale ja czułam się bardzo źle, było mi przykro i smutno, że potraktowano mnie w taki sposób ( mimo zapewnień że każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie). Bardzo zazdrościłam Pani w okienku obok, że została dopuszczona do głosu i mogła wyjasnić swoją sytuację bardzo dokładnie i pokazać wszystkie dokumenty. Dodam, że na rozmowę bardzo dobrze się przygotowałam. Niestety, z góry potraktowano mnie jak nielegalnego imigranta, nie dając szansy na opisianie i wyjaśnienie swojej sytuacji życiowej.
Jeszcze bardziej chyba boli suma, jaką trzeba było wydać na całą tą 'przygodę'. Kosztowało mnie to prawie 1000 zł (500 zł sama wiza) i oczekiwałam, że zostanę potraktowana po ludzku, i przede wszystkim wysłuchana.
I proszę was, nie mówcie mi, że to ja musiałam coś źle powiedzieć albo zrobić, że konsul to stworzenie o mocy nadprzyrodzonej, które może wszystko. Dla mnie to był po prostu brak kultury osobistej, totalne 'wyłożenie laski' na wszystko i chęć zarobienia łatwych pieniędzy (bo przecież nie ma możliwości zwrotu pieniędzy i odwołania, więc 'Dream Killers' mogą wszystko). Napisałam meila do ambasady, a właściwie skargę i zobaczymy, może okażą się odrobiną zrozumienia i coś z tym zrobią, chociaż to pewnie puste nadzieje.
Zachęcam wszystkich ludzi, którzy mieli złe doświadczenia w ambasadzie ( czy to Kraków czy Wawa), żeby je tu opisywali i może wtedy zobaczymy, czy rzeczywiście jest wszystko cacy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 84
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

w tym momencie pani mi przerwała szybko zadając kolejne pytanie. Pomyślałam sobie ok, może tyle jej wystarczy. Jednak z każdym kolejnym pytaniem (Uwaga!) pani konsul zachowywała się gorzej, była bardziej niemiła i negatywnie nastawiona do mnie). Zadała mi jedno pytanie, a mianowicie 'When did you see your bf? ' I tutaj zdązyłam TYLKO powiedzieć ' It was ...' i nagle pani mi przerwała, nie pozwoliła dokończyć zdania.

To ile pytań zadała, bo raz mówisz, że dwa a wspominasz, że z każdym pytaniem było coraz gorzej?

Pamiętam Twoją historię... wiadomo było, że idziesz po odmowę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zadała z 5 pytań. z tym że może na 2 udało mi się odpowiedzieć, chociaż trochę. Na reszte mi nawet nie pozwoliła odpowiedzieć, mimo że sama zadała pytanie.

a co do mojej sytuacji, była lepsza niż kilka miesięcy temu. Poza tym każda sytuacja jest (miała być) rozpatrywana indywidualnie, czyli znaczy to, że ty musisz udowodnić ze wrócisz do PL. Ja byłam w stanie to udowodnić. Jednak Pani z okienka nr 11 potraktowała mnie z góry, jak nielegalnego imigranta, nie dając nawet szansy na udzielenie odpowiedzi na zadane przez nią pytania. Według mnie to jest po prostu brak kultury osobistej i brak szacunku do osoby, która płaci 500 zł za samą rozmowę, bo jeżeli ja płacę tą bardzo dużą sumę to oczekuję, że zostanę potraktowana fair, będę miała szanse przedstawić swoją sytuację na swoją korzyść i przede wszystkim zostanę wysłuchana. Tyle z mojej strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, muszę przyznać, że osoba z niecnymi intencjami nie wykonałaby pierwszego podejścia i potem, w krótkim terminie, drugiego w takim stylu, bo to dyskwalifikacja na turystyczną na długi okres. No chyba, że konsul doszedłby do wniosku, że stosujesz reverse psychology. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zadała mi standardowe pytanie 'Whats the purpose of your trip?. Grzecznie odpowiedziałam że chcę spędzić święta z chłopakiem, poznać jego rodzinę i ... no właśnie i .. w tym momencie pani mi przerwała szybko zadając kolejne pytanie.

Według mnie taka odpowiedź, jaka podałaś pani konsul mija się z generalnym celem wizy turystycznej. Nic dziwnego, że w jej głowie zaświeciła się "czerwona lampka kontrolna".

O chłopaku nie powinnaś była wspominać ani podczas 1-szej, ani drugiej wizycie w ambasadzie. Chcesz pozwiedzać, ewentualnie spotkać się z przyjaciółmi i kropka. Jak ktoś powie, że do chłopaka/dziewczyny - konsul myśli, że turysta już nie wróci i odmowa gwarantowana.

Ja w kwietniu 2005 też miałam odmowę wizy w konsulacie w Krakowie, wiem jakie to uczucie :( (za małe więzi z krajem - byłam studentką, mieszkałam z babcią...), 3 miesiące później znowu poszłam - wizę dostałam na 5 lat (sytuację miałam dokładnie taką samą... tyle, że mój "friend" ze Stanów posłał kilka listów do Senatorów i Kongresmenów z Arizony, a ich listowne odpowiedzi zabrałam na rozmowę i to podziałało...). Owy "friend" jest teraz moim mężem (od 2010r).

Teraz chyba pozostaje Ci wiza narzeczeńska, bo informacje o Twoim chłopaku mają już w systemie... :unsure:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się z odmową pogodziłam, do tego nie ma żadnych wątpliwości. Najbardziej jednak boli to, że człowiek po pierwsze zapewniany jest, że każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie (a przecież nie każda osoba, która ma chłopaka/dziewczyne w USA chce od razu brać ślub!)i że wizyta w ambasadzie mimo decyzji konsula jest milym doświadczeniem, bla bla bla. Boli także to, że w ogóle nie dostałam szansy na przedstawienie sytuacji na swoją korzyść ( a przecież byłam w stanie udowodnić, że wrócę!). Kolejną rzeczą jest to, że człowiek, który płaci 500 zł za samo złożenie wniosku i rozmowę w konsulacie powinien zostać dopuszczony do głosu, potraktowany po ludzku i oczywiście wysłuchany. I tak, nawet jeżeli po długiej, lub dokładnej rozmowie z konsulem dostałabym odmowę, nie 'płakałabym' z tego powodu bo miałabym świadomość, że przedstawiłam sytuacje taką, jaką ona rzeczywiście jest, że zrobiłam wszystko co mogłam. Bardzo zazdrościłam pani przy okienku obok, która mogła powiedzieć wszystko co chciała i nikt jej nie przerywał, a z tego co słyszałam miała gorszą sytuację ode mnie. No cóż ja zostałam potraktowana z góry.
I jak dla mnie to jest po prostu brak kultury osobistej, no bo jak zadajesz pytanie, to oczekujesz na nie odpowiedzi, a ja nawet do tego nie zostałam dopuszczona ! dosłownie :P Ogólnie to udało mi się udzielić odpowiedzi na 2 pytania chyba, z 5 czy 6. Było to pytanie o to co robię. Jak powiedziałam pani że studiuję FA na wyższej szkole to pokiwała głową bo nie był to uniwersytet ( na który się niestety nie dostałam, a były plany na amerykanistykę :( )

Paula: niech chlopak Ciebie odwiedzi. Zblizaja sie swieta !

Hmm, było by cudownie, ale chłopak właśnie dostał długo wyczekiwaną pracę - co mu umożliwi przyjazd za kilka miesięcy. Cóż, jakoś przeżyje te święta :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszą rozmowę miałem w 2007r. Konsul odpalił mnie po minucie i nawet na mnie nie spojrzał:-) Przez cały czas, zastanawiałem się, co mu się mogło nie spodobać.

Pewnie, tej pani konsul, wystarczył Twój wniosek. Pytania były tylko pro forma. Miałaś też troszke pecha.

Teraz będziesz mieć jeszcze trudniej. Źle zrobiłaś, mówiąc o chłopaku w usa. Strzeliłaś sobie w stopę... Ja wize dostałem za drugim razem. Tylko że moje drugie podejście było po sześciu latach i przez te sześć lat, podróżowałem po całym świecie. Nie mieli powodu, by mi drugi raz odmówić. No i człowiek był bardziej kontaktowy. Pozdrawiam:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...