Paulina_89 Napisano 8 Maja 2022 Zgłoś Napisano 8 Maja 2022 Ja może nie spotkałam się z taka otwarta zawiścią i zniechęcaniem, ale pamietam, ze niektórzy moi znajomi zwyczajnie przestali się do mnie odzywać. Na kilka dni przed moim wylotem do USA zaprosiłam kilka osób do siebie, kupiłam dobre wino, zamówiłam jedzenie i zwyczajnie chciałam się jeszcze spotkać i pożegnać, a zostałam przez niektórych totalnie zignorowana. Można sobie wyobrazić dlaczego ;-) Do dziś (czyli 10 lat później) z tymi co mnie wtedy zignorowali nie mam już kontaktu.
Paulina_89 Napisano 8 Maja 2022 Zgłoś Napisano 8 Maja 2022 1 hour ago, Roelka v.2 said: @Paulina_89Dawno cie na forum nie bylo. Sporo gigantycznych zmian w moim życiu nastąpiło i jakoś nie było czasu tutaj zajrzeć
katlia Napisano 8 Maja 2022 Zgłoś Napisano 8 Maja 2022 39 minutes ago, Paulina_89 said: Sporo gigantycznych zmian w moim życiu nastąpiło i jakoś nie było czasu tutaj zajrzeć Mam nadzieje ze wszystko jest OK. Welcome back.
Paulina_89 Napisano 8 Maja 2022 Zgłoś Napisano 8 Maja 2022 12 minutes ago, katlia said: Mam nadzieje ze wszystko jest OK. Welcome back. Dziękuje Wszystkie zmiany w rezultacie przyczyniły sie do bardzo pozytywnych rezultatów, wiec tak, wszystko ok ;-) long story. Nie chce tu offtopowac ;-)
andyopole Napisano 8 Maja 2022 Zgłoś Napisano 8 Maja 2022 2 godziny temu, Paulina_89 napisał: Dziękuje Wszystkie zmiany w rezultacie przyczyniły sie do bardzo pozytywnych rezultatów, wiec tak, wszystko ok ;-) long story. Nie chce tu offtopowac ;-) Jeśli tak to jest git! Do offtopowania jest ten wątek:
Iskierka Napisano 13 Maja 2022 Zgłoś Napisano 13 Maja 2022 Ja wrócę do głównego tematu wątku. @Łukasz90: Zdecydowanie jechać i doradzać, żeby córka znajomej jechała! Co przeżyje, postudiuje i zobaczy to jej, a jak nie wyjdzie, zawsze może wrócić. Na starość zwykle żałuje się rzeczy, których się nie zrobiło, zaprzepaszczonych okazji... Błędów i głupot może czasem tez, ale z drugiej strony one cię kształtują, i często ze złych rzeczy ostatecznie wynikają dobre. Skora ta córka dostała propozycję studiów to znaczy, że złożyła papiery i że chciała, przynajmniej w jakimś momencie życia, tam studiować. Niech jedzie i zobaczy. Jak się okaże, że Ameryka jest nie dla niej i że nie wyszło, to wróci., najwyżej pójdzie rok później na studia w Polsce. Niewielka strata. A jak skończy studia i okaże się, że chce wracać, to wróci z płynnym angielskim i międzynarodowym dyplomem, ludzie będą ją zapraszać na rozmowy o pracę, bo będzie się wyróżniać na tle pozostałych kandydatów. U mnie - jechałam na au pair - wszyscy mi odradzali, Mama i Tata uważali, że uwłaczam swojej i ich godności, jadąc po 2 kierunkach studiów niańczyć dzieci. Mama to wcale nie chciała ze mną rozmawiać przez wiele tygodni, zawsze jak zaczynałyśmy rozmowę to kończyło się kłótnią. Wyobraźcie sobie - wykrzyczała mi, że jej nie zapytałam o zgodę i że nie uwzględniłam jej zdania przy podejmowaniu decyzji życiowej i do tej pory, 8 lat później, wciąż nie może mi tego wybaczyć. Żeby nie było, nie byłam (aż takim) smarkaczem, miałam wtedy 25 lat, wiedziałam co robię i sama pokrywałam wszystkie koszty wyjazdu. Ba, prawdopodobnie była to pierwsza decyzja, którą podjęłam w pełni samodzielnie i świadomie. Jedna tylko ciocia mnie wspierała - ta która wyjechała do Włoch na kilka lat w celach zarobkowych. Powiedziała mi "a ja cię Monia rozumiem. Jedź, zobaczysz świat!" Ona, i jeszcze jedna koleżanka bardzo mnie wspierały w mojej decyzji. Bardzo możliwe, że to właśnie dzięki nim ostatecznie pojechałam, możliwe, że w innym wypadku ugięłabym się pod naporem opinii ludzi, którzy za granicą nigdy nie byli, albo byli raz. W momencie, w którym moja stopa dotknęła amerykańskiej decyzji wielki supeł w brzuchu (który pojawił się w momencie wejścia na podkład lotu FRA-NYC) się rozwiązał i byłam po prostu szczęśliwa, nie wiem czy nie najszczęśliwsza od wielu lat, pewna, że podjęłam dobrą decyzję i że wreszcie puzzle układanki trafiły na właściwe miejsce. Bywało ciężko i miewałam chwile zwątpienia, ale ostatecznie wszystko wyszło na dobre - poznałam męża, mamy bobo i dom, zmieniłam pracę z nielubianej na pracę w zawodzie, w którym się rozwijam, zobaczyłam kawał świata, poszerzyłam horyzonty. Odkryłam, ze Polska jest dla mnie "za mała i zbyt zamknięta". Wybaczcie, ale za długo już mieszkam za granicą, do Polski kocham wpadać w odwiedziny, ale szara rzeczywistość dnia codziennego to zupełnie inna bajka i nie mam ochoty brać w niej udziału. Najczęściej najwięcej mają do gadania ci, co nigdy z Polski, a czasem nawet poza granicę województwa nie wyjechali. Ludzie, dla których szczytem marzeń jest mieszkanie 2-pokojowe po cioci, w PRL-owskim bloku, a wakacje to wyjazd na działkę pod miastem, do przyczepu nad morzem, ewentualnie wczasy w Turcji w hotelu z basenem, z polskim rezydentem, polskim kucharzem, w otoczeniu Polaków, broń Boże aby nastąpił tam jakikolwiek kontakt z obcą kulturą. Ludzi, którzy nie mają "jaj", żeby postawić wszystko na jedną kartę w pogoni za marzeniem. I to oni będą ci mówić "a po ci ta Ameryka, głupot ci się zachciewa. Tutaj jest źle, ale tam na pewno gorzej, nawet jak nie byliśmy nigdzie i nic nie widzieliśmy, to i tak wiemy lepiej. Skąd? A z telewizji, gazet i opowieści cioci Marysi, co wyjechała 30lat temu i została na czarno". Tylko że jak się słucha takich ludzi, to się kończy w tym samym miejscu co oni. Siedząc i narzekając, jak to mamy źle, a jak innym jest super. Prawda jest też taka, że te wszystkie psiapsi to są psiapsióły dziś, a kto wie czy wciąż będą psiapsi za 10/20 lat? Człowiek dopiero na emigracji odkrywa, ja luźne i nietrwałe są znajomości. No i czy warto przez zdanie nic nie znaczącej sąsiadki czy koleżanki, którą się widuje 2x w roku, rezygnować z przygody życia? Także twoja w tym głowa, żeby przekonywać i żeby dziewczyna pojechała. Nie pozwólmy głupcom i ich głupimi opiniom ciągnąć nas w dół i ograniczać nasz rozwój Trochę się rozpisałam, chyba czas założyć bloga o emigracji
Paulina_89 Napisano 14 Maja 2022 Zgłoś Napisano 14 Maja 2022 Iskierka, same mądre rzeczy napisałaś ;-) U mnie tez bywało, ze niektórzy walili jakieś bezsensowne komentarze typu „A jak mąż Cię zostawi, to co tam będziesz robiła na tej obczyźnie? Będziesz musiała do Polski wracać” … ;-) Jakoś po rozwodzie lepiej sobie poradziłam z życiem niż w trakcie małżeństwa i wcale do PL nie musiałam wracać.
Iskierka Napisano 14 Maja 2022 Zgłoś Napisano 14 Maja 2022 20 godzin temu, Paulina_89 napisał: Iskierka, same mądre rzeczy napisałaś ;-) U mnie tez bywało, ze niektórzy walili jakieś bezsensowne komentarze typu „A jak mąż Cię zostawi, to co tam będziesz robiła na tej obczyźnie? Będziesz musiała do Polski wracać” … ;-) Jakoś po rozwodzie lepiej sobie poradziłam z życiem niż w trakcie małżeństwa i wcale do PL nie musiałam wracać. Och, temat rozwodu na obczyźnie i bycia samej sobie, bo rodzina jest daleko i nie są w stanie pomóc od razu... Jakbym swoją własną mamę słyszała Nie żeby być wrednym, ale lot do USA trwa ok. 8-10h, przyjazd samochodem do Stuttgartu (DE), gdzie mieszkam przez ostatnie 4 lata zajmuje podobna ilość czasu. Rodzice przyjechali raz na niecałe 4 dni (miały być 5, ale już im się zbyt u mnie nudziło, a zwiedzać ich nie mogłam nigdzie wyciągnąć). Jeden jedyny raz przez te wszystkie lata - jak byłam w 7 miesiącu ciąży, żeby pomóc mi poskładać meble dla dziecka (mąż przyleciał dopiero pod koniec 8mies.). A ile się nasłuchałam, że to tak daleko, że za starzy są, że podróż za dług trwa i nie jest na ich zdrowie. Ale na jazdę busem do Chorwacji 13h mają siłę, hipokryzja level Parent Proponowałam wielokrotnie, żeby wpadli, kupię im bilety (były po ok. 150EUR roundtrip, więc dla kogoś kto zarabia w EUR/USD to nie za wysoka kwota). Uważam, ze wszystko to kwestia chęci bądź kwestia szukania sobie wymówek Ostatnio wspomniałam o chrzcie syna, że myślimy o wakacjach, żeby mogli przyjechać (mama uczy w szkole, więc w sumie pod nią by był termin), to powiedziała mi wprost, że na pewno nie przyjadą. Szczerze to wątpię, żeby kiedykolwiek przylecieli ewentualnie raz, żeby zobaczyć USA i potem opowiadać, jak tam jest niefajnie. Smutne to trochę, ale już się przyzwyczaiłam. Koleżanka jest w USA 30 lat, mama do niej ani razu nie przyjechała, także widać że syatrsze pokolenie tak widocznie w dużej mierze ma (nie wszyscy, ale sporo) Ale czy mieszkałam w DE czy w USA to ciągle mnie pytają, kiedy wpadam w odwiedziny. Także wdzieć się to tak, ale tylko jak ja ruszę swój zadek. A przecież im jest dużo łatwiej przylecieć niż mi z niemowlakiem. Co to dopiero mówić, jak jeszcze się drugiego dziecięcia dorobimy. Już nawet nie wspominając o kosztach czy o potrzebnym urlopie (którego w USA nie ma aż tyle), ale sama podróż to jest wyzwanie i wątpię, że będziemy latać częściej niż raz na 2-3 lata Wybaczcie za trochę użalania się, ale czasem włącza mi się tryb Polaka-narzekacza
Paulina_89 Napisano 16 Maja 2022 Zgłoś Napisano 16 Maja 2022 Iskierka, do mnie znajomi piszą np. że fajnie byłoby się spotkać jak będę w Polsce, ale zgadnij co… jak już się do tej Polski dostanę i rzygam już środkami transportu to jeszcze słyszę „No to przyjedź do mnie jak jesteś w PL” … patrzę w Google Maps, a tu 2.5 h jazdy… i myśle sobie - nie, ja swoje już przejechałam i przefrunęłam ;-) … teraz Twoja kolej. Zapraszam do mnie ;-) i zazwyczaj się nie widzimy … wiec wiesz takie tam gadanie od czapy
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.