Skocz do zawartości

Dylematy emigranta


Lucas_pln

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 33
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Wiesz, nie można przesadzać, przyjaźnią się dzieci nie nakarmi :P Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie poszukać sobie przyjaciół. Cały czas o tym właśnie piszę - nie każdy potrafi. To duża bariera do przeskoczenia. Nowy kraj, inny język, inna mentalność ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mentalnosc ludzka bedzie taka sama lub tez podobna bo czy Cie nikt tam nie oszuka,nie oklamie i nie zrobi z Ciebie glupiego tylko dlatego ze nie umiesz wypowiedziec swoich racji ,zdana nawet jesli umiesz jezyk...swiat jest prawie wszedzie taki sam a ze nie ktorzy dostaja cos czego pragneli to gratuluje i zycze Im powodzenia :P

Widzisz ja nie pisze aby kazdy odrzucil prace i szukal przyjazni itd bo przeciez trzeba za cos zyc ,ja tez przeciez pracuje i zarabiam jakis grosz aby cos wzucic do garnka ale jesli mialbym wybierac pomiedzy przyjaznia a kasa to bym wybrale to 1 bo jesli dobrze sie bede czul to wtedy kasa prawie sama przyjdzie do moich rak :) bo prawie kazdy z Nas umie zarobic na siebie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mentalnosc ludzka bedzie taka sama lub tez podobna bo czy Cie nikt tam nie oszuka,nie oklamie i nie zrobi z Ciebie glupiego tylko dlatego ze nie umiesz wypowiedziec swoich racji ,zdana nawet jesli umiesz jezyk...swiat jest prawie wszedzie taki sam a ze nie ktorzy dostaja cos czego pragneli to gratuluje i zycze Im powodzenia :P

Niekoniecznie. Zauważ jak wiele osób pisze o tym że Amerykanie są popaprani, że nie liczy się dla nich przyjaźń tylko pieniądze ( a propos tego że nie chcą np. pożyczać kasy) lub że są hipokrytami bo "udają" miłych. To są różnice kulturowe i póki sobie tego emigrant nie uświadomi to będzie czuł sie obco w nowym kraju. Amerykanie nie mają w zwyczaju z nową poznaną osobą rozmawiać o swoich kłopotach, gadki z ludźmi którzy nie są szczególnie bliscy ograniczają się pitolenia o duperelach - po prostu, miło pozorów wylewności są mało wylewni. Na pytanie "How are you?" odpowiadamy "Fine, and how are you?" a nie snujemy opowieści na temat samopoczucia, trochę inaczej niż w Polsce gdzie na pytanie "Co słychać" mówimy dosłownie co nowego się zdarzyło, ew. odpowiadamy " stara bieda" jeśli nic sie nowego nie wydarzyło albo nie chce się nam gadać. Dla Polaka, przyzwyczajonego do otwartości, może to być dziwne :)

Widzisz ja nie pisze aby kazdy odrzucil prace i szukal przyjazni itd bo przeciez trzeba za cos zyc ,ja tez przeciez pracuje i zarabiam jakis grosz aby cos wzucic do garnka ale jesli mialbym wybierac pomiedzy przyjaznia a kasa to bym wybrale to 1 bo jesli dobrze sie bede czul to wtedy kasa prawie sama przyjdzie do moich rak ;) bo prawie kazdy z Nas umie zarobic na siebie :)

Przyjaciół można znaleźć wszędzie, trzeba tylko chcieć i umieć. Nie każdy umie, ew. umie ale mu sie to nie podoba. O wiele łatwiej maja osoby b. młode, bo im człowiek młodszy tym mniej konwenansów przestrzega - w chyba każdej kulturze. W telewizji leci obecnie strasznie głupiutki serial pt. "Aliens in America' który wprawdzie płytko, ale jednak, pokazuje jakie znaczenie mają różnice kulturowe. Nie bez powodu wielu imigrantów w pierwszym pokoleniu trzyma się razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, to co jest w Ameryce, a wlasciwie w Amerykanach. takie zle? :P

Obilo mi sie o uszy, ze raczej nie spiesza sie z pomoca. Np. kolezanka opowiadala ze zgubila sie w Chicago i znajac bardzo dobrze jezyk angielski pytala sie o droge przechodniow i nie byli chetni wcale do jakiejkolwiek pomocy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, to co jest w Ameryce, a wlasciwie w Amerykanach. takie zle? :P

Ludzie jak ludzie, nie zauważyłam żadnych ogólnie występujących cech które można nazwać złymi. Jest kilka denerwujących cech i zwyczajów, ale to już inna bajka.

Obilo mi sie o uszy, ze raczej nie spiesza sie z pomoca. Np. kolezanka opowiadala ze zgubila sie w Chicago i znajac bardzo dobrze jezyk angielski pytala sie o droge przechodniow i nie byli chetni wcale do jakiejkolwiek pomocy.

Może instynktownie wybieram osoby które są raczej chętne do niesienia pomocy :) ale jeszcze nigdy mi się w Chicago nie zdarzyło by poproszona osoba nie wskazała mi drogi. Raz nawet z bratową trafiłyśmy na faceta, który stracił pół godziny na ZAPROWADZENIE nas na miejsce ;) Żeby było jeszcze śmieszniej, wcale go nie zaczepiłyśmy, zauważył jak studiujemy mapę i sam zaproponował pomoc.

Nie bardzo chce mi się wierzyć żeby jej nikt nie chciał pomóc. Może zapytała jedną, dwie osoby i trafiła akurat na głąbów? Głąby i chamy są wszędzie. Złodzieje i pijacy też :) Mam znajomą którą okradziono w sklepie w Danii, o której wciąż się słyszy że nikt tam nie kradnie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jackie, ja jeszcze sie chcialem zapytac, co masz na mysli, piszac o przyjacielach, ktorych niektorzy nie potrafia sobie tutaj znalezc?

Mi nie chodzi o kolegow, kolezanki, znajomkow itd.

Dla mnie slowo przyjaciel (friend) nie jest rownoznaczne z (colleague) kolega, kolezanka - a zauwazylem, ze dla amerykanow jest.

O takie osoby nie trudno.

W Polsce mam okolo 8 osob - prawdziwych przyjaciol - z ktorymi przezylem 20 lat w roznych sytuacjach i to ich zachowanie wobec mnie i odwrotnie, pozwala mi na uzycie okreslenia "przyjaciel" wobec nich, a nie kolega - ktorych mamy mnostwo.

Tego wlasnie mi brakuje najbardziej - nie wspomnie o rodzinie.

Przyjaciol nie poznaje sie w ciagu roku - ale to jest moje zdanie i nie musicie sie z nim zgadzac.

Osobiscie podoba mi sie styl amerykanski, ale czasami brak tych wiezi, poczucia bezpieczenstwa kiedy masz wokol ludzi, na ktorych mozesz na prawde liczyc w KAZDEJ sytuacji. Ludzi, ktorzy odejma sobie, aby Tobie pomoc. Pomijam tutaj meza, zone itd na ktorych raczej spoczywa obowiazek niesienia pomocy partnerowi ;-)

Co mi sie nie podoba w amerykanach? Czasami ich kompletne wyluzowanie, ktore czasami przenosi sie na sprawy naprawde wazne - ktore zostaja olane, zapomniane, przekladane itd.

To, ze wiekszosc z nich faktycznie nie wie nic o swiecie poza USA - o ile tyle wiedza. Nie sa wstanie podjac zadnej konstruktywnej dyskusji - no ale sa wyjatki.

Co mi sie podoba? Nie uwazaja sie za specjalistow w nieswoich dziedzinach - tak jak Polacy, ktorzy wszystko wiedza.

Nie ma takiej zazdrosci i zawisci wsrod ludzi, ktorzy sie czegos dorobili - panuje tutaj raczej myslenie, ze jesli Kowalski ma 5 krow a ja 4, to musze zrobic wszystko zeby miec 6, a Polak pojdzie i zarznie Kowalskiemu 2 krowy, no bo po co dazyc do doskonalosci?

Takich przykladow jest mnostwo, ale nie to tym jest ten temat.

Fikimiki - zapewniam Cie, ze w sytuacjach zagrozenia Amerykanie dzialaja solidarnie, bez zastanowienia niosa pomoc, czego nie mozna powiedziec o Polakach.

O czekajcie, pokaze Wam jacy sa Polacy - to jest klasyczny przyklad publicznego linczu - w USA oprocz Policji, ktora powinna byc zainteresowana problemem, nikt wiecej by sie nad biedna kobieta nie pastwil.

Obejrzyjcie WSZYSTKIE filmiki i posluchajcie komentarzy ludzi - zwlaszcza jednej babki, ktora probuje sie dowiedziec od policjantow jakie konsekwencje zostana wyciagniete wobec sprawcy zamieszania.

http://poboczem.pl/szukaj/news/jak-pewna-b...a-krakow,965246

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...