-
Liczba zawartości
233 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Zawartość dodana przez kenadams
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8
-
Z ciekawości, możesz opisać jak Ci się żyło do tej pory i jak się spodziewasz że będzie się żyło z PDT?
- 2 594 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Teraz myślę że do tego się to sprowadza. Bo o ile w 2016 roku faktycznie można powiedzieć, że przeważyły pobudki klasowe i wygraną dała mu masa ludu z pasa rdzy, pokrzywdzona przez globalizację i z nienawiścią patrząca na bogacące się elity, które nie dość że zabrały im pracę to próbowały usilnie zaserwować im bajkę że "to Wy jesteście uprzywilejowani i Wam jest za dobrze", to już po 4 latach kiedy PDT de facto nic z tym nie zrobił, została tylko taka narracja. BTW. zawsze mam lekki dysonans na nazwy używane na określenie tej dychotomii lewica/prawica używanej najczęściej w USA - "liberals vs conservatives", chociaż w sumie dobrze oddaje obraz politycznego spektrum w USA, gdzie praktycznie po New Deal'u do nie dawna jedyną osią faktycznego sporu były kwestie "społeczne". Wszyscy są mniej lub bardziej neoliberałami, a jeśli nie są to są commies - więc "liberal" oznacza tylko tyle co "tolerancyjny" Niby jest spora socjaldemokratyczna frakcja w Partii Demokratyczej, ale wygląda na to że jest dla niej szklany sufit w tejże partii.
-
Jeśli chodzi o polonię w USA (tę bogoojczyźnianą z późnych lat PRL/wczesnych lat 90.), bazując na mojej skromnej próbce znanych mi ludzi (z czego jednych znam bardzo dobrze) to zapewne masz rację, ale rozszerzyłbym to jeszcze o homofobię/ksenofobię/aborcjofobię i ogólnie wszystko co nie ortodoksyjne. Stawiam dolary przeciw orzechom, że była to jedna z pierwszych mniejszości w USA która nie tyle "zasymilowała się" z nowym kierunkiem i poziomem debaty narzuconym przez Trumpa, ale z entuzjazmem krzyknęła "wreszcie ktoś kto mówi jak jest!" (pun intended). Zakładam że @kzielu chodziło o polonię w USA. W Polsce jednak strach przed Rosją nie pozwala sobie tak łatwo użyć mechanizmu wyparcia wobec faktu, że Trump go podziwia i uważa po prostu za sprawnego przywódcę który potrafi walczyć o swoje. Po jego słowach do Putina "do whatever the hell you want" i tych 28% i tak widać, że ten ten mechanizm działa. Niestety coraz więcej opinii bazuje na zjawisku "liberal tears"/"słychać wycie znakomicie", inaczej nie mogę wytłumaczyć poparcia 28% dla Trumpa w Polsce, mimo że Biden okazał się bardziej neokonserwatywny.
-
Ja również, podobnie myślę o jego polityce środowiskowej (w czym się z resztą specjalizuje) i ogólnie chęci "uzdrowienia" amerykańskiego społeczeństwa. Na ile to jest wykonalne - nie mam pojęcia. Jego polityka socjalna też wydaje się przynajmniej adresować właściwe problemy. Niestety jeśli chodzi o zaangażowanie militarne w świecie, to kolejny "pacyfista". Jego bajania o zakończeniu wojen można odczytać w najlepszym razie jako nadzieję na kolejny reset z Rosją, a w najgorszym na zaakceptowanie warunków Rosji z z grudnia 2021. Cyt. z jego strony: We will offer to withdraw our troops and nuclear-capable missiles from Russia's borders. Najlepsze, że powołuje się na politykę swojego wujka JFK (swoją drogą trochę naciągane - dużo tam "He wanted to"), jakoś dziwnie pomijając jego deklaracje bycia Berlińczykiem i znaczne ZWIĘKSZENIE obecności amerykańskiej na wschodniej flance NATO. Ciekawe jak Rosja odebrałaby podobne deklaracje bycia Warszawiakiem, Wilnianinem, czy Ryżaninem (oraz idące za tym konkretne wsparcie) w kontekście tego wycofywania z ich granic :-) Wracając do rzeczy, sam nie wiem komu podkradnie więcej głosów. Wydaje mi się że przekaz ma bardziej podobny do PDT - disruptor, przemawia z grubsza do klasy średniej / niższej-średniej, jest za deglobalizacją itd., nie wspominając już o conspiracy theories. Ale jego poglądy np. na aborcję albo polityki socjalne na pewno zrażą część elektoratu o bardziej konserwatywnym zabarwieniu. To prawda. Mnie np. zaciekawiło wycięknięte (rzekomo) nagranie z rozmowy telefonicznej z RFK Jr., gdzie mówił o tym że po zamachu zadzwonił do niego PJB i użył sformułowania bodajże "he was actually quite nice". Myślę, że to powinno spodowować niezły dysonsans u cześci MAGA crowd aczkolwiek masz rację że to już sekta więc nie ma co liczyć na żadne dysonanse
-
Ja też myślę że wybór Vance’a to był przedwczesny pokaz siły w sztabie PDT. Po tragicznej debacie, miotaninie u Demokratów i „cudownym” ocaleniu wybrańca Bożego, uznano, że nie muszą już starać się ugłaskiwać umiarkowanych wyborców. Vance jest też znany z ekstremalnych poglądów na aborcje (którego to tematu nie lubi podejmować PJB, a sam Trump też ma w tym temacie ewidentnie łagodniejsze stanowisko), więc to chyba uśmiech to tych najbardziej religijnych zwolenników MAGA. A tu taki zonk - łatwy przeciwnik odpada, trzeba się mierzyć teraz z młodą, na starcie zyskującą kilka p.p. w sondażach, nie umoczoną jeszcze za bardzo w bagnie polityki federalnej, kontrastującą z nimi niemal na wszystkich płaszczyznach kobietą rasy nie-białej - aż do bólu uzupełniającą wady Bidena (Izrael, aborcja, wiek). Myślę że w sztabie Trumpa co najmniej zaciskają zęby. A jak jeszcze wybierze sobie starszego białego faceta z rust beltu na running mate’a (oby to był jakiś lubiany gubernator <3) to to będzie dopiero zonk. Może jestem zbytnim optymistą ale wydaje mi się że szanse PDT na reelekcję spadły mocno. Wszystko zależy czy pani VP steps up i uda się sprzedać jako poważna głowa państwa (a jak do tej pory jej się nie udawało). Nie zapominajmy że jest jeszcze RFK Jr., który zabierze trochę głosów największej szurii a którego najczęściej nie biorą pod uwagę sondaże (swoją drogą, mimo że ma może nierówno pod sufitem w niektórych sprawach - to jakoś tak dobrze mu z oczu patrzy - czy to tylko ja?).
-
Mnie za to uderzająco przypomina Roya z The Office (niedoszłego męża Pam). Z wyglądu, ale i poglądami na pewno by go kupił :-)
-
Nic dziwnego - być może wśród kobiet jest mniej szurów, ale wciąż są. A co do Huntera Bidena, to takich szpagatów jak w tej sprawie na amerykańskiej prawicy dawno nigdzie nie widziałem xD jak choćby oświadczenie NRA
- 2 594 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Aż mi się przypomniał odcinek Seinfelda… czyli George Costanza miał rację
-
Właśnie podejrzewam, że na zwykłym employment kontrakcie w miarę standardowym pakiecie compensation w IT (base + bonus + RSU) pewnie ciężko coś ugrać. Standardowe ulgi czyli na dzieci + możliwość wspólnego rozliczenia z małżonkiem pewnie coś tam daje, ale to już zaznaczam w kalkulatorach. Koniec końców ktoś to państwo musi utrzymywać a najłatwiej łupić podatkami klasę średnią na etatach.
-
Racja, gdzie indziej w USA za taką pensję możnaby żyć dobrze :-) ale też muszę powiedzieć, że jeśli chciałbym zmaksymalizować zysk netto przy moich obecnych możliwościach (bo nie sądzę że dostałbym się do Google/Meta itp.), to nie ruszałbym się z Polski. Tutaj są takie możliwości "optymalizacji" podatku, nawet bez poświęcania (albo minimalnie) benefitów/praw pracownika, o którym nawet ojcom założycielom amerykańskiego neoliberalizmu się nie śniło Jeśli się jest w odpowiedniej branży (np. IT), to można bez lipy na B2B ciągnąć np. 40k netto/msc, z tego płacąc 5% podatku (IPbox) i 1200 zł ZUS. Co przy tutejszych rosnących, ale ciągle nieporównywalnych kosztach życia daje "przyjemną" marżę. Nawet na UoP na którym jestem, płacę o wiele mniej niż 32% podatku, bo są "triki" ze odliczeniem praw autorskich jako koszty uzyskania przychodu, RSU są opodatkowane liniowym podatkiem 18% (nie ważne ile wzrosną)... więc tutaj dopiero jest neolibkowy raj, tylko trzeba być w odpowiedniej branży swoją drogą ciekawy jestem kiedy rząd się kapnie ile hajsu ucieka w ten sposób. Dlatego przeprowadzkę do USA rozważam tylko w formie przygody, nabycia doświadczeń, spełnienia marzeń z dzieciństwa itp.
-
Właśnie na to liczę. 10-11k możliwe że mi wyszło po odliczeniu ok $1k w pre-tax deductions, zakładając że mniej więcej tyle wyszłoby insurance premium + jaki HSA/FSA - możliwe że byłoby tych deductions więcej. Nie ukrywam ze to jedna z moich motywacji :-) przez moment myślałem że piszesz o prawdziwej Meghan Markle od księcia Harrego xD ale skojarzyłem że chodzi o tutejszą forumowiczkę M.in. z tego powodu rozważam raczej wyjazd na parę lat (1-2 na próbę, z opcją przedłużenia do obywatelstwa). Myślałem raczej o „inwestycję” w nieruchomość i nadpłacanie ile się da, ale w takim czasie w bay area pewnie nie będzie nas stać. W sumie odkładanie na 401k/IRA to zawsze dobry pomysł, podejrzewam że można w razie czego zawsze wypłacić wcześniej swoją część i zapłacić podatek od ew. zysków.
-
Dziękuję! Gdybym się przeniósł na takie samo stanowisko w mojej firmie, to mógłbym liczyć na ok. $200k rocznie na początek, czyli netto ok. 10-11k miesięcznie. AFAIK w Bay Area to nie kwota powalająca, jeśli wliczyć przedszkola to może nawet wyjść życie paycheck-to-paycheck. Nie wliczam tu pensji żony bo na początku pewnie by nie pracowała (na przedszkola pewnie nie ma co liczyć od pierwszego dnia) i nie wiem kompletnie ile by wniosła do budżetu. Natomiast rozważam na początek Bay Area tylko ze względu na pracę, znajomości i jakiekolwiek rozeznanie. Możliwe że lepiej by się żyło za np. $100k w innym miejscu w USA.
-
Dziękuję za tego posta. Mamy podobną sytuację - podobny poziom życiowy w PL, widoki na pracę od pierwszego dnia w Bay Area (w obecnej firmie w której pracuję), GC w kieszeni od 1.5 roku. Z tą różnicą że dzięki temu przeciąganiu, mamy już konto w USA i credit card, przez co mam już credit score ok. 725-740, zależnie od agencji (nie wiem na ile taki pomaga przy wynajmie mieszkania ale podejrzewam że jest lepszy niż żaden). Mamy też niejakie doświadczenie mieszkania w USA pół roku, oprócz licznych wyjazdów wakacyjnych, ale był wyjazd organizowany i opłacany przez firmę więc nie zaznaliśmy żadnych "trudów życia". Nie wiem jeszcze jak zdecydujemy (dochodzą u nas pewne kwestie zdrowotne), na pewno nie będziemy ciągnąć tego dłużej niż do końca tego roku, ale Wasze doświadczenie dodaje mi odwagi żeby spróbować na własnej skórze :-) Pytanie - zakładam Wasze dzieci poszły na miejscu do szkoły publicznej związanej z miejscem zamieszkania? Jeśli tak to jaki był jej rating i jak sami oceniacie jej poziom (w porównaniu do tej prywatnej szkoły w PL)?
-
Rzeczywiście profeska. Poszedłbym bez wahania, niestety widzę że nie zawitają do Polski podczas obecnego touru. Another Pink Floyd jest właśnie bardziej w ten deseń, perfekcyjne wykonanie utworów, efekty wizualne, ostatnio grali też z orkiestrą symfoniczną.
-
O to ciekawe, to w Krakowie nie było tak źle, chociaż też byłem nieco rozczarowany, pamiętając parę lat wcześniej koncert Another Pink Floyd miałem większe oczekiwania. Tak, to jest kolejny tribute band, w lutym obchodzili 15-lecie, z której to okazji grali właśnie koncert na którym byłem. O Brit Floyd nie słyszałem, ale brzmi legitnie, chętnie się wybiorę jeśli będę miał okazję.
-
O, co to za tribute band? Ja byłem w marcu na koncercie Another Pink Floyd, drugi raz w życiu. Myślałem że pierwszego (7 lat temu) nic nie przebije, ale ten w ICE w Krakowie wgniótł mnie w fotel. Z bardziej znanych tribute bandów byłem też na Australian Pink Floyd i też był sztos, aczkolwiek uważam że Another Pink Floyd gra lepiej. Ogólnie dla mnie jest Pink Floyd i potem długo długo nic
-
Właśnie widziałem na stronie NASA, sam chyba już zacznę szukać AirBnB
-
@kzielu To faktycznie lipa z tą nauką polskiego, czułem że to może nie być takie proste, a jak się ma partnera obcojęzycznego to już całkiem kaplica pod tym względem. @mola Jak dotąd mieszkaliśmy w Polsce i moje dzieci znają tylko polski, ale być może w przyszłym roku skorzystamy w końcu z GC, dlatego mnie interesuje ten temat. @Xarthisius z tą szkołą polinijną faktycznie jest coś na rzeczy, bo znajomi "poloniacy" tego kolegi też zdaje się uczęszczali. @katlia Pewnie wybrałbym piłkę i birthday parties, szczególnie że te szkoły polonijne na które patrzyłem (nawet w liberalnych miejscach jak SF Bar Area) zdają się mieć jakiś taki typowy vibe "bogoojczyźniany" co nie specjalnie jest moją filiżanką herbaty...
-
Zgadzam się, że świadomy wybór akurat polskiego jako języka do nauki jest mało praktyczny, ale w przypadku dzieci polskojęzycznych rodziców, kiedy można im go dać prawie "za darmo" (przynajmniej w jakimś stopniu), nie sądzisz, że to wręcz szkoda tego nie zrobić? Oczywiście nie wiem jak to jest w praktyce, pewnie nie jest to takie łatwe i zależy od wielu kwestii, np. czy rodzice między sobą rozmawiają po polsku, kontakt z rodziną itp. Ale mam bliskiego kolegę urodzonego w USA jako dziecko polskich rodziców, oczywiście jego główny język to angielski, ale polskiego używa też swobodnie (chociaż z typowym akcentem), jego znajomi spośród dzieci Polonii podobnie. Nie wiem ile wysiłku włożyli w to jego rodzice, na pewno wiem, że zawsze mówili do niego tylko po polsku (co wydaje mi się raczej naturalne) i uczęszczał do polonijnej szkoły w weekendy. Ale chętnie usłyszałbym historie innych jak to jest z tym wmuszaniem w dzieci polskiego, bo być może mnie to czeka Natomiast z własnego doświadczenia wiem, że znajomość dwóch języków (nawet tak niepraktycznego jak polski) daje OGROMNY boost przy uczeniu się kolejnych. Polski nie jest aż tak odległy od angielskiego, niemieckiego czy języków romańskich, to jest ciągle ta sama rodzina językowa. Zbiór znanych zasad gramatycznych jest wtedy znacznie większy i łatwiej je pojąć w nowym języku (np. odmiana rzeczowników przez przypadki, albo tryb łączony (subjunctive) nieodzowny w językach romańskich, który w angielskim jest niemal nierozróżnialny, a w polskim trochę bardziej).
-
Zaleciało Javierem Millei a mnie bawi takie zrzucanie złożonych zagadnień jak polityka na jedną oś, tak jakby istniał tylko jeden wymiar w przestrzeni ideologii. Na prawdę jest ich wiele i można mieć "jedne" poglądy na aborcję, inne na karę śmierci, inne na rolę państwa i inne na prawa mniejszości. Zagadnień jest więcej i każde z nich jest spektrum. Wiadomo, że łatwiej jest sobie przypiąć jedną łatkę która pozornie niesie określone stanowisko w każdym z nich, ale czy na prawdę? Jest powód dlaczego wydaje Ci się, że PO i PiS, GOP i Demokraci to wszystko to samo - bo masz widocznie tak odstające poglądy od okna dyskursu, że nie zauważasz licznych niuansów wewnątrz tego okna. Na szczęście elity rządzące są zwykle średnio bardziej umiarkowani niż ich wyborcy. Trump tutaj IMO nie jest wyjątkiem, niestety sprawnie przesuwa okno dyskursu... Rant over.
-
Dzięki, nie spodziewałem się tak konkretnej odpowiedzi fakt, nie pomyślałem o overstay'ach. W takim razie wszystko jasne, jednak można się przejechać na tym.
-
Hej, mam pewną rozkminę i choć zakładam że nikt mi nie powie ze 100% pewnością to może chociaż potwierdzi lub obali mój tok myślenia. Otóż, z różnych względów nie pasuje nam się przeprowadzać do USA na początku 2024, jak planowaliśmy. Rozważaliśmy całkowitą rezygnację z przeprowadzki, ale stwierdziliśmy, że w sumie moglibyśmy spróbować jeszcze to przeciągnąć o kolejne pół roku / rok. Do tej pory, od pierwszego wjazdu na wizie imigracyjnej końcem listopada 2023, lataliśmy do USA w odstępach krótszych niż 6 miesięcy (4-5 miesięcy). W obydwu przypadkach, oficer CBP pytał ile nas nie było, a po usłyszeniu odpowiedzi mówił tylko "ok" i nic więcej. I tutaj moje pytanie (zerkam nieśmiało w stronę @Xarthisius), zakładam że oficer CBP może widzieć historię naszych wjazdów. Ale czy jest jakiś sposób żeby wiedział ile nas nie było za każdym razem (oprócz spytania wprost)? Bo przy wyjeździe z USA przecież nie przechodzi się przez żadne "bramki" więc zakładam że tej informacji nigdzie nie ma. Więc, o ile nie ma żadnych notatek przy każdym z wjazdów w stylu - "nieobecność 4-5 miesięcy", a zamiast tego jest "nieobecność <6 miesięcy", to nie powinna się CBP zapalić lampka? Ciekawi mnie jak taka historia może wyglądać, czy przy wjeździe może być tylko notatka z "reprymendą", a jeśli było poniżej 6 miesięcy to nie ma nic? Pytam, ponieważ zastanawiam się czy przeciągnięcie tego w ten sam sposób (podróż co <6 miesięcy) jest możliwe czy raczej ryzykowne - pomijając kwestie aplikacji o obywatelstwo, bo o tym na razie nie myślę. I jaka może być konsekwencja tego że ktoś nas "przyłapie" na tym procederze - czy może nie wpuścić do USA? Kiedyś słyszałem jak Brit Simon mówił, że w takiej sytuacji i tak oficer nas musi wpuścić ale potem dostaje się jakieś wezwanie celem wyjaśnienia i wtedy mogą zabrać GC.
-
A jednak, zdarza się też w drugą stronę, nawet wśród największych obrońców obecnego systemu opieki zdrowotnej w USA: https://www.politico.com/story/2019/01/14/rand-paul-canada-surgery-neighbor-attack-1099485 (akurat tutaj to prywatna klinika w Kanadzie, ale wciąż zabawne ze względu na profil pacjenta)
-
Możesz próbować loterii, ja wylosowałem po mniej więcej 10 próbach (loteria jest co roku), szanse na samo wylosowanie to ok. 1%. To jest chyba najtańsza opcja żeby imigrować, co wcale nie znaczy że jest tania. Życzę Wam powodzenia, taki wyjazd to może być super przygoda. Nie myśl tylko proszę, że USA to jakiś idealistyczny kraj, czasy filozofów już dawno minęły, koniec końców wszystko rozbija się o pieniądz. A poglądy się zmieniają z wiekiem, przynajmniej powinny ;-) Ale próbuj!
-
DV 2022 - wątek dla osób które wygrały GC i mają pytania
kenadams odpowiedział Xarthisius na temat - Zielona karta (loteria wizowa)
Jak dotąd na GC wjeżdżaliśmy tylko raz, po ok. 5 miesiącach nieobecności. Zapytał ile nas nie było, odpowiedziałem, powiedział ok i tyle.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8