Skocz do zawartości

kenadams

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    222
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    3

Zawartość dodana przez kenadams

  1. Ostatnio przerabiałem ten temat, nie po przekroczeniu roku ale po wielu nieobecnościach <1 roku. Załóżmy, że polecisz z tą ciągle ważną kartą (nie rozważam tutaj opcji wnioskowania o SB1). Z tego co się dowiedziałem - a dowiadywałem się ile mogłem, są trzy opcje i w żadnej nie masz za wiele do stracenia. Urzędnik daje Ci ultimatum, albo zrzekasz się karty albo idziesz do sądu. Jeśli zrzekniesz się karty to prawdopodobnie zaproponuje Ci wtedy wjazd na B1, na co trzeba wypełnić wniosek na miejscu i co kosztuje bodaj ~600 dolków jeśli dobrze pamiętam. Możesz się targować (oni raczej mają interes w tym żebyś się zrzekł bo im to odejmuje paperwork), a może nawet sam Ci zaproponować umorzenie tej opłaty. Jeśli wybierasz sąd, to AFAIK i tak zabiera Ci plastik i dostajesz taką warunkową kartę (która działa jak GC do czasu rozprawy) i wezwanie do stawienia się w sądzie (a raczej jego zapowiedź). Jeśli wybierzesz tę opcję to możesz jeszcze zrzec się karty dobrowolnie już po wjeździe a przed rozprawą w sądzie. Jeśli tego nie zrobisz to tak jak @mcpear napisał szanse są raczej marne - na pewno marniejsze niż próba przekabacenia urzędnika na granicy, ale próbować walczyć możesz szczególnie jeśli utrzymywałeś jako takie więzy z USA. Dodatkowo ta opcja wydalenia przez sąd może mieć takie konsekwencje, że w przyszłości można mieć teoretycznie jakieś tam problemy z uzyskaniem wizy (nie wiem czy tylko imigracyjnej czy też nieimigracyjnej). Urzędnik mruga okiem i Cię wpuszcza - teraz wygrałeś życie po raz drugi i możesz żyć w USA bez problemu, przynajmniej do czasu naturalizacji z którą mogą być problemy. W sumie nie wiem jak w takim przypadku jest z odnawianiem GC, ale podejrzewam że to jest mniej uznaniowy proces niż naturalizacja. Jest to raczej mało prawdopodobna opcja, ale nikt nie wie jakie są odds - a jest dużo historii na internecie, gdzie właśnie ludziom udawało się wjechać po długich nie obecnościach - moja ulubiona to gość wjeżdżający bodaj po 8 latach, na co urzędnik oddał mu kartę i wpuszczając powiedział "I don't want to see you anymore" Ameryka to kraj marzycieli więc moja rada jest taka - próbuj - co Ci szkodzi, najwyżej zrzekniesz się GC na granicy i nie będziesz mieć żadnych problemów. A zawsze jest szansa że się uda PS. w moim przypadku nieobecności 11.5 miesiąca (przy czym nie mieszkam w USA) byłem szczery z urzędnikiem, że przeprowadzka się opóźniła przez wiele czynników i wpuścił bez problemu, nawet wiedząc że jeszcze nie zostajemy na stałe. Najgorsze co można zrobić to kłamać (jeśli się to robi słabo) - widziałem na własne oczy jak ludzie próbują kłamać nieudolnie, jak to widać i jaka jest reakcja urzędnika (nie do pozazdroszczenia).
  2. Ten test jest strasznie tendencyjny, nie dziwię się że wszystkim wyszedł Teksas. Przy jakimś 10. pytaniu w którym nie pasowało mi nic przerwałem, ale stawiam że też wyszedł by mi Teksas bo jestem taki specyficzny że lubię słoneczną pogodą i BBQ z przyjaciółmi w weekend (wybierając między zwiedzaniem muzeum i surfowaniem...)
  3. Po co mają umieszczać szpiegów skoro PDT i kongres ich wyręczył i to za darmo (zatwierdzając Tulsi Gabbard na dyrektora wywiadu)
  4. Nie zgadzam się z pierwszą częścią stwierdzenia, każda opcja ma swoich wyznawców, szczególnie w czasach takiej polaryzacji jak obecnie. Ale miewa też wyborców i to oni z reguły decydują o wyniku. To jest niebezpieczne i życzeniowe myśleć, że przeciwna opcja polityczna (tak zakładam) bazuje tylko na wyznawcach, a (trochę ekstrapoluję) to nasza opcja jest tą krytyczną, jedyną racjonalną. W ten sposób zamykamy się w swojej bańce i nie widzimy przyczyn które leżą u podstawy takiej a nie innej manifestacji politycznej. PiS jako jedna z dwóch mainstreamowych partii przyciąga wielu umiarkowanych wyborców. W 2015 przyciągnęła ich obietnicą i wdrożeniem transferów socjalnych, straszeniem przed uchodźcami, czy też ogólnie "uważnieniem" nastrojów i potrzeb Polski B - tej zaściankowej, powiatowej, zubożałej i tak gardzonej przez neoliberalny klasistowski establishment PO. Wyborcy to Ci którzy nie przyznają się do glosowania na PiS. Po tym co PiS wyprawiał większość od nich odeszła i zostali faktycznie prawie sami wyznawcy, ale co widać teraz już część do nich wraca; nie chcesz chyba powiedzieć że tyle ludzi zmienia "religię" z roku na rok? :-) Konfederacja to zlepek różnych ruchów, ale bazujący na tępym kontrarianizmie i spłycaniu wszystkich problemów świat, bazująca w dużej mierze na wyznawcach - ale nie tylko, znowu - ludzie żyjący między rządami jednej mainstreamowej partii a drugiej, nie odnajdujący się w obecnym systemie, podatni na specyficzny przekaz spreparowany specjalnie pod nich, uznają ich jako jedyną opcję zmiany mainstreamu. Ostatnio coraz więcej jest takich niezadowolonych więc ciężko mówić o wyznawcach. Z resztą wystarczy spojrzeć na ostatni wynik wyborów, gdzie osiągneli o wiele mniej niż zakładali sondaże; pewnie przez jakąś wypowiedź Korwina krótko przed wyborami, która przecież nie powinna odstraszyć wyznawców. Dobra, w tym przypadku ich wyborcami byli faktycznie wyznawcy, ale mają przynajmniej "potencjalnych" wyborców. A jeśli myślisz że KO nie ma wyznawców (chociaż nigdzie tego nie napisałaś) to cóż mogę powiedzieć, chyba nie żyłaś w Polsce przez ostatni rok. Wejdź sobie na jakieś konta Silnych Razem, a najlepiej zobacz jakie fikołki robili gdy wódz zmienia narrację niczym u Orwella, choćby na temat CPK. Albo na (IMO haniebną i zapożyczoną od PiSu) narrację której akurat nie zmienia, o kremlowskiej opozycji i ogólnie walce dobra ze złem. Jeśli to nie jest przekaz religijny to nie wiem co. Jeszcze dam taki disclaimer na wszelki wypadek, cobym nie był posądzony o bycie prawicowcem - nigdy nie głosowałem na PiS, gardzę Konfederacją i MAGA, uważam że socjaldemokracja to najlepsze ze wszystkich niedoskonałych rozwiązań ustrojowych.
  5. Pisałem to pół-serio, wiem że znaczenie słów się zmienia. Ale zaakcentowałem tę frazę, żeby pokazać jej anachroniczność. Jak @Xarthisius napomniał, nie tylko semantyka ale realia też się zmieniły przez te 200-300 lat. Są w demokracji mechanizmy przeciwdziałające tyranii - IMO działające całkiem dobrze, bo przynajmniej do 1-6-2021 każdy potulnie oddawał władzę wg woli ludu. Nawet jeśli uznamy, że uzbrojone społeczeństwo ma jakiś sens, to jak sam wskazałeś founding fathers nie mogli przewidzieć przyszłości, nowych wynalazków, realiów i problemów z nimi związanych. Nie sądzę żeby chcieli zgodzić się na to że każdy może nosić sobie nowoczesne assault weapons czy bazookę. Co do wolności słowa to także prawo do wolności słowa w czasach kiedy powszechna była jej represja, a dodatkowo informacja krążyła z prędkością przekazów ustnych to co innego niż wolność do wypowiadania się bez konsekwencji w dowolny sposób kiedy przekaz może dotrzeć do bilionów ludzi natychmiast. Trzeba też patrzyć na konsekwencje, a nie same cnoty. Dlatego właśnie należałoby ewaluować te zapisy i je aktualizować, doprecyzowywać itd. co zresztą się dzieje w każdym państwie które ma konstytucję - przez poprawki, zwykle ustawy czy nawet zmianę konstytucji. Bez tego byłaby anarchia.
  6. Znam treść drugiej poprawki i zawsze mnie dziwiło to że na samym początku w zdaniu “A well regulated militia” widnieje słowo “regulated”, a fanatycy 2A na wzmiankę o regulacji dostają apopleksji… Jak ktoś mi mówi “shall not infringe” to mam ochotę mu odpowiedzieć “well regulated”. Konstytucja nie jest wyryta w kamieniu. Jest ustawą jak każda inna, co z tego że nadrzędną. Jeśli coś w niej nie służy ludziom dobrze to powinno się ją zmienić. Wiem, że technicznie to prawie niemożliwe w tym przypadku przy konieczności ratyfikacji poprawek przez każdy stan. Ale my się tu nie spieramy czy to jest do zrealizowania legislacyjnie tylko czy jest słuszne.
  7. To prawda, podejście do broni zależy od kultury. Ale po to jest państwo żeby zapewniać pewien poziom bezpieczeństwa - oczywiście często kosztem wolności. Inaczej czemu np. nie zezwolić na prowadzenie po pijaku, to też jest zabieranie wolności. Gdzie jest ta granica to jest kwestia umowna i powinna być ona jak każda polityka - płynna, reagować na dane i zmieniającą się rzeczywistość, a nie bazująca na jakichś dogmatach. W przypadku dostępu do broni kierunek jest dość oczywisty, patrząc na inne państwa które nie mają problemów mass shootings, albo na przykład Australii która miała taki problem i właśnie przez regulacje dostępu do broni go rozwiązała. Nie znam się na broni i nie znam szczegółów debaty na ten temat w USA, ale raczej chyba nikt nie mówi o zabraniu dostępu do broni. Większość ludzi która tę broń ma, z pewnością spełniłaby wymagania do jej posiadania. A Ci którzy by nie spełnili to chyba nie powinni tak czy inaczej jej posiadać? Jakieś wymagania w stylu testów psychologicznych czy egzamin z obchodzenia się z bronią chyba nie są jakieś absurdalne? Jeśli mnie pamięć nie myli sprawcami strzelanin często bywają młode osoby, które kupiły broń legalnie niedługo wcześniej a czasem nawet i były w bazie FBI z powodu dziwnych Tweetów itp. więc myśle że co najmniej części takich katastrof dałoby się uniknąć utrudniając dostęp do broni.
  8. Znowu w punkt. GOP gra bardzo skutecznie na negatywnych emocjach, proponując uber-neoliberalne rozwiązania które przeciętnego wyborcę GOP tylko pogrążą bardziej. Ale chyba już w dzisiejszej erze (dez)informacji nie ma to większego znaczenia - o ile kiedyś pytając losowego Amerykanina o stosunek do aktualnej administracji, można było z dużym prawdopodobieństwem pozytywnie skorelować odpowiedź z aktualną koniunkturą, to teraz jest dokładnie odwrotnie - pytając przeciętnego amerykanina "How is our economy", odpowiedź będzie zależeć od jego sympatii politycznej. W skrócie, wyborcy PDT będą biednieć i będą mu za to jeszcze dziękować. Obym się mylił...
  9. Nie sądzę żeby miała jakikolwiek wpływ. Ale cytuję ten fragment z innego powodu - może mi ktoś wytłumaczyć jaka konkretnie radykalna polityka pro-lgbt była prowadzona w ostatnich latach? I ta reszta lewackich absurdów - co konkretnie? Nie mieszkam w USA a ciągle tylko o tym słyszę. Podejrzewam że to BS, ale może ktoś mi to wyjaśni?
  10. To naturalne że partie się zmieniają. Można się spierać która partia bardziej się zmieniła, ale IMO jest to bez sensu bo dla każdego ważniejsze są inne kwestie i inny będą powodować kontrast. Moim zdaniem dużo bardziej zmieniła się GOP, i chyba nie jest to kontrowersyjne stwierdzenie. Same za siebie mówią chyba jej sukcesy, w porównaniu do porażek lub "umiarkowanych" sukcesów Demsów ostatnimi laty... Co do broni, to @kzielu uderzył w punkt. Jeśli nie masz rozwiązania na rozstrzeliwane dzieci w szkołach to sorry ale Twoja pozycja jest delikatnie mówiąc nie akceptowalna. BTW. Australia jakoś potrafiła rozwiązać ten problem i się nie rozpadła.
  11. Inflacja podczas i po pandemii była samonapędzającą się machiną zawierającą wszystkie typy inflacji po kolei - kosztowa (koszty produkcji wywołane opóźnieniami i ograniczeniem podaży surowców i półproduktów jak chipy), popytowa (wywołana m.in. Twoim rozdawnictwem, ale też po prostu oszczędzaniem kasy podczas lockdown'ów i głodem na dobra i usługi kiedy tylko ponownie stały się dostępne), oraz po prostu samospełniająca się przepowiednia... Nie zapominajmy też o greedflation której nie da się zignorować - zyski firm pozostały na takim samym poziomie lub zwiększyły się pomimo wzrostu kosztów produkcji. Podsumowując, można rozróżnić typy/źródła inflacji, ale jeśli masz formułę pozwalającą jednoznacznie stwierdzić jaki udział % w ogólnej inflacji ma "rozdawnictwo" (nb o którym nie napisałeś nic więcej a o którym chciałbym się dowiedzieć więcej), to może należy Ci się Nobel z ekonomii BTW. Nie wiem czy wiesz, ale głównym narzędziem walki z inflacją jest zmniejszanie podaży pieniądza - również poprzez podwyżkę podatków I czemu zwykli ludzie mieliby potracić domu na skutek podwyższenia podatków milionerom/miliarderom? Lub np. wprowadzenia podatku od niezrealizowanych zysków kapitałowych? Co do PDT, to zgadzam się że każdy się z nim liczy, tak jak z każdym prezydentem USA bo nie ma innego wyjścia, USA jest hegemonem światowym. Nie zmienia to faktu że jest pośmiewiskiem w kuluarach, jak i w internetach - znacznie bardziej niż PJB. Tu się nie mam zamiaru spierać - są dosłownie filmiki pokazujące jak inni światowi liderzy sobie z niego żartują. Natomiast zgodzę się że PJB też miewał mniej lub bardziej zabawne wpadki, czy to ze względu na wiek czy po prostu swoją gapowatość - był chyba słynny z wpadek słownych na długo przed objęciem prezydentury.
  12. Zgadzam się. Amerykańska lewica powinna dokonać powrotu do korzeni, a więc odnieść się bardziej do problemów klasowych, a nie zajmować się tylko problemami etnicznymi tudzież "światopoglądowymi" - nie dlatego że nie są to ważne tematy, ale tym po prostu nie wygrają centrum. Jedna sprawa z resztą co się wciąga na sztandary a co się potem robi oprócz tego. Innymi słowy - ekonomia, głupcze! Obawiam się tylko przy obecnym poziomie dyskursu da się w ogóle jeszcze jakkolwiek podnosić skomplikowane problemy i dyskutować "nudne" rozwiązania...
  13. A jakie jest teraz w USA rozdawnictwo na nierobów? Pytam serio. Inflacja to jest ogólne pojęcie oznaczające zjawisko wzrostu cen, więc nie bardzo rozumiem co rozumiesz przez to że inflacja to nie główny czynnik inflacji. Co jest w takim razie tym czynnikiem? Obniżenie podatków to nie rozdawnictwo wg Ciebie? Na obniżce podatków wprowadzonej przez PDT zyskali najwięcej najbogatsi, w następnej kolejności middle-income earners, a w najmniejszym stopniu low-income earners. Uważasz że to jest sprawiedliwy kierunek? Co do tęczowych stworów (chociaż nie wiem o co konkretnie Ci chodzi, ale nie wnikam), to co zrobi Trump żeby tego zabronić np. w Kalifornii? Bo podejrzewam, że na takiej Florydzie o tym nie uczą już teraz (uczą za to np. kreacjonizmu). Co do ostatniego zdania, to jest ono delikatnie mówiąc kontrowersyjne. Mówisz, że z PDT nie ma pośmiewiska? To chyba żyjemy w innych rzeczywistościach
  14. Myślę, że jest taka bezwładność systemu w USA że ciężko jest cokolwiek zmienić, więc najpewniej żaden z ekstremalnych scenariuszy nie zrealizuje się. Inna sprawa, że świat zmierza ku deglobalizacji i pewne dalsze kroki w tym kierunku na pewno są bardziej prawdopodobne teraz niż kiedykolwiek wcześniej, a PDT nie kryje się że to jego kierunek. Więc - może potelepać, szczególnie w krajach bardzo polegających na obecnym prymacie USA - wliczając w to samo USA. Ale może naszym elitom (w PL) a tym bardziej innym w EU przyda się terapia szokowa...
  15. Z ciekawości, możesz opisać jak Ci się żyło do tej pory i jak się spodziewasz że będzie się żyło z PDT?
  16. Teraz myślę że do tego się to sprowadza. Bo o ile w 2016 roku faktycznie można powiedzieć, że przeważyły pobudki klasowe i wygraną dała mu masa ludu z pasa rdzy, pokrzywdzona przez globalizację i z nienawiścią patrząca na bogacące się elity, które nie dość że zabrały im pracę to próbowały usilnie zaserwować im bajkę że "to Wy jesteście uprzywilejowani i Wam jest za dobrze", to już po 4 latach kiedy PDT de facto nic z tym nie zrobił, została tylko taka narracja. BTW. zawsze mam lekki dysonans na nazwy używane na określenie tej dychotomii lewica/prawica używanej najczęściej w USA - "liberals vs conservatives", chociaż w sumie dobrze oddaje obraz politycznego spektrum w USA, gdzie praktycznie po New Deal'u do nie dawna jedyną osią faktycznego sporu były kwestie "społeczne". Wszyscy są mniej lub bardziej neoliberałami, a jeśli nie są to są commies - więc "liberal" oznacza tylko tyle co "tolerancyjny" Niby jest spora socjaldemokratyczna frakcja w Partii Demokratyczej, ale wygląda na to że jest dla niej szklany sufit w tejże partii.
  17. Jeśli chodzi o polonię w USA (tę bogoojczyźnianą z późnych lat PRL/wczesnych lat 90.), bazując na mojej skromnej próbce znanych mi ludzi (z czego jednych znam bardzo dobrze) to zapewne masz rację, ale rozszerzyłbym to jeszcze o homofobię/ksenofobię/aborcjofobię i ogólnie wszystko co nie ortodoksyjne. Stawiam dolary przeciw orzechom, że była to jedna z pierwszych mniejszości w USA która nie tyle "zasymilowała się" z nowym kierunkiem i poziomem debaty narzuconym przez Trumpa, ale z entuzjazmem krzyknęła "wreszcie ktoś kto mówi jak jest!" (pun intended). Zakładam że @kzielu chodziło o polonię w USA. W Polsce jednak strach przed Rosją nie pozwala sobie tak łatwo użyć mechanizmu wyparcia wobec faktu, że Trump go podziwia i uważa po prostu za sprawnego przywódcę który potrafi walczyć o swoje. Po jego słowach do Putina "do whatever the hell you want" i tych 28% i tak widać, że ten ten mechanizm działa. Niestety coraz więcej opinii bazuje na zjawisku "liberal tears"/"słychać wycie znakomicie", inaczej nie mogę wytłumaczyć poparcia 28% dla Trumpa w Polsce, mimo że Biden okazał się bardziej neokonserwatywny.
  18. Ja również, podobnie myślę o jego polityce środowiskowej (w czym się z resztą specjalizuje) i ogólnie chęci "uzdrowienia" amerykańskiego społeczeństwa. Na ile to jest wykonalne - nie mam pojęcia. Jego polityka socjalna też wydaje się przynajmniej adresować właściwe problemy. Niestety jeśli chodzi o zaangażowanie militarne w świecie, to kolejny "pacyfista". Jego bajania o zakończeniu wojen można odczytać w najlepszym razie jako nadzieję na kolejny reset z Rosją, a w najgorszym na zaakceptowanie warunków Rosji z z grudnia 2021. Cyt. z jego strony: We will offer to withdraw our troops and nuclear-capable missiles from Russia's borders. Najlepsze, że powołuje się na politykę swojego wujka JFK (swoją drogą trochę naciągane - dużo tam "He wanted to"), jakoś dziwnie pomijając jego deklaracje bycia Berlińczykiem i znaczne ZWIĘKSZENIE obecności amerykańskiej na wschodniej flance NATO. Ciekawe jak Rosja odebrałaby podobne deklaracje bycia Warszawiakiem, Wilnianinem, czy Ryżaninem (oraz idące za tym konkretne wsparcie) w kontekście tego wycofywania z ich granic :-) Wracając do rzeczy, sam nie wiem komu podkradnie więcej głosów. Wydaje mi się że przekaz ma bardziej podobny do PDT - disruptor, przemawia z grubsza do klasy średniej / niższej-średniej, jest za deglobalizacją itd., nie wspominając już o conspiracy theories. Ale jego poglądy np. na aborcję albo polityki socjalne na pewno zrażą część elektoratu o bardziej konserwatywnym zabarwieniu. To prawda. Mnie np. zaciekawiło wycięknięte (rzekomo) nagranie z rozmowy telefonicznej z RFK Jr., gdzie mówił o tym że po zamachu zadzwonił do niego PJB i użył sformułowania bodajże "he was actually quite nice". Myślę, że to powinno spodowować niezły dysonsans u cześci MAGA crowd aczkolwiek masz rację że to już sekta więc nie ma co liczyć na żadne dysonanse
  19. Ja też myślę że wybór Vance’a to był przedwczesny pokaz siły w sztabie PDT. Po tragicznej debacie, miotaninie u Demokratów i „cudownym” ocaleniu wybrańca Bożego, uznano, że nie muszą już starać się ugłaskiwać umiarkowanych wyborców. Vance jest też znany z ekstremalnych poglądów na aborcje (którego to tematu nie lubi podejmować PJB, a sam Trump też ma w tym temacie ewidentnie łagodniejsze stanowisko), więc to chyba uśmiech to tych najbardziej religijnych zwolenników MAGA. A tu taki zonk - łatwy przeciwnik odpada, trzeba się mierzyć teraz z młodą, na starcie zyskującą kilka p.p. w sondażach, nie umoczoną jeszcze za bardzo w bagnie polityki federalnej, kontrastującą z nimi niemal na wszystkich płaszczyznach kobietą rasy nie-białej - aż do bólu uzupełniającą wady Bidena (Izrael, aborcja, wiek). Myślę że w sztabie Trumpa co najmniej zaciskają zęby. A jak jeszcze wybierze sobie starszego białego faceta z rust beltu na running mate’a (oby to był jakiś lubiany gubernator <3) to to będzie dopiero zonk. Może jestem zbytnim optymistą ale wydaje mi się że szanse PDT na reelekcję spadły mocno. Wszystko zależy czy pani VP steps up i uda się sprzedać jako poważna głowa państwa (a jak do tej pory jej się nie udawało). Nie zapominajmy że jest jeszcze RFK Jr., który zabierze trochę głosów największej szurii a którego najczęściej nie biorą pod uwagę sondaże (swoją drogą, mimo że ma może nierówno pod sufitem w niektórych sprawach - to jakoś tak dobrze mu z oczu patrzy - czy to tylko ja?).
  20. Mnie za to uderzająco przypomina Roya z The Office (niedoszłego męża Pam). Z wyglądu, ale i poglądami na pewno by go kupił :-)
  21. Nic dziwnego - być może wśród kobiet jest mniej szurów, ale wciąż są. A co do Huntera Bidena, to takich szpagatów jak w tej sprawie na amerykańskiej prawicy dawno nigdzie nie widziałem xD jak choćby oświadczenie NRA
  22. Aż mi się przypomniał odcinek Seinfelda… czyli George Costanza miał rację
  23. Właśnie podejrzewam, że na zwykłym employment kontrakcie w miarę standardowym pakiecie compensation w IT (base + bonus + RSU) pewnie ciężko coś ugrać. Standardowe ulgi czyli na dzieci + możliwość wspólnego rozliczenia z małżonkiem pewnie coś tam daje, ale to już zaznaczam w kalkulatorach. Koniec końców ktoś to państwo musi utrzymywać a najłatwiej łupić podatkami klasę średnią na etatach.
  24. Racja, gdzie indziej w USA za taką pensję możnaby żyć dobrze :-) ale też muszę powiedzieć, że jeśli chciałbym zmaksymalizować zysk netto przy moich obecnych możliwościach (bo nie sądzę że dostałbym się do Google/Meta itp.), to nie ruszałbym się z Polski. Tutaj są takie możliwości "optymalizacji" podatku, nawet bez poświęcania (albo minimalnie) benefitów/praw pracownika, o którym nawet ojcom założycielom amerykańskiego neoliberalizmu się nie śniło Jeśli się jest w odpowiedniej branży (np. IT), to można bez lipy na B2B ciągnąć np. 40k netto/msc, z tego płacąc 5% podatku (IPbox) i 1200 zł ZUS. Co przy tutejszych rosnących, ale ciągle nieporównywalnych kosztach życia daje "przyjemną" marżę. Nawet na UoP na którym jestem, płacę o wiele mniej niż 32% podatku, bo są "triki" ze odliczeniem praw autorskich jako koszty uzyskania przychodu, RSU są opodatkowane liniowym podatkiem 18% (nie ważne ile wzrosną)... więc tutaj dopiero jest neolibkowy raj, tylko trzeba być w odpowiedniej branży swoją drogą ciekawy jestem kiedy rząd się kapnie ile hajsu ucieka w ten sposób. Dlatego przeprowadzkę do USA rozważam tylko w formie przygody, nabycia doświadczeń, spełnienia marzeń z dzieciństwa itp.
  25. Właśnie na to liczę. 10-11k możliwe że mi wyszło po odliczeniu ok $1k w pre-tax deductions, zakładając że mniej więcej tyle wyszłoby insurance premium + jaki HSA/FSA - możliwe że byłoby tych deductions więcej. Nie ukrywam ze to jedna z moich motywacji :-) przez moment myślałem że piszesz o prawdziwej Meghan Markle od księcia Harrego xD ale skojarzyłem że chodzi o tutejszą forumowiczkę M.in. z tego powodu rozważam raczej wyjazd na parę lat (1-2 na próbę, z opcją przedłużenia do obywatelstwa). Myślałem raczej o „inwestycję” w nieruchomość i nadpłacanie ile się da, ale w takim czasie w bay area pewnie nie będzie nas stać. W sumie odkładanie na 401k/IRA to zawsze dobry pomysł, podejrzewam że można w razie czego zawsze wypłacić wcześniej swoją część i zapłacić podatek od ew. zysków.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...