Hahaha, poważna pani moderator Ja swego czasu jeździłam na każdy Woodstock. Pierwsze dwa (1995 i 1996) jako publiczność, a od 1997 do 2008 jako obsługa (Pokojowy Patrol, opiekun zespołu, sklepik). I od 2008 nie byłam. Wiedziona obawą, że to może być ostatni Woodstock, postanowiłam wyskoczyć na sobotę Skorzystałam z bla bla car, bo znaleźli się kierowcy, który jechali nad ranem i wracali zaraz po koncercie. No i przeżyłam szok, bo to wszystko się tak rozrosło, że szok
Ale warto było. Ludzie wyluzowani, uśmiechnięci i zadowoleni. Nikt nikogo nie ocenia, pełen luz. Szkoda, że nie może być tak codziennie.
A co do gór, to mnie nigdy jakoś nie pociągały. Siostra z chrześniakiem obskoczyła Czerwone Wierchy, a ja z drugim siostrzeńcem ledwo co Dolinę Kościeliską i to nie całą Potem ledwo mogłam chodzić, ale tak to jest jak się ma koślawą stopę