, ze (prawie) bylem w piatek na cermoni nadania obywatelstwa mojej dziewczynie. Mowie prawie, bo po dojsciu do rejestracji powiedziano jej, ze nie moze wziac udzialu w cermoni, bo sedziego nie bedzie o czym poinformowano ja w liscie wyslanym dzien wczesniej. Poczta w stanach jest super, ale nie tak zeby dostac list w przeciagu kilku godzin od nadania. Zaliczylismy wycieczke do USCIS w Fairfax, gdzie posiedzielismy ponad godzine w poczekalni, czekajac na jakies rozwiazanie sytuacji. Juz nie mowiac, ze byli zdziwieni w USCIS, ze byla jakas cermonia w tym dniu, to zeby mogla wziac udzial w ceremoni w przeciagu kilku tygodni, musiala wycofac prosbe o zmiane nazwiska. Abstrahujac, ze ceremonia bedzie mniej uroczysta w USCIS, to nikt z rodziny nie moze po raz drugi wziac wolnego. Cos mi sie zdaje, ze pracownicy USCIS sa trenowani przez polskich urzednikow... albo na odwrot. Strata czasu i pieniedzy...