Od dzisiaj jestem obywatelem USA! "Third time is a charm", bo raz odwołałam ceremonię ze względu na ciążę, a drugi raz została odwołana przez śnieżyce.
Ceremonia odbyła się w muzeum, w dużej sali, było 150 osób. Był bałagan, nikt nie wiedział, dokąd iść, i zirytowal mnie fakt, że kazano nam założyć maski. Nie mam nic przeciwko maskom, pod warunkiem, że wszyscy są traktowani tak samo, a tam kandydatom na obywateli kazano je założyc, a sędzia, oficerowie i urzędnicy nie mieli ich założonych. Nie chce nadużywac słowa "dyskryminacja", ale trochę tak to wyglądało.
No nic, najważniejsze, że to koniec przygody z USCIS! Uff!