Siedze na lotnisku w Pittsburghu i patrze jak regionalny przewoznik pod szyldem AA znowu daje ciala... Mam nadzieje ze wroce dzis do domu, ale kto wie. W kazdym razie nie o tym chcialem pisac, a o tym ze Pittsburgh mnie pozytywnie zaskoczyl. Strasznie urokliwe miasto, gdzie osiedla sa rozsiane po zielonych wzgorzach. Robi wrazenie szczegolnie podczas ladowania. Wiele nie zobaczylem, bo jestem tu mniej niz 24h. Jedynie na lunch sie udalo wyskoczyc. Ale co to byl za lunch! Dwie pajdy chleba, a miedzy nie wlozone: kawal miecha, ser, frytki, garsc kapusty i plaster pomidora. Tetnice zatykaly sie na sam widok, pychota! Nie widzialem nigdzie indziej takich specjalow.