karina Napisano 26 Listopada 2013 Zgłoś Napisano 26 Listopada 2013 hmmmm wydawało mi się że ktoś tu na forum opisywał swoje doświadczenie z sceondary i nie wyglądało to zupełnie tak jak to opisałaś... Nie mówię, że jestem pewna, że tak się nie dzieje - nie jestem pewna. Przypuszczam nawet że w pewnych, uzasadnionych przypadkach, może tak być... Ale aż mi się wierzyć nie chce, że jakikolwiek kraj (nie ważne czy to USA czy inny) mógłby bezkarnie znęcać się nad obywatelami innych krajów bez postawienia ich w stan oskarżenia (formalnie). A jeśli by tak było, to jest to przerażające... Podam Ci przypadek, Ty ocen czy uzasadniony: kobieta, lat 62, PIERWSZY raz leci do USA -> powod drugiej inspekcji: ktos mial takie samo imie i nazwisko i ma tutaj kupiony samochod, wiec to chyba ona i chyba ona sklamala zeby dostac wize i chyba leci zeby tutaj zostac... Kobieta wraca do Polski. Drugi przypadek: dziewczyna, studentka 3 roku medycyny, leci na tydzien, biora ja na secondary inspection. Skad ma pieniadze na tydzien czasu? Dlaczego jej sie oplaca w ogole leciec tutaj na tylko 7 dni? Dziewczyna mowi, tak jak zreszta w konsulacie: lece, bo chcialabym kiedys studiowac w Stanach, lece zeby pojsc na spotkanie w 3 szkolach. To jakim sposobem Ciebie stac na studia w Stanach? Moi rodzice maja swoj biznes. Nie, Ty lecisz zeby tutaj zostac, przyznaj sie, ze chcesz tutaj zostac. Dziewczyna po 4 godzinach po prostu sie przyznaje.. Pokazywala emaile ze szkol medycznych, pokazywala zaproszenia na rozmowe - wraca do Polski nastepnego dnia. Powiem tak: tak, sa uzasadnione przypadki i jestem jak najbardziej za tym, aby prawo bylo egzekwowane. Ale sa tez jakies granice przyzwoitosci i czlowieczenstwa i jesli ktos ma byc zawrocony tylko dlatego, ze ktos ma zly dzien albo musi kogos zawrocic zeby sie wykazac - to tak nie powinno byc. Sa tutaj na Forum ludzie, ktorzy byli zawroceni, jest ich sporo - moze sly6 poszuka ich opowiesci o tym jak to wygladalo. Problem jest taki, ze nie moga Cie posawic w stan oskarzenia, bo oni Cie nie wpuszczaja na teren USA wiec nie maja nad toba jurysdykcji aby Cie postawic w stan oskarzenia (pomijam fakt gdzie ktos mial zatarg z prawem, byl tutaj wczesniej nielegalnie itp przypadki). Oni moga Cie nie wpuscic do USA (so-called "prosze samemu wycofac prosbe o admission") badz z woli urzednikow anulowac Ci promese badz ... jest jeszcze kilka innych wyjsc, ktorych nie bedziemy omawiac, bo sa to rzadsze przypadki. Moga dac Ci zakaz wlotu, moga Ci go nie dac. Moga byc bardziej mili, moga miec Cie daleko gdzies, bo i tak wiadomo, ze jestes na przegranej pozycji. Aha, zapomnialam Ci powiedziec, zebys przypadkiem nie liczyla na pomoc konsulatu - niezmiernie rzadko trafisz na kogos kto Ci pomoze; czesciej na tych ktorzy Ci nie pomoga. Jedynym konsulatem, na ktory kazdy narzeka, a ja go wrecz wywyzszam jest Los Angeles. Tam pracuje starsza pani konsul (bez nazwisk), ktora powinna byc stawiana na piedestal za to jak stara sie pomoc ludziom - jestem pelna uznania i szacunku dla niej. Pamietam sytuacje kiedy zatrzymano 2 osoby z Polski na granicy z Kanada (ludzie byli tutaj nielegalnie i chcieli wyjechac do Kanady na pobyt staly - zatrzymali ich po stronie amerykanskiej i chcieli wsadzic do wiezienia) i wlasnie ta pani starala sie jak mogla - cala noc kobieta negocjowala, prosila. A na koncu mowi: ja nic takiego nie zrobilam, ja tylko wykonuje swoja prace. W NYC jest jeden pan konsul (starszy mezczyzna) - on tez bardzo sumiennie podchodzi do obowiazkow, stara sie, pomaga. Reszta z kim mialam do czynienia - coz.. o zadnej pomocy nie bylo mowy.
Edyta22 Napisano 28 Listopada 2013 Autor Zgłoś Napisano 28 Listopada 2013 Widzę, że temat się rozwiną. Szczerze przedtem jak latałam do USA nigdy się nie bałam :/ Teraz jak to wszystką czytam to boje sie lecieć nawet za rok. Nie wyobrażam sobie żeby ktoś mnie traktował jak kryminalistkę i wmawiał mi coś czego nie zrobiłam tylko dlatego, że mu się nie spodobałam.Czy może ktoś z was orientuje się jak wielkie są szanse, że to akurat na mnie padnie ?
andyopole Napisano 28 Listopada 2013 Zgłoś Napisano 28 Listopada 2013 Widzę, że temat się rozwiną. Szczerze przedtem jak latałam do USA nigdy się nie bałam :/ Teraz jak to wszystką czytam to boje sie lecieć nawet za rok. Nie wyobrażam sobie żeby ktoś mnie traktował jak kryminalistkę i wmawiał mi coś czego nie zrobiłam tylko dlatego, że mu się nie spodobałam.Czy może ktoś z was orientuje się jak wielkie są szanse, że to akurat na mnie padnie ? Poczekaj. Zapewne wkrotce Sly6 udzieli Ci pelnej I zrozumialej odpowiedzi.
sly6 Napisano 28 Listopada 2013 Zgłoś Napisano 28 Listopada 2013 Sama Edyta zadalas pytanie czy ktos moze zadzwonic i czy mozesz sie bac na granicy. moze cos tutaj Karina dopisze o tych donosach,zdzwonieniu,pisaniu .Bo chyba tutaj lezy Twoj problem i sprawa .
Edyta22 Napisano 5 Grudnia 2013 Autor Zgłoś Napisano 5 Grudnia 2013 W sumie nie wiem czy jednak ktoś podejmie się donosu ( bo w sumie nic nie zrobiłam ) wiem że byłam 4 razy w 2009 , 2010, 2012 i 2013 zawsze po 2,5 miesiąca to pewnie sporo dlatego ogólnie obawiam się teraz latać. Nie wiem czy istnieje w ogóle jakiś bezpieczny okres przez który lepiej sobie odpuścić USA :/ Wiem trochę panikuje ale bardzo chce zobaczyć moich przyjaciół a niestety oni nie maja możliwości tu przybyć :/
polanka Napisano 9 Grudnia 2013 Zgłoś Napisano 9 Grudnia 2013 hej Chciałam się podzielić z Wami moją historią na temat drugiej inspekcji. Pierwszy raz wyleciałam do Stanów w 2011 roku (czerwiec-październik) na wizie J-1. Poznałam tam chłopaka - obywatel USA. On w grudniu przyjechał do mnie na święta do Polski, w marcu już w 2012 roku na wizie turystycznej, ja leciałam go odwiedzić i poznać jego rodzinę w Stanach. Lot był do Newarku. Niczego się nie obawiałam. Miałam solidne podstawy do tego, że wrócę do Polski. Studia, praca, bilet powrotny, wystarczająca ilość pieniędzy na 2 tygodniowy pobyt. Podchodzę do customs, ładnie witam się z Panem i zaczynają się pytania: do kogo, na ile, co będę tu robić. Ja odpowiadając szczerze mówię, że do przyjaciela, pozwiedzać oraz pojeździć na desce w Vermont. Tutaj panu oficerowi nie spodobała się moja odpowiedź..(dodam, że Pan oficer sam musiał być imigrantem lub synem imigrantów - typowy meksykanin) Spojrzał na mnie i zapytał 'Vermont huh?' po czym przyszło po mnie dwóch oficerów i zabrano mnie do zamkniętego pokoju. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie wiedziałam o istnieniu secondary! Kazano mi usiąść, w pokoju znajdowało się starsze małżeństwo meksykańskie byli przerażeni więc to dało mi do myślenia.. wyciągnęłam telefon aby zawiadomić chłopaka, że trochę się opóźni moje wyjście z lotniska.. w tym samym momencie zostałam okrzyczana że mam wyłączyć telefon.. ok wyłączyłam. Po chwili poproszono mnie o podejście do 'okienka' na takim wzniesieniu, gdzie zza szyby Pan oficer zaczął zadawać mi pytania. Myślałam, że będzie to normalna rozmowa jednak jego pierwsze słowa i ton nie wskazywały na to, że jesteśmy równymi sobie ludźmi.. Jego pytania, zadawane tym prostackim, chamskim, oskarżycielskim tonem brzmiały tak: -więc byłaś tutaj już na wizie J-1, teraz na pewno też będziesz znów pracować! -widzę, że adres jaki podałaś na formularzu jest adresem prywatnym, kim jest ta osoba? (po odpowiedzi, że jest to przyjaciel którego poznałam podczas programu work&travel Pan oficer od razu zapytał: male czy female, na pewno to jest mężczyzna! na co odpowiedziałam, że tak to jest mężczyzna. Po tym Pan oficer stwierdził, że to na pewno mój chłopak i moje zamiary są podejrzane) Tutaj moje nerwy puściły. Popłakałam się i w złości powiedziałam mu, że jestem oburzona jego zachowaniem, że nigdy nikt mnie tak nie potraktował a podróżuję dużo.. Powiedziałam mu, że jest niegrzeczny a ja tylko chcę odwiedzić kogoś, kogo lubię i chciałabym poznać lepiej ale że mam bilet powrotny do Polski i chcę wrócić do mojego kraju... Po tym Pan oficer stwierdził, że jeżeli płaczę to muszę mieć coś na sumieniu.. powiedziałam mu: posłuchaj, nie wiem co się dzieje, zadajesz mi dziwne pytania a ja jestem po kilkugodzinnym locie. Odpowiedzią oficera było to: Jak sobie tak długo leciałaś to powinnaś być wypoczęta teraz! Odpowiedziałam mu, że wcale nie i że na pewno trochę overreacted w tej sytuacji i że przepraszam za. Kazał mi pokazać co mam ze sobą: plecak i profesjonalny aparat ojca do robienia zdjęć... i telefon. Zabrano mi telefon i wraz z innymi oficerami zaczęli sobie przeglądać mój telefon... zamurowało mnie. Poczułam się tak nieludzko potraktowana, zrównana z błotem. Rozumiem że oni muszą wykonywać swoją pracę ale żeby być tak niemiłym? Już podczas rozmowy gdy się popłakałam i wykrzyczałam oficerowi co myślę, to przykuło uwagę innych oficerów.. wszyscy zebrali się i patrzyli na mnie.. to było jedno z najgorszych amerykańskich doświadczeń.. z łaską rzucono mi mój paszport i pozwolono wyjść. Z płaczem i cała roztrzęsiona znalazłam swój bagaż, który oczywiście też był już przeszukany i zostawiony samemu sobie na ziemi przy pasie odbioru bagaży... Kolejne odwiedziny w Stanach odbywały się przez JFK i Newark. Po tamtym incydencie nie miałam już żadnych problemów, a Pan w JFK nawet ze mną żartował na temat long distance relationships i amerykańskich chłopaków. Za mną już kilka (chyba 4) odwiedzin w stanach na wizie turystycznej, zazwyczaj 2-3 tygodniowych, raz 4 miesięczna wakacyjna. Wiem, że to dużo jak na okres 2 i pół roku dlatego tym razem, również dzięki wielkiej pomocy jednego z forumowiczów (dziękuje bardzo) zdecydowałam się lecieć przez Dublin. Trzymajcie kciuki, ja za Was też trzymam dobrych świąt
ilya_ Napisano 15 Grudnia 2013 Zgłoś Napisano 15 Grudnia 2013 Dodam od siebie, ze czlowiek jest tak zwalony po tych 12 godzinach lotu, a nawet i wiecej, ze moze odpowiadac nie wiadmomo jak na proste pytania i oficerzy moga bez problemu cos podejrzewac. Spanie w samolocie ? Co to za spanie w prawie pionowej pozycji [nie kazdy lata w biznes clasie]. Fakt, że w TV to wygląda przeważnie uroczo. Polecam Miami 24/7. Według tego to secondary to zaszczyt. Kiedys pamietam byl jakis program o granicy w australii. Urzenicy tam bardzo doglebnie, bardzo szczegolowo dopytywali po co, dlaczego itp -więc byłaś tutaj już na wizie J-1, teraz na pewno też będziesz znów pracować! Wg mnie osoby, ktore byly na j1, a potem jada na turystycznych moga, ale nie musza stwarzac dodatkowe podejrzenia co do pracy u oficerów.
sly6 Napisano 15 Grudnia 2013 Zgłoś Napisano 15 Grudnia 2013 o granicy w Australii jest tutaj forum.usa.info.pl/topic/16244-straz-granicznaserial/
renox Napisano 15 Grudnia 2013 Zgłoś Napisano 15 Grudnia 2013 Powiem tak - bez przesady Przytoczony wątek jest kompletnie odmienny od Twojego, tam dziewczyna przedłużała swój pobyt i siedziała w USA rok. Nic dziwnego ze na granicy mieli wątpliwości czy tym razem jest to tylko przylot na święta. A w te opowieści o rozbieraniu, krzykach itp nie bardzo chce mi sie wierzyć. Nie wyobrażam sobie zeby te rozmowy nie były nagrywane i takie akcje byłyby niezłym powodem do założenia sprawy sadowej i domaganie sie odszkodowania za prześladowanie i uszczerbek na zdrowiu (silny stres itd) W tych opowieściach to brakuje tylko polowania lodowatą wodą. Powtórzę - bez przesady. Sama oczywiscie tez padam ofiarą paranoi po naczytaniu sie niektórych postów. Ale zwariować sie nie dałam, polecialam (trzeci raz w ciagu 12 miesięcy) i poza dwoma dodatkowymi pytaniami nie było żadnych problemów. to nie znaczy ze wszystkim moze sie udac.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.