Skocz do zawartości

Pobyt w szpitalu w USA


Julia Anastazja Janiak

Rekomendowane odpowiedzi

5 godzin temu, kzielu napisał:

Tylko zdaj sobie sprawe ze tak wyszlo bo tacy "biedni" studenci (na studia musza miec fundusze przeciez jak sa na F1) nie placa. Plus cala grupa ludzi ktora tak samo unika placenia... Za nich placisz Ty....

(pomijajac juz kwestie ze oplaty sa opieke to jeden gigantyczny scam co widac po znizce 40% przy platnosci karta - zaloze sie ze ta promocja dla dzwoniacych jest kazdego jednego dnia).

Posiada stypendium sportowe które pokrywę szkole i zamieszkanie

na rękę niestety nic nie dostaje 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Julia Anastazja Janiak napisał:

Bo żeby szpital skontaktował się z firma ubezpieczeniowa musimy najpierw zapłacić 300$ szpitalowi za taka „usługę” bo ponoć takie są warunki umowy polisy.

Zastanawiałam się, co to dziwna opłata za usługę, i mnie oświeciło, że chodzi pewnie o deductible. Jest to norma przy ubezpieczeniach, studenci zawsze mają plany z bardzo niskim deductible, czyli minimalną kwotą, którą muszą wydać w ciągu roku na opiekę zdrowotną, żeby ubezpieczenie zaczęło działać. Dla studentów te kwoty są bardzo niskie (300$ w tym kontekście to bardzo mało).

Powtórzę jeszcze raz - zacznijcie od negocjacji ze szpitalem. Jeśli kwota dalej pozostanie poza Waszym zasięgiem - poszukałabym jakiejś organizacji, która może pomóc. Może jakieś Alumni Club na uniwerku? W takim przypadku na pewno pomogłoby dobre słowo od trenera. Crowdfunding to też jakaś opcja, ale zostawiłabym ją na koniec lub na okoliczność, gdy rzeczona wizyta w szpitalu wiązała się z przesadnym imprezowaniem w akademiku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bill1.jpg.1d495a4ca76a345ffb2ab84ba85ce8eb.jpg

Tu jest przyklad jak wygladala oplata za 21dni pobytu w ICU osoby z rodziny. Po otrzymaniu rachunku, zaczelismy od telefonu do ubezpieczenia( wcale nie z najwyzszej polki, takiego sredniego ubezpieczenia). Okazalo sie,ze szpital i pozostali "uslugo-dawcy nie wyslali do ubezpieczenia wszystkich dokumentow. Ubezpieczenie samo wystapilo o dodatkowa dokumentacje, jeszcze raz zrobilo 'case review' i cala suma do zaplacenia byla taka jak widac(0.77%rachunku). Stara zasada mowi,kto pyta nie bladzi. U USA nikt nie udziela informacji, nalezy sie o nie dopytac.  Nie tylko dzwoni sie do szpitala(przychodni,lekarza) ale i do ubezpieczenia. Poza tym osrodki medyczne maja tzw "Patient Representatives"(PR mozna znalesc wszedzie tam, gdzie sa pacjenci. Oznacza to, że moga pracowac w szpitalu, domu opieki lub publicznej przychodni zdrowia. Rola PR w ktorymkolwiek z tych miejsc polega na działaniu jako mediator lub lacznik miedzy pacjentem a organizacja medyczna.) Jesli samemu nie mozna sobie poradzic w jakiejkolwiek sytuacji nalezy zwrocic sie o pomoc do PR.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Joanna30 napisał:

Czyli przez swoją niewiedzę/roztargnienie/brak powiadomienia zaoszczędził kilka ładnych tysi :D

Raczej przez ich balagan, gdyby nu powiedzieli ze ma zaplacic z gory to przyszedlby z wypisanym czekiem na pierwotna kwote.

Cala sytuacja daje obraz zagadnienia cen w tutejszej sluzbie zdrowia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie tylko z ubezpieczalnia i rachunkami za szpital tak jest, ze maja cudowne promocje. Ja jak jechalam do CT w pazdzierniku to gdzies tam przejezdzalam przez jakis most, za ktory trzeba bylo zaplacic. A ze nie mialam EZ pass-a, to wyslali mi rachunek na te $5 czy $6 poczta. Tylko ze wysylali to na adres mojego bylego meza, a czasem mielismy tam problemy z doreczaniem nam korespondencji. Long story short, jedyny rachunek ktory moj ex przekazal mi, byl juz na znacznie wyzsza kwote. Jak sie nie myle to bylo juz z $60. Jak weszlam na stronie zeby zaplacic to juz chyba bylo ponad $100. Zadzwonilam tam do nich i powiedzialam, ze nie dostalam wczesniej zadnego pisma ani rachunku, ze nie zaplace im tyle kasy za przejazd mostem. Pani powiedziala, ze jak zaplace teraz karta przez telefon to policza mi tylko te $6, nie nalicza zadnych fees ani innych typu dziwnych rzeczy. Wiec od tego momentu wiedzialam, ze jak kiedykolwiek dostane jeszcze jakis rachunek to pierwsze co robie to dzwonie albo wysylam maile. ;) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, mola napisał:

Zastanawiałam się, co to dziwna opłata za usługę, i mnie oświeciło, że chodzi pewnie o deductible. Jest to norma przy ubezpieczeniach, studenci zawsze mają plany z bardzo niskim deductible, czyli minimalną kwotą, którą muszą wydać w ciągu roku na opiekę zdrowotną, żeby ubezpieczenie zaczęło działać. Dla studentów te kwoty są bardzo niskie (300$ w tym kontekście to bardzo mało).

Powtórzę jeszcze raz - zacznijcie od negocjacji ze szpitalem. Jeśli kwota dalej pozostanie poza Waszym zasięgiem - poszukałabym jakiejś organizacji, która może pomóc. Może jakieś Alumni Club na uniwerku? W takim przypadku na pewno pomogłoby dobre słowo od trenera. Crowdfunding to też jakaś opcja, ale zostawiłabym ją na koniec lub na okoliczność, gdy rzeczona wizyta w szpitalu wiązała się z przesadnym imprezowaniem w akademiku. 

Trafiła pani w sedno jeśli chodzi o powód i przyczynę z jakiej wynika to 300$ 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jaką „strategie” w negocjacjach objąć? Czy w waszych przypadkach były to maile telefony a może oficjalne pisma? 

Rok szkolny niestety niedługo się kończy i lot powrotny na na 20 maj chyba. Mało czasu zostało boimy się o problem na granicy, czy taki problem może wystąpić? 

(W sierpniu wraca na kolejny rok studiów) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niech student zadzwoni do szpitala. Tlumaczy ze jest studentem miedzynarodowym, ze wraca do Polski pod koniec maja, ze mial ubezpieczenie jakie mial bo to bylo wymagane przez program (tak Ciebie zrozumialam)ze rodzice w Polsce zarabia tyle i tyle, i ze nie jest w stanie zaplacic podanej sumy. Niech powie cos w stylu "I'd like to know what I can do to reduce this amount and advice on how I can make payments." 

Dodam, ze student tez powinien sie zglosic albo do kierownictwa programu na ktorym jest, albo do international student office z prosba o pomoc i rady jak sie tym zajac. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Julia Anastazja Janiak napisał:

A jaką „strategie” w negocjacjach objąć? Czy w waszych przypadkach były to maile telefony a może oficjalne pisma? 

Rok szkolny niestety niedługo się kończy i lot powrotny na na 20 maj chyba. Mało czasu zostało boimy się o problem na granicy, czy taki problem może wystąpić? 

(W sierpniu wraca na kolejny rok studiów) 

Załatwianie spraw w USA odbywa się trochę innym trybem niż w PL, także telefon na początek, a później wedle uzgodnień ze szpitalem. Co do przekraczania na granicy -  IMO nie powinno być to problemem, tak długo jak długo nie skończy się to jakoś na drodze prawnej. Najgorsze co w tym wypadku można zrobić, to zamieść problem pod dywan i udawać, że go nie ma. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...