Skocz do zawartości

Kilka uwag na temat artykulu dot. deportacji


karina

Rekomendowane odpowiedzi

Poniewaz dostalam kilka Prywatnych Wiadomosci z pytaniami dot. artykulu, ktory ukazal sie bodajze w jednej z gazet, korzystajac z tego, ze jestem chora i mam kilka wolnych minut, postanowilam, ze odpowiem na te pytania na Forum aby kazdy mogl przeczytac i ustosunkowac sie do niego.

Artykul:

Janinę Frydel wprowadzono na pokład samolotu bez ciepłego ubrania. Nie umożliwiono jej również pożegnania się z rodziną. Polka przez kilkanaście lat bezskutecznie walczyła z nakazem deportacji. W USA Janina pozostawiła spłacony dom, samochód i pracę w zakładach mięsnych pod Camden (New Jersey), do której - jak powiedział na pożegnanie jej szef - w każdej chwili może wrócić. Po tej stronie oceanu mieszka też dwoje jej dzieci, jej rodzeństwo. Tu znajduje się grób jej matki.

Wydarzenie, które zaważyło na losach Janiny Frydel, miało miejsce piętnaście lat temu. Zaledwie w dwa tygodnie po przyjeździe do USA na wizie turystycznej w 1991 roku Polkę przyłapano na nielegalnej pracy. Zobowiązała się wówczas do dobrowolnego opuszczenia Stanów Zjednoczonych. Gdy jednak tego nie zrobiła, zaczął obowiązywać nakaz deportacji. Przez kilkanaście lat próbowała ponownie otworzyć sprawę i zalegalizować pobyt. Bezskutecznie. "Moja sprawa jest typowym przykładem niesprawiedliwego prawa imigracyjnego. Jeśli nie miałabym 'łapanki' (...) wszystko byłoby OK; nie przeszkadzałoby, że pracowałam bez zezwolenia" - mówi Frydel. Potwierdzają to przypadki dwojga jej dzieci, które już mają w USA legalny pobyt.

W połowie sierpnia Frydel została zatrzymana w miejscu pracy i 10 tygodni spędziła w więzieniu. Mimo że rodzina poruszyła niebo i ziemię, sąd odmówił ponownego otwarcia sprawy i deportowano ją w nocy z piątku na sobotę. Polskie władze były praktycznie bezradne, bo w przypadkach takich jak Janiny Frydel rola konsula może sprowadzać się jedynie do odwiedzin w więzieniu. "Z przerażeniem obserwujemy, że ludzie przebywają w USA po kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt lat bez legalizacji statusu" - powiedział "Nowemu Dziennikowi" konsul Wojciech Łukasiewicz.

Janina Frydel nie traci nadziei na powrót do USA. Teraz będzie się starać o tzw. waiver, czyli uchylenie zakazu powrotu do Stanów Zjednoczonych przez 10 lat.

I teraz w podpunktach jak taka sytuacja wygladala naprawde:

1. Kobieta dostala 'dobrowlony wyjazd' kilkanascie lat temu. Dobrowolny wyjazd oznacza, ze masz max. 120 dni na opuszczenie USA. Potem mozesz tu wrocic jesli bedziesz mial wize itd. Dobowolny wyjazd to jakby zamkniecie sprawy o jakis wystepek imigracyjny. Jesli ktos wezmie dobrowolny wyjazd a nie wyjedzie w danym czasie, to taki dobrowolny wyjazd zmienia sie w deportacje co oznacza, ze moga Cie znalezc gdziekolwiek i kiedykolwiek. I niestety aby kiedykolwiek zalegalizowac swoj status to ososba tak majaca dobrowolny wyjazd jak i majaca deportacje musi starac sie o ponowne otwarcie sprawy.

Pani ta byla poinformowana podczas decyzji sedziego czym grozi to jesli nie wyjedzie w okreslonym czasie.

Nie widze tu winy urzednikow imigracyjnych, ktorzy po prostu wyegzekwowali prawo i kobiete deportowali. Ona zlamala prawo, sedzia dal jej szanse nie dajac jej od razu deportacji tylko dobrowolny wyjazd (zreszta o dobrowolny wyjazd prosi najczesciej prawnik, ktory cie reprezentuje) wiec nie roumiem w czym problem, ze kobiete znalezli i usuneli z USA.

Nigdy zadne prawo nie mowi o tym, ze jesli ktos ma tu splacony dom i prace (nielegalna, bo jak ona mogla miec prace legalna) i rodzine, ktora zalegalizowala pobyt (pytanie: jesli dzieci maja obywatelstwo USA to czemu nie sponsorowaly matki? Sprawe o deportacje otwiera sie wtedy bez jakichkolwiek pytan...) to taka osoba ma byc nietknieta. Przeciez ona mogla starac sie podejsc pod paragraf 245(i) - tysiace ludzi majacych deportacje ma juz Green Card wlasnie dzieki temu paragrafowi! Ale fakt faktem sprawe trzeba bylo otworzyc przed zlozeniem aplikacji o adjustment.

2. Nigdy, powtarzam nigdy, w czasie kiedy jestem prawnikiem, nie spotkalam sie aby komukolwiek odmowiono otwarcia sprawy. Kazdy ma prawo aby zlozyc wniosek o otwarcie sprawy - inna rzecz, ze decyzja sedziego moze byc pozytywna badz negatywna, ale sprawa bedzie otwarta.

I tu sa dwa wyjscia:

A. Kobieta w ogole nie starala sie nawet o otwarcie sprawy (wersja najbardziej prawdopodobna) tylko zyla sobie w przekonaniu, ze nikt jej nie znajdzie, bo naprwde ciezko uwierzyc, ze tak sie spieszyla, ze 15 lat to bylo za malo aby sprawe otworzyc. Jeszcze jakies 10 lat temu 90% otwartych spraw mialo decyzje pozytywne czyli pozwalalo danej osobie zostac w USA itd. Wtedy to byl piece of cake zrobic cos takiego.

B. Kobieta nie miala podstaw aby starac sie o pozytywne ponowne rozpatrzenie wniosku (co nie znaczy, ze nie mogla sie ubiegac o jego rozpatrzenie).

3. Sedzia postapil absolutnie fair nie otwierajac wniosku w tym roku tylko wydajac nakaz deportacji. Dlaczego sedzia nie pozwolil w tym przypadku otworzyc sprawy na nowo? Bo nie bylo podstaw czyli jesli ktos wczesniej sprawy nie otwieral to nagle w obliczu deportacji decyduje sie by to zrobic? Wybaczcie, ale bylo wystarczajaco czasu wczesniej...

4. To, ze nie pozowlili pozegnac sie z rodzina - my mozemy myslec, ze to swinstwo itd., ale takie jest prawo. Nie jest to zlosliwosc, tylko przepis prawny, ktory by wyegzekwowany.

5. To, ze kogos w taki mroz prowadza bez ubrania do samolotu to juz przesada...

6. To, ze konsul nic nie moze zrobic, to fakt, bo on jest na terytorium obcego panstwa. On moze sprawdzic czy nie lamia przepisow badz w jakich warunkach jest ktos przetrzymywany, ale nie ma nic do tego aby kogos nielegalnego tu zostawic.

7. To, ze ta pani bedzie sie starala o waiver to jej ktos chyba bajek naopowiadal. Waiver przysluguje jesli ktos ma tu meza obywatela badz rezydenta (wtedy tylko toretycznie przysluguje waiver), ma wiezi laczace go z USA (dzieci rezydenci/obywatele USA) itd. Dom, niestety, wiezia nie jest. Oprocz meza/dzieci obywateli USA (i tu znowu bedzie pytanie tak z NYC podczas wypelniania I-212; jak i z Wiednia: to dlaczego nikt Pani nie sponsorowal kiedy byla Pani tyle lat w USA i dlaczego nie chciala Pani sprawy otworzyc??) nalezy wykazac hardship, czyli ze dana osoba w USA (nie ta Pani!), bedzie bardzo cierpiala kiedy ta Pani nie bedzie w USA. Odpowiedz bedzie taka sama z obu urzedow: jesli tak bardzo rodzina cierpi to niech przylatuje do Polski, bo urzednicy nie widza az takich potrzeb aby ktos kto tu tyle razy zlamal prawo i mial szanse wyprostowac wszystko, byl az tak niezbedny w USA. Takich spraw znam setki i w kazdym przypadku jest to samo: odpowiedz odmowna.

Zal mi tej Pani jako osoby, ale nie bardzo rozumiem dlaczego mam zlorzeczyc przeciwko urzednikom, ktorzy nie zrobili jej krzywdy tylko wykonali swoj obowiazek. Przeciez ona musiala sie z tym liczyc, ze kiedys tak to sie skonczy....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 52
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Moja sprawa jest typowym przykładem niesprawiedliwego prawa imigracyjnego. Jeśli nie miałabym 'łapanki' (...) wszystko byłoby OK; nie przeszkadzałoby, że pracowałam bez zezwolenia" - mówi Frydel.

Czyli prawo bylo niesprawiedliwe dla tej Pani, bo mimo, ze byla nielegalnie, mimo, ze nadal pracowala nielegalnie chociaz juz raz zostala za to skazana na opuszczenie kraju, mimo, ze miala deportacje na karku przez tyle lat - to ona i tak uwaza, ze jej ktos zrobil krzywde.

Czyli sprawiedliwe prawo imigracyjne jest takie, ktore pozwala tu byc nielegalnie, pozwala pracowac nielegalnie i bron Boze robic lapanki na nielegalnych, bo wtedy juz prawo zaczyna byc niesprawiedliwe.

Czyli zlodziej powie tak: jestem typowym przykladem niesprawiedliwego prawa karnego. Jesli nie byloby lapanki to bym dalej spokojnie mogl krasc.

I dobrze mowi konsul, ze jest tu wiele osob, ktore przez lata nie legalizuja statusu, mimo, ze taka mozliwosc mieli! Owszem teraz nie ma tak dobrze jak bylo jeszcze do roku 2001, ale akurat w wypadku tej Pani, 15 lat pobytu w USA i ona prosi aby jej sprawe otworzyc kiedy juz jest w wiezieniu, to chyba przesada.

Jak to mowi Judge Judy: Ameryka to jedyny kraj na swiecie gdzie kazdy interpretuje prawo po swojemu do czasu az go zlapia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak mówi przysłowie: "Polak przed szkodą i po szkodzie głupi" - kobieta mieszkajac 15 lat, majac dzieci z paszportem amerykanskim najzwyczajniej żyla w przekonaniu, ze skoro ma dom, dzieci, nie tęskni za krajem, ma prace to do konca swoich dni bedzie mieć nieuregulowany status - nikt jej nie złapie bo przeciez już tyle lat jest w USA wiec... zadziałało tu najzwyczajniejsze lenistwo.

Mam pytanie jeszcze odnośie jej dzieci w tej sprawie - wywnioskowałem z przedstawionej sytuacji, ze jej dzieci mają najwyżej po 15 lat... czy w takim przypadku miały możliwosć ja sponsorowac o GC? - wydaje mi się, ze sponsorować może osoba, która jest pełnoletnia, ma dochody, prace, oczywiscie amerykanski paszport i wystarczające srodki na utrzymanie takiej osoby...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie jeszcze odnośie jej dzieci w tej sprawie - wywnioskowałem z przedstawionej sytuacji, ze jej dzieci mają najwyżej po 15 lat... czy w takim przypadku miały możliwosć ja sponsorowac o GC? - wydaje mi się, ze sponsorować może osoba, która jest pełnoletnia, ma dochody, prace, oczywiscie amerykanski paszport i wystarczające srodki na utrzymanie takiej osoby...

Skoro jest napisane ze jej dzieci "zalegalizowały pobyt" to nie sądzę żeby się tam urodziły. Zapewne przyjechały razem z matką 15 temu, są po ślubach z obywatelami i albo mają GC albo już obywatelstwo.

Mnie też się nie podoba ton w jakim napisany jest artykuł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drodzy Uczestnicy Forum

Nazywam sie Elzbieta Frydel. Janina Frydel to moja mama. Cytat, na podstawie ktorego pani Karina analizuje prawne niuanse sprawy jest niestety tylko wycinkiem obszernego artykulu ktory ukazal sie na lamach Nowego Dziennika ze srody 8-go listopada. Fakt ten zawazyl zapewne na tym, ze sytucja mojej mamy zostala blednie zinterpretowana przez "cialo prawne" forum a co za tym idzie gorzko i krytycznie przez jego uczestnikow.

Najpierw chcialabym ustosunkowac sie do tego co napisala pani Karina "ekspert":

1. Kobieta dostala 'dobrowlony wyjazd' kilkanascie lat temu. Dobrowolny wyjazd oznacza, ze masz max. 120 dni na opuszczenie USA. Potem mozesz tu wrocic jesli bedziesz mial wize itd. Dobowolny wyjazd to jakby zamkniecie sprawy o jakis wystepek imigracyjny. Jesli ktos wezmie dobrowolny wyjazd a nie wyjedzie w danym czasie, to taki dobrowolny wyjazd zmienia sie w deportacje co oznacza, ze moga Cie znalezc gdziekolwiek i kiedykolwiek. I niestety aby kiedykolwiek zalegalizowac swoj status to ososba tak majaca dobrowolny wyjazd jak i majaca deportacje musi starac sie o ponowne otwarcie sprawy.

To sie zgadza, z ta tylko roznica, ze o ponowne przyznanie wizy mozna sie starac po uplywie pieciu lat od momentu opuszczenia USA. Czy taka wiza zostanie przyznana to jest odzielna sprawa.

Nie widze tu winy urzednikow imigracyjnych, ktorzy po prostu wyegzekwowali prawo i kobiete deportowali. Ona zlamala prawo, sedzia dal jej szanse nie dajac jej od razu deportacji tylko dobrowolny wyjazd (zreszta o dobrowolny wyjazd prosi najczesciej prawnik, ktory cie reprezentuje) wiec nie roumiem w czym problem, ze kobiete znalezli i usuneli z USA.

[/i]

Nikt nie oskarza urzednikow emigracyjnych o jakakolwiek wine, lecz niedoskonale w tym przypadku prawo emigracyjne. Prawo jest tworzone przez ludzi, przepisy prawne bywaja po prostu omylne. Sami funkcjonariusze INS, jak stwierdza mama byli bardzo uprzejmi.

Nigdy zadne prawo nie mowi o tym, ze jesli ktos ma tu splacony dom i prace (nielegalna, bo jak ona mogla miec prace legalna) i rodzine, ktora zalegalizowala pobyt

Stwierdzenie, ze mama ma w Stanach splacony dom, prace i dzieci mialo na celu ukazanie wiezi z tym krajem a nie byc legalna podstawa do roszczen.

(pytanie: jesli dzieci maja obywatelstwo USA to czemu nie sponsorowaly matki? Sprawe o deportacje otwiera sie wtedy bez jakichkolwiek pytan...) to taka osoba ma byc nietknieta. Przeciez ona mogla starac sie podejsc pod paragraf 245(i) - tysiace ludzi majacych deportacje ma juz Green Card wlasnie dzieki temu paragrafowi! Ale fakt faktem sprawe trzeba bylo otworzyc przed zlozeniem aplikacji o adjustment.

Ani ja ani moj brat Tomasz nie posiadamy jeszcze obywatelstwa.

Tu musze wtracic, krotki opis wydarzen:

1. 1991 Mama i moi nieletni bracia przyjechali do USA na wizie turystycznej.

2. Mama zostala zlapana na nielegalnej pracy, otrzymala nakaz dobrowolnego opuszczenia kraju.

3. Mama postanawia pozostaciac w USA pomimo nakazu dobrowolnego opuszczenia kraju za porada prawna pewnej agencji. 4. Moja babcia, posiadaczka zielonaj karty, sklada podanie o zalegalizowanie statusu mamy i dwojga jej nieletnich dzieci. Wedlug tejze agencji, otwarcie sprawy podczas procesu legalizacji pobytu mialo byc jedynie formalnoscia. Brat mamy (obywatel) sklada odzielna petycje o zalegalizownie statusu siostry.

5. Po zlozeniu aplikacji o zalegalizowanie statusu Mama i bracia czekaja na swoja kolej. Petycja na babcie nadeszla w 2000 roku. Niestety brat moj brat Dariusz ma juz 26 lat i ie przysluguje mu prawo uzyskania zielonej karty razem z mama.

6. 1999 Ja, Elzbieta dolaczam do mamy i braci.

7. 2001 Pierwsz proba otwarcia sprawy. Zalatwiona odmownie.

8. Legalizuje swoj pobyt poprzez malzenstwo z obywatelem.

9. 2003 Babcia opuszcza ten swiat. Brat Tomasz legalizuje pobyt poprzez malzenstwo.

10. 2006 Mama zostala zlapana ponownie na nielegalnej pracy. Nastepna proba otwarcia sprawy, zalatwiona odmownie.

11. Mama zostaje deportowana.

2. Nigdy, powtarzam nigdy, w czasie kiedy jestem prawnikiem, nie spotkalam sie aby komukolwiek odmowiono otwarcia sprawy. Kazdy ma prawo aby zlozyc wniosek o otwarcie sprawy - inna rzecz, ze decyzja sedziego moze byc pozytywna badz negatywna, ale sprawa bedzie otwarta.

Absolutna bzdura na resorach, ktora jednoczesnie stawia pani doswiadczenie prawne pod znakiem zapytania. O otwarcie sprawy staralismy sie dwukrotnie. Po raz pierwszy w 2001 roku i ponownie podczas mamy pobytu w wiezieniu. I tu wlasnie pozwole sobie na krytyke prawa. Azeby otworzyc zamknieta sprawe deportacyjna, wladze imigracyjne maja decydujace slowo zanim sprawa wogole trafi przed trybunal sedziego. Otwarcie sprawy sprowadza sie wiec do przychylnej opinii – tu brakuje mi niestety fachowej terminologii prawnej – trial atterney. Innymi slowy, jezeli INS sie nie zgodzi wszelkie proby zalegalizowania pobytu utykaja w miejscu.

4. To, ze nie pozowlili pozegnac sie z rodzina - my mozemy myslec, ze to swinstwo itd., ale takie jest prawo. Nie jest to zlosliwosc, tylko przepis prawny, ktory by wyegzekwowany.

Czy to znaczy, ze nie wolno – Boze uchron – stwierdzic, ze jest to glupi i bezduszny przepis prawny, narazajacy na niepotrzebne cierpienie, nie tylko winna tutaj mame, ale takze jej bliskich?

5. To, ze kogos w taki mroz prowadza bez ubrania do samolotu to juz przesada...

Mama zostala zlapana w sierpniu w New Jersey. Spedzila w wiezieniu 10 tygodni. Na dostarczenie bagazu z pod Filadefii do Newarku dano nam 1.5 godziny czasu. Nie pozwolono nam na dostarczenie bagazu na lotnisko chociaz do odlotu bylo jeszcze 6 godzin. Mama pojechala wiec do Polski w otwartych butach i swetrze. W sobote 4-go listopada padal snieg.

Tutaj takze przestrzegano tylko przepisow...

W zakonczeniu chcialam jeszcze wyrazic rozczarowanie brakiem zrozumienia i wspolczucia ze strony uczestnikow forum. Czytajac niektore wypowiedzi mialam wrazenie, ze pisane sa one ze zlosliwoscia i satysfakcja. Nazywanie kobiety, ktora przez 15 lat pracowala po 14 godzin dziennie w dwoch pracach, samodzielnie splacila dom i wyksztalcila 3-je dzieci jest co najmniej niesprawiedliwe.

Ciekawa takze jestem co urazilo Jackie w tonie artykulu. A tak nawiasem mowiac masz chyba wiecej doswiadczenia niz pani Karina w sprawach emigracyjnych, bo nieomylnie odgadlas zagadke dzieci, ktore nie moga sponsorowac. Jak powiedzialam wcesniej: mama ma zlozone dwie petycje przez dwoch odzielnych sponsorow, ale pomimo tego nie otworzono jej sprawy.

Elzbieta Frydel

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Zdaje sobie sprawe, ze lamie zasade internetowej anonimowosci, ale jak autor artykulu "Deportowana po 15 latach" chcialbym kilka spraw wyjasnic.

Po pierwsze ? zacytowany na stronie tekst jest jedynie streszczeniem duzego artykulu, ktory ukazal sie w ostatnia środę w nowojorskim "Nowy Dzienniku". Dyskutuja wiec panstwo o "wyciagu" z wiekszej calosci. Pelny tekst (8000 znakow) niestety nie ukazal sie w internetowym wydaniu gazety. Jeśli ktoś chce, to moge go wkopiowac w Forum.

Po drugie ? głowny tekst wyjasnial wiele subtelnosci, ktore streszczenie silą rzeczy musialo pominac. Czesc z nich wyjascila juz Karina. A wiec:

? Pani Janina rzeczywiscie nie zastosowala sie do "voluntary departure", a potem kilkakrotnie bezskutecznie probowala otworzyc sprawe. Ostatni raz - gdy juz byla w wiezieniu. Rodzina (w USA są dorosle dzieci i rodzenstwo pani Janiny) starala sie nawet o "private bill" apelujac do kongresmanow, ale w goraczce wyborczej sprawy nie dalo sie zalatwic.

? Pani Janina probowala sie zalegalizowac (najspierw sponsowrowala ja matka, ktora zmarla przed zamknieciem sprawy, a teraz dorosle dzieci). Oczywiscie za kazdym razem przeszkoda byl takze nakaz deportacji.

? Głowny tekst dokladnie wyjasnial dlaczego Konsulat nie mogl nie może i nigdy nie bedzie mógł interweniowac w tego rodzaju sprawach.

? Nie krytykowalem decyzji sedziego imigracyjnego i zawsze twierdzilem, ze postapil zgodnie z prawem. Potwierdza to takze adwokat Polki.

? Pani Janina zostala wyprowadzona z samolotu w mroz a nie wprowadzona, bo w Nowym Jorku bylo tego dnia cieplo. Wiem doskonale ze procedura nie pozwala na rodzinne pozegnania, ale rodzinie nie pozwolono nawet dowiezc cieplych rzeczy. Zacytuje tu fragment listu od syna pani Janiny, Tomasza, przyslanego mailem już po wydrukowaniu tekstu:

Nie wiem czy panu mama powiedziala co sie stalo w dniu jej deportacji. Sklamano nam przez oficerow imigracyjnych, ze odjechali na lotnisko z moja matka o 1:50 PM jak ja podjechalem do ustalonego budynku zeby jej podac ubranie. Bylem z nimi na telefonie o 1:45 PM. Matka mi powiedziala ze siedziala w tym budynku do 3:00 PM. Takrze, przyzekli mi, ze nie wysla ja bez odpowiedniego ubrania. Tego tez nie zrobili -- znalazla sie w Warszawie w wieziennych plastykowych sandalach. Jak nareszcie matka sie do mnie dodzwonila o 6:20 (20 minut przed odlotem) i sie dowiedzialem o tym, przedzwonilem na ten sam numer. Jakas kobieta odebrala i zanim mialem szanse wytlumaczyc sprawe odlozyla sluchawke. Jak przedzwonilem drugi raz, jakis facet odebral, posluchal i tez odlozyl. Dobze wiedzieli co oni zrobili. Po kilku minutach jakis "sargent" przedzwonil do mnie i powiedzial zebym przestal do nich dzwonic, ze oni ukazali wiele litosci, ze ja mu nic nie zrobie bo on jest "sargentem," itd.

Zgadzam sie z Karina, ze takich ludzi jak pani Janina sa setki. Sama zainteresowana tez zdaje sobie z tego sprawe. Zacytuje tylko jedno zdanie z "duzego" artykulu:

"Wspólnie coś wywalczymy, jeśli nie dla mnie, to może (moja sprawa) będzie nauką dla innych" ? napisała dwa tygodnie temu w liście do redakcji Janina Frydel.

Zycze zyczliwych i owocnych dyskusji wszystki uczestnikom Forum.

Tomasz Deptula

Dziennikarz "Nowego Dziennika"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...