Ha ha ha, ja najczesciej nie pracuje w poniedziałki, no ale ze wzgledu na jedyne 2 dni przepracowane w zeszłym tygodniu, musieliśmy odrobić. Moj dzien zaczął sie od tego, ze moj samochód stwierdził, ze to jego dzien wolny i nie chciał zapalić. Jeszcze mi sie to nie zażyło. Wiec, zimno jak diabli, ja z mokrymi włosami ( oczywiscie stwierdzilam, ze dzis nie chce mi sie suszyć, bo i tak musze upiąć w górę), biegnę do pracy meza ( akurat pracuje z 10 minut od domu), aby mu samochód zagibac. Czy juz wspomniałam jak zimno dzisiaj? Musiałam wygladac jak sierota, bo nawet jeden bardzo miły mężczyzna sie zatrzymał i zapytał czy potrzebuje aby mnie gdzieś podrzucić. Oczywiscie juz dochodziłam do budynku, wiec grzecznie odmówiłam. Dojechałam do pracy z 10 minutowym opóźnieniem. Byłam z siebie bardzo dumna, jak człowiek potrafi sie pospieszyć i zorganizować gdy trzeba W pracy oczywiscie zapierdziel. Po pracy dojeżdżam do domu, stwierdzilam, ze wypróbuje samochód i oczywiscie odpalił bez problemu. Jak mi jutro taki cyrk wywinie to chyba moje krzyki bedziecie wszyscy słyszeć! A teraz siedzę w domu i zaczynam miec mały bol głowy. Mam nadzieje, ze mnie nie przewiało! Ot to był moj poniedziałek