-
Liczba zawartości
1 524 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Zawartość dodana przez MeganMarkle
-
Naprawdę tylko 3? Ja mam oprócz TOPP jeszcze wolne w nowy rok, MLK, President Day, Memorial Day, 4th July, Labor Day, Thanksgiving, Christmas... do tego zawsze mamy wolny bridging Day (czyli 5 lipca jest wypadnie 4 lipca w czwartek i piątek po Thanksgiving). Myślałam ze to standard?
-
Trochę pojechałeś po tych średniakach :p w mojej definicji średniak nie ma nic wspólnego z tym czy ma ambicje zawodowe czy nie, raczej chodzi o bycie przeciętnym, przeciętnie zarabiającym, mającym przeciętny zawód (nie jakieś wyjątkowa wąska specjalizacje)
-
Podaj jaka to firma! Składam papiery jeszcze dziś :p
-
No nie jest to całkiem fair pytanie, bo dla mnie najbardziej męczące jest ogarnianie dzieci cały dzień, wymyślanie im zabaw i sprzątanie po nich... gdy oboje rodzice pracują to dziecko jest w przedszkolu lub ma nianie, ta cześć pracy wiec odpada. A co sprzątania domu to już niech się wypowie jakiś pedant bo ja sprzątam tylko jak mam czas :p
-
Nie znam żadnych w sumie w PL wśród moich przyjaciół ani znajomych tez nie znam ani jednej niepracującej matki polki... True. Ja tez prędzej bym rzuciła prace niż rodzine, dużo prędzej. Ale to nie znaczy ze nie chce mieć pracy
-
Wg mnie kobieta która nie pracuje ale siedzi w domu z dziećmi nie ma czasu na wolontariat ani własne pasje tylko ostro zapieprza przy dzieciach i domu cały dzień - jest to praca na full time i bardzo ciężka i mam wielki szacunek do kobiet które potrafią to ogarnąć i nie oszaleć. Zwłaszcza jeśli ma np troje dzieci. To jest bardzo ciężka praca, biuro to przy tym relaks. Wiec nie wiem o czym mówisz - chyba o sytuacji gdy taka kobieta nie ma dzieci ale wtedy tymbardziej nie rozumiem dlaczego nie pracuje? Owszem, ale nigdzie nie powiedziałam ze tylko o tym gadamy Zgadzam się w 100% co do planowania, ale niestety mało ludzi to robi. i nie wiem skąd wrażenie ze ja nie akceptuje wyborów innych ludzi? Akceptacja to nie jest to samo co aprobata
-
Wg mnie byłby w dużo lepszej bo ma prace możesz tez stracić prace z dnia na dzień... w moim przypadku gdy oboje pracujemy - nie jest to aż taka tragedia jeśli jedno z nas prace straci. Dlatego i tylko dlatego mój mąż jest w stanie pozwolić sobie teraz na prace w startupie. Gdyby sam miał utrzymać z tego rodzine, nie byłoby o tym mowy..
-
W PL siedzieć w domu z dziećmi to trochę inna opcja niż w usa - masz 500+ na każde dziecko, darmowe szkoły, służbę zdrowia itp... karte dużej rodziny. Ja nie kwestionuje zreszta że są osoby którym się tak podoba i są szczęśliwi, ich sprawa. Ja sobie dla siebie tego nie wyobrażam po prostu. Co do poczucia własnej wartości to wiadomo że nie jest tylko tylko kariera ale dla mnie spełnienie się jako mama i spełnienie się jako specjalista zawodowo jest bardzo ważne i obie te rzeczy wpływają na to czy czuje się szczęśliwa i spełniona. W domu z dzieckiem siedziałam i brakowało mi bardzo tej drugiej formy realizacji. Plus mój mąż jest pokroju @kzielu, w życiu by się mną nie zainteresował gdybym nie miała ambicji poza prowadzeniem domu. I wzajemnie zreszta... ta sama pasja zawodowa i ambicja była jedna z rzeczy które nas bardzo łącza i super jest przyjść do domu z pracy i moc z mężem przegadać konkretny problem na projekcie bo wiem że on dokładnie rozumie co robię, proces, słownictwo itp.. Jeśli jedno z małżonków tylko siedzi w domu to ta pracująca osoba musi szukać supporti i powiernika opowieści o problemach z pracy poza domem. A żona miło ze pyta „jak tam w pracy” ale powiedzieć jej można tylko „dobrze”... wg mnie słabe :/ ale co kto lubi..
-
Ja miałam wrażenie, że rozmawiamy sobie tylko tak poglądowo, kto co uważa. Nikt nikomu rad nie daje... wg mnie ciekawa dyskusja.
-
Niekoniecznie ona Cię zostawia. To że się z kimś spało nie znaczy że się od razu chce rozwodu to raczej mąż by taką żonę pogonił ... ale chodziło mi tylko o to, że różnie się życie układa. Co np jest Ty nagle umrzesz na zawał i ona zostanie bez środków do życia i bez dochodów?
-
To fajnie że taki z Ciebie dzentelmen ale nigdy nie wiadomo jak będzie. Wyobraź sobie że przylapales żonę w łóżku z kolega z pracy - nadal byłbyś taki honorowy i wszystko jej zostawił? poza tym nie chodzi tylko o pieniądze, tylko o poczucie własnej wartości, perspektywy zawodowe, sukces, posiadanie jakiegoś własnego życia poza domem i dziećmi żeby po rozwodzie nie czuć jakby całe twoje życie runęło w gruzach - i to jeszcze w obcym kraju gdzie ani wsparcia rodziny ani przyjaciół.
-
Owszem, jest to praktyczne i upraszcza sprawę zwłaszcza dla Ciebie. Wiem jak to jest bo jak wróciłam do pracy a mała dużo chorowała to mąż wziął na jakiś czas wychowawczy i został z nią w domu. Dla mnie było extra - o nic się nie musiałam martwić ... Tyle że ja się bardzo dziwie Twojej żonie że na to poszła z jednego powodu - jeśli (odpukać) kiedyś Ty ją zostawisz, albo odejdziesz do innej - ona zostaje kompletnie z niczym. Zero kariery, zero perspektyw, zero kasy. Ok, może kasę by jakąś wywalczyła od Ciebie w najlepszym wypadku ale ilość upokorzenia i szoku.... o nie, ja nigdy bym się na coś takiego nie zgodziła. Niezależność finansowa i świadomość że jak chce to mogę odejść i sobie poradzę - to jest poczucie bezpieczeństwa którego nie zamieniłabym na żadna wygodę.
-
A o co chodzi z tym wykupieniem STD i LTD? W ramach ubezpieczenia zdrowotnego w sensie? Muszę poczytać co mam bo nawet nie wiem...
-
A ja sobie nie wyobrażam nie wrócić do pracy. Z pierwszym dzieckiem siedziałam w domu aż skończyło rok i pod koniec już dostawałam świra - brakowało mi kontaktu z ludźmi i wyzwań intelektualnych, że tak powiem. Kobieta też ma własne ambicje zawodowe i potrzebę sukcesu, nie tylko w roli matki. A dodatkowo nie wyobrażam sobie być w 100% na utrzymaniu męża, nie zależnie od tego ile zarabia. Niezależność finansowa to coś bardzo ważnego. Nie mówiąc już o tym, że jak żona tylko siedzi w domu z dziećmi a mąż pracuje to wspólne tematy między nimi wygasają raczej. Wg mnie to nie jest dobre dla związku.... a dzieci potrzebują również matki która im imponuje a nie tylko karmi i zabawia.
-
W Kalifornii FMLA jest płatne nie 100% ale jednak . Mi firma wyrównuje do 100% i dorzuca 8tyg od siebie wiec będę mieć 20tyg, do tego zaoszczędzony urlop + personal leave i tak sobie przeciągnę do 6m w domu. Nie wyobrażam sobie spedzic mniej z niemowlakiem...
-
Cytaty piękne i bardzo na miejscu, ale ta krytyka kolegi już niepotrzebna wg mnie... każdy ma inną skłonność do ryzyka i każdy tez co innego uważa za warte podejmowania go. Jeśli dla niego ważne jest bezpieczeństwo socjalne to faktycznie powinien zostać w PL, usa nie dla niego. Dla mnie np inne rzeczy były ważniejsze...
-
Bezpłatny urlop to akurat żadna atrakcja wg mnie... a na macierzyńskim trochę boje się siedzieć w PL przez miesiąc bo co z ubezpieczeniem w razie czego? Dziecko NFZ pokryje, ale mnie? Plus nie zostawię męża ze starsza córka samego na miesiąc bo osiwieje... a co do maczingu to może i wszędzie jest ale mój jest wyjątkowo hojny - firma dokłada 1.25$ na każdy mój dolar Czy się bałam? Pewnie że tak. Nadal się boję. Ale no risk no fun z tymi warunkami pracy w PL to owszem, jest na pewno lepszy socjal, ale ja akurat po pierwsze jestem zaciętą kapitalistką i wyznaję pogląd, że każdy sam na swój los pracuje a nie że Ci bardziej ogarnięci łożą ze swoich podatków coraz więcej na nierobów i patologie (a tak jest teraz w PL). Ok, przyznaje że w USA trochę mi faja zmiękła i już zmieniłam perspektywę że jednak jakiś minimalny socjal (ale z umiarem!) powinien być - dlatego tez zdecydowaliśmy się zostać w Kalifornii, mimo że drogo i wysokie podatki. To jednak liberalizm połączony z rozsądnym socjalem który tu panuje sprawia że czuję się w końcu dobrze - vs PL w której dzięki PiSowi czułam się coraz bardziej okradana przez państwo... długo by gadać. Tak w skrócie podsumuje, że uważam że emigracja z PL do usa nie ma sensu o ile nie ma się jakichś silnych pozaekonomicznych powodów. U mnie były to powody polityczne, czystość powietrza, pogoda, mentalność społeczna - i wszystkie te powody nadal sprawiają że do Polski za nic bym nie wróciła. Ojoj... to faktycznie słabo w tym CT. Tu gdzie ja mieszkam w CA standardem jest 15dni na start, ja np po roku już mam 20, po 5 latach 25dni a po 10 latach 30dni. A są i tacy (całkiem sporo) którzy pracują ponad 15 lat i maja 35dni urlopu! Takim to dobrze... i oni faktycznie podróżują dużo.
-
Owszem rozumiem dlaczego nie maja paszportów i się nie dziwie. Spotkałam notabene wiele osób w Europie (np Holendrów) którzy ich nie maja bo nie wyjeżdżali nigdy poza EU także no... Jedyna moja nadzieja w tym że posiedzę długo w tej samej firmie to nazbieram tego urlopu więcej - po 5 latach będę już mieć 25 dni wiec jak w PL prawie to jest właściwie jedyne co mnie trzyma w tej firmie. No może jeszcze hojny 401k maczing
-
Godziny pracy to jedno (wiadomo ze można różnie trafić i w PL i w usa) ale w usa przede wszystkim nie ma urlopów, nic ci się od państwa w tek kwestii nie należy - w PL 26dni płatnego urlopu się należy jak psu buda. Dzięki czemu pół świata zwiedziłam za młodu bo co rok 3tyg urlopu brałam i jechałam z plecakiem do Azji czy Ameryki Pld. Tak tez wiedziałam stany.. teraz w usa zapomnij o takim luksusie. Siedzę na dupie i czekam aż TOPP time mi się nazbiera, do którego mam prawo tylko na 15dni rocznie. Nic nie zwiedzie nigdy w ten sposób :-/
-
Na priv Ci napisze więcej o co mi chodziło, bo myśle że mnie nie zrozumiałaś. W kwestii bezpieczeństwa to miałam na myśli Rosję za miedzą a nie bezpieczeństwo okolicy w której mieszkałam a co do jakości powietrza to dziwie się że tego nie zauważyłaś bo o potwornym smogu w PL mówi się głośno od dawna, mimo że rząd skutecznie zamiata temat pod dywan promując dalej wysokoemisyjne spalanie węgla ... długi temat. Porównaj sobie jakoś powietrza (a zwłaszcza poziom pyłów zawieszonych) w Kalifornii , Polsce, Chinach i powiedzmy Hiszpanii to zrozumiesz o co mi chodzi..
-
Alleluja! u mnie na świątecznym stole sałatka, jarzynowa, jaja w majonezie, polskie wędliny i babka cytrynowa! Mniam mniam... nawet zaliczyliśmy świecenie pokarmów w polskim kościele w San Jose. Jedyne czego mi żal i czego nie mogę przeboleć to że dziś lany poniedziałek a ja muszę w pracy siedzieć zamiast świętować
-
@ajlo19 dzieci to jest najmniejsze zmartwienie w Twojej sytuacji! Wręcz ciesz się kobieto że zdążyłaś urodzić dwójkę w Polsce i skorzystać z płatnego roku macierzyńskiego urlopu, ja (36lat) wyjechałam do usa (tez z loterii) z mężem i 2latką rok temu, teraz jestem w ciąży z drugim dzieckiem i czeka mnie praca do dnia porodu a potem 20tyg macierzyńskiego (tylko dzięki dobrej woli mojego pracodawcy) a potem sio do pracy:( także ciesz że masz już dzieciaki na świecie one sobie poradzą świetnie, moja mała po miesiącu śmigała już w przedszkolu po angielsku lepiej niż inne dzieci. a co do pracy i możliwości dla Ciebie - rozumiem Twoje obawy bo faktycznie rusycystyka za wiele opcji w usa nie daje, ale w takim razie mam pytanie : po co startowaliście w loterii? Z jakich powodów chcieliście do usa wyjechać? Bo jakieś na pewno mieliście i pamietaj o nich. Nam np żyło się w PL bardzo dobrze, finansowo na pewno dużo lepiej, ale chcieliśmy wyjechać z powodów politycznych, koszmarnego powietrza, bezpieczeństwa... i te powody przeważyły nad wszystkim innym. Wiec musisz sobie zadać pytanie DLACZEGO. Bo poradzić to sobie poradzicie jakoś.. mąż twój jakaś prace w zawodzie wszędzie znajdzie, Ty zawsze możesz się przebranżowić i tez da radę. Kokosów nie będzie ale z czasem się ustawicie. Na początek z 50k $ bym szykowała , nam mniej więcej tyle zeszło (ale był w tym zakup nowego samochodu za gotówkę), jakieś pare miesięcy potem, może rok i będziecie już na zero. A potem tylko do przodu! i nie obawiaj się że wam z dziećmi lokum nie wynajmą, to nie ma znaczenia... większym problemem jest wynajęcie mieszkanka bez historii kredytowej - nam pomogło wpłacenie wyższej kaucji. Dacie radę.
-
O właśnie, dokładnie - dlatego mój przypadek się załapał bo ja mieszkałam w tym mieszkaniu wiele lat ale i tak zysku nie mam... a sprzedałam je osobie z rodziny, żeby w obce ręce nie poszło, może kiedyś będę chciała je odkupić - nigdy nic ni wiadomo
-
Mój doradca podatkowy nam powiedział ze sprzedaży mieszkanka za kwotę poniżej $ 250k w ogóle IRS nie interesuje (pod warunkiem ze było to twoje primary residence ) czy jakoś tak...
-
Na szczęście nie podlega bo po pierwsze sprzedałam za dokładnie tyle co kupiłam (bez zysku) a poza tym sprzedałam je po 8 latach od zakupu wiec już pod podatek nie podlega...