Skocz do zawartości

Dv 2014 - Co Po 1 Maja 2013? Pytania I Odpowiedzi


Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Powodzenia dla tych, którzy już jutro... :)

My z mężem mamy ogólny foch ze strony rodzinny. Wszyscy bardzo przeżywają nasze plany, w sumie to jeszcze nic nie wiadomo (cn 31***), ale my już mamy zasiany jakiś procent niepewności.. :/ Moje obawy najbardziej dotyczą latorośli, jedziemy z małymi dziećmi (4 i 2). Czy ktoś w Was jedzie "w ciemno" z takimi maluchami?

Hej my mamy podobnie z częścią rodziny, zbliżony nr 36*** no i też jak coś jedziemy z dzieckiem (obecnie 4).

Ale jestem dobrej myśli, będzie ok :-)

  • Odpowiedzi 2,9 tyś
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

umiecie jezyk,macie jakis zawod-doswiadczenie,mozecie np zaczac od prac malo platnych i takich jak sprzatanie bo roznie moze byc.

macie adres ,gdzie bedziecie spac,?wiecie ze jest to potrzebne dla GC

Język znamy, może nie perfekt, ale mamy jeszcze rok ;). Zawody chyba ciekawe jak na tamten rynek. Liczę się z tym, że pracę zaczniemy poniżej swoich kwalifikacji, nie mamy z tym problemów. Wstępnie bedziemy u rodziny, ale to tak na max pierwsze 2 tygodnie. Zonk jest raczej taki, że będziemy miec niewiele tzw "wkładu własnego", a jak patrzylam na ceny przedszkoli, ceny wynajmu, lekarzy (wyjazd na jesien, wiec choroby dzieci murowane) to słabo, a żeby zacząc prace to musze ich gdzieś ulokować :). Mąż mówi, żebym przestawiła sposób myślenia na tamtejszy - szklanka do polowy pełna, a nie pusta :D

Napisano

Moje obawy najbardziej dotyczą latorośli, jedziemy z małymi dziećmi (4 i 2). Czy ktoś w Was jedzie "w ciemno" z takimi maluchami?

Jak jesteście wytrwali w działaniu i nie poddajecie się z byle powodu, to małe dzieci nie będą stanowiły większego problemu.

Jednak sugerowałbym takie rozwiązanie. Jak już dostaniecie wizy. Jedździe razem na wakacje po to tylko żeby przekroczyć granicę i aktywować zielone karty. Potem rodzina wraca, ty zostajesz i znajdujesz pracę, pracujesz, ok. miesiąc lub dwa. Załatwiasz mieszkanie, sciągasz rodzinę i na spokojnie załatwiacie wszystkie pozostałem rzeczy.

Ja własnie tak robię, choć zamiast dzieci mam dwa koty, które koniecznie musimy wziąć ze sobą. Choć to nie dzieci to kłopot podobny. :)

Bo muszę znaleźć mieszkanie, którego właściciel zgadza się na koty, a w przypadku dzieci trzeba znaleźć mieszkanie, takie w którym nie są użyte farby z zawartością ołowiu, a to w starszych domach może być dużymy problemem. (takie np. NYC czy Chicago)

Napisano

To ja widzę, że wszyscy mamy podobne dylematy. My mamy dwójkę 4 i 8 lat. Nasz numer to 36xxx więc też nie wiemy czy w ogóle na rozmowę nas zaproszą.

Ja pracuję w korporacji, która ma biura na całym świecie. Dlatego zastanawiam się, czy jak będzie już pewne, że 36xxx będzie na rozmowie to czy nie uderzyć kanałami korporacyjnymi, żeby się przenieść do USA (pewnie też łatwe to by nie było, ale można próbować). Do tego czasu jednak nie chcę wspominać w pracy, że mam taką sytuację.

Moja żona jednak namawia mnie, żebyśmy spróbowali tam robić coś na własną rękę (trochę pomysłów na to mam), a nie pracowali na etat. To samo mówi moja siostra, która jest w usa już od 20 lat i też mówi, że w usa jest dobrze tym co mają własne biznesy, a nie pracują na etat. Mamy też znajomą, która pracuje na etat w usa (pracowała też w Polsce i w Niemczech), ma bardzo dobrą pracę, ale mówi, że w Europie ludzie pracuję, żeby żyć, a w USA żyją, żeby pracować.

Ten obraz powoduje, że nie jest pewne, czy w USA nam się spodoba i co powinniśmy tam robić. Zawsze jak wracamy z usa (a kilka razy już tam byliśmy na wakacjach) to ja jestem "chory", że wróciłem do tej szarej Polski i zawsze się zastanawiałem, że może warto wyjechać. Ale to jest z perspektywy tego, że jesteśmy na wakacjach, a nie że musimy tam pracować i martwić się o codzienne sprawy.

W każdym razie co ma być to będzie.... najwyżej uznamy to za fajną przygodę i wrócimy po roku do Polski...

Ja jednak powtarzam, że podstawą motywacji jest wyjście ze strefy komfortu, który nam daje obecnie Polska. A motywacja jest podstawą wszystkiego :-)

Napisano

.... najwyżej uznamy to za fajną przygodę i wrócimy po roku do Polski...

Ja jednak powtarzam, że podstawą motywacji jest wyjście ze strefy komfortu, który nam daje obecnie Polska. A motywacja jest podstawą wszystkiego :-)

My mamy podobny plan, jak uznamy, że to nie dla nas, popracujemy gdziekolwiek i po roku wracamy (jak to nam mówią z płaczem:D), a wcześniej pozwiedzamy ile się da. W usa nie byłam (2 razy nie dali mi wizy, ale to bylo dawno), pracowałam w europie, ale to ponoc nie to samo...

My na początek kierujemy sie własnie na chicago, bo tam chwilowy wikt i opierunek :)

Dziwi mnie moje nastawienie, zawsze bylam gotowa do wyjazdu i to w szybkim tempie. Nie miałam problemu mieszkac dluzej poza krajem, a teraz jakies takie niezdecydowanie mnie ogarnia, jeszcze we wakacje nie bylo o tym mowy... jesienna deprecha?! :D

Napisano

Ja mam dzieci w wieku 8 i 12 lat. Stopniowo przyzwyczajam rodzinę to emigracji.

Oglądamy „Życie w USA” na "You Tube" poznając zasady panujące w USA. Właściwie to ja bardziej, dużo inności można zauważyć. Dzieciaki tak raczej z entuzjazmem podchodzą do wyjazdu traktując to jak wakacje. Żona cały czas jak mówię o USA to mówi, co my tu jeszcze robimy. Rzeźbią nas w Polsce jak niewolników. Niemcy za niedługo każą nam kupować miotły od siebie. Oni żyją ponad stan a my kupujemy wszystko przynajmniej dwa razy drożej niż w USA a zarabiamy ponad trzy razy mnie. To jakieś chore zwłaszcza, że cały czas podnosimy swoje kwalifikacje i rozwijamy się zawodowo. Nie rozbijamy się po kanarach, bo ostatni raz nad morzem byliśmy z 6 lat temu.

Mnie najbardziej przerażał angielski. Teraz po 3 tygodniach jak mam 5 razy w tygodniu. To nie mogę się doczekać lekcji. Wysyłam od kilku miesięcy „Resume” po fabrykach i pośrednikach mam przygotowane wizytówki. Zauważyłem, iż oni chcą gadać tylko przez telefon. Muszę przed wyjazdem załatwić sobie numer z US. Kilka firm odesłało mi „Employment Application”, ale trzeba tam już podać SSN. Generalnie widzę iż faktycznie pracuje się tam na maksa. Dla mnie to nie będzie nić nowego, ale najważniejsze, iż za tym pójdzie nagroda w formie wynagrodzenia. Nie ma, co myśleć o wygodnym życiu w USA z 164 godzinami pracy. Zakładam 192 albo 220 miesięcznie. W moim zawodzie mogę osiągnąć ponad 22$ za godzinę a zadawalało by mnie 15$. Aha mój CN 39xxx...... pretty high case number:)

Napisano

Witam

U nas podobnie jak u Partnersa nie ma dylematów czy wyjechać.

Ja byłem 5 lat w NY, żona niecałe 6 miesięcy i też się zaraziła stanami. Po 5 latach mam tam sporo znajomych, gdy moja połówka zobaczyła jak oni żyją, wyjazdy, wakacje, bary, wszystko na luzie to była nawet zdecydowana zostać na studenckiej.

W Polsce niby obydwoje pracujemy ale za marne grosze, conajmniej 4 razy mniej niż w stanach, więc już nie możemy się doczekać dnia lądowania na JFK.

Napisano

Tak, myśmy przekładali z podobnego powodu, tzn. rozmowę mieliśmy wyznaczoną na styczeń w tym czasie żona była w ciąży termin miałą na połowę maja, więc musielibyśmy lecieć z niespełna jednomiesięcznym dzieckiem albo rodzić w USA. Z przełożeniem rozmowy nie ma żadnego problemu, jak już wam przyjdzie informacja o wyznaczonej rozmowie, to skontaktujcie się z ambasadą w Warszawie mailowo albo telefonicznie i poproście o przełożenie terminu na inny miesiąc (na jaki wam pasuje). My przełożyliśmy rozmowę na początek maja i wtedy załatwiliśmy wizy, a potem jak się córka urodziła to jeszcze raz byłem w lipcu w ambasadzie z jej paszportem, odpisem, formularzami i badaniami. Tak więc lecimy dzięki temu dopiero 5 listopada.

Wielkie dzięki za odpowiedź. W takim razie jeśli okaże się, że spotkanie mamy w grudniu to zadzwonimy do ambasady i postaramy się przełożyć.

Napisano

tamczytu a ja myslalem ze nie masz tam nikogo

bo ze mozesz zatrzymac sie wogole to juz jest cos nawet na 2 tyg

nie bede pisac ze majac rodzine-zajomych mozesz jedynie dostac dzien dobry-czesc i radz sobie sam,nic mnie nie obchodzisz

a Ty jednak bedziesz miec pomoc na samym poczatku :) a to czasami jest duzo

niz leciec samemu i do nikogo ale z 2 strony moze to lepsze niz rodzina -znajomi co mowia radz sobie sam i co mnie obchodzisz .

Napisano

no właśnie! Ja też myślałem że tamczytu nie ma nic i jedzie na żywca!

W takim razie nie ma sie czego obawiać. To co najważniejsze, macie zagwarantowane!

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...