Skocz do zawartości

Jakich macie rodziców w USA


pida

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

I slusznie. Rodzice sa potrzebni tylko wtedy gdy trzeba nakarmic i zmieniac pieluszki. Potem do Care Home I fertig...., moze eutanazje tez wziac pod uwage bo Care Home moze "zjesc" caly splacony juz dom....

  • Odpowiedzi 32
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano
Dnia 10/22/2017 o 00:32, pida napisał:

Jak sobie radzą? Czy mają zamiar zostać w USA lub wrócić do Polski kiedy przejdą na emeryturę?Czy się w ogóle to zasimilowali? Czy mówią po angielsku, mają dobre sąsiedzkie więzi nie tylko z Polonią ale również z innymi w ich osiedlach? Czy generalnie mają dobrą opinie o USA lub Polsce i dobrze się na ich temat opowiadają czy krytykują? Czy powtarzają gdzieś skąd jakieś bajecznie przepowiednie że np. USA  zostanie zmiecione w III wojnie światowej a Polska przetrwa stając się potęgą światową i ludzie na całym planecie będą mowić po polsku? :D

Moi rodzice nigdy nie uzyskali wyższego wykształcenia. Np, właściwie moja matka skończyła jakieś studia muzyczne i potem uczyła jako nauczycielka w podstawówce, ale mimo że mój ojciec był w USA przez 15 lat zanim ja dołączyłem go z matką po dostaniu zielonej karty, to ona ani nigdy nie uczyła się angielskiego ani mnie nie wysłała do angielskiej szkoły. Ja co prawda nauczyłem się coś angielskiego z taśmy i podstawówce, ale była tylko na poziomie podstawowym i zacząłem naprawdę się uczyć kiedy wyemigrowałem do USA przez 2 lata w high school na programie ESL. Moja matka probowała się uczyć kiedy już to przyjechała ale nic mogła pojąć nawet prostych rzeczy po wieku 55 lat. Nawet nie zna parę słówek. Mój ojciec coś się nauczył ale tylko na tyle aby pracować na budowie lub kopaniu rowów. Moja matka poszła na sprzątanie. Więc nic na emeryturę nie uskładali, jedynie będą tylko mieć SS, więc planuję na starość wrócić do Polski. Mimo że mają rownież mnie, moją siostrę i wnuki, wrócą do Polski gdzie mają tylko jakiś braci i siostry, ale do miasta do którego wrócą tam nikt z krewnych nie będzie. W USA nie mają i nigy nie mieli żadnych sąsiadów, jedynie co znają to rodzinę. 

Matka dzwoni do mnie co każdy tydzień i czasem mnie obraża mówiąc głupoty o przepowiedniach. Kiedy z nimi mieszkałem zanim się wyprowadziłem i usamodzielniłem to były stale kłopoty. Np, matka goniła ją podwozić wszędzie, do sklepu, do siostry, do kościoła, itd. Zazwyczaj to kazała niż raczej prosiła. Jeśli byłem 20 min późno to się darła, mimo że dzwoniła na ostatnią minutę zamiast rozmawiać do mnie jak dorosłego i planować kilka godzin. A ja znowu byłem jej synem co miał też swoje życie i swoje rzeczy do zrobienia a nie służący czy chauffer. 

Kiedy dzwoni to mówi o cudownym PIS, "złych" muzułmanach uchodźców jako wszyscy terroryści, jak niebezpiecznie się stały kraje takie jak Niemcy, Anglia, a Polska została rozwijającym się, bogacącym się, spokojnym rajem bez terrorystów, jak USA lub Niemcy upadną, a Polska stanie się globalnym mocarstwem. Mi się zdaje że zaczyna dostawać jakieś urojenia psychiczne. Jak to wpuszczam jednym uchem, i wypuszczam drugim i nic na to nie komentuję, ale te rasistowskie, nacjonalistyczne i  far right-wing poglądy mnie nudzą, nie ciekawią a wręcz przeciwnie obrażają. 

Ojciec nigdy bliskiego kontaktu ze mną nie miał i nigdy się z nim nie zapoznałem dobrze. Zostawił mnie jak miałem 2 lata i zostaliśmy przez lata w kontakcie wyłącznie przez telefon i zjednoczyłem się z nim dopiero kiedy miałem 17 lat. Dla niego to byłem taj bardziej jako stepson niż syn. Przez telefon był miły ale w rzeczywistości okazał się jako grumpy twardziel, co za każdym razem kiedy pracował nad czymś i mnie wołał o pomoc i ja byłem chętnie mu pomóc, to był nie cierpliwy i utrącał, mówił uciekać zamiast pokazać lub nauczyć. Nigdy mu się nie chciało ze mną lub nawet matką gdziekolwiek pójść aby spędzić czas razem. Żadnego hobby lub wakacji, nawet tanich gdzie blisko. Oni latali co jakieś lata sami wyłącznie do Polski. Moi rodzice w wolnym czasie jedynie szli do polskiego kościoła rano a potem cały dzień oglądali polską telewizje. Ja byłem na wakacjach do innym amerykańskich miast, stanów czy innych krajów albo sam albo z moimi kolegami. Im się nigdy nie chciało zwiedzać USA. 

 

Obecnie mieszkam w innym stanie od nich od 4 latach. Podczas tych lat byłem u mojej rodziny co rok, ale do tej pory jeszcze oni nie byli mnie odwiedzić. Ja mieszkam w Kalifornii a oni mieszkają w okolicach Chicago. Coś moja rodzina jest dziwna i jestem ciekaw czy jest takich wiele innych polonijnych rodzin czy ja miałem takiego po prostu pecha? Czy wam się lepiej poukładało w Ameryce?

 

 

Proponuje ci,  abys zachowal to co napisales i przeczytal jak bedziesz w wieku rodzicow

Napisano

A z tym zapominaniem jezyka, to ja od siebie chcialabym dodac, ze zanim sie przeprowadzilam do USA to tez mialam beke z tych co 'zapomnieli' jezyka. Sorry, ale po dwoch latach tutaj wiele razy lapie sie na tym, ze nie pamietam jakiegos slowa. Tez czesto sie zdarza, ze jak mam zadzwonic gdzies i miec z kims oficjalna rozmowe po Polsku (nie wiem np bank, szkola, sklep) to mam problem ze swobodnym i sprawnym przekazaniem co ja wlasciwie chce. A uwierzcie mi, nigdy wczesniej z tym problemu nie mialam. Wiele zalezy od tego kto w jakim srodowisku przebywa. Ja nie mam malzonka, ani partnera ktory mowi po polsku, nie mam dzieci, ktore mowia po polsku. Mam doslownie garstke polskich znajomych tutaj, z ktorymi nie widuje sie na codzien, a raczej raz na kilka tygodni. Najwieksza stycznosc z jezykiem polskim mam jak moja mama do mnie dzwoni i opowiada historie a ja jej przytakuje, albo jak przyjaciolka pisze mi ploteczki. No i tutaj na forum, ale to jest pisanie, wiec troche inaczej. Wiec nie dziwie sie, ze ludzie po latach zapominaja. Nie wszyscy robia tak dla szpanu, no ale czasem sie nie ciezko zorientowac :) 

Napisano
3 godziny temu, tipitoe napisał:

. Ale uwagi typu ze ktos szpanuje I probuje udawac Amerykanina sa nie na miejscu.

Rozmowa dwóch polaków, która wygląda tak:

- złapały mnie kapy na hajłeju

- ile Cię szczarżowały ?

- 200 i muszę zapłacić tiket

Czy tak ciężko używać polskiego słownictwa czy to już wstyd w Ameryce mówił poprawną polszczyzną ? i nie ma to nic do asymilowania się z obywatelami US.

Takich przykładów jest więcej i np. kiedyś w home depot: kup worki garbeciowe, grałd, peć do zasendowania i winegret.  Czy uważasz, że zapomnieli jak się mówi worki na śmieci, fuga, szpachla do szpachlowania i ocet ?????   W jaki sposób oni asymilowali się między sobą polingliszem ?

Napisano
21 minutes ago, BartekWSH said:

...winegret...

to akurat polskie slowo (spolszczenie od francuskiego) im chyba chodzilo o winegar ;-)

Ponglish to gwara jak kazda inna, nie koniecznie wynikajaca z faktu ze ktos po 0.5roku jezyka ojczystego zapomnial. W kujawsko-pomorskim przez pierwsze pare lat do szalu mnie doprowadzalo 'jo' i 'toc' w kazdym zdaniu i w roznym kontekscie, albo fraza 'to nie robi' (nie mylic z ponglish'owym "to nie robi sensu" :D). Z poznaniakami z dziada-pradziada tez sie czasem ciezko dogadac. Jak to uzasadnic? Polskiego nikt ich w szkole nie nauczyl? Ludzie czuja sie komfortowo porozumiewajac sie w taki a nie inny sposob i nie ma sie co denerwowac.

Napisano
Godzinę temu, BartekWSH napisał:

Rozmowa dwóch polaków, która wygląda tak:

- złapały mnie kapy na hajłeju

- ile Cię szczarżowały ?

- 200 i muszę zapłacić tiket

Czy tak ciężko używać polskiego słownictwa czy to już wstyd w Ameryce mówił poprawną polszczyzną ? i nie ma to nic do asymilowania się z obywatelami US.

Takich przykładów jest więcej i np. kiedyś w home depot: kup worki garbeciowe, grałd, peć do zasendowania i winegret.  Czy uważasz, że zapomnieli jak się mówi worki na śmieci, fuga, szpachla do szpachlowania i ocet ?????   W jaki sposób oni asymilowali się między sobą polingliszem ?

Przeciez w Polsce mlodziaki tak samo sie wypowiadaja. Tu kraj czy ilosc poza granicami kraju nie ma az tak wielkiego znaczenia. 

Napisano
2 godziny temu, pelasia napisał:

Przeciez w Polsce mlodziaki tak samo sie wypowiadaja. Tu kraj czy ilosc poza granicami kraju nie ma az tak wielkiego znaczenia. 

Zkanceluj, zforwarduj, challenge'uj, tickety, requesty, kejpiaje, approval, na szerpoincie... 20 i 30-latkowie w polskich korpo jadą pongliszem jakiego żaden polski kontaktor z Chicago nie zrozumie :D

 

Co do tematu to USA nie są krajem dla starych ludzi. Są możliwości dla młodych, zdrowych, chcących i mogących pracować ale rodziców na emeryturę za nic bym tu nie ściągał z Polski a sam wolałbym wrócić do ojczyzny i cieszyć się z udogodnień socjalnych i darmowej opieki zdrowotnej (o ile przetrwa kolejne 40 lat).

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...