Skocz do zawartości

Historia pewnej emigracji


ribes

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Witam Was,

Dzis napisze krotko bo jestem strasznie zmeczony. Jesli chodzi o spotkanie z synem to w pon bylo dobrze ale nastawiony byl na srodowa rozprawe. Po podpisaniu ugody mialem syna na caly piatek. Zona sama mi go przywiozla i nawet razem z synem odwiozla mnie na lotnislo aby syn mogl mnie pozegnac. To byl piekny dzien!!! Syn powiedzial ze mnie kocha i juz czeka na wakacje ze mna. Nie macie nawet pojecia jak bylem zadowolony jak juz nikt nie szykowal go do tego co ma powiedziec na rozprawie. Byl juz calkiem innym dzieckiem. Ja zaufalem zonie ze mi go przysle a ona zaufala mi ze go odesle. I wlasnie to on wygral w calej tej sprawie. A to ze "nie mam jaj" to tylko bezsensowne gadanie. Jesli mozna bylo zrobic cos zeby syn mial juz spokoj z sadami to ja musialem to zrobic. I spokojnie, jezeli wystarczyl mi jeden dzien aby przekonac go spowrotem do siebie to po wakacjach napewno nie powie ze juz nie chce przylatywac. Sama sedzina powiedziala ze jest bardzo zadowolona z tego wszystkiego i ze udalo sie nam tak to wszystko madrze zakonczyc. Bo dziecko to nie jest samochod lub jakas inna rzecz aby sie klocic o nia przez lata. Powiedzielismy sobie: dosc nienawisci, sadow i klotni. Ani ja ani zona nie ma zadnej mozliwosci nie przestrzegania ugody. Zreszta zadne z nas nie ma takiego zamiaru bo zobaczylismy obydwoje jak syn jest szczesliwy jak my sie nie bijemy na noze. I chyba o to chodzilo, zeby to on byl najbardziej szczesliwy po zakonczeniu tego wszystkiego...

Reszte napisze jutro, przepraszam

  • Odpowiedzi 324
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

a wiec synowi dadza GC od reki tak bo ma tate odwiedzic i moze sobie nielegalnie z mama w usa siedziec , jakie konsekwencje umowy w tym roku przyjedzie a w przyszlych co sila go wrzuca do samolotu jak nie bedzie chcial

Jackie pomysl troche - dziecko to walizka ze sie wrzuci do samolotu i ma leciec , jesli nie bedzie chcialo nikt go na sile nie wysle na wakacje

Dzieciak widzi ojca to wiadomo co innego ale wakacje sie skoncza przyjedzie tu i szkola , kumple i polska z tata pojda w niepamiec .

Napisano

Ok, zebralem sily wiec pisze. Mam nadzieje ze w miare wyjasnie wszystko. A wiec, zona i syn nie sa nielegalnie. Maja wize studencka, syn jest dolaczony do wizy zony. Nie wiem jak to dokladnie okreslic bo nie jestem prawnikiem, ale mam sie stawic po przyjezdzie syna do polski do konsulatu bo syn musi sie stawic po wize. Mam to zrobic z wyrokiem sadu i pismem od sedziny z sadu stanowego o koniecznosci wydania synowi wizy. ja musze odeslac syna tak jak zona musi mi go przyslac. Jesli ktokolwiek zlamie ten warunek syn automatycznie przechodzi pod opieke rodzica ktory tej umowy nie zlamal. Oczywiscie dalej na mocy konwencji haskiej z tym ze jesli to zona zlamie umowe to jest zapis ze nie dziala wtedy punkt o "zasiedzeniu". Sprawa ogolnie jest zamknieta, aczkolwiek co roku bedzie jedynie otwierany punkt odnosnie przyjazdu syna do polski, sedzina ma podpisac dokladny termin wylotu i przylotu (przepraszam za beznadziejne sformuowania prawne ;) ). Jestem pewien, ze nie bedzie z przylotem syna zadnych problemow, nie widzieliscie zony i jej rodziny na rozprawie. Dopiero wtedy dotarlo do nich co tak naprawde zrobili mojemu synowi i ze to on byl jedynym przegranym calych tych dwoch lat. Zona byla totalnie przestraszona (co nawet zauwazyla i powiedziala sama sedzina) a tesc podczas przemowy sedziny na ich temat sie rozplakal. Syn zostal wyproszony z sali aby juz nie musial sluchac o tym wszystkim co bylo bardzo dobrym posunieciem sedziny. Ona caly czas powtarzala ze o niego tu chodzi a nie o wygrana lub przegrana jakiejkolwiek ze stron.

Jesli chodzi o ugode to nie trwalo to pare minut. Siedzielismy w czwartek ponad siedem godzin zanim zakonczylo sie to jej podpisaniem. W miedzyczasie porozmawialem z zona sam na sam. To byl dobry pomysl, zaczelismy wkoncu rozmawiac ze soba osobiscie a nie przez adwokatow. Obiecalismy sobie ze konczymy wszystkie sprawy sadowe, nie rozmawiamy juz o tym co bylo tylko o tym co bedzie i co zrobic zeby nasz syn zyl na ile to mozliwe bez stresu i dorastal normalnie. To nie jego wina ze mial glupich rodzicow, ktorzy nie mogli porozumiec sie wczesniej i rozstac w cywilizowany sposob. Jak narazie zona dotrzymuje slowa. Rozmawialem dzis z jej adwokatem w polsce. Wycofali wszystkie sprawy. Oczywiscie rozwodowa zostaje jednak pozostalo sie tam tylko stawic i potwierdzic ze zgadzamy sie na rozwod bez orzekania o winie. Skoro koniec sadow to koniec, ja tez musialem sie na cos zgodzic. Zreszta pchanie sie w sprawe ktora trwala by ok dwoch lat jest bez sensu. Kazde z nas zaczyna teraz nowe zycie, jednak wspolnego syna bedziemy miec juz zawsze i musimy o tym pamietac. On nie jest wlasnoscia zadnego z nas i nikt nie ma do niego wylacznych praw.

Mysle ze o ugodzie juz wystarczy, teraz o piatkowym spotkaniu z synem:

To byl naprawde cudowny dzien!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zona obiecala ze przywiezie mi go do hotelu z samego rana i tak wlasnie bylo. Syn byl jeszcze zestresowany cala sprawa, tyle go przygotowywali do rozprawy ze to nie moglo przejsc w jedna noc. Poprosilem wiec zone, aby zanim pojedzie posiedziala chwile z nami w restauracji (czy jak to sie nazywa) tak aby syn mogl zobaczyc ze sie juz nie klocimy i potrafimy ze soba porozmawiac spokojnie. To bylo naprawde bardzo dobre posuniecie. Plakac mi sie chcialo jak widzialem syna na poczatku tej rozmowy. Stresowal sie, ruszal nerwowo noga i byl zdezorientowany. Widzialem ze zonie tez to nie bylo obojetne jak na niego patrzyla. Na szczescie szybko mu przeszlo. Po pol godz poszlismy z synem do mojego pokoju. Juz byl zadowolony. Nie pytajcie co robilismy, ale nie wiem czy do dzis dali sobie rade z posprzataniem tego pokoju :) Nikt syna nie trzymal ze mna na sile, mial tel i jakby sie mu znudzilo to mial poprostu zadzwonic aby ktos go odebral. Nie zrobil tego, co wiecej chcial zeby mu obiecac ze zostanie ze mna do samego wieczoru. O 14 mielismy miec rozprawe ktora miala wszystko zakonczyc. Pojechalismy do sadu we trojke: ja, zona i syn. Syn chcial zebym siedzial z nim z tylu co i tak bym zrobil. W sadzie poszlo bez problemow i zona odwiozla nas spowrotem do hotelu. Miala wrocic po syna o 20. Ubawilismy sie z synem swietnie do tego czasu, bylismy na silowni, poszlismy zjesc, wrocilismy dalej "demolowac" pokoj. Bylo naprawde cudownie, syn caly czas powtarzal ze jest bardzo zadowolony co mnie najbardziej cieszylo. Dzwonilismy w miedzyczasie przez skypa do moich przyjaciol, chcialem aby go poznali osobiscie. Syn umowil sie juz nawet z zona przyjaciela na robienie i oczywiscie konsumowanie pierogow ruskich hihi. Byl bardzo zadowolony, widac to bylo po nim. Zreszta sam to caly czas powtarzal. Jednak nadeszla godz 20 i zona przyjechala po niego. On poprosil ja jednak zanim ja to zrobilem ze chce mnie pozegnac na lotnisku. Wiec pojechalismy we trojke. To bylo cudowne pozegnanie, takie o ktorym nawet nie marzylem. Syn poszedl ze mna na zdanie bagazu i odprowadzilem go pozniej do auta. Caly czas sie we mnie wtulal, powtarzal ze mnie kocha i juz czeka na wakacje jak sie spotkamy. Z zona podalismy sobie rece na pozegnanie i zyczylismy sobie nawzajem wszystkiego dobrego. Tak powinni sie rozstawac ludzie. Plakalem bardzo razem z synem ale bylem szczesliwy ze wkoncu on czuje sie spokojnie i niczym sie juz nie denerwuje. Nie moglem juz wytrzymac i kazalem mu wsiasc do auta wkoncu. Nie dawalem juz rady. Jak odjezdzal to machal mi na pozegnanie do czasu az znikl za zakretem. Wstal i machal mi przez tylna szybe...Jestem pewien ze nikt go nie przekona do tego zeby nie chcial przyjechac, zreszta nie sadze ze beda juz probowac.

Powiedzial ktos wczesniej ze "nie mam jaj". Odpowiem tak-GOWNO PRAWDA ( przepraszam za okreslenie). Jestem pewien ze to bylo najlepsze rozwiazanie. Nie dla mnie, nie dla zony ale dla syna. Jesli mialby wrocic do polski tylko po to zeby kolejne lata sluchal klotni w sadach to ja mowie NIE!!! Widzialem jaki byl jego stan psychiczny jak przyjechalem a jaki jak wylatywalem. Podpisanie ugody bylo tego watre. Moj syn wygral i o to chodzilo. Wierze ze wszystko bedzie dobrze tak jak wierzylem w to ze uda sie pomyslnie zakonczyc sprawe. Czekam juz na syna i wiem ze to beda cudowne wakacje.

Napisano
Jackie pomysl troche - dziecko to walizka ze sie wrzuci do samolotu i ma leciec , jesli nie bedzie chcialo nikt go na sile nie wysle na wakacje

Dzieciak widzi ojca to wiadomo co innego ale wakacje sie skoncza przyjedzie tu i szkola , kumple i polska z tata pojda w niepamiec .

Przez wiele lat jeździłam do ojca na wakacje do USA i nigdy nic nie poszło w niepamięć.

Napisano

ribes kazda osoba inaczej bedzie widziec ta sprawe i jesli Ty uwazasz ze dobrze zrobiles to OK ;)

A co do przyszlosci to macie dobry poczatek i zycze Wam aby tak dalej bylo :)

Napisano
A tak z ciekawosci jak zostalo ustalone pokrywanie kosztow podrozy syna, czy to wogole zostalo ustalone ?

Podroz pol na pol.

Napisano

Ribies śledziłem twoją sprawę przez cały czas. Jestem chłopakiem, ale płakałem jak małe dziecko. Bardzo się cieszę, że tak to się skończyło. Wakacje już blisko, i twój synek pewnie nie może się doczekać wakacji ze swoim tatą, czyli z tobą. Byłeś wytrwały i to się opłaciło. Nic nie pozostaję mi, by życzyć tobie i twojemu synkowi udanych wakacji :-) Pozdrawiam

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...