Alez oczywiscie. Oprocz pelnej obiadokolacji (mash potato, kasza, pieczen ze schabu z grzybami, ryba w sosie plus przeroznego rodzaju surowki i salatki z baru, ktory jest w podziemiach naszego Domu Polskiego, "szkolne" mamuski napiekly roznych domowych ciast, podkreslam: domowych. Rozne serniki, pierniki, owocowe i jakies przekladance roznego kalibru, ktorych nie potrafie nazwac. Do tego trunki w duzym wyborze ale te juz trzeba bylo sobie kupic bo to jednak dochod na szkole byl przeznaczony. Bar akurat na mnie nie zarobil bo tym razem nie bylem czlowiekiem tylko samochodem.