Leżę sobie na łożu boleści. Komplikacje po wtorkowym zabiegu. Dziś pierwszy raz w mojej amerykańskiej historii szpitalnej przyszła CNA i zaoferowała że mnie ogoli i umyje. Tydzień niemyty, z entuzjazmem przystalem. Ogolila jak umiała, umysł porządnie, namascila mnie, pachne jak Plastuś.
RN z kolei pyta mnie o ból, te rzeczy co mnie bolały już mnie nie bolą. Ale krzyż mnie nap.... bo łóżko nowoczesne, materac dmuchany. No i co z tego? Mnie krzyż boli, ona na to: wszyscy chwalą że łóżka fajne, Ty pierwszy narzekasz, morfine Ci dam. No i git, już mnie krzyż nie boli. Na haju to by się wyspał na kupie cegieł.
W polskim radiu dyskusja, szczepic się czy nie, pytam moich opiekunek, powiedziały że nie będą się szczepic. Na nocnej zmianie będą dziś młoda laski, ich też zapytam. No i tak mi czas leci.