Skocz do zawartości

Wybory Prezydenckie 2012-2016


anita25

Rekomendowane odpowiedzi

ja tez nie bede tego czytal bo nie mieszkam w usa i mnie to guzik obchodzi, ale znam zarysy przynajmniej

wlasnie sie nie wypowiadam o szczegolach, ty natomiast powtarzasz jakies populistyczne republikanskie bzdury o komunizmie (dziecko w ogole wiesz co to znaczy?)

come on

a smiej sie smiej, tylko ze ja jestem juz ustawiony na tym "ksiezycu" a ty bedziesz tyral na swoich idoli do usranej smierci

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 377
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

zreszta kazdy temat do którego sie przyłączasz jest wkrótce zamykany przez administratora za twoje chamstwo zakładam że sly zaraz zamknie i ten temat

uga buga ty jestes taki jak ludzie w polsce jak mowie ze nie popieram tuskaa bo to sicjalista i podwyższa podatki to wszyscy ze jestem od kaczora nie nie jestem....nie popieram pomysłów obamy ale i mitt nie jest z mojej bajki nie naleze do zadnej sekty ale dziwi mnie euforia z jaka ludzie popieraja obame mowiac ze za jego kadencji stracili przez niego pracę ale i tak go kochają ....świat nie jest binarny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie boj sie, tego tematu nie chce mi sie trollowac, za niski poziom nawet dla mnei

uga buga ty jestes taki jak ludzie w polsce jak mowie ze nie popieram tuskaa bo to sicjalista i podwyższa podatki to wszyscy ze jestem od kaczora nie nie jestem....nie popieram pomysłów obamy ale i mitt nie jest z mojej bajki nie naleze do zadnej sekty ale dziwi mnie euforia z jaka ludzie popieraja obame mowiac ze za jego kadencji stracili przez niego pracę ale i tak go kochają ....świat nie jest binarny

A tu sie zdziwisz bo sie za toba zgadzam w 100%

Tez uwazam ze swiat nie jest binarny, a ta parodia demokracji w USA jest

Wiec po co sie podniecac kto wygral a kto przegral?

Ludzie traca prace bo ameryka dala ciala juz od dawna zadluzajac sie bez sensu i wdawajac w absurdalna wojne i to spieprzyl republikanin Krzaczek

Zadnemu politykowi naprade nie zalezy na ludziach, oni sa inna kasta i ich problemy spoleczenstwa i tak nie obchdoza

Ale pisanie ze Obama to komunista to po prostu obraza dla intelektu, nie jest on nawet socjalista, a nawet gdyby byl to pojeratywne uzywanie tych slow jest zalosne w ustach amerykanow

Nie bardzo rozumieja nawet co to znaczy, a polacy ktorzy to powtarzaja jak malpy niech spojrza w swoja wlasna przeszlosc zeby zobaczyc co te terminy naprawde znacza

Obama to po prostu stworzony medialnie populista, czyli ostateczna forma kazdego polityka. Chce miec wiekszosc elektoratu to mowi ludziom to co chca uslyszec mimo tego ze wie ze nie ma zadnych szans na realizacje tych obietnic

Mornon zreszta robi dokladnie to samo, tylko ze celuje w redneckie poludnie przez co mnie po prostu bardziej brzydzi, ale obydwoje sa siebie warci

To wyrafinowane cwaniaczki, a polityka amerykanska to po prostu cyrk i igrzyska dla ludu

Jak nie chcesz byc nazywany republikaninem to sie nie wyrazaj jak ta banda przyglupow, proste ;-) Nie uzywaj tej nomenklatury ani taniej propagandy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mysle ze nikt nie ma na to pomyslu and nobody cares

Obama care jest tak sprytnie wymyslony ze bedzie mozna go ocenic (kolo 2019) kiedy juz Obama i tak nie bedzie mogl byc re-elected, wiec problem z glowy

Caly system jest spieprzony i trzeba by go bylo rozwalic i zbudowac od nowa, tak samo jak ZUS w Polsce, ale tego sie przeciez nei da zrobic

Wiec jest do dupy i bedzie jeszcze gorzej :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale niektorzy niestety nie maja pojecia o tym co pisza. Miedzy innymi dlatego zacytowalam Imani. Ty to wiesz, ale ona podziwia go za intelekt i inne tego typu bzdury...

Co do tego kogo podziwiam to MAM PRAWO podziwiać kogo chce :) i za takie wartości lub cechy jakie są dla mnie ważne ( DODAM ,ŻE WARTOŚCI TE NIE MAJĄ ZA DUŻO WSPÓŁNEGO Z RELIGIĄ CZY POLITYKĄ ) Ciesze się , żę uważasz , że nie mam pojęcia o czym piszę , ciesza mnie te wasze personalne wycieczki i zagrywki wlaśnie pt . że nie wiem o czym piszę , że używam angielskich zwrotów itp itd :) To tylko potwierdza moja opinię na temat WYRAŻANIA SWOICH OPINII publicznie - nie ma to najmniejszego sensu widząc reakcje co niektórych forumowiczów . Ja wyraziłam SWOJĄ opinie a temat OBAMY a nie na temat innych użytkowników forum :) także nie Tobie oceniać o czym mam pojęcie , kim sie zachwycam , fascynuje , podziwiam :)


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tego kogo podziwiam to MAM PRAWO podziwiać kogo chce :) i za takie wartości lub cechy jakie są dla mnie ważne ( DODAM ,ŻE WARTOŚCI TE NIE MAJĄ ZA DUŻO WSPÓŁNEGO Z RELIGIĄ CZY POLITYKĄ ) Ciesze się , żę uważasz , że nie mam pojęcia o czym piszę , ciesza mnie te wasze personalne wycieczki i zagrywki wlaśnie pt . że nie wiem o czym piszę , że używam angielskich zwrotów itp itd :) To tylko potwierdza moja opinię na temat WYRAŻANIA SWOICH OPINII publicznie - nie ma to najmniejszego sensu widząc reakcje co niektórych forumowiczów . Ja wyraziłam SWOJĄ opinie a temat OBAMY a nie na temat innych użytkowników forum :) także nie Tobie oceniać o czym mam pojęcie , kim sie zachwycam , fascynuje , podziwiam :)


Masz prawo. God bless You! Tylko juz nie krzycz na mnie. Uzywanie duzych liter nie jest tu konieczne. Widze, ze ty tez daleko zajdziesz dzieki swojemu drive. Moze pierwszy prezydent kobieta? Przepraszam, Prezydentka. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-jak ktos jest bezrobotny to dostanie tam jakiegos granta czy nie bedzie musial placic, firmy ponizej 50 osob nie musza tez placic

Ale obamacare ma tez swoje dobre strony jak np regulacje pre existing conditions, o czym chyba zajeci gloszeniu republikanskiej propagandy szanowni modzi i admini zapomnieli

Firmy ponizej 50 osob nie musza placic z tym, ze osoby musza same sobie wykupic ubezpieczenie medyczne co wiaze sie ze sporymi wydatkami i nie gwarantuje w pelni pokrycia wszelkich rachunkow medycznych czyli nastepne wydatki.

Bezrobotni nie dostana ot tak sobie "jakiegos granta" - osoby, ktorych bezrobocie przekroczy $12,000 na rok nie beda sie kwalifikowaly na "jakies granty". I "jakis grantow" nie dostanie jesli bedzie w zakladzie pracy dostepna Cobra - niezaleznie od kosztow jakie bedzie musial na te Cobre wydac bezrobotny. Teraz jest wybor, ze nawet jesli jest Cobra to mozna po przedstawieniu odp. rachunkow, ubiegac sie o charity ze stanu - i to bedzie spory wydatek dla rodzin kiedy wejdzie nowe prawo.

Inna sprawa to 2 osobne pojecia slowa "unemployed": bezrobotny (czyli bioracy zasilek) i osoba nie majaca pracy (bo np. skonczyl sie jej zasilek). Ta pierwsza bedzie nieco uprzywilejowana; ta druga zmuszona aby wykupic ubezpieczenia sama. I taki przyklad byl podawany: bezrobotna matka, ktorej skonczyl sie zasilek nie miala $300 na lek dla dziecka. Wedle dnia dzisiejszego, Medi pokryje jej ten koszt; wedle tego co bedzie pozniej - nie. Ona musi wykupic sama ubezpieczenie, bo jej sie skonczyl czas kiedy brala zasilek.

Do tej pory ludzie mieli np. charity na dzieci (darmowe praktycznie), pozniej rodzina z jednym dzieckiem, ktora zarobi powyzej ok. $24,000 na rok, bedzie doplacac do ubezpieczenia plus placic wszelkie doplaty (teraz ich to nie obchodzilo). Do $23,300 na 3 osoby beda podlegac pod Medicaid. I znowu haczyk - teraz jesli jestes w ciazy i jestes nielegalnie to pokryja Ci porod. Pozniej juz nie. Abys sama wykupila sobie ubezpieczenie kiedy bedziesz w ciazy to bedzie horrendalna stawka. Obamacare bedzie dobre dla osob do 26 roku zycia, ktore beda mogly mogly byc nadal na ubezpieczeniu rodzicow, tyle, ze nie bedzie pokrywalo ciazy (aborcje tak).

Mikun - ja sie jednak co do ciebie nie pomyliem wybierajac na atak trolla, komentujesz cos co jestes zbyt leniwy zeby przeczytac jak dziala?

Prosze skrot chocby z glupiej wikipedii:

http://en.wikipedia....rdable_Care_Act

Wikipedia, jak sam przyznales, jest glupia, wiec po co sie na niej wzorowac? Tam sie pisze co sie chce i kto chce. Wiarygodnym zrodlem jest konkretne rozporzadzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry, że tak długie wyszło, ale się zagalopowałem.....

"A co sie stanie z firmami z mniej niz 50-ciu pracownikami? Nie beda mieli ubezpieczenia jesli sami ich nie wykupia?"

A teraz jak jest?

Karina,

Jeśli znalazłabyś chwilę czasu, to myślę, że wyjaśnienie sytuacji bardzo by się przydało. Tym, którzy do USA się wybierają już za kilka miesięcy, jak i naiwnym marzycielom :)

Moją wypowiedź zacznę od pytania sformuowanego następująco:

USA pozostają jedynym z krajów Zachodu bez powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Średnio 17,5 procenta mieszkańców jest nieubezpieczonych - od 4% w Massachusetts (powszechne ubezpieczenia Mitta Romney'a) do 25,5% w Teksasie.

JEDNOCZEŚNIE - USA przeznaczają 16% PKB na opiekę zdrowotną, dwa razy więcej niż w pełni ubezpieczone UK, więcej niż Francja, Niemcy, Szwecja (sic!!!), Szwajcaria, itp. itd. Słowem - najwięcej.

Jak już powiedzieliście - płacą wszyscy podatnicy, Ty i Ja (no akurat nie ja, ale wiadomo). Pytanie zatem - w jaki sposób nowy system pogorszy obecną (najgorszą w cywilizowanym Zachodzie) sytuację? No bo zakładamy, że pogorszy, w innym przypadku przecież nie zwalczalibyśmy Obamycare ogniem artyleryjskim? Dlaczego uważacie, że będziemy płacić więcej? Nota bene - uważam, że argument przedstawiony przez jednego z forumowiczów powyżej - "gdyby jeszcze próbował coś zrobić, ale on nie robi nic/goowno" - zostaje zbity. Robi. "Zrobił" na przykład to - ustosunkujcie się.

Tyle co do Healthcare.

W ogólnym temacie zaś, to przedstawię stanowisko liberalnego gospodarczo, konserwatywnego społecznie człowieka jakim jestem, następująco:

1. Nie ma większego znaczenia kto reprezentuje konkretną partię na stanowisku prezydenta. Równie dobrze mogłaby to być Clintonowa, Gore, Pelosi czy któryś z Kennedych (jeśli jeszcze jacyś przetrwali).

Prezydent Obama nie drażni mnie specjalnie. To, że nie jest jest i nigdy nie był biedny i że zawsze był w grupie uprzywilejowanych to każdy lekko zorientowany człowiek wie; co na studiach robią lewacy i nie tylko to popytajcie znajomych. Powyższe artykuły rewelacjami wielkimi nie są :) Jest słabym mówcą (bez telepromptera leży), zbytnim idealistą (tak, to moich oczach wada :) ), nie ma doświadczenia w rządzie (4 lata w Senacie to skandalicznie mało jak na Prezydenta!) i śmieje się natychmiast z własnych, słabych zresztą, dowcipów...

Za co go szanuję:

- po studiach zamiast się ustawić w jakiejś kancelarii, zaangażował się w najbiedniejszej dzielnicy w Chicago. Ja bym tak nie potrafił. Widziałem ostatnio z nim wywiad z 1995. Jakiś "czarny lewaczyna" w wytartych ubraniach opowiada otyłej, wolno mówiącej, starszej pani o swojej nowej książce. Wszystko na szarym tle, pewnie w jakimś programie PBS, który do 2008 roku obejrzało może ze dwa tuziny osób... Jego zatroskanie nierównościami społecznymi wydaje się autentyczne.

- potrafił powiedzieć Murzynom, aby "przestali wreszcie narzekać i wzięli się do roboty" za co Jessie Jackson chciał "obciąć mu jaja" (do obejrzenia na You Tubie). ZAUWAŻCIE! Zauważcie jaką ideologię on propaguje. Nie jest to bynajmniej filozofia "nic nie róbcie, państwo wam da"!

- został Prezydentem USA. Samo w sobie jest to osiągnięciem. To, że jest czarnoskóry, tym bardziej szacunku mojego mu dodaje

2. Ważne jest natomiast z jakiej partii jest prezydent gdyż polityka i cele Partii Demokratycznej i Republikańskiej zasadniczo się różnią. Można powiedzieć, że Prezydent jest impersonifikacją konkretnej polityki, jest jej twarzą. Pracują na niego tysiące ludzi, ekspertów, doradców, strategów. To oni tworzą otaczającą nas rzeczywistość.

Zatem jaka ta polityka jest?

Dla przypomnienia powiem, że okres nieskrępowanej wolności amerykańskiego dzikiego kapitalizmu białych mężczyzn (forumowych reprezentantów którego to nurtu pozdrawiam serdecznie :) ) skończył się w 1933 roku, kiedy FDR zaczął tworzyć swoją amerykańską wersję welfare state. Przez 3 lata od wybuchu Wielkiego Kryzysu republikańska administracja nie potrafiła uzdrowić gospodarki, nie starała się właściwie, licząc na niewidzialną rękę rynku. Amerykanie mieli dość. 15 letni okres roosveltyzmu zapoczątkował erę rozrostu kompetencji rządu, wprowadzono zasiłki, dotacje do różnorakich przedsięwzięć, nowe federalne agencje, regulacje, itp, itd.

Stan ten pogłębiał się aż do lat 80-tych i administracji Ronalda Reagana (a w UK Margaret Thatcher, jego bratniej duszy). Mój ulubiony amerykański prezydent (którego zresztą rodzina była na garnuszku Rossvelta w swoim czasie!) rozrośnięte kompetencje rządu ograniczył, podatki obniżył radykalnie (najwyższa stawka spadła z 70 do 28 procent), obciął wydatki na cele społeczne. Kilkuletni boom gospodarczy jaki nastąpił rok po wprowadzniu nowej polityki w życie utwierdził miliony Amerykanów, że small government and low taxes are the ways to go.

Polityka powyższa połączona z nieograniczonym rozmachem wydatków na cele obronne (USRR final countdown) miała jednak także swoje negatywne skutki - ogromny deficyt budżetowy, drastyczne rozwartwienie społeczne, wzrost bezdomności i przestępczości. To wtedy bogaci zaczęli być bardziej bogaci (pieniądz robi pieniądz) a biedni coraz biedniejsi. Dopóki wszystko szło dobrze, klasa średnia popierała Republikanów ("My też się bogaćmy!"), gdy przyszła kolejna recesja, w 1993 Busha zastąpił Clinton.... ("My jesteśmy następni w kolejce do bycia biednymi....")

Połowa lat 90-tych, które jak myślę wszyscy pamiętamy, to początek najdłuższego okresu prosperity w historii USA. Prześledźcie sobie batalię jaką przeprowadził Bill Clinton z republikańskim kongresem w końcu 1995 roku, gdy Rząd Federalny dosłownie zawiesił działalność (Government shutdown). O co poszło? O wydatki socjalne. Pomimo, że Newt Gingrich (tak, ta sama zacięta bestia wystepująca w ostatnich republikańskich prawyborach!) poniósł porażkę (w konsekwencji Republikanie przegrali wybory w 1996) i wydatków na socjal nie obcięto, administracja Clintona potrafiła nie tylko doprowadzić gospodarkę do rozwitu, ale i zbalansować budżet - po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat zanotowano nadwyżkę.

W XXI wiek USA wchodziło z rosnącą gospodarką i stabilnością społeczną jako niekwestionowany lider globalny.

7 listopada 2000 roku niewiele ponad 500 osób z Florydy zadecydowało o przyszłości świata ("Jeśli ktoś Wam powie, że jego głos nic nie znaczy, przyślijcie go do mnie" - Al Gore). Wiem, wiem, znam historię o bracie gubernatorze ;)

Lata rządów republikańskich w Białym Domu 2001-2009 to katastrofa:

- kolejne obniżki podatków dla najbogatszych i wzrost nierówności społecznych (tzw. Great Divergence zapoczątkowane w 1979). Pod tym względem USA znajdują się na poziomie Meksyku, Chin i innych krajów trzeciego świata. O ile rola nierówności społecznych w rozwoju ekonomicznym jest dyskusyjna, o tyle w kreowaniu napięć społecznych jest raczej jasna (vide: "Occupy movements" z zeszłego roku - dla mnie, po powrocie do USA po 6 latach to był szok).

- odejście od zrównoważonego budżetu do deficytu niewyobrażalnego dla przeciętnego człowieka, przede wszystkim na skutek 2 wojen na karcie kredytowej. Ulica Sezamkowa finansowana przez Chińczyków... Koniec świata.

- zniszczenie reputacji USA za granicą. Ktoś może powiedzieć - "A co to nas obchodzi?". Niestety oprócz prestiżowego ma to wielki wymiar praktyczny

- ograniczenie swobód obywatelskich (na naszych biednych migrantach też to się nieźle odbiło). Ktoś powyżej wspomniał o jakimś "udoskonaleniu" do Patriot Act, który podpisał ostatnio Obama co ma być rzekomo wielkim przestępstwem. A kto Patriot Act wprowadził w życie?? Administracja Busha zachowywała się tak jak by już nigdy GOP miała nie oddać władzy. Stworzono idealne narzędzie do totalnej kontroli społeczeństwa i teraz wielkie zdziwienie, że polityczni przeciwnicy też chcą z tego skorzystać?

- i last but not least.... Kij z nielegalną wojną, do licha z prawem międzynarodowym, nieważne tysiące muzułmanów, którzy i tak pewnie by się sami prędzej czy później pozabijali... ale jeżeli napadam na sąsiada, który ma mnóstwo kartofli i opanowuję jego gospodarstwo to logicznym założeniem jest to, że u mnie w domu kartofle będą tańsze, a nie że ich cena pójdzie 400 procent w górę, nie?

Gdzie są zyski z wojny? A jakże, są. W kieszeniach ludzi, którzy reżim neokonserwatystów popierali i potrafili się ustawić, w rękach koncernów naftowych, firm inwestująch w powojennym Iraku, w rękach nielicznych płacących mniejsze podatki niż ich sekretarki (sic!!!!!). (nb. zabawne i tragiczne zarazem jest to, że polskie elity w 2003 roku jako jeden z powodów przyłączenia się RP do "Koalicji Chetnych" podawały całkowicie otwarcie i szczerze przyszłe kontrakty przy odbudowie Iraku. Niestety nie udało się... choć nawet "pacyfistycznym" Francuzom coś tam skapło).

Wszystko napędzane STRACHEM, którym wręcz perfidnie karmiono społeczeństwo niemalże codziennie przez 8 lat.

Za to wszystko ta nieszczęsna administracja będzie kiedyś osądzona. Przez historię oczywiście, bo przecież nie przez współczesnych.

Tak czy inaczej, zwycięstwo jakiegokolwiek kandydata Demokratów w 2008 roku było więcej niż pewne. Że Obama pokonał Clintonową w prawyborach, to Prezydentem został Obama, God Bless Him.

Biorąc pod uwagę kryzys, eksplozję deficytu, bezrobcie (10% w 2010), wrogi republikański Kongres (przywódca Partii Republikańskiej stwierdzający, że głównym celem opozycji jest pozbawienie Obamy pracy to ewenement na skalę polską) rekord demokratycznego Prezydenta uważam za nie najgorszy.

I teraz stanęliśmy przed wyborem. Kontynuacja tego co zaczęto naprawiać w 2009, z niemałą ilością socjalistycznych błędów i idiotyzmów, tak, oczywiście jak najbardziej błędów i idiotyzmów, lub powrót do rządów Republikanów...

Niestety, ale uważam, że pozostanie przy Obamie jest lepsze.

O ile Demokraci potrafią jeszcze prowadzić rozmowy, dochodzić do kompromisów, ewoluować i dostosowywać się do sytuacji (chciażby zmian etnicznych w samych USA jak i zmian w świecie - Hej, Romney, zimna wojna się skończyła 20 lat temu!), tak Republikanie - stwierdzam to z całym bólem prawicowego serca - OSZALELI.

O ile poglądy przedstawicieli Ruchu Herbacianego w sferze stosunków społecznych można uznać za ewolucyjną (lub kreacjonistyczną jeśli ktoś woli) ciekawostkę wywołującą uśmiech politowania u przeciętnego człowieka z Europy, tak totalna wojna partyzancka z rządem federalnym to już moim zdaniem skandal. Najlepszy przykład - obniżenie ratingu USA w zeszłym roku. Coś co za Busha było standardową procedurą przeprowadzaną co kilka miesięcy (zwiększenie limitu długu), za Obamy stało się okazją do wojny totalnej z Prezydentem. KONSEKWENCJE NIEWAŻNE!

Najgorsze jednak jest to, że to właśnie za rządów republikańskich prezydentów, wbrew konserwatywnej teorii, klasa średnia została osłabiona. Z jednej strony atakowana jest przez rozszerzające się ubóstwo, z drugiej przez relatywnie duże obciążenia podatkowe (jakoś trzeba finasować tax cuts dla najbogatszych). Dochód jest z niej wysysany ku górze. To nie jest demokracja kapitalistyczna, to jest system oligarchiczny. Oligarchia jest skupiona właśnie w mainstreamie współczesnej Partii Republikańskiej.

I teraz, jak widzę białego, starszego mężczyznę z amerykańską flagą przyczepioną do baseballówki, opowiadającego jak to ubóstwia Reagana i jak jest przywiązany do "Real American Values", filmowanego gdzieś w typowym miasteczku na środkowym wschodzie, gdzie większe fabryki pozamykano już w latach 80-tych, w latach zaś zerowych małe sklepy na Main Street popadały a teraz króluje Wall Mart, i on mówi, że "Reagan was our man, and now Romney will be our man", to ja myślę - kurde, co się dzieje???? To jakaś schizofrenia!

Tu zacytuję:

"In 2007 the richest 1% of the American population owned 34.6% of the country's total wealth, and the next 19% owned 50.5%. Thus, the top 20% of Americans owned 85% of the country's wealth and the bottom 80% of the population owned 15%.

Financial inequality was greater than inequality in total wealth, with the top 1% of the population owning 42.7%, the next 19% of Americans owning 50.3%, and the bottom 80% owning 7%"

Kryzys 2008 roku jeszcze bardziej pogłębił tą przepaść.

I teraz, jeżeli Republikanie mówią WPROST, że:

- nie zamierzają podnosić podatków dla najbogatszych (nawet stary Bush rozumiał, że czasem to konieczne!!!)

- zamierzają tylko przez obcinanie wydatków na edukację, infrastrukturę i socjal opanować deficyt (?????!!!!!?????) Zwłaszcza, że sorry, ale autostrady nie były wybudowane przez "prywaciarzy" tylko przez rząd, republikańskiego zresztą prezydenta, infrastruktura amerykańska leży, to rząd musi się za to wziąć; gdy po lądowaniu na jakimkolwiek z większych lotnisk wschodniej Azji wyląduje się na JFK depresje ma się gwarantowaną

- zamierzają prowadzić twardą politykę zagraniczną, no limits on military spending (US Army nawet już nie prosi o pieniądze... Propagandziści w Kongresie sami wychodzą z inicjatywą!)

...dodać do tego myśl edukacyjną rodem z "Domku na prerii" i mamy obraz straszny. W sam raz ku wyzwaniu rzucanemu przez Chiny!....

Mając dochody przeciętne nie wyobrażam sobie w tym momencie oddania głosu na jakiegkolwiek kandydata Republikanów, z wyjątkiem być może Ron'a Paula, całkiem popularnego, ale całkowicie poza oligarchicznym establishmentem partii....

Afroamerykanie to 13% społeczeństwa, Latynosi trochę więcej, ale oni sami nie są w stanie wybrać prezydenta. Biednych i nieudaczników liczących na socjal też jest trochę, ale chyba jednak nie 60 milionów. To Suburbia od kilkudziesięciu lat zawsze wybierała Prezydenta i nic się w tej materii nie zmieniło. Dusząca się klasa średnia obawia się, że znów jest następna w kolejce do ubóstwa.

Zwycięstwo nie jest zdecydowane, to oczywiste, ja też do swoich wniosków doszedłem dopiero po długim czasie i z wachaniem (zabawne, ale takie rzeczy mnie relaksują :) ). Bo przesłanki aby głosować na Romney'a też były. Ale bardzo paradoksalne przesłanki - jest on dużo bliższy Demokratom niż to się niektórym wydaje (Obamacare to właściwie jego dziecko w wersji XXL), a maskę twardogłowego konserwatysty przywdział dopiero w prawyborach. No i współpracowałby z Republikańskim Kongresem co byłoby łatwiejsze. Barack Hussein ma ciężkie 4 (a co najmniej 2) lata przed sobą.

Anyway, idę spać.

God bless you All and God Bless America! :) Ha!

Pzdr,

- Łukasz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no dobra obamacare jest złe każdy prawie sie zgadza to jak rozwiązac problemy słuzby zdrowia w USA bo nie działa ona zbyt dobrze...

Za duzo tu ludzi, ktorzy sa przyzwyczajeni, ze IM SIE NALEZY i za duzo tych, ktorzy im to daja. Dopoki ludzie nie zrozumieja, ze praca daje pieniadze, za pieniadze sie kupuje to na co mnie stac i oplaca sie to co powinno byc oplacane, dotad bedzie tak jak jest: ludzie, fajnie nazywani grupa "less fortunate", maja wszystko gdzies, bo i tak dostana wszystko za darmo co chca (a nawet wiecej) i beda wolac, ze bogaci maja sie dzielic swoim dochodem, bo sa bogaci; a ludzie, ktorzy pracuja, zeby cos miec beda placic coraz wieksze podatki, bo baby mamas musza miec na nowe telefony. I teraz ludziom, ktorzy zarabiaja ponad $200,000 na rok dojdzie jeszcze extra podatek na Obamacare.

A niestety wszystko ma swoje dno.. Inna rzecz, ze ludzie widza tez jak zyje Obama i naprawde maja racje mowiac, ze 27 asystentek dla Michelle (podczas gdy Laura Bush miala 1) to lekka przesada, bo te asystentki przeciez maja placone spore pieniadze; ze pies osobnym samolotem leci, albo wycieczka Michelle kosztuje fortune.. Nie neguje, ze niewazny jaki prazydent, ale ma prawo do pewnych rzeczy, przywilejow, ale sa pewne granice, ktore dla np. matki, ktora szuka pracy od roku i ma 2 dzieci, ktore musi nakarmic i ubrac, sa ciezkie do przyjecia. Prezydent mowi, ze musimy pewne rzeczy ograniczac, a sam daje przyklad, ze jego to nie dotyczy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...