Skocz do zawartości

Usa A Polska...


pyśka

Rekomendowane odpowiedzi

Nie musisz mnie przepraszać, ale patrze na półki w SafeWay/WallMart, tankuje samochód ... wniosek jest taki, że koszyk produktów jest coraz droższy, pensja ta sama, czyli udział w budżecie domowym coraz większy. To, że CPI liczy się tak, a nie inaczej to moim zdaniem zagrywka polityczna - nad Wisłą ten sam 'cook the book' sie uprawia.

Masz świeta racje stook u nas tez sie ucza tych tricków...zmiejsz wagę benzyny i żarcia w koszyku a zwiększ domów i taniejącej elektroniki i juz mieścimy się w limicie a figura wychodzi zawsze ta sama CPI a o majstrowaniu przy koszyku to ani słowa :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 167
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Masz racje ale to jest tak że dodruk dolara dotyka wszystkich tylko bogatrzych mniej w USA rosnie liczna foodstamps....

Kolego Mikun musisz pamiętać, że jednak w Polsce masz gigantyczny program zasiłku dla bezrobotnych z wyższym wykształceniem, który nosi nazwę "administracja publiczna", i szereg innych ukrytych zasiłków, który sprawia, że Polacy nie zalegają masowo na ulicach.Pomaga też to, że jesteśmy w gigantycznym szczycie koniunkturalnym, z którego spadek począwszy od przyszłego roku będzie drastyczny, stany mają czasy największej koniunktury za sobą, od conajmniej 5lat zmagają się z kryzysem,który u nas jeszcze się nawet nie zaczął(!!!).

Kolego Mikun pamiętaj też, że 75% społeczeństwa w Polsce funkcjonuje na poziomie poniżej granicy ubóstwa na amerykańskie standardy. Wypłata starcza tylko na dajazd do pracy komunikacją(nie samochodem),jedzenie i opłacenie podstawowych rachunków.

W Stanach 65% posiłków spożywa się na zewnątrz, w Polsce 10%. W Polsce większość ludzi mieszka w blokach, na poziomie amerykańskich slamsów. W Stanach przy jakiejkolwiek pracy stać Cię na samochód i dojazd nim do pracy, w Polsce to się robi przywilej dla najbogatszych. Masz Stany, w których bezrobocie nie przekracza 5% czyli de facto bezrobocie nie istnieje i nie ma problemu z pracą, często mają problem ludzie, którzy są mało mobilni,albo nie chcą rezygnować np. z życia blisko oceanu albo z życia w dużym ciekawym mieście.

Myślę, że dopiero jak zacznie się kryzys w Polsce, będziemy mogli realniej porównać poziom życia, bo Polska dziś ciągnie na gigantyczny kredyt którego nie chce spłacić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miło mi :) już uciekłeś czy dopiero w trakcie przygotowań? :)

Byłem na krótko, wróciłem - bo może ..., a gdyby, ...

Wyjeżdzam za 4 tygodnie i tym razem nie wrócę. Lecimy na 2,3 lata do Norwegii, a potem się zastanowię. ("kadra zarządzająca" IT ;) )

Jest Nas 2+2 wiec większa operacja...

Ten kraj popłynie - a ja nie zrobie tego moim dzieciakom.

Nie ma skali w której można porównać PL i US

Tak samo jak nie ma skali dla PL vs. GER, PL vs.FRA, PL vs UK, PL vs. NOR

Możecie porównywać koszyki, zarobki, ale nie to jak zareagują na kryzys, jak z niego wyjdą itd ... Polska jest poprostu zbyt mało rozwinięta i pewne jest to że uderzy mocniej w dno niż inni. Polecam przejrzeć historię europy za ostatnie 300lat - daje do myślenia - ja zrobiłem to ćwiczenie. Moich wniosków nie wpiszę na tym forum :) bo zapewne jest tu wielu patriotów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polacy masowo uciekają z kraju, kolejne 0,5-1 mln. szykuje się do drogi. Kiedy kryzys uderzy, złe nastroje społeczne jeszcze bardziej się pogorszą. To błędne koło, które stopniowo będzie nabierać tempa co dodatkowo pogorszy sytuację w kraju i zmotywuje kolejnych ludzi do emigracji. Jeżeli ta sytuacja będzie się pogarszać to za kilkadziesiąt lat w kraju pozostaną rzesze emerytów na których będzie pracować mała grupka młodszych osób. W najczarniejszym scenariuszu (ale to już bardziej w stylu bajek o końcu świata) wymrzemy jak Neandertalczycy.

Nieważne jak czarne scenariusze są głoszone (mniej czy bardziej realne) zawsze znajdzie się ten % ludzi którym żyje się dobrze i nie zauważają złej sytuacji dookoła nich (do czasu?). Z pewnością wiele państw oferuje wyższą jakość życia i więcej możliwości rozwoju i warto z tego skorzystać. Niezdecydowanym proponuję pomieszkać kilka miesięcy za granicą, to pomaga otworzyć oczy jak nic innego. Nie obiecuję nikomu raju ale warto poznać na własnej skórze co to znaczy normalność.

Po tej całej krytyce Polski zapewne głos zabiorą tzw. "patrioci" i wszelkiego rodzaju obrońcy polskości którym nawet najoczywistsze fakty nie dadzą do myślenia. Ja wychodzę z założenia, że każdy ma prawo mieszkać w dowolnym miejscu na Ziemi i nie należy tego negować. Polskę można zarówno kochać jak i nienawidzić i nikt nie ma prawa nam tego zabronić. W szczególności niechęć do PL jest zbywana bzdurami typu "to twój kraj urodzenia i masz obowiązek bezgranicznie go wielbić". Gdyby każdy człowiek myślał w ten sposób to nikt by nie emigrował. Dlaczego to wszystko piszę? Dlatego, że nie lubię Polski, nie czuje związku z tym kraju, nie zamierzam zmarnować tu swojego życia i nie lubię kiedy inni reagują na te słowa oburzeniem. Mój wybór, moja wola i szkoda, że tak niewielu Polaków potrafi to uszanować.

OK, koniec spowiedzi ;) Nie bierzcie tego co napisałem zbyt osobiście i emocjonalnie, takie jest moje spojrzenie na nasz kraj.

P.S.

Tak, staję się radykalny w swoich poglądach ale panujące realia tylko mi w tym pomagają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogubiłem się w tych tematach, ale skoro jesteśmy przy temacie Polska a USA to postanowiłem napisać parę słów. Najpierw odpowiedź dla lembryka, który napisał, że być może obawiam się nowych kilku tysięcy emigrantów i konkurencji na rynku pracy. Koleś jeśli lubisz sporty ekstremalne to zapraszam, do spróbowania swoich sił z rodowitymi Amerykanami którzy mają świetne wykształcenie, a mimo to pozostają bez pracy. Powiedzmy to wprost Ameryka nie potrzebuje Skill Workers, jak ktoś wcześniej pisał aby być może zatrudniać pracowników jak to się robi w Niemczech. Tutaj jest ich setki tysięcy i to bez pracy. I to nie byle motłoch po podstawówce czy zawodówce. American Dream się skończył, przyjeżdżają tu desperaci, ludzie którzy nie wyobrażają sobie życia poza Stanami i tacy którzy są w stanie poświęcić wszystko i wszystkich, aby tu być. Jednak jeśli ktokolwiek myśli że tutaj dorobi się czegokolwiek, ( chyba garba ) to jest w grubym błędze. Czy ktokolwiek mówi tu na forum, że Amerykanie żyją na kredyt. Wszystko co mają i czym są otoczeni jest własnością banków, w których są zadłużeni. A żeby spłacić choć część kredytu bardzo często pracują na dwa etaty. Kupić dom w Stanach, żadna filozofia, ale zapłacić za niego roczny podatek to dopiero gimnastyka. Zresztą aby kupić, co ja piszę, aby wynająć mieszkanie (porządne mieszkanie w dobrej - bezpiecznej okolicy) trzeba wykazać się zdolnością kredytową - czego współczuję nowoprzyjezdnym, jeśli nie mają załatwionego lokalu mieszkaniowego. Tutaj, jeżeli zaczyna się od samego dołu to się tak zostaje. Przyjeżdzają tu ludzie ze swoimi dziećmi, bo mówią znajomi, że dzieci szybko się zaadoptują do nowych warunków. Ale czy ci znajomi mówią o podziałach społecznych jakie panują w tutejszych szkołach. Presja psychologicza ucznia na ucznia, oraz brak akceptacji jest tak ogromna, że rodzice często są zmuszani na przenoszenie swoich pociech do innych szkół. Oczywiście jeżeli kogokolwiek stać na prywatną szkołę, to ten problem nie dotyczy. Ale jeżeli byłoby stać, to nie przyjeżdżałby za ocean. Czy warto wyjechać z Polski? Nie, jeżeli ma się dobrą stabilną pracę lub własny dobrze prosperujący interes. Natomiast jeżeli jesteśmy w sytuacji bez wyjścia to myślcie o Europie ( Skandynawia ). Przyjazd na wycieczkę, czy do znajomych ( popracuję przy sprzątaniu z rok ) i wracam, jest zupełnie czymś innym niż, życie w Stanach, chodzenie do lekarzy, płacenie podatków. Ktoś napisał o ludziach mieszkających w przyczepach. Kiedyś myślałem, że to tylko scenografie na potrzeby filmów, niestety to jest prawda i to na tak ogromną skalę, że przeraża. Byłem w Detroit i potwierdziły się opowieści o tym że miasto umiera. Tylu domów wystawionych na sprzedaż w życiu nie widziałem, i to za naprawdę śmieszne pieniądze. Ale co komu po domu skoro nie ma możliwości znalezienia pracy. Tutaj ludzie migrują z miejsca na miejsce. Nie ma czegoś takiego jak w Niemczech czy Angli, że dom rodzinny jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Tutaj nie ma życia rodzinnego, tylko praca, praca, praca. Oczywiście nie dotyczy osób dobrze usytuowanych. Inaczej widzą to osoby które naoglądały sie filmów, a nie sprawdziły tego na własnej skórze. Ktokolwiek chciał wyjeżdżać do Ameryki to trzeba było to robić 5 może 10 lat temu. Teraz te osoby są na tyle ustawione, że obecny kryzys przechodzą dość łagodnie choć nie wszyscy. Tak jak kiedyś napisałem, zachwyt Ameryką szybko minie, zacznie się zwykłe szare życie i wówczas jestem pewien na 100%, że nie jedna osoba przyzna mi rację że wpadła z deszczu pod rynnę, ale nie ma już wyjścia. Wszystko dookoła się zmienia, póki co napewno nie na lepsze. W tym kraju jeżeli wpada się w kłopoty ( jakiekolwiek ) nikt, żadna instytucja Ci nie pomoże, w każdym bądź razie nie za darmo. Życzę powodzenia tym wszystkim, którzy są przekonani, że emigrują do lepszego kraju, w którym swój potencjał będą mogli wykorzystać przy sprzątaniu, na budowie, lub sprzedawaniu - o ile dostaniecie tutaj pracę. Na koniec przestroga dla nowych. Nie próbujcie podejmować pracy ( np przy sprzątaniu ) na czarno bo Wasze Green Card szybko straci ważność, gdyby ktoś życzliwy zawiadomił skarbówkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie Piotrze przekonujesz, że stany nie są rajem, co większość piszących dobrze o USA przez pryzmat Polski wie. My staramy natomiast przekonywać, że sytuacja w Polsce jest nieporównywalna, gdy amerykanin będzie rezygnował z obiadu na mieście (chyba przyznasz, że mało kto nie żywi się systematycznie poza domem, w Polsce już niewielu stać na codzienny zestaw w fast foodzie za 5$) to w Polsce w Polsce ludzie będą zdychać z głodu, a w trochę gorszym będą zamieszki albo w najgorszym wojna. Mimo, że to się wydaje nieprawdopodobne takim nie jest, wystarczy wiedzieć z czego bierze się wzrost gospodarczy, zasobność ludzi i dodać kilka liczb i wiedzieć jak głód działa na umysł ludzki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrek1797 człowiek z jajami który sensownie mówi...

Życie to nie bajka wiem, byłem na wsiach w lubelskim województwie wiem jest ciezko zero perspektyw bieda choc niektórym sie powodzi jak kombinuja maja pola gdzies kontrakty podpisane na długie lata itd...

Byłem w Miami, poznałem to miasto nie od strony turystycznej ale również od strony miejscowych. Sporo normalnych ludzi mieszka w przyczepach wielkie osiedla przyczep i to jest normalne, ba przeogromne...

Widziałem zwykle osiedla z dala od southbeach osiedla domków jednorodzinnych i naprawde tam jest biednie ciezko to opisac bo to jest inna bieda niz u nas ale nie jest za wesoło...

Myslę ze my własnie mamy problem bo szare zycie tam a szare zycie u nas jakos sie rozni nie to ze jedno jest lepsze czy drugie ale jest jakies inne...

Druga sprawa jest taka jak kolega poruszył, jak chcesz wynając cos sensownego w Wawie czy innym miescie to wynajmujesz mieszkanie na strzezonym ładnym osiedlu i szukasz sobie pracy...

W usa jest sporo osiedli pod wynajem, nie sa to mieszkania prywatnych ludzi tylko czasem instytucji firm , apartamenty na wynajem i bez historii kredytowej takiego mieszkania sie nie wynajmie - nie ma szans najmniejszych...

Tak jak pisze kolega Piotrek a widze ze siedzi w stanach tam sa mozliwosci ale jest konkurencja...jak ktos mysli ze jest kierownikiem sklepu w centrum handlowym i zarzadza pracownikami w jakims reserved i tam wyjedzie i bedzie to samo robił w jakimś ich sklepie to sie myli...może do wall marta go zatrudnia na poczatek na wykładanie warzyw....

Kolejna sprawa - byłem, wiem, widziałem - Ameryka nie potrzebuje nigdy nie potrzebowała żadnych fachowców...po kryzysie sporo ludzi z doktoratem nie moze znalesc pracy a nie wspominając juz o zwykłych absolwentach...ludzie w duzym doswiadczeniem nie moga znalesc pracy....

Fachowców potrzebuje microsoft, HP, oracle, fachowców z indii i chin tanią siłe robocza zeby zwiększyc zyski dla akcjonariuszy...i oni robia cały szum i lobbują...żadna ameryka nie chce fachowców, jest tam ich od diabała....czemu w NY jest powiedzenie if You make it here You will make it anywhere??? bo jest ku***sko trudno ze wszystkim a konkurencja zabójcza...

jak ktos twierdzi ze jest inaczej i ameryka potrzebuje fachowców to niech wysyła CV na ogloszenia niech załozy sobie numer telefonu amerykanski poprzez skype, niech napisze ze jest w usa przyleciał i niech napisze ze ma GC i nie wymaga sponsorowania i szuka pracy i zobaczymy jaki bedzie miał odzew- zapewniam ze kiepski...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze dodając w ameryce to zycie jest tanie ale pozornie...jak nie wydasz kupy pieniedzy to twoje dziecko bedzie chodziło do gównianej szkoły bez perspektyw, jak nie odlozysz kilkuset tysiecy dolarów to twoje dziecko nie pojdzie na dobre studia (tak tak czesne samo za jeden rok to jest 30-40tys usd w najlepszych szkołach) jak nie bedziesz wydawał sporo pieniedzy na zarcie to bedziesz jadł ten ich styropian bezsmakowy codziennie i ważył 170kg itd...warto o tym pamietac

Jedynie co moge powiedziec to ciuchy tanie, benzyna, auta, przeloty, gdzie nieniegdzie hotele....

ale studia, dom, szkoła, dobre jedzenie to sa potezne wydatki...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi sie wydaje, ze nie jest JEDNA Ameryka do ktorej pzyjezdzaja Polacy.

Jedna Ameryka, to kraj wysoko wyksztalconych ludzi ktorzy dobrze zarabiaja, mieszkaja w dobrych lub bardzo dobrych dzielnicach, maja domy, samochody, dosyc pieniedzy zeby albo wyksztalcic dzieciaki prywatnie albo mieszkac w tych dobrych dzielnicach gdzie szkoly publiczne sa nadal dobre. Znam duzo takich Polakow, i jezeli oni narzekaja na USA, to narzekaja na brak czasu, brak urlopu, kulture pracy - i odleglosc do Polski, rodziny tam itp. Maja malo urlopu, ale juz jak moga sie wyrwac na powiedzmy dwa (albo trzy, ho ho!) tygodnie, to stac ich na wspaniale wakacje. Ich dzieci beda wyksztalcone w dobrych uniwersytetach bo rodzina dopilnuje.

Ale nawet ci ludzie, ktorzy naprawde nie maja zadnych powaznych obaw o przyszlosc - nawet oni zauwazaja, ze robi sie tu coraz trudniej. Ludzie jezeli nie traca pracy, to maja salary freeze. (Jedna kolezanka, naukowiec w NIH, nie miala podwyzki od 3 lat.) A ceny leca w gore. Jedzenie, bezyna, szkoly drozeja ciagle: publiczne uniwersytety podnosza czynsz z roku na rok o 10-20%. Presja dla tych ktorzy nie stracili pracy jest ogromna bo musza tez odwalac prace za tych ktorych juz nie ma: mniej ludzi nie znaczy ze jest mniej obowiazkow firmy czy wydzialu. Te benefity ktore sa tak wazne, coraz czesciej znikaja. Kiedys istnialy 'personal day' 'leave of absence' itp. Dzisiaj to wzbudza smiech wsrod HR. Nawet w dobrych firmach, ubezpieczenie medyczne jest coraz drozsze, coraz mnej pokrywa, i coraz wiecej wychodzi z twojej wlasnej kieszeni. (HSA - co za zart!)

To sa realia dobrze usytuowanych ludzi. Ale wiekszosc Polakow przyjezdza raczej do tej drugiej Ameryki: middle-working class. I oni to maja problemy! Kiedys -- powedzmy do lat poznych lat 70-tych -- rodzina middle-working class mogla zyc na jako takim poziomie z jednej pensji. Dzisiaj absolutnie nie, wiec oboje rodzicow musi pracowac. Wiec co zrobic z dziecmi kiedy zlobek kosztuje $800-$1,000 na miesiac? Kiedy 'swietlica' w szkole kosztuje $300-400 na miesiac? Pensje middle-working class nie pozwalaja na mieszkanie w dobrych dzielnicach. Wiec od razu znaczy ze ich dzieci beda w parszywych szkolach. Pensje te spadaja ze wzgledu na konkurencje od Meksykanczykow, ze wzgledu na rozbijane zwiazki pracy, ze wzgledu na outsourcing i wysylania prac do Chin. Czesto te prace nie maja zadnego ubezpieczenia, wiec albo rodzina placi prywatnie $300-$1,000 na miesiac, albo ryzykuje i zyje bez. Ci naprawde biedni moga miec darmowa opieke, ale nie ludzie working class. Oni zarabiaja za malo na wygodne zycie, ale za duzo na zasilki i stypendia uniwersyteckie.

I to sa realia rodzin polakow ktorzy przyjezdzaja tu bez jakis specjalnych zawodow/znajomosci/przywylejow. To nie jest latwe zycie, i napewno nie "American Dream." Moze bedzie dla dzieci tych ludzi. Ale dystans miedzy mozliwosciami middle-working class a tej wyzszej rosnie z roku na rok, a mozliwosc wygrzebania samego siebie do tej wyzszej klasy ciagle maleja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...