Skocz do zawartości

Spotkanie Warszawa


PaNiKa

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 96
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Wiele miast ma świetnie rozwiniętą komunikację miejską. Przez b. długo okres czasu nie miałam auta i radziłam sobie znakomicie. Naturalnie trzeba wówczas mieszkać w miejscu gdzie jest dobry dojazd.

Cała masa osób w Chicago i okolicach nie ma samochodu, a jesli nawet ma, to i tak korzysta z komunikacji miejskiej.

USA to gigantyczny kraj. Warunki będą się różniły od stanu do stanu i od miasta do miasta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

USA to gigantyczny kraj. Warunki będą się różniły od stanu do stanu i od miasta do miasta.

Masz racje. U Nowojorczyka tez bym sie prawka nie spodziewala. Musze przyznac, ze mysle jak osoba z malego miasteczka, bo dotychczas nie bylo mi dane mieszkac w na tyle duzym miescie ,zebym mogla spokojnie autobusami pomykac tudziez metrem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mni komunikacja jest dosc rozwinieta. Jednak dom I praca znajduja sie na obrzezach Metro Area I zeby z niej skorzystac musialbym hzyc co najmniej dwoch autobusow I Maxa - szybkiego tramwaju. W jedna strone wzielo by to pewnie ze trzy godziny a samochodem, 22 mile jade 45 minut bo trafic. Bez traficu pol godziny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieszkam w Oak Park, dojaz kolejką lub Metra do downtown Chicago (tzw. Loop) zajmuje 20-30 min. Samochodem - zależy od pory dnia, ale nigdy nie zajmuje mniej czasu niż kolejką. W okresach szczytu są gigantyczne korki. Kolejny problem to parkowanie. Szczęśliwcy mają miejsca parkingowe zapewnione przez firmy w których pracują, no ale nie każdy ma takiego farta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz racje. U Nowojorczyka tez bym sie prawka nie spodziewala. Musze przyznac, ze mysle jak osoba z malego miasteczka, bo dotychczas nie bylo mi dane mieszkac w na tyle duzym miescie ,zebym mogla spokojnie autobusami pomykac tudziez metrem.

Mój mąż jak na rdzennego Nowojorczyka przystało wybrał się po prawko w wieku 33 lat. Kolega zdobył po przejściu na emeryturę i przeprowadzce do Santa Fe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie z góry przepraszam, że dopiero teraz mam okazję to czytać i odpisać.
Masa pracy po 12-14 h, szkoła, nie miałem siły by to wejść, przeczytać i co najważniejsze odpisać z ładem i porządkiem.

Za wszystkie wypowiedzi serdecznie dziękuje, naprawdę pomocne, dające do myślenia.
Nie będę teraz cytował ich wszystkich, bo to trochę roboty i powielającego się spamu, więc pozwolę sobie na interpretację odpowiedzi z góry.

1.

Większość z was piszę, że pobyt tam na nielegalu nie ma sensu. To tak z czystej ciekawości, jak wy się tam znaleźliście? Rodzina od pokoleń? Wszyscy wylosowali zielone karty? Celowy wyjazd i siłowe szukanie partnera z obywatelstwem USA? Bo z tego co po profilach widzę, wszyscy zamieszkują miasta na terenie USA, więc jak to jest z wami?

Inna szansa niż zielona karta z pozycji polaka nie jest możliwa? Nie wchodzi w grę? Inna wiza niż turystyczna? Bo mam rozumieć, że przez te pół roku jestem teoretycznie bezpieczny, jeśli chodzi o względy policyjne?
W takim razie, jak odpowiecie mi, jak ludzie (znam kilku takich), wyjeżdżali z kraju na tych wizach turystycznych, teraz tam mieszkają, mają pracę i jakimś dziwnym cudem nikt ich ani nie ściga, ani nie żyją w strachu, ani nic z tych rzeczy?


Do tego dochodzi fakt, który opisał ktoś kilka postów wyżej. Pobyt na tej wizie powyżej pół roku oznacza odjazd z USA, a przy ponownej próbie zakaz wjazdu na ten teren?
Nie wiem strasznie to dla mnie dziwne, może absurdalne, ale moje 2 znajome, które wyjechały niedawno do USA (rodzina, ale nie jakaś bliższa tylko siostra ciotki itp) zarzekają się wręcz, że raczej nie wrócą po tym regulaminowym pół roku do kraju, gdzie te magiczne 6 miesięcy mija im na przełomie połowy marca 2014 roku.

2.

Praca na czarno = marne życie itp. Nie wiem czy obecnie ktokolwiek z góry mieszkał przez ostatnie lata w Polsce (2-3 lata), ale naprawdę z roku na rok jest tu coraz gorzej, nawet w głównych miastach jak Warszawa, Wrocław, Poznań, Kraków. Mi na dniach stuknie 20 lat, kolejne 5 lat to byłyby studia czyli reasumując wiek koło 25-26 lat. W moim mniemaniu jest to za późno na rozpoczynanie nowego życia poza granicami, a teraz póki młody jestem, zdrowy, silny, pełny vervy jakoś bardziej mi się to widzi. A do czego się odwołuję względem jeszcze naszego kraju. Mam masę przyjaciół obu płci starszych odemnie o 5-6 lat, po studiach różnego typu. Od prawników, informatyków, księgowych, z biegłą znajomością angielskiego, niemieckiego, jakimiś szkoleniami i certyfikatami, a nie mogą znaleźć pracy, a co dopiero pracy w zawodzie. Pracują na kasach, jako sprzedawcy, robią rzeczy, których niekoniecznie chcieliby wykonywać po tych studiach. Zarobki rzędu 1400 zł, które mają wystarczać na jedzenie, opłatę POKOJU, bilet ZTM (o samochodzie za tą pensje nie ma mowy nawet, a paliwo prawie po 6 zł/litr). No nie wyżyjesz z tego, ciężko nie oszukujmy się.

Studia magisterskie 5 lat prywatnie = 12*5*400-500 z reguły co daje nam kolejno 24 000 i 30 000 zł (400 -500 średnia opłata miesięczna za studia w prywatnej szkole).
Niby w przeliczeniu na dolary, to nie wiele, ale jednak uczyć się 1/3 swojego życia żeby pracować za marne 1400 zł i spłacać kredyt na mieszkanie (50 m/2) przez 40-50 lat, to trochę nie halo.


Ale koniec tego "płaczu" na temat kraju w którym obecnie się znajduje, bo nie o to pytam.

Te 2 osoby, które wyjechały kolejno do stanów (NY oraz CLEARWATER) pracują na czarno i obie twardo stoją przy tym, że nawet za te pensje "na czarno" idzie wyżyć lepiej niż w Polsce zarabiając over 2500-3000 zł. A taka pensja u nas w tych czasach to naprawdę rarytas i ciężko znaleźć taką pracę.


Nie wiem strasznie zagmatwałem ten punkt, więc w roli jego podsumowania.
Wyjechać teraz, zobaczyć, przekonać się, upaść lub się utrzymać (człowiek uczy się na błędach), bo jak już powiedziałem 25-26 lat to już za późno na rozpoczęcie nowego życia w moim mniemaniu, a żyć w tym kraju z gospodarką i rządami pogarszającymi się z roku na rok, to trochę słabo mi się widzi. Do tego dochodzi klimat, który uwielbiam, no póki co jeszcze wasze posty mnie nie wystraszyły, bo i tu w PL trzeba wykonywać nie raz taką pracę, która woła o pomstę do nieba, względem fizyczności, zaangażowania i wszystkiego.


Wiadomo u rodziny mieszkać, jak ktoś wyżej napisał to nie jest życie, a sielanka, nie mniej jednak skoro 2 wymienione wyżej osoby chciałyby zostać, kiedyś wypada się wynieść tak?
No i dochodzi kolejny aspekt, który wiele osób przytaczało, że po przekroczeniu tego pół roku, następny wyjazd zostanie cofnięty na lotnisku, więc jak te osoby zamierzają to zrobić? Tego nie wiem ja sam.

3.

Szkoła, która jak widzę jest niemożliwa z poziomi legalności. Nie mniej jej cena strasznie odstrasza. I teraz pytanie, czy osoby wyżej kończyły szkoły tu w PL czy tam?
Jak ludzie sobie tam radzą z wysłaniem dzieci na studia, bo statystycznie rodzina niech posiada 2 dzieci, która chce iść na studia, a rodzice zarabiają jak przeciętni amerykańscy Kowalscy.
I jak to wtedy jest? Przecież z tego co można wyliczyć z posta jednej z osób wyżej, cena tego jest wręcz horrendalna, nawet jak na amerykańskie warunki.

4.

Auto i dojazd. Prawo jazdy posiadam, ale to w tej chwili nie istotne. Wiele osób napisało, że z komunikacją może być ciężko. I tu kolejna zagadka, ludzie żyją na tak wysokim poziomie, że 4 osobową rodzinę jest stać na utrzymanie 2 aut (paliwo chyba tanie, więc mniejsza z nim), domu, jedzenia, opłat, dzieci, szkoły i nie wiem czego jeszcze? Bo w sumie u nas w PL na jakiejś wiosce też komunikacja kuleje, ale te wypisane magiczne liczby 40 minut autem względem 3 godzin komunikacją to nad wyraz dużo moim zdaniem.

5.

Ceny pokoju - ktoś tam wypisał, że można coś taniego znaleźć, ale problem względem bezpieczeństwa. Też pozwolę sobie przywołać realia Polskie, nie wiem czy ktoś kojarzy Warszawskie dzielnice typu Praga północ i południe, targówek czy coś w ten deseń. Też bezpiecznie nie jest, awantury, napaście, kradzieże. Do tego kolejne miasto Kraków, masa zdarzeń na przykładzie nożowników, napadów i innych takich.

Także nie wiem czy próbuje zostać nastraszony przez niektórych, czy zniechęcony, ale nie wiem jak mam interpretować słowo bezpieczeństwo. Czy chodzi o szczekającego psa sąsiada w moim kierunku, bandę dzieciaków szukających zaczepki czy może mafię uzbrojoną w broń, noże i nie wiem co jeszcze.

Wracając do cen jeszcze. Ile tak na sucho u was w miastach i tym Clearwater może kosztować wynajem jednego pokoju za miesiąc? 200$? 300$?
I jak z cenami produktów. Trochę poczytałem tego tematu i również innych. Ktoś w jednym przytoczył porównanie produktu, gdzie w jednym sklepie coś kosztowało 5$, a 2 ulice dalej już było o połowę tańsze. Więc jak to w przeliczeniu wygląda u was? Może zapytam w prost? Za 50 $ można przeżyć względem jedzenia ile? I nie mówię tutaj o frykasach, a tym co niezbędne do przeżycia czyli jakieś tanie pieczywo, serek, herbata, jakiś obiad no coś takiego.



Jak to zaspałeś na zieloną kartę

A no znajomy podesłał mi stronę ( nie wiem czy mogę wkleić, jak coś usuńcie proszę)

http://loteria-wizowa.pl/czym-jest-zielona-karta/

I tam piszę, że loteria na rok 2014 i zapis do losowania na 2014 rok minął na początku listopada, więc wnioskuję, że muszę czekać kolejny rok ?



ludzie albo beda probowali Cie zniechecic, albo przedstawia Ci zupelnie nierealny obraz rzeczywistosci nie chcac sie przyznac, ze wcale nie jest im tak rozowo. Kazdy od zycia wymaga czegos innego wiec to, co dla innych bedzie tragedia, dla Ciebie bedzie "American Dream" i odwrotnie.



Nie przyjmuj wypowiedzi na forum jako hatu (hejtu?). Uczestnicy napotykają tu pytania podobne do Twoich co kilka tygodni, więc mało jest chętnych na ponowne produkowanie się, dlatego zachęcają do czytania forum i linków, no i odpowiedzi przeważnie nie godzą się z zamiarami pytającego. To nie zawiść a doza rzeczywistości.

Co do obu odpowiedzi, które wręcz zapamiętałem z czytanych wyżej postów.
Chociaż mam niespełna 20 lat i teoretycznie całe życie przed sobą, przeżyłem już kilka rzeczy, które wymagały podjęcia decyzji ważącej o najbliższych latach, wiele razy byłem straszony względem mojego wyboru, zniechęcany i nie wiem co jeszcze. Nie traktuję tego jako hejt, a bardziej metaforycznie mówiąc "wujka dobra rada". Taka interesowność czyjąś osobą, zamiast patrzenia się na siebie.

Dlatego napisałem ten post, ten temat, bo nie boję się spróbować, zawalczyć, nie wiem jak to można nazwać.
Wiele osób pewnie u nas w kraju nie była kawał czasu i może wie lub nie (internet nie obrazuje wszystkiego), ale życie zwykłego kowalskiego, który jest już po dobrych studiach, ma jakąś wiedzę i coś sobą reprezentuje nie jest łatwe. Wręcz można stwierdzić, że Polska to takie slumsy europy, względem poszanowania obywatela i co najważniejsze pensji. Do tego takie smaczki, jak czekanie po rok na wizytę w publicznym szpitalu na badanie, to kolejny odrzucający aspekt.

Stąd reasumując dziękuje za wszystkie odpowiedzi, za ostrzeżenia i przestrogi, ale jak się człowiek nie przewróci to się nie nauczy.
Może się udać, może się nie udać, róznie bywa. NIe ma również co planować, życie to coś nieznanego. Dzisiaj piszę tego posta, jutro mogę już nie wstać, także trzeba korzystać.
A stanąć sobie za 10 lat zarabiając marne 1500 zł przed lustrem i powiedzieć sobie żałując "czemu czegoś nie zrobiłeś, czemu nie spróbowałeś?", to jednak trochę słabo i nie w moim stylu i charakterze. Wiadomo, że nic nie przychodzi łatwo, trzeba walczyć o wszystko, ale kolejna moja dywiza z którą brnę "ten kto nie próbuje, z góry jest przegranym".



Nie wiem co jeszcze mogę dodać to tej wypowiedzi, czekam na kolejne od osób chętnych i jeszcze raz dziękuje osobom wyżej za wypisanie "życiowych" spraw, które były mi do tej pory obce.


Pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno skomentowac jesli ktos pyta a okazuje sie ze I tak wie lepiej. Moze I Twoim krewniakom sie wiedzie. Tez mam tu takie babeczki z Rzeszowskiego. W Polsce byly sprzataczkami bo do szkoly nie garnely sie za bardzo. Im jest teraz bardzo dobrze, przewalaja tony paczek w UPS I zarabiaja dobrze. Maja lepiej niz w kraju. 40 lat I zajechane stawy w nogach I kregoslupy. Sa legalnie. Przyjechal dwa lata temu mlody chlopak. Pochodzi gdzies z Lomzy, ma GC. Do dzis nie ma porzadnej pracy, zasuwa na budowie za 10 $/godzine.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość z was piszę, że pobyt tam na nielegalu nie ma sensu. To tak z czystej ciekawości, jak wy się tam znaleźliście? Rodzina od pokoleń? Wszyscy wylosowali zielone karty? Celowy wyjazd i siłowe szukanie partnera z obywatelstwem USA? Bo z tego co po profilach widzę, wszyscy zamieszkują miasta na terenie USA, więc jak to jest z wami?

Nie czytałeś forum pewnie, bo widomo, że większość to jest ze ślubu z USC i loterii. Na wizach pracowniczych i studenckich to mniejszość.

Inna szansa niż zielona karta z pozycji polaka nie jest możliwa? Nie wchodzi w grę? Inna wiza niż turystyczna? Bo mam rozumieć, że przez te pół roku jestem teoretycznie bezpieczny, jeśli chodzi o względy policyjne?

W takim razie, jak odpowiecie mi, jak ludzie (znam kilku takich), wyjeżdżali z kraju na tych wizach turystycznych, teraz tam mieszkają, mają pracę i jakimś dziwnym cudem nikt ich ani nie ściga, ani nie żyją w strachu, ani nic z tych rzeczy?

Bo to tak nie jest, że tu imigracyjny biega. Jak jesteś biały (i czarny :)) to masz małe szanse, że ktoś Cię będzie podejrzewał o nielegalny pobyt. Jak ktoś tu napisał, pracodawcy zaciskają śrubę. Zwróć uwagę na nielegalny pobyt z SSN i bez. Jak już masz SSN to można liczyć, że pracodwca nie sprawdzi Twojego statusu, pozwolenia na pracę. Poważny pracodawca będzie chciał zawsze sprawdzić Twoje prawo do pracy. Jak się wpada? (Nie)często wpada się przypadkiem... problemy zdrowotne, długi... donos. Pamiętaj, że przy pobycie nielegalnym z USA nie możesz się ruszyć.

Do tego dochodzi fakt, który opisał ktoś kilka postów wyżej. Pobyt na tej wizie powyżej pół roku oznacza odjazd z USA, a przy ponownej próbie zakaz wjazdu na ten teren?

Nie wiem strasznie to dla mnie dziwne, może absurdalne, ale moje 2 znajome, które wyjechały niedawno do USA (rodzina, ale nie jakaś bliższa tylko siostra ciotki itp) zarzekają się wręcz, że raczej nie wrócą po tym regulaminowym pół roku do kraju, gdzie te magiczne 6 miesięcy mija im na przełomie połowy marca 2014 roku.

Pogadaj z nimi za 10 lat. Żadnych świadczeń, emerytur, ubezpieczenia...

Praca na czarno = marne życie itp. Nie wiem czy obecnie ktokolwiek z góry mieszkał przez ostatnie lata w Polsce (2-3 lata), ale naprawdę z roku na rok jest tu coraz gorzej, nawet w głównych miastach jak Warszawa, Wrocław, Poznań, Kraków. Mi na dniach stuknie 20 lat, kolejne 5 lat to byłyby studia czyli reasumując wiek koło 25-26 lat. W moim mniemaniu jest to za późno na rozpoczynanie nowego życia poza granicami, a teraz póki młody jestem, zdrowy, silny, pełny vervy jakoś bardziej mi się to widzi. A do czego się odwołuję względem jeszcze naszego kraju. Mam masę przyjaciół obu płci starszych odemnie o 5-6 lat, po studiach różnego typu. Od prawników, informatyków, księgowych, z biegłą znajomością angielskiego, niemieckiego, jakimiś szkoleniami i certyfikatami, a nie mogą znaleźć pracy, a co dopiero pracy w zawodzie. Pracują na kasach, jako sprzedawcy, robią rzeczy, których niekoniecznie chcieliby wykonywać po tych studiach. Zarobki rzędu 1400 zł, które mają wystarczać na jedzenie, opłatę POKOJU, bilet ZTM (o samochodzie za tą pensje nie ma mowy nawet, a paliwo prawie po 6 zł/litr). No nie wyżyjesz z tego, ciężko nie oszukujmy się.

Moi znajomi mają 10 wzywyż. Pasa nie zaciskają.

No i dochodzi kolejny aspekt, który wiele osób przytaczało, że po przekroczeniu tego pół roku, następny wyjazd zostanie cofnięty na lotnisku, więc jak te osoby zamierzają to zrobić? Tego nie wiem ja sam.

Nie wyjadą.

Szkoła, która jak widzę jest niemożliwa z poziomi legalności. Nie mniej jej cena strasznie odstrasza. I teraz pytanie, czy osoby wyżej kończyły szkoły tu w PL czy tam?

Kończyłem w Polsce i w USA. W USA studiowałem za darmo. Doktorat często jest za darmo i jeszcze Ci płacą. Magister w USA może byc częściowo zwolniony.

Auto i dojazd. Prawo jazdy posiadam, ale to w tej chwili nie istotne. Wiele osób napisało, że z komunikacją może być ciężko. I tu kolejna zagadka, ludzie żyją na tak wysokim poziomie, że 4 osobową rodzinę jest stać na utrzymanie 2 aut (paliwo chyba tanie, więc mniejsza z nim), domu, jedzenia, opłat, dzieci, szkoły i nie wiem czego jeszcze? Bo w sumie u nas w PL na jakiejś wiosce też komunikacja kuleje, ale te wypisane magiczne liczby 40 minut autem względem 3 godzin komunikacją to nad wyraz dużo moim zdaniem.

Będziesz chodził nago i jadł piach, ale samochód będziesz musiał mieć poza metropoliami. W swoim mieście nigdy nie jechałem autobusem. Pójdę na piechotę a nie wsiądę. Boję się. :)

Ceny pokoju - ktoś tam wypisał, że można coś taniego znaleźć, ale problem względem bezpieczeństwa. Też pozwolę sobie przywołać realia Polskie, nie wiem czy ktoś kojarzy Warszawskie dzielnice typu Praga północ i południe, targówek czy coś w ten deseń. Też bezpiecznie nie jest, awantury, napaście, kradzieże. Do tego kolejne miasto Kraków, masa zdarzeń na przykładzie nożowników, napadów i innych takich.

Bez przesady. To nie lata 90-te. W USA z kolei im biedniejszy jesteś tym w gorszej okolicy mieszkasz, w której dochodzi częściej do przestępstw. Moja okolica graniczy z gettem i mamy ciągle jakieś napady z bronią na studentów. Powtarzam, z bronią.

Może zapytam w prost? Za 50 $ można przeżyć względem jedzenia ile? I nie mówię tutaj o frykasach, a tym co niezbędne do przeżycia czyli jakieś tanie pieczywo, serek, herbata, jakiś obiad no coś takiego.

U siebie bym przeżył półtora tygodnia, ale jedząc szajs. Na FL kupisz mniej za 50.

A stanąć sobie za 10 lat zarabiając marne 1500 zł przed lustrem i powiedzieć sobie żałując "czemu czegoś nie zrobiłeś, czemu nie spróbowałeś?", to jednak trochę słabo i nie w moim stylu i charakterze. Wiadomo, że nic nie przychodzi łatwo, trzeba walczyć o wszystko, ale kolejna moja dywiza z którą brnę "ten kto nie próbuje, z góry jest przegranym".

Przegranym będziesz jak pojedziesz nielegalnie pracować. Kasa to nie wszystko. Bycie na nielegalu to bycie więźniem, bo nie możesz wyjechać z USA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sie zastanawiam… skoro wszystko wiesz lepiej, to po co zadajesz pytania na forum? Mam wrazenie, ze pytasz, ale chcesz uslyszec tylko slowa aprobaty, prawda nie jest po Twojej mysli. W takim razie lec, przekonaj sie sam. Zaloz bloga i relacjonuj jak to jest zyc na nielegalu. Czekam na opis sytuacji, gdy zmuszony bedziesz skorzystac ze sluzby zdrowia bez ubezpieczenia. Pytasz o bezpieczenstwo. Szczekajacy pies? Podam Ci przyklad. W sierpniu mieszkaniec jednego z tanich apartamentowcow w Hialeah zastrzelil szesc osob. Strzelaniny i morderstwa sa w takich miejscach na porzadku dziennym. Nie ma dnia, zebym nie czytala w newsach jakichs strasznych doniesien, jedna historia gorsza od drugiej (dzisiaj: facet zgwalcil kobiete i na jej oczach najpierw zabil jej siostre blizniaczke, a potem popelnil samobojstwo). Owszem, jedz teraz jak jestes mlody i masz sile do pracy. Rozumiem, ze nie myslisz o zadnych swiadczeniach i co bedzie za iles tam lat. Znasz angielski? Polecam ta historie, wnioski wyciagnij sam: http://www.freep.com/article/20131203/NEWS01/312030031/Mom-deported-Albania (podobno deportacja jest obecnie "on hold", nie zmienia to faktu, ze pasc moze na kazdego, nawet na matke urodzonej w USA trojki dzieci).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...