Skocz do zawartości

Loteria, Przygotowania I Przeprowadzka Na Florydę


mi0706

Rekomendowane odpowiedzi

4 godziny temu, agatenka napisał:

 

No bez jaj... Tysiące ludzi jedzie co roku nie mając żadnych znajomych i nie mając takich pieniędzy na koncie.  Nie chcesz jechać , znajdziesz każdy powód.   Mieszkam w dość turystycznym miasteczku, w lato pełno europejczyków na w&t i bardzo często spotykam 18-20 latków którzy zostawili szkołe, rodzine i przyjechali mając po $500 w kieszeni z zamiarem zostania ( fakt że większość miało podstawową prace, którą tak naprawdę każdy może dostać w oka mgnieniu ale mieszkanie, Ssn, czy dojazd musieli załatwić sobie sami ) To są dzieci, DZIECI które świetnie sobie daja rade - a ty stary byk z wykształceniem, doświadczeniem, biletem,  zieloną kartą w ręku i lament bo Ci koleżanka tyłka nie podwiezie.   
 

Sam bym tego lepiej nie napisal! To co robia te "DZIECI", to co wielu z nas robilo jeszcze nie tak dawno, to jest ta wspaniala strona emigracji, ktora jak ktos pisal czesto wspomina sie pozniej z usmiechem.

W tym przypadku to co bardzo ogranicza kolege (oprocz lekkiej naiwnosci zyciowej) - to charakter. Jednym z moich ulubionych angielskich slow jest RESILIENCE - individual's ability to successfully adapt to life tasks in the face of social disadvantage or highly adverse conditions. Ta sila charakteru, zaradnosc, pomyslowosc, optymizm, panowanie nad emocjami i zdolnosc do nauki z porazek to jest wszystko bardzo przydatne, jesli nie konieczne, aby na emigracji odniesc sukces.

A tutaj tego absolutnie nie ma. Wrecz przeciwnie - jedni patrzac na ta sama sytuacje - samotna wyprawe - widza ulatwienia i okazje do wykorzystania (brak dzieci, obciazajacego dobytku, latwosc relokacji, wolnosc wyboru nieograniczona zyciowymi zobowiazaniami), kolega widzi problemy (kto mnie odbierze z lotniska)......

Emigracja nie jest dla kazdego, fair enough, i bardzo dobrze, ze ludzie nad tym mysla zanim skocza na gleboka wode.

W tym przypadku jednak osadzajac po postach nie ma wiekszego znaczenia co kolega zdecyduje, bo i tak na koncu nie bedzie zadowolony - z wyzwan zycia w USA, ze "zmarnowanej szansy posiadania GC", czy tez z koniecznosci noszenia kurtki w Anglii.... :rolleyes:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 84
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Godzinę temu, Roelka napisał:

Trochę przykro widzieć osoby krytukujace takie racjonalne podejście. Piotrek to jedna z niewielu osób na forum która ma jakieś realistyczne podejście do emigracji i widzi że nie jest to tak łatwe. A wy zaraz mu wyrzucacie że chłopak szuka wymówek, ze tak naprawdę nie chcę jechać, że nie zaradny... No prosze was. 

No trudno zebysmy pisali, ze zaradny jest jesli problemem staje sie juz dojazd z lotniska... :)

Ludzie sa rozni i to jest ok. Niektorzy ryzykuja duzo wiecej nie majac powyzszych mozliwosci. Inni, majac atuty o ktorych miliony mogly tylko marzyc, pisza - "No wygrałem (łał) dostałem... i co teraz?"

Jesli kto nie wie, ze to "co teraz"  zalezy nie od ciotki, znajomej, rodziny ale tylko i wylacznie od niego samego, no to bardzo dobrze, ze zastanawia sie czy USA to jest kraj dla niego. Bo jest duza szansa, ze nie jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Piotrek123 napisał:

Dobiło mnie to, że za minimalną stawkę z wydatkami ledwo co wychodzę na 0 czego w UK nie doświadczyłem. 

W UK pracujesz za minimum żyjesz na jakimś poziomie z ubezpieczeniem. W USA na minimum jesteś nikim bez ubezpieczenia.

Zgadzam się z wypowiedziami @rzecze1 i @agatenka i reasumując ich wypowiedzi, w świetle tego co sam napisałeś stwierdzam, że nie nadajesz się do życia w USA. Nie będziesz umiał wykorzystać możliwości jakie daje ten kraj i dołączysz do grona marudzących :)

Pomimo tego, że zgadzam się z @KaeR - radzę Ci - nie jedź. Jeśli nie masz obywatelstwa UK, wrócisz do PL i zestawisz to co napisałeś powyżej z realiami życia w PL, gdzie za minimalną stawkę nie jesteś w stanie wyjść na 0.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, rzecze1 napisał:

W tym przypadku jednak osadzajac po postach nie ma wiekszego znaczenia co kolega zdecyduje, bo i tak na koncu nie bedzie zadowolony - z wyzwan zycia w USA, ze "zmarnowanej szansy posiadania GC", czy tez z koniecznosci noszenia kurtki w Anglii.... :rolleyes:

Ja ta cechę noszę dumnie jak Misiewicz medal za zasługi dla obronności. :-) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołączam się do grona piszących, że Piotrek szuka wymówki aby nie jechać, a jego nastawienie raczej sukcesu mu nie wróży. W sumie nawet to rozumiem. Zawsze przed emigracją do jakiegoś kraju, najpierw się cieszę i wyobrażam sobie jakie możliwości ze sobą niesie. Jednak gdy wyjazd staje się coraz bardziej realny i bliski czasowo, zaczynam skupiać się na problemach do przeskoczenia i wadach danego miejsca. Jednak koniec końców jak do tej pory zaciskałem zęby i robiłem swoje. Szczęśliwie, zawsze się wszystko jakoś układało choć początki są trudne (czasem nawet bardzo).

Na koniec, jeżeli masz zamiar liczyć na innych zamiast na siebie to może lepiej wybierz jakieś państwo opiekuńcze. Ja bym osobiście spróbował, zawsze możesz wrócić do Europy. Jeżeli gdzieś mi się nie podoba to zwyczajnie tam nie mieszkam (co zdaje się nie jest zawsze tak oczywiste).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, że do tematu podszedłem źle. Trochę lajtowo na zasadzie znajdę się tam bo ktoś życzliwy pomoże wszystko na starcie zorganizować. Przyznam szczerze, że nie do końca orientowałem się w realiach panujących na miejscu. W myśl zasady "nic za darmo". Teraz widzę, że życie na miejscu łatwe ani tanie nie jest. Na pewno łatwiejsze niż w Europie nie jest. Podstawa to chyba perspektywy dla rodziny gdzie każdy jest cwany kiedy w Europie zrobi sobie studia za friko albo niewielkim kosztem tak w USA kredyt na XX lat. Co w zasadzie w USA nie jest na kredyt? Ja to widzę po znajomej, która wyemigrowała ponad 30 lat temu ma dzieciaka i dzieciak studiów skończyć nie może bo jej na to nie stać a nie stać jej spłaca 10 kredytów.

Wiele osób też się odbija od Ameryki ze stwierdzeniem mi się Ameryka podobała ale ja się Ameryce nie spodobałem. Szczerze zastanawia mnie to jak Amerykanie patrzą na kwestię imigrantów. Bo ich przodkowie sami byli imigrantami. Uderzyło mnie to trochę jak stwierdził, że wcale tak na równi traktowany nie był.

Ok początki są słabe dla każdego i worek pieniędzy należy zainwestować. Ja to rozumiem. Tylko emigruje się po to, żeby swój los jakoś polepszyć, chodzi o jakieś lepsze perspektywy np. dla dzieci. Więc jak to jest z tymi perspektywami dla rodziny?

Nie jestem po prostu przekonany czy ten model mi odpowiada widząc na FB rodzinę, która wyemigrowała 100 lat temu (teraz Amerykanie z krwi i kości) i ich dorobek jest mniejszy jak mój po tej stronie wielkiej kałuży. Więc gdzie jest ten American Dream?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Piotrek123 napisał:

Zgadzam się, że do tematu podszedłem źle. Trochę lajtowo na zasadzie znajdę się tam bo ktoś życzliwy pomoże wszystko na starcie zorganizować. Przyznam szczerze, że nie do końca orientowałem się w realiach panujących na miejscu. W myśl zasady "nic za darmo". Teraz widzę, że życie na miejscu łatwe ani tanie nie jest. Na pewno łatwiejsze niż w Europie nie jest. Podstawa to chyba perspektywy dla rodziny gdzie każdy jest cwany kiedy w Europie zrobi sobie studia za friko albo niewielkim kosztem tak w USA kredyt na XX lat. Co w zasadzie w USA nie jest na kredyt? Ja to widzę po znajomej, która wyemigrowała ponad 30 lat temu ma dzieciaka i dzieciak studiów skończyć nie może bo jej na to nie stać a nie stać jej spłaca 10 kredytów.

Wiele osób też się odbija od Ameryki ze stwierdzeniem mi się Ameryka podobała ale ja się Ameryce nie spodobałem. Szczerze zastanawia mnie to jak Amerykanie patrzą na kwestię imigrantów. Bo ich przodkowie sami byli imigrantami. Uderzyło mnie to trochę jak stwierdził, że wcale tak na równi traktowany nie był.

Ok początki są słabe dla każdego i worek pieniędzy należy zainwestować. Ja to rozumiem. Tylko emigruje się po to, żeby swój los jakoś polepszyć, chodzi o jakieś lepsze perspektywy np. dla dzieci. Więc jak to jest z tymi perspektywami dla rodziny?

Nie jestem po prostu przekonany czy ten model mi odpowiada widząc na FB rodzinę, która wyemigrowała 100 lat temu (teraz Amerykanie z krwi i kości) i ich dorobek jest mniejszy jak mój po tej stronie wielkiej kałuży. Więc gdzie jest ten American Dream?

 
 

Wszystkiego nie zaplanujesz. Kazdy przypadek jest inny. Kazdy ma gdzie indziej poprzeczke ustawiona. Kredytu brac nie musisz. Mozesz kupowac za gotowke a mieszkanie wynajmowac. Dzieci mozesz poslac do CC i niech sobie na czteroletni zarobia. To nie jest tak, ze sie nie da, tylko pytanie jest co ci pasuje. Wiele osob z loterii za wiele nie miala we wlasnych krajach, wiec wybor dla nich jest prosty. Woda lepiej smakuje jak sie ja pije na 5-tej alei. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem ci, że dużo dało mi do myślenia czytanie bloga Amerykanki polonization.pl. Ona akurat emigrowała z Florydy do Warszawy. Ma teraz męża Polaka i opisuje życie w Polsce bardzo pozytywnie.

Szczególnie uderzyło mnie jak stwierdziła, że poród dziecka w USA kosztuje 15-20k USD. Myślę sobie WTF. Co jest w tym wielkiego, żeby kraj zapłacił za poród własnego obywatela? Chcesz dla dziecka lepszego startu jak ma dwa lata lepiej odkładaj na subkonto jakieś pieniądze bo będzie marginalizowane. To chyba kwestia tego co chcesz zapewnić swojemu dziecku na lepszy start. Część ludzi nawet w Polsce wychodzi z założenia, że z domu dziecku nic sie nie należy i niech robi na siebie. Mi się wydaje, że zapewnienie dziecku jakiejś szkoły to jest podstawa. Po prostu w każdym aspekcie życia wychodzi, że za wszystko trzeba zapłacić a tak naprawdę oferta jest jedna.

Pracuj tyle ile zdołasz i będzie dobrze do momentu, aż będziesz zdrowy :)

Nie mówię ja biedakiem nie jestem coś tu na miejscu mam coś tam w UK mialem (tylko pogoda depresyjna na maxa).

Widzę po prostu, że tam się wcale tak łatwo nie żyje jak przypuszczałem i wcale tam jechać nie muszę, żeby to dostrzec.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Piotrek123 napisał:

Szczególnie uderzyło mnie jak stwierdziła, że poród dziecka w USA kosztuje 15-20k USD.

Jezeli sie nie ma ubezpieczenia (co w tej chwili nie jest legalne.) Moje ubezpieczenie pokrylo porod moich (doroslych luz) dzieci na 100%. Kolezanki ktore rodzily niedawno mowia ze ich porody kosztowaly moze kilkaset dolarow. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...