Skocz do zawartości

Krótkie historie forumowiczów związane z decyzją wylotu.


FOGO

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

Wyjechalam na wakacje do pracy, tak jak @ilon w wieku 23 lat, to bylo 9 lat temu, poznalam przyszlego meza i po 4 latach zwiazku zlozylismy o k1, potem slub i tak juz tu siedze te ponad 4 lata ;) oczywiscie wczesniej tez w te i spowrotem latalam ale musialam studia skonczyc, potem jakos tak wyszlo ze sie z decyzja odwlekalismy jak to zrobic. 
W sumie wiedzialam od poczatku czego oczekiwac bo USA nie byly dla mnie nowe, na przelomie 4 lat do podjecia decyzji zdarzylam sobie tam troche czasu spedzic, poznac ludzi i miejsca gdzie bede zyc, a zyje na totalnym zadupiu na koncu swiata ale w sumie sie ciesze z tego co mam i tego gdzie jestem i z kim ;) Zadupie wybralismy ze wzgledow rodzinnych i bezpieczenstwa, spokoju, ale wiadomo ze sa tez wady. Rodziny wiadomo troche brak ale nie jest najgorzej, najwieksza wada jest mala ilosc mozliwosci jesli chodzi o rozwoj zawodowy dlatego troche migrujemy za praca sezonowo.

  • Odpowiedzi 23
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano
21 minutes ago, maverick96 said:

Krótko i zwięźle. Narodziny w Chicago, rok i trzy miesiące powrót do Polski. Po 34 latach powrót z rodziną do USA.

Podobnie. Narodziny w USA, w wieku wyjazd do Polski z mamą, kilkumiesięczne odwiedziny ojca co roku w USA, po 30-paru latach powrót do USA z rodziną.

  • 2 miesiące później...
Napisano
W dniu 16.10.2021 o 02:49, MeganMarkle napisał:

Moją historie to już chyba wszyscy znają ale się powtórzę ;) żyłam sobie 36 pięknych lat w Polsce, było pięknie, ojczyznę kochałam, miałam dobra prace, męża dziecko... no gites majonez! I wtedy do władzy doszedł PiS wiec migiem złożyliśmy aplikacje do loterii wizowej i BAM - udało się za pierwszym razem wiec sprzedaliśmy wszystko co mieliśmy, rzuciliśmy prace, złapaliśmy dzieciaka i siup w samolot do San Francisco :D to było 3 lata temu ponad...

O to prawie jak u mnie! wiek ten sam. Na loterię zapisany. Dom rodzina. Mam nadzieje ze mnie wylosują i wylatujem!

Napisano

Pierwszy raz w USA byłem w 1994 roku, turystycznie u wujka w Spokane, WA. Gdy po miesiącu samolot startował przezegnalem się i powiedziałem "żegnaj Ameryko" mając 99 procentową pewność że nigdy wiecej juz tu nie przylecę. Ot, rodzina zaprosila, mnie jedynego z calej, ogromnej grupy krewnych w Polsce. Ugościli zacnie, atrakcyjnie zorganizowali pobyt ale pożegnaliśmy się zapraszając do Polski wiedząc że raczej juz nigdy sie nie zobaczymy. Ich do Polski nic nie ciagnelo chociaz urodzeni w Polsce przyjechali tu jako dzieci, nie czuli z Polska zadnych więzi. 

No mieszkam tu od 2009 roku. :D

Nie ucieklem z Polski, nikt mnie z niej nie wyganial. Nie czuje się emigrantem. Po prostu tutaj teraz mieszkam i pracuję. 

Napisano

@andyopole ja za to miałem odwrotnie. Poleciałem pierwszy raz do USA w 2013 w przerwie między semsetrami na studiach. Poleciałem tylko dlatego że poznałem moja aktualnie już żonę :) Ona latała co wakacje do rodziny swojej i zaproponowała że mogę z nią lecieć, że rozmawiała z ciocia i ugoszcza mnie jak swojego. Pamiętam to jak dziś, gdy już wychodząc z lotniska otworzyły się rozsuwane automatycznie drzwi na terminalu JFK i buchenlo we mnie tym czymś co pozniej wszyscy nazywali "hjumitem" :) Po 3 minutach byłem już cały mokry pomimo tego że przeszedłem tylko do auta. Pomyślałem w tedy "gdzie ja jestem, w normalnym życiu nie pomyślałem nawet o Ameryce gdyby nie moja w tedy dziewczyna" I tak się to zaczęło... Rodzinka żony była mega pozytywną, tego samego wieczora pijąc "ucho" z wujaszkiem usłyszałem zdanie od niego że Ameryka to taka "klontwa indian". Poprosiłem i rozwinięcie tej myśli na co uslyszalem, że jak raz tu przyjedziesz to zawsze będziesz chciał wrócić. No i tak było... Tak mnie tam ciągnęło, że już 2014 byłem znowu na wakacje, potem w 2016, a w między czasie od tamtego czasu (2013) co roku bylo DV i co maj ta nadzieja i rozczarowanie. 3 lata temu w lutym urodził mi się pierwszy syn i wtedy powiedziałem do żony że jeśli w maju znowu nie strzeli przestanę składać aplikacje i zajmę się życiem a nie marzeniami. Efekt pewnie wiecie jaki był. Przyszedł maj i "Has not been selected" Od tamtego czasu skupiłem się na rozwijaniu kariery zawodowej i porzuciłem myśli o Ameryce nadal skrycie o tym marzac ale bez uzewnętrzniania. Pomimo tego ta "klontwa indian" zawładnęła mną do takiego stopnia że DV i aplikacja zawsze była co roku, pomimo tego że pogodziłem się z myślą że układamy sobie życie w PL. Z tą różnicą że robiłem to żeby sprawdzić czy to jest możliwe i czy faktycznie jest mi to dane. No i więcej co? Przyszło DV22, byl wieczór, koniec maja, leżeliśmy już z żoną w łóżku, rozmawialiśmy z kuzynem żony na what's up (a jak że kuzyn z USA i taki efekt wizyt w ameryce że się fajnie skumplowalismy). Zapytał jak loteria w tym roku, czy składałem. W tedy mnie olsnilo że to już koniec maja i że faktycznie już po wynikach. Żartowałem tylko że wolę nie sprawdzać bo będzie z tego większy problem niż pożytek jak w końcu trafię, bo przecież mamy ułożone życie w PL - mieszkanie, samochód, dobrze płatną pracę, nie trzeba mi wyjazdu. Po rozmowie jednak wstałem i odpaliłem laptopa. Sprawdziłem, żonę i nic więc już z większym spokojem sprawdziłem siebie... Przynajmniej wydawało mi się że z większym spokojem bo jak zobaczyłem "Has been selected" to zrobiło mi się gorąco. To co 10 minut wcześniej nazwałem problem się ziściło. Więc tak wygląda moja historia co do "americano dream". Na tą chwilę sam jeszcze nie wiem co zrobię, żona jechać nie chce bo po co a We mnie marzenia odrzyly. Przez żonę i trochę przez to co działo się w zeszlym roku (a mam CN16xxx) odpuściłem trochę temat, ale patrząc na to co znaczy a się dziać w naszym kraju i na pomysły naszego cudownego rządu w tamtym tygodniu usiadłem do "okrągłego stołu" z żoną i negocjacje stanęły na tym że mam złożyć DS. Jeśli los da nam ta możliwość i pojdziemy na rozmowę z pozytywnym skutkiem to pakuje dwie walizki, sprzedaję auto i jedziemy. Wczoraj poszły DS'y. Teraz czekamy. Aktualnie jest nas już czwórka bo w maju urodził się kolejny syn. Mam 31 lat ustawione zycie w PL, jestem projektantem w branży drogowej więc nie wiem jak będzie tam z praca dla mnie bo wszystko w USA jest inne, żadnych uprawnień pewnie nie respektują które mam w PL, mega się tego boję bo w sumie nic mi więcej nie trzeba w PL, finansowo to pewnie strzał w kolano bo w PL mam dobrze. Ktoś pewnie z boku pomyśli że porywam się z motyka na słońce, że narażam moja rodzinę bo w PL mamy bezpieczeństwo i spokój, tam będę zaczynal od zera doslowanie. Jedyny argument na wyjazd to moje marzenia i chęć dania tej możliwości dzieciakom bo coraz bardziej mam wątpliwości czy w naszym kraju wszystko idzie w dobrym kierunku. Ta "klontwa indian" we mnie dalej jest :) Co zrobic... ;)

Napisano
On 10/15/2021 at 5:54 PM, ajlo19 said:


Hey MeganMarkle (nie moge Cię oznaczyć:/), nasunęło mi się takie pytanie, a myśleliście w ogóle o przeprowadzce gdzieś indziej jeszcze , przed loterią? Czy za mało czasu minęło między PiSem a wygrana w loterii ?;)))))


Sent from my iPhone using Tapatalk

Ogólnie to było tak, że celem naszym była nie tylko ucieczka z PL (gdzie naczelnym argumentem do wyjazdu był PiS i smog) ale również z Europy - uważaliśmy bowiem (i nadal tak uważam) że w drugim okresie czasu Europa to nie jest bezpieczne miejsce, średnio co 100 lat orana jest wojną a Polska ZwlasCza ma wyjątkowo *ujowe położenie z Putinem za miedzą... także rozważaliśmy wyłącznie wyjazd do usa, Kanady i Australii - to były kraje poza Europa gdzie realnie widzieliśmy dla siebie szanse zawodowo i spełniały kryterium bezpieczeństwa (czytaj ryzyka ze będzie wojna na terytorium tegoż kraju kiedykolwiek). Australia ma niestety żelazna politykę imigracyjna i szanse na wyjazd były żadne. Została nam wiec loteria wizowa do usa i system punktowy w Kanadzie. Udało się w loterii. Gdyby się nie udało to pewnie byśmy teraz byli w Toronto :) 

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...