Skocz do zawartości

rzecze1

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 692
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    101

Zawartość dodana przez rzecze1

  1. Obawiam się, że Turcja to raczej osłabiający NATO problem, niż antyrosyjskie rozwiązanie. Ostatnimi laty Turcja to jest… jak to się mówi - „a loose cannon”… Nie wiadomo co im odwali i kiedy i co w NATO dla wyłącznie swoich lokalnych, partykularnych interesów zablokują. Jeśli będzie trzeba - także w zgodzie z rosyjskim interesem. Zresztą, ich zwrot w stronę religijnej, anty-demokratycznej, islamistycznej republiki jest w kompletnej kontrze do antyislamistycznych tendencji tak w Polsce, jak i także gdzie indziej w Europie. Casus Turcji jest tu zresztą najlepszym przykładem schizofrenii polskiej polityki zagranicznej - przed wojną Polacy popierali słabych, pro-nazistowskich, rewizjonistycznych Węgrów przeciwko silnej, uzbrojonej, demokratycznej, pro-wersalskiej Czechosłowacji… popierali tylko i wyłącznie z czysto emocjonalno-historycznych powodów… Dziś Polska chyba nadal, od lat, otwarcie popiera akces Turcji do UE, ignorując fakt, że gdyby to się stało to Europę zalałoby miliony muzułmanów szukających pracy, czemu Polska się przecież sprzeciwia… Plus właśnie destrukcyjna rola Turcji w NATO. Tu w stosunkach obu krajów nie ma żadnej przyszłości. Prędzej już, na miejscu Amerykanów którym ten cały „Bliski Wschód Plus” jest potrzebny jak kamień u szyi (no chyba, że amerykańscy podatnicy naprawdę nie mają już na co wyrzucać bilionów w błoto?), i przy poparciu Polaków jeśli nad Wisłą kiedyś wrócą do myślenia wybiegającego wyobraźnią poza prowincjonalne parafie… to właśnie z coraz bardziej „problematycznej” Turcji uczyniłbym „deal”. Wyrzucić ich z NATO, dać Rosjanom wolną rękę nas Bosforem… Perspektywa użerania się z Ukraińcami, którzy przynajmniej na razie zastąpili w historii upartych i ciagle sprawiających Rosjanom problemy Polaków… kontra perspektywa odzyskania przez „Chrześcijan” po przeszło 500 latach Konstantynopola… to byłoby dla Rosjan nieporównywalnie bardziej kuszące. Zwłaszcza, że to byłoby coś co do „Władimira” zdecydowanie dodałoby przydomek „Wielki”!… A że nigdy by się to Rosjanom nie udało i wciągnęłoby ich w toczący się dziesięcioleciami konflikt - to tym lepiej! Tak upadają imperia… dzisiejsze sceny z Afganistanu powinny to Amerykanom uświadamiać najlepiej… Ale to oczywiście political fiction. W między czasie dla Polski, po próbach manewrowania i utrzymania obecnego euro-amerykańskiego status quo… gdyby miało to się nie udać - to zostają tylko Niemcy! Miedzymorze to już w latach 30-tych były tylko marzenia… Dziś… dziś to nawet nie wiem jak to nazwać?… No ale to temat na inny wieczór.
  2. No, nikt tu ekspertem chyba nie jest, ot, wyrażamy sobie w wolnym czasie opinie. I ostatecznie będzie tak jak piszesz - wszystko i tak wyjdzie po latach,„w praniu”. Osobiście, to czasem lubię być adwokatem diabła (nie wiem czy w szkołach jeszcze robią ćwiczenia gdzie w dyskusji dostaje się zadanie obrony poglądów z którymi się nie zgadza?) i prawdopodobnie gdybym dyskutował z jakimś antyrosyjskim „jastrzębiem” to bym potrafił przedstawić w miarę składną argumentację wspierającą „reset”… Bo jakimś „boltonowcem” też na pewno nie jestem… zatem widzę Twój punkt widzenia… No ale ogólnie to bliższa mi jest krytyka tego co się teraz dzieje. No ale wystarczy tych Rosjanach, na to przyjdzie jeszcze czas.. You’ll see! Napisz (-cie) lepiej co tam się nowego w Stanach dzieje, jakie nastroje po pół roku Bidena i w ogóle? Mówiło się, że świat jest mały… a teraz się wydaje, że Covid go znacznie powiększył. Każdy trzyma się swojego podwórka i jak się interesuję sprawami bardziej niż przeciętny człowiek, to właściwie od pół roku nie wiem tak naprawdę nic!
  3. Oj… Na pełną analizę to obawiam się nie ma na razie żadnych szans. Nie siedzę już w tym tak jak kiedyś, informacje śledzę średnio (a i chyba jest ich dość mało? Może tak jak piszesz - bidenowcy pracują bardziej „cichaczem”?) a i nawet w US od 3 lat nie byłem… Choć z drugiej strony nie byłem tez 3 lata w Polsce W każdym razie, od wewnętrznych amerykańskich spraw są tu na Forum na pewno duzo bardziej odpowiedni ludzie, których zawsze z chęcią poczytam. Jeśli ktoś mi „wyrobi” w jakiejś sprawie zdanie, lub coś w temacie będzie „uniwersalne”, to się w wolnym czasie wypowiem. Ale to raczej będzie wyjątek niż reguła…
  4. Historyczne tematy, ale, że się już dziś „rozkrecilem” ... to odpowiem, bo dobrze pokazują pewne sprawy. Wojenna koalicja ZSRR i Aliantów skończyła się równie szybko jak wojna. Jałta jest tu akurat dobrym przykładem… choć z innych powodów niż napisałeś! Bo ogólnie „Jałta”, to bylo z Zachodniego punktu widzenia dobre porozumienie. Tak, Polacy byli w szoku, bo tracili konkretną polowe kraju... za niekonkretne jeszcze wtedy terytoria na zachodzie. Ale mieli ocalić niepodległość. Wolne wybory miały się także odbyć u wszystkich byłych satelitów Niemiec w Europie Środkowej. Wspólne zadecydowanie o przyszłości demokratycznych, i zjednoczonych!, Niemiec. O Czechosłowacji nawet nikt nie myślał, to było niezależne państwo i sojusznik obu potęg. Zresztą zawsze mieli z Sowietami dobre stosunki. Biorąc pod uwagę okoliczności, to było z perspektywy USA i UK bardzo dobre porozumienie. Problemem stało się to co przyszło po Jalcie - Sowieci porozumienie niemal natychmiast zaczęli łamać... FDR nie doczekał zniszczenia swoich idealistycznych marzeń o „połączeniu” systemów… Churchill nie miał tyle „szczęścia”... I potęgi USA nie zbudowała Jałta tak jak piszesz, ale ostra, bezkompromisowa, i nawet do dziś piętnowana w niektórych "liberalnych" kręgach „antyjaltanska” odpowiedz Trumana na sowieckie łamanie umów. Sukces Zachodu zaczął się gdy Zachód się wreszcie postawił, a nie w momencie gdy szukał kompromisu! Od długiego czasu, i Twój wpis jest tego najlepszym przykładem, przyjęło się zakładać, że w Jalcie Alianci „oddali” Wschód Europy Sowietom. A przyjęło się to, bo nawet dla największych sympatykow Churchill’a czy FDR łatwiejsze jest do przełknięcia powiedzenie, że byli to cyniczni i bezwzględni gracze gotowi poświecić wolność innych narodów… niż przyznanie, że ci wielcy liderzy byli dziecinnie naiwni… A niestety… ich prywatna korespondencja, która jest dziś historycznym źródłem tak jak kiedyś będzie może czyjaś korespondencja z Whats App czy innego komunikatora… wskazuje na co innego. Jest to ogólnie dostępna, choć przygnębiająca lektura. Bo jeśli chodzi o „uncle Joe”, znaczy - Stalina, to obaj byli zauroczeni i naiwni jak dzieci…
  5. Trump był anty-Merkel. Republikanie, i też Demokraci (choć bardziej ze swoich oddzielnych „powyborczych” AD 2016 powodów) - anty-Putin. I tu się przez 4 lata dobrze zgrali. Najbardziej skorzystali Ukraińcy, którzy zaczęli dostawać realną pomoc wojskową. Ale też Polacy, czy nawet Bałtowie. W tej administracji - absolutnie mnie to nie dziwi. Mój komentarz dotyczył raczej tych, którzy w Polsce dziś krzyczą, że to wina PiS-u. To, akurat, wina PiS-u nie jest. Amerykanie olali w regionie wszystkich równo, i populistów i liberałów. Nawet gdyby PiS był „grzeczny”, nic by to Polsce nie pomogło. W 2009, bo to co się dziś dzieje to jest absolutna „powtórka z rozrywki” (o czym niżej) Amerykanie olali też przeciwną stronę - Donalda Tuska i Radka Sikorskiego, gdy w ramach „resetu” w 70 rocznicę agresji sowieckiej na Polskę Obama ogłaszał koniec projektu „tarczy antyrakietowej” (mam nadzieję jest dla każdego jasne, ze było to życzeniem strony rosyjskiej która lubi takie gierki w ramach „wojny psychologicznej”… a dla Obamy zgoda na konkretna datę nic nie kosztowała… bo jakby co to zawsze można powiedzieć, że to przypadek…) I tak jego politykę właśnie oceniam. Na Zachodzie zawsze była, i dalej jest zaledwie garść polityków, politologów czy komentatorów zajmujących się tematem, którzy rozumieją Rosję. Rosja zawsze „zarzuca wędkę daleko” - ku szokowi i „oburzeniu” Zachodu. A potem, gdy ją trochę ściągnie, gdy cofnie się o krok, Zachód oddycha z ulgą nie mogąc się doczekać powrotu do „business as usual”. Ignorując fakt, że zanim Rosja się cofnęła o krok, to wcześniej zrobiła 3 kroki naprzód… Tak jest już co najmniej od czasów Katarzyny Wielkiej i Voltaire’a… Bo Zachodni intelektualiści po prostu mają już chyba w genach ten prorosyjski fetysz… I amerykańscy Demokraci, o europejskiej lewicy nawet nie ma co wspominać! (choć dziś w Europie to akurat raczej „konik” skrajnej prawicy), mieli tu już od dziesięcioleci szczególne skrzywienie. Carter próbował „polityki odprężenia”, ktora skończyła się w momencie sowieckiej agresji na Afganistan. Clinton był pewny, że już na pewno będzie super. Dwie wojny w Czeczeni to zmieniły. Ale nawet republikański Młody Bush w swoim czasie widzący w oczach Putina „prawdziwego demokratę” też się na to chyba złapał. „Chyba”, bo on po 2001 miał jednak wyjątkowe okoliczności i w rezultacie trochę uzyskał - możliwość użycia baz w Uzbekistanie, zgodę Putina na przyjęcie „Pribaltiki” do NATO. W każdym razie - pierwsza ukraińska rewolucja w 2004, a potem agresja na Gruzję w 2008 wyrzuciła możliwość porozumienia do kosza… …na czas paru miesięcy przynajmniej. Bo już pół roku po wojnie gruzińskiej Obama, też planujący - jak dziś Biden - „wielki zwrot na wschód” (ten Daleki Wschód… Chiny…) rozpoczął z Rosją reset… Te uśmiechy Pani Sekretarz Clinton z ministrem Ławrowem przy wielkim przycisku z napisem „RESET”, te hamburgery Obamy z Medwiediewem… Piękne czasy, piękne plany!… Bo po raz kolejny Zachód zapomniał jak trzeba traktować „bullies”… I, że “bullies” taką politykę ustępstw zawsze, ale to ZAWSZE, uznają za SŁABOŚĆ. I okazję do rozpoczęcia agresywnych działań. Ty mówisz - czas pokaże. Ja mówię - czas już pokazał jak to się kończy. Obama, zaczynający pierwszą kadencje od resetu, został przez Putina przeczołgany tak na Ukrainie, jak i w Syrii (te jego „czerwone nieprzekraczalne linie”… które później Putin sobie ot tak przekraczał… z sarkastycznym uśmiechem KGB—isty - „I co mi zrobisz?”) i ostatecznie gdzie w rosyjskim temacie Obama „kończył” swoją drugą kadencję?…. ….a no „kończył” w 2014 na pięknej, letniej uroczystości na Placu Zamkowym w Warszawie wśród tych wszystkich słowiańskich jak piszesz „rusofobów”… ogłaszając ZWIĘKSZENIE militarnego zaangażowania USA w Europie Środkowo-Wschodniej. Piękny to był i satysfakcjonujący dzień! Zwłaszcza dla tych, którzy dobrze pamiętali jego szokującą naiwność z 17 września 2009 roku… A potem jeszcze raz w 2016 na szczycie NATO w Warszawie. Jak się Obamy antyrosyjskie przemówienia różniły od tych z 2009! Wspomniany przez Ciebie Bill Clinton tu się nie umywa… Sam Trump w patosie i obietnicach był potem niewiele lepszy. Na Bidena też w Warszawie zaczekamy… Choć najpierw będziemy musieli poczekać aż „się nauczy”... i będziemy musieli zobaczyć ile jego administracja, po tym gdy już pokazała słabość, faktycznie zniesie… Wchłonięcie Białorusi? Bombardowanie Kijowa? Wywózki Ukraińców na Syberie? Powiesz - niewyobrażalne! Ja powiem - do nie tak dawna niewyobrażalne było zestrzeliwanie samolotów, trucie ludzi na terytorium sojuszników z NATO, w tym przy okazji policjantów, porywanie samolotów z opozycjonistami, mieszanie się w wybory w USA… Nie mówiąc już o tym, że syberyjskie łagry działają tak dobrze jak za późnego ZSRR, jeśli nie lepiej… bo w późnej komunie to raczej wysyłali opozycjonistów do zakładów psychiatrycznych niż do obozów... A dziś?… Dziś to jest cos nad czym się przeszło do porządku dziennego. Water under the bridge. Wędka została zarzucona daleko, i takie praktyki to dziś tylko „Żaba”, którą obecna amerykańska administracja jest niestety chętna przełknąć w zamian za jakieś potencjalne rosyjskie wsparcie w konflikcie z Chinami… co - co dopiero jest naiwnością! Bo wspomniana przez Ciebie Wielka Koalicja z czasów FDR jest tu akurat dobrym przykładem. ZSRR wspierał Hitlera do samego końca ich paktu o nieagresji. Zniszczenie Zachodu nazistowskimi rękoma było ważniejsze od potencjalnego, nawet biologicznego!, niemieckiego zagrożenia dla samych Sowietów. Bo tak myślą na Wschodzie! Ostatnie pociągi z surowcami z ZSRR przejechały Bug na minuty przed pierwszym niemieckim ostrzałem artyleryjskim sowieckiego terytorium. I tak samo dziś… jeśli ktoś myśli, że obecni włodarze tej mafijnej stacji benzynowej jaką jest współczesna Rosja, włodarze, którzy za swoich najlepszych młodych lat przeżyli niewyobrazalnie poniżające upokorzenie (sam Putin musiał w 1989 dosłownie uciekać z NRD gdy padał blok sowiecki), że oni teraz dadzą się wmanewrować w jakiś antychiński amerykański sojusz… tylko dlatego, że Chiny im mogą potencjalnie zagrozić na Syberii za 50 czy 100 lat?… No jeśli ktoś tak myśli, to się myli…. I nie zna Rosjan i ich mentalności. Przy Nord Stream I, przy pierwszej naiwnej kadencji Obamy, ponad 10 lat temu, Rosjanie dostali wszystko to co chcieli. Za nic. Dlaczego mieliby zmienić taktykę teraz? Nie tylko wtedy założyli pierwszą pętlę na szyję swojej „bliskiej zagranicy”, byłym satelitom ZSRR, ale dostali „darmowe” pieniądze na finansowanie trolli, włamań i różnych ruchów ekstremistycznych rozsadzających dziś Zachód. O czym akurat Demokraci powinni wiedzieć najlepiej!… Dziś mamy sequel. Po obu stronach. Jaki jest w tym interes USA? Jaki??? Dzięki Bogu za „szalonego” Reagana, bo gdyby w latach 80-tych trend nadawali tego typu teoretycy jak teraz, to dalej byśmy żyli w sowieckim bloku, tyle, że finansowanym przez Zachód. Według teorii - „Dajmy im zarobić to nie będą „fikać”… Trzecia strona, Niemcy, przeszła ostatnio pewną ewolucję. Owszem, od zjednoczenia zawsze partykularne interesy tu przeważały. Czy to było ignorowanie USA i EWG i samowolne uznanie niepodległości Chorwacji, czy poparcie podziału Czechosłowacji (czy jak kto woli - poparcie rozbicia kolejnego w miarę dużego słowiańskiego kraju na Wschodzie), czy później - gdy już zjednoczone Niemcy okrzepły - Nord Stream I. Ale trudno się temu dziwić i generalnie było to stonowane i akceptowalne. Dziś jednak dochodzi parę innych spraw - 1. Słabość Francji. Tu @katlia mnie kiedyś zrugała, że mam typowo anglosaskie podejście… … Ale zdanie podtrzymuję… Tam jest z każdym rokiem, a teraz już wręcz z każdym miesiącem, coraz gorzej… Owszem, zostały jeszcze „rodzinne srebra”… takie jak stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, kilka bomb atomowych, i inne „przywileje”… Ale jak się nie ma pieniędzy a kraj wrze (takze z powodu finansowanych z Rosji najrózniejszych ruchów... Thank you Nord Stream I !), to i się nie ma głowy do spraw zagranicznych… Rosja, Ukraina, Polska czy nawet USA… NA PEWNO nie należą nawet do drugiej kategorii spraw które dziś spędzają Macronowi sen z powiek. W momencie gdy na wiosnę są wybory, a Le Pen jest przeciwko… well… wszystkim... od lewa do prawa… co tam jeszcze we Francji z establishmentu pozostało… i w momencie gdy każda większa francuska „inicjatywa” na arenie międzynarodowej rozbija się o to jak szeroko Merkel otworzy portmonetkę z pieniędzmi… to szczerze… to watpię czy nawet „Bidena” ich zdanie jeszcze obchodzi. 2. Samoizolacja UK. Historycznie rzecz biorąc, imperia są napadane i niszczone, rozpadają się tocząc walkę z siłami rozsadzającym je od wewnątrz, lub gniją i się stopniowo rozkładają, czasem w sposób nieświadomy… British Empire nadało tu w historii ludzkości nowy trend - emerytura! Nie „kopiemy się z koniem” (jak w swoim czasie Francuzi w Indochinach czy w Algierii), olewamy wszystko i idziemy na starość pic herbatkę. Od czasu do czasu ktoś tam do nas wpadnie pogadać, bo mamy fajną babcię w kapeluszu, która znała nawet Churchill’a … ale generalnie to robimy kompletny „chill out”. Słowo daję… jakbym oglądał tylko tutejsze mainstreamowe wiadomości, to bym chyba nawet nie pamiętał, ze jakaś Polska czy Ukraina istnieją… Borisa też to jakoś specjalnie chyba nie obchodzi, choć przy odpowiednich okazjach deklaruje co innego. 3. Zostają Niemcy. Niemcy, które nie tylko osiągnęły kompletną finansową dominację w Europie - upadek Południa po kryzysie finansowym 2008 roku, słabość Francji, samo-wyjście UK, zależność finansowa „Wschodu”…. ale także „poczuły krew”. Tą amerykańską. A poczuły ją nie tylko Niemcy. Jak byłem młody to wierzyłem, ze w Departamencie Stanu siedzą ludzie, którzy wiedzą co robią… 20 lat „fast forward”… i oglądam parę dni temu „Hard Talk” na BBC… puszczają, chyba powtórkę, o 4 rano… akurat wstawałem i załączyłem… No i jest „odcinek” z chyba obecnym… jeszcze… ministrem spraw zagranicznych Afganistanu… i go pyta prowadzący(-a?)… już nie pamietam… czy to prawda, że generatory prądotwórcze były tak ustawione, ze padły 30 minut po tym gdy ostatni amerykański samolot opuścił bazę w Bagram… Koleś się „zapowietrzył”… i po chwili zaczyna gatkę o tym jak to wierzy, że Amerykanie wspierają demokrację i i ze się ona w Afganistanie utrzyma…. bla bla bla… Okey Wszyscy wiedzą, że masz już gosciu zaklepany azyl w którymś z krajów zachodnich… bo wiekszosc terytorium Afganistanu już przejęta przez Talibów a Kabul padnie lada tydzień… i prawdopodobnie jak raz w dwudziestą rocznice 9/11 wrócimy do punktu wyjścia z sierpnia 2001 roku... 20 lat jak krew w piach. Dosłownie…. I wszyscy tą amerykańską klęskę widzą. Nie tylko Chińczycy czy Rosjanie, ale właśnie także Niemcy. Niemcy, którzy w swoim czasie dobrze wykorzystali słabość Obamy w sprawie Nord Stream I, kryzys Europy (nazwijmy ją - romańskiej, która niedługo będzie w gorszej sytuacji gospodarczej i politycznej niż Wschód EU… jeśli już nie jest… zatem z tym poniżaniem Wschodu to byłbym ostrożny, bo tu sytuacja jest baaardzo dynamiczna…) a teraz wykorzystują słabość, lub naiwność, administracji Bidena w sprawie Nord Stream II. Nie mówiąc już o tym, że na Zachodzie Europy traktuje się kadencję Bidena jako incydentalną, „covidową ”, i - until proven otherwise (a to się nie stanie co najmniej do 2024) - tu każdy liczy już na siebie i chce w między czasie ugrać dla siebie tak dużo jak się da zanim do władzy w Waszyngtonie powrócą „hardcore’owcy”… I tu przychodzi drugie, po rosyjskim, poważne pytanie - Amerykanie od lat nie są w stanie zmusić Niemców aby się składali do sojuszu, który JUŻ istnieje. NATO. W ogóle to chyba odkąd Trump powiedział głośno to co wszyscy wcześniej myśleli… to chyba amerykańskim dyplomatom nawet teraz nie wypada, lub wręcz zabronione?, podnosić kwestii tego, że amerykański podatnik gwarantuje bezpieczeństwo Niemców za nic.. Bo że niby to teraz jest „faux pas”?… Bo Mitte Merkel „zmarszczy brwi”? I naprawdę… ja pytam… jak sobie wyobrażasz Amerykanie wyegzekwują ten potencjalny antychinski przyszly sojusz teraz gdy już nie mają żadnego „leverage”? Zwłaszcza, że Laschet, najpewniejszy następca Merkel, jest świetnym, „wielowektorowym” politykiem, który akurat od Chińczyków na pewno nie stroni… Ogólnie, to się dziwię Bidenowi, że powtarza te same błędy co Obama, bo w końcu przez 8 lat mial miejsce w pierwszym rzędzie i powinien wiedzieć jak się ten „show” kończy… (no chyba ze serial „Vice” miał racje i generalnie wiceprezydenta to się trzyma na dystans?…). No i oczywiście trudno nam powiedzieć na ile Biden ma na sprawy faktyczny wpływ, a na ile tylko "płynie z prądem" a ton nadają w administracji jacyś nowi, idealistyczni analitycy…. którzy myślą, ze zmienią świat. No. They will not W każdym razie dziś, w Europie Środkowej, wszyscy, tak prawicowi jak i opozycyjni liberalni analitycy, od PiS-owskich „ekspertów” po żonę Radka z NYT… z przygnębieniem patrzą na rosyjską politykę Bidena… Patrzą na USA trochę jak na dziecko które po raz „piąty” wkłada drut w kontakt… z jakiegoś niewytłumaczalnego względu licząc, że tym razem prąd go nie porazi… Normalnie jak dzieci we mgle, tyle, że z kartą kredytową z dużym limitem… Trump, który miał niby być „rosyjskim agentem” w rosyjskim temacie był o niebo lepszy od tego co się dziś odprawia. Ale to był efekt tego co wcześniej napisałem - „a bully” boi się tylko innego „bully”. Zwłaszcza gdy ten inny bully jest emocjonalny i nieprzewidywalny. I kto wie co odwali. Myślę, że to było jednym z głównych powodów tego, że Rosjanie bali się przez 4 lata kiwnąć palcem, po raz pierwszy od dziesięcioleci…Choć w lato 2020 sytuacja na Białorusi aż o „kiwniecie” się prosiła… Jak chyba kiedyś liczyłem - była to pierwsza kadencja amerykańskiego prezydenta bez nowej rosyjskiej agresji od czasów Kennedy’ego, który dosłownie zagroził, ze wysadzi w powietrze cały świat (tak się z Ruskimi postępuje! )… świeć Panie nad jego grzeszną katolicką duszą… No a teraz… for better or for worse, to się skończyło. Zatem, zapnijcie pasy, bo tu będzie się działo.
  6. No… raczej nie tyle „wytrzymałem” ile nie miałem zbyt dużo okazji aby się rozpisać Na forum z przyzwyczajenia zerkam regularnie, bo i na telefonie łatwo dostępne, ale jakoś ostatnimi miesiącami aby pisać mam mniej okazji. W każdym razie - bardzo dobra odpowiedz i komentarz!… Z którymi częściowo bardzo głęboko się nie zgadzam … Dzięki! Odpowiem, w swoim czasie. Wątek o Bidenie toczy się - nomen omen - sennym trybem - zatem myślę, że nikt na lekkim opóźnieniu dyskusji nie straci. W każdym razie - watch this space!
  7. OK… widzę, że wątek przysnął na dobre. Może, to dlatego, że wszystko się w US świetnie układa i nie ma o czym rozmawiać? Być może… nie wiem? W każdym razie - w Europie Środkowej mity o prorosyjskości Trumpa prysnęły szybciej niż nawet ja się spodziewałem. Jeśli Rosjanie wspierali kampanię Trumpa w 2016 czy 2020 to była to zdecydowanie chybiona „inwestycja”... Bo w pierwszych miesiącach demokratycznej administracji Bidena - jak to się mawia - „Papa Putin” dostał wszystko i więcej czego mógłby się spodziewać. I o ile w polskim przypadku można by to jeszcze jakoś tłumaczyć autorytarnymi ciągotkami obecnego rzadu w Warszawie, że dlatego został zignorowany i w ogóle, tak nie ma to przełożenia na resztę stolic od Tallina, przez Bukareszt po Kijów, które także zostały zignorowane i porzucone. Wbrew dziwnym wpisom amerykańskiej administracji, że wszystko było „głęboko konsultowane”. Bo nie. Nie było. Bidenowsko-niemiecko-rosyjskie porozumienie w sprawie Nord Stream 2 jest tu widziane jako zdrada. Nadzieja jest już nie tyle w Kongresie czy w przytomnej części Partii Demokratycznej która aktywnie protestuje, to była ostatnia już chyba sprawa która miała w US ponadpartyjne poparcie, ile w Unii Europejskiej. Tu akurat Ukraińcy, na ostrzu noża, wychwycili sprawę dobrze - Nord Stream 2 nie ma szans na działanie według scenariusza Kremla jeśli na poważnie bierze się europejskie regulacje. W skuteczność UE mało kto już wierzył, ale ironią będzie jeśli naciskami politycznymi osikowy kołek wbije w Unię nie Trump, ale właśnie Biden. Tak czy inaczej, na polu europejskim, jeśli ktoś nie ma emocjonalnego przywiązania do tematu, to jest po prostu „fascynujący” początek kadencji! Biden, Putin i Merkel (i kto po niej przyjdzie) kontra Europa Środkowa i Unia Europejska. Watch this space.
  8. Pozdrowienia! I baw się dobrze. Mi stuknęło 2 i pół roku odkąd ostatnio w Polsce byłem, a przecież blisko. Myśle, że do trzech nie dobije, dostałem pierwszą dawkę Pfizera (swoją drogą zastanawiam się jak minął Billowi pierwszy tydzień kontrolowania moich myśli ), następna za 2 miesiące, zatem teraz już chyba będzie z górki.
  9. No ostatni mecz Polaków był moim zdaniem spoko. Jak się zazwyczaj średnio emocjonuję to muszę przyznać, że druga połowa podniosła mi puls. Szkoda, że jak już się rozkręcili trzeba było wracać do domu. Powtórka z rozrywki. Rok wygląda, że może być angielski. Ku rozpaczy Szkotów, Walijczyków i wszystkich innych którzy tutaj kibicują wszystkim i jakimkolwiek przeciwnikom Anglii… Nawet Niemców wspierali, i na nic się zdało.
  10. Jest PCR (do laboratorium) i jest “lateral flow” (antigen?) który daje wynik w 15 minut. Jeden się wsadza w nos głębiej, drugi mniej głębiej, chyba... tak gościu który mi robił pierwszy PCR mówił. Teraz w pracy wydają nam antygenowe 2 razy w tygodniu, robimy samemu, ja wsadzałem różnorako i zawsze było negative, zatem nie wiem czy to robi różnice.
  11. Na moją polską prowincję też wirus dotarł. Tydzień wcześniej rozmawiałem z kolegą, który też był sceptyczny, że po co maski i że w ogóle to nikogo nie zna kto umarł. No i niestety się to zmieniło. Znajoma się zaraziła w szpitalu przy cesarce, potem poszło już szybko. Innego chorego wysłali do szpitala zakaźnego który u nas nazywają „umieralnią”... i stamtąd też już nie wyszedł. Rodzina kolegi też cała już zarażona, choć jak jak na razie przechodzą w miarę łagodnie, choć dzieciaki mocno gorączkowaly. Zatem... kozakiem się jest i wszystko jest dobrze, dopóki jest dobrze.
  12. Kilka ciekawych tygodni na froncie wschodnioeuropejskim. Po 4 latach antyrosyjskiej retoryki, a nawet publicznym nazwaniu Putina zabójcą, nowa administracja bardzo szybko weszła w znane z pierwszej kadencji Obamy koleiny. Navalny w łagrze, Rosja dalej w USA hakuje, chyba nawet dziś nowy przypadek, rosyjski pokaz siły na wschodniej granicy Ukrainy w zeszłym miesiącu, Białoruś porywa samolot Ryanaira... a Biden w odpowiedzi znosi sankcje za Nord Stream 2 i zgadza się na szczyt z Putinem w Genewie... Pomijając już to, że gdyby w takich warunkach zrobił to Trump to media dostałyby zadyszki od oburzenia... to popadnięcie w stare błędy jest przygnębiające. I tutaj zgadza się z tym też cześć Demokratów. Ostatnim demokratycznym prezydentem, który wiedział jak postępować z Kremlem był chyba Kennedy, i wyglada na to, że na razie to się nie zmieni. Z oficjalną krytyką poczekamy do połowy czerwca, ale na tą chwilę wygląda na to, że mamy do czynienia z kolejnym „resetem za wszelką cenę”.
  13. Sam zerkam tu co pare dni i też zauważyłem, że jakoś ostatnio wyjątkowo cicho. Nad tematami politycznymi to może i trzymamy z @katlianieformalny nadzór... zatem może i faktycznie nawet mysz się boi tam przecisnąć, zwłaszcza mysz obeznana z naszymi poprzednimi ostrymi wymianami opinii... ale w tematach ogólnych to ludzie mogliby coś popisać... Ja miałem się szczepić w poniedziałek, trzeciego, ale moja przychodnia radziła sobie lepiej niż inne, była naprzód i przesunęła się do młodszych grup szybciej niż inne przychodnie... i stąd dostałem oryginalne zaproszenie... Ale spotkało się z krytyką urzędu centralnego i „słusznym gniewem”... Bo wiadomo - musi być „sprawiedliwie i równo”... po wszyskich równych krzywych układu współrzędnych.... I dziś zadzwonili, że mi spotkanie z tego powodu odwołują... Już nie pytałem kto i skąd, jeśli w ogóle... dostanie dawkę, i ile setek mil ktoś będzie musiał po nią jechać (jeśli w ogóle się pofatyguje i tego samego dnia nie odwoła) bo w głosie recepcjonistki było słychać zażenowanie które mi wystarczyło za więcej niż najlepsze przeprosiny... Pewnie będzie tak jak kilka miesięcy temu gdy ludziom z Londynu wyznaczali szczepienia w Inverness, dzień drogi od miejsca zamieszkania. Bo najważniejsze aby się w Excelu zgadzało, ze byli w ofercie sprawiedliwi... Ogolnie, to byliśmy lokalnie zbyt dobrzy, zatem ściągnięto nas w dół. Z innych ciekawostek z socjalistycznego wybrzeża Atlantyku, to z trzech związków zawodowych jakie mamy w mojej firmie jeden z nich jest już prawie w całości na strajku. Choć nigdy nie byli furloughed, i jeśli nie „pracują” to siedzą w domu ze 100% pensji, to nadal strajkują... bo nie było w tym roku podwyżek! Zapowiedziane przejęcie nas przez rząd ma dwojakie rezultaty - z jednej strony daje napęd związkowcom, bo wiadomo - rząd jako właściciel to słabość, wszyscy to chyba wiedzą, na rząd łatwiej wpłynąć. Dziś wystarczy jeden dobrze napędzony tweet i minister się zwija.... Z drugiej strony - ograniczanie członkom możliwości robienia nadgodzin (jest to jedna z obecnych form „strajku”), zwłaszcza w dzisiejszych czasach gdy małżonkowie związkowców z innych firm czasem nie mają luksusu strajku (jeśli w ogóle mają luksus pracy...) powoduje w ludziach złość... Bo o bojówkach faszystowskich czy prawicowych to się słyszy w BBC. W pracy i w realu to ma się tu raczej do czynienia z wariatami z lewicowych bojówek związkowych....(ignorowanie lub psychiczne maltretowanie scab’ow, łamistrajków, to jest do tej pory akceptowalna społecznie norma zachowania). Dziś jednak, w rezultacie ostatnich działań, członkostwo w związkach się sypie, z tygodnia na tydzień. Jeśli ktoś się zastanawiał jak Reagan czy Tchatcher doprowadzili do rozbicia związków zawodowych... to zapraszam na spotkanie któregoś z naszych oddziałów zagrzewanych do rewolucji przez ustawionych finansowo dziadersow którzy mentalnie nigdy nie wyszli z lat 70-tych... Oni sami się rozbili wtedy... a resztki tego co zostało swoim zachowaniem rozbiją już wkrótce... Oligarchiczna Ameryka ma swoje oczywiste wady, ale niech was Bóg, Allah, Konstytucja czy kto w co tam wierzy, niech was to broni przed naszym socjalizmemm. Bo nie wiem co wyjściem jest, ale europejski socjalizm na pewno wyjsciem nie jest! Jak to mówią, ludzie niepokorni są często przeciw temu w czym żyją, i jak tak dalej pójdzie to mną tu rządzący przerobią na kogoś kto będzie w 2024 popierać każdego „Trumpa” w każdym kraju, czy na kogo tam będą głosować ci „znajomi” @mcpear wink wink
  14. Jeśli kiedyś ten cały wirus się skończy a ty będziesz nadal w Oregonie, to zdecydowanie skorzystam. Bo jeśli coś kogoś pandemia nauczyła, to tego, że kawałek zieleni za drzwiami, to jest skarb. Bo można postawić choćby właśnie takie coś jak ta wędzarka...
  15. True that ...my poor choice of words... Nevertheless... Jak pamietam po wyborach 2016 roku był „trending” na liberalnych platformach internetowych aby się przeprowadzać do Kanady... bądź co bądź do państwa którego głową jest nasza - jak się dziś wydaje nieśmiertelna - Królowa.... średnio to pasowało do lewicowości Monarchia jako ostatnia deska ratunku „lewaków”... no... miało to swoje humorystyczne aspekty
  16. Ja tam się przejmuję takimi sprawami tak samo jak się przejmuje innymi na które nie mam wpływu... czyli w skali średnio do zero. Ale coś tam sobie czasem w wolnej chwili przy weekendzie popisze. Pelosi jest spoko, jak zresztą cała stara gwardia, z obu partii. Tą z republikańskiej strony nowi odsunęli już jakiś czas temu, lub umarła. Demokraci się jeszcze trzymają. Ale gdy kiedyś ich zabraknie, tych starych... a ton zaczną nadawać ci z „cancel culture” czy tych z “woke” (to jest coś czego sie nie tak dawno nauczylem, BTW - chyba nie mogli sobie wymyślic bardziej “pretentious” name?), to tu będzie się działo. Bo przepaść między mediami, także tymi „social”, a zwykłymi ludźmi się pogłębia z każdy rokiem. Dziś wszystko jest jeszcze ok, ale Pelosi nie będzie żyć wiecznie... Dziś, tego typu pomysły “the squad” czy innych moze i zostaną przez demokratyczny establishment zdławione... ale w przyszlosci staną się obiektem dyskusji konserwatywnych think tankow które zaczną planować ich faktyczne wprowadzenie.. jeśli już tego nie robią... bo przecież radykałowie z drugiej strony to już planują... a skoro oni to planują, to my musimy to zrobić. W tym temacie - damage has been done... Jeśli Pelosi musi czemuś zaprzeczać i zapewniać ze nie będzie nad nim głosowania... to znaczy, ze pomysł już istnieje i zaczął żyć swoim życiem... Ostatnio, przy okazji śmierci księcia Edynburga, dyskutowaliśmy o monarchii, i degeneracja amerykańskiej demokracji to był jeden z argumentów „za”... bo generalnie król czy królowa mają siedzieć cicho... ale w gdyby miało przyjąć do poważnego kryzysu będą mogli tupnąć nogą i wiekszosc ludzi za ich tupnięciem jednak pójdzie... Patrząc na amerykańska politykę czasem myśle, ze Amerykanie jeszcze pożałują, ze takiego króla się pozbyli...
  17. Myślę, że swoje stanowisko wyjaśniłem w poprzednich postach. Absolutnie i zawsze oczekiwałem, że Demokraci będa TAK SAMO NIEODPOWIEDZIALNI i TAK SAMO BEZMYŚLNI jak Republikanie. Pewnych rzeczy się nie uniknac i partyjniactwo w demokracji niestety zawsze do tego prowadzi... I niejedną republikę partyjniacy w historii zniszczyli... Tego niestety nie da się uniknąć... choć oczywiście tak długo jak się da... trzeba „partyjnych” na lokalnym poziomie spolecznosci powstrzymywać... Ale w ostatnich czasach nigdy bym się nie spodziewał, że amerykańscy Demokraci będą GORSI i amerykańską Republikę będą chcieli zniszczyć jeszcze bardziej i jeszcze szybciej niż republikańscy poprzednicy... Że będą chcieli majstrować przy mechanizmach systemu. Bo do tego sprowadza się ta ostatnia propozycja. To jest wstyd. Bo to jest standard republiki postsowieckiej. A dla mnie osobiście -to jest rozczarowanie wysokiego szczebla. Nawet jak na moją BARDZO wysoką tolerancję dla politycznego cynizmu czy osobistych emocjonalnych i życiowych politycznych afliacji. I nawet jeśli w przyszłości establishment wycofa się z tego pomysłu, to pozostawi to ogromną plamę, ja tego na pewno nie zapomnę. Bo te radykalne pomysły to jest coś czego nie da się obronić i cos co powinno byc zduszone w zarodku zanim zacznie być integralną częścią programu partii, partii która nota bene ma w dzisiejszych czasach całkiem rozsądne propozycje. No chyba, ze się chce skończyć jak europejska lewica która już od lat płacze, że społeczeństwo jest „zbyt głupie” aby na nas głosować... . Ok... whatever helps you sleep at night... Bycie płaczliwym męczennikiem którego mało kto chce słuchać jest jakimś sposobem na życie.. I guess... zwłaszcza jesli nie wiąże się to z fizycznymi niedogodnościami znanymi klasie którą się niby tovreprezentuje. Sorry @katlia , ale rozmawialiśmy przy różnych okazjach, i nie widzę jak tu mielibyśmy się dogadać. To, ze Partia Demokratyczna przy sprawie Sądu popełnia tego typu harakiri, a właściwie nie popełnia...tylko toleruje tego typu zapędy jakiejs swojej części... czyli właściwie pozwala na rujnowanie swojej reputacji bez żadnej szansy na wygraną....nie wiem jak tego da się bronić?
  18. A z okazji tego, że @mcpear reanimował nam „a sleepy thread” ... to dwa akapity podsumowania pierwszych paru miesięcy z perspektywy regionu który dostaje grypę gdy Ameryka ma katar - - ostateczne wycofanie sie USA z Afganistanu po przegranej wojnie - too little to late... but still... - „Yeah!”. Zawsze to mniej uchodźców do tego naszego europejskiego „półwyspu gdzieś na końcu Azji”. - koncyliacyjne sygnały do Iranu w sprawie nowego porozumienia - „Yeah!” - anytyizraelskie i propalestynskie sygnały - „Boo!”. Ocenimy ostatecznie po upływie kadencji, ale na tym wczesnym etapie nie wyglada aby Biden miał szansę dorównać spektakularnym sukcesom administracji Trumpa w aspekcie pokoju lub choćby stabilizacji Bliskiego Wschodu. SAD! Choć trzeba przyznać, ze tu poprzeczka została postawiona wyjątkowo wysoko i trudno będzie ją Bidenowi, czy nawet jego następcom, ją przebić. - kontynuacja polityki agresywnego osaczania Rosji z długoterminowym celem dezintegracji Federacji Rosyjskiej... Hmm... biorąc pod uwagę, że poziom ryzyka w stosunku do potencjalnych efektów sukcesu jest tu nadal akceptowalny, w tym dla większości Polaków, którzy w najgorszym i - w momencie w którym Rosją rządzą gangsterzy trzymający pieniądze i dzieci na Zachodzie - nierealnym scenariuszu, umarliby szczęśliwi gdyby na pare minut przed śmiercią zobaczyli w wiadomościach grzyb atomowy nad Moskwą... oraz to, że w tym najbardziej prawdopodobnym scenariuszu cenę krwi zapłacą i tak co najwyżej Ukraińcy... to ostatecznie raczej „Yeah!”” niż „Boo!”... Rosyjski „Wietnam nad Dnieprem” to jest coś w co Zachód faktycznie próbuje Rosję wciągnąć od lat... Dotychczas Putin był ostrożny, a w przypadku Białorusi nauczył sie na ukraińskich błędach i byl zeszłego lata BARDZO ostrożny, ale cierpliwość „bezpieczników”, KGB-istów firmujących jego prezydenturę się kończy. Minęło już 7 lat odkąd nacjonalizm wygrał na Ukrainie, zatem przesilenie jest nieuniknione. Jeśli nie w Kijowie, to w Moskwie. Zatem... watch this space. Problemy Huntera to nie będzie ostatni raz gdy Amerykanie słyszą o Ukrainie. - Arabia Saudyjska i wojna w Jemenie... (w taką wojnę od czasów Obamy też jesteście zaangażowani, zawsze Amerykanom przypominam) to ani „Boo” ani „Yeah”... Administracja Bidena podjęła kroki przeciw Saudom aby tym amerykańskim sojusznikom pokazać, że to nie jest „ok” aby w ambasadach kroić na kawałki ciała krytycznych dziennikarzy... W rezultacie sojusznicy w regionie stracili wiarę w USA, a wrogowie tak Królestwa Saudow jak i USA uznali gesty Bidena za słabość.... Tu nie ma dobrego i jednocześnie realnego wyjścia... Pustynnym wieśniakom walczącym z „metalowymi ptakami” Imperium to się sercem kibicuje tylko oglądając jakiś holywoodzki film, jak np. „Stargate”. W rzeczywistości to na „metalowe ptaki imperium” się pracuje i płaci ciężkie podatki aby tych wieśniaków w obcych krajach można było dalej „dronować”... i aby nam przypadkiem cena benzyny nie wzrosła. Bo wtedy przeciwna partia zdobędzie władze i „zgerrymanderuje” nam dystrykty... a na to nie można pozwolić. No... to jest niestety moralna cena życia na bogatym Zachodzie, nie tylko w USA, i niezależnie od afiliacji politycznej. W każdym razie, na tym etapie Biden wydaje się ogólnie kontynuować politykę Trumpa, i naprzeciw Obamie i Bushowi, co jest pozytywne. Tak długo jak nie wywoła nowej wojny będzie lepszy niż Clinton, Bush i Obama razem wzięci. Że będzie w polityce zagranicznej lepszy niż Trump, to się nie łudzę, jestem zbytnim realistą, ale byłoby to pozytywną niespodzianką. Czas pokaże.
  19. Amerykański gerrymandering jest stary jak sama amerykańska Republika. Republikanie mieli ostatnio przewagę z powodu korelacji trzech rzeczy - cenzusu 2010 po którym można było narysować nowe granice dystryktów wyborczych, utraty Kongresu przez Obamę w 2010 która to utrata narysowanie nowych granic według własnego widzi mi się umożliwiła, oraz rozwoju technologii komputerowej analizy politycznej która nastąpiła w mniej więcej tym samym czasie (i wkrótce potem została wykorzystana w targetowaniu wyborców np w referendum brexitowym), która to technologia to rozrysowanie ułatwiła i udoskonaliła. To dało im.. „an edge”... powiedzmy - przewagę w wydawaniu kart. To samo zresztą zrobiliby, a teraz zrobią, Demokraci w początkach naszych lat 20-tych. Zresztą, nawet dziś, demokratycznych przykładów nie brakuje. Nie przeceniałbym jednak znaczenia gerrymanderingu. Jeśli trendy są wystarczająco silne, żadna legalna manipulacja na to nie pomoże. Ani jednej, ani drugiej stronie. Na Trumpa głosowało ponad 75 milionów Amerykanów. Więcej niż 4 lata temu na Clinton... I stało się to w czasach pandemii i katastrofy gospodarczej... Z tego co pamietam, to wszyscy zgodziliśmy się, że w normalnych czasach wynik byłby inny. A ci ludzie nie mieszkają w jednym miejscu i nie da się ich łatwo zignorować... Trendy na Zachodzie, wszędzie, nawet w Skandynawii, są dziś prawicowe. Taka, po paru dekadach liberalizmu przyszła „moda”. I to się szybko nie zmieni, zwłaszcza w USA, gdzie z amerykańskiej Unii ani nie da się wyjść, ani nie da się walczyć z Unii federalnymi zasadami systemu gdzie niezależność rozległego terytorium bierze górę na gęstym zaludnieniem metropolii. Dziś, najgorszą rzeczą jaką liberałowie mogą zrobić to uwierzyć w kreowaną medialnie rzeczywistość i stworzyć system, w którym władzy będzie łatwiej przeprowadzać swoje pomysły wbrew drugiej połowie społeczeństwa. Dziś, w wyjątkowej sytuacji, może być to kuszące, bo władze się ma. W rzeczywistości, to kręcenie sznura na własną szyję. Bo ktoś pomyślał o tym jakby sprawy by wyglądały po 2016 gdyby Trump miał kontrole nad władzą sądowniczą? I czy ktoś zagwarantuje, że już nigdy nie będzie kryzysu i do władzy nie dojdzie niestabilny demagog? To sznur na własną szyję. Samo wprowadzenie tego tematu do dyskursu politycznego powinno być potępione.
  20. To jest bardzo zły, a potencjalnie katastrofalny pomysł. I nawet trudno mi uwierzyć, że jest poważnie dyskutowany, bo do tej pory myślałem, że to tylko wyborczy straszak którego używał Trump. Polityka pod tytułem - podpalę nam living room bo w zeszłym roku współlokator podpalił nam kuchnie - jest szkodliwa, ale na obecnym poziomie jest jeszcze do zaakceptowania. Bo będąc realistą trudno oczekiwać aby Demokraci byli bardziej odpowiedzialni niż Republikanie gdy to oznacza straty polityczne. Ale trzeba oczekiwać, że nie będą jeszcze gorsi. Jeśli w 2016 roku mówili, że Prezydent może, a w 2020, że nie może i powinien poczekać na wybory (Republikanie mówili oczywiście odwrotnie), no to można śmiało założyć, że ten statek starego kompromisu odpłynął i w przyszłości każda partia kontrolująca Senat będzie nominacje obcego Prezydenta blokować. Rekord teraz to blisko rok, tak? No to już niedługo się przyjmie, że się czeka na midterms, bo co to kolejny rok?, czas szybko leci. Potem, slippery slope, i po jakimś czasie regułą stanie się, że nominować nowych sędziów będzie się w stanie tylko wtedy gdy jedna Partia kontroluje i Senat i Biały Dom... i to tylko wtedy gdy któryś z sędziów odejdzie. Zatem trzy warunki do spełnienia... Wakaty będą istnieć latami, co i może zmuszać do kompromisu, bo im ich więcej tym większe „straty” w razie przegranych landslidem przyszłych wyborów... Od czasu republikańskiej blokady Obamy ten scenariusz jest nieunikniony, ale jak widać jeszcze nie najgorszy. Checks and balances, wyroki losu, ryzyko i kalkulacje skłaniające potencjalnie do kompromisu. Ogólnie to jeszcze nie najgorzej... Dodawanie sędziów po każdych wyborach w których zmienialiby się rządzący (bo chyba Demokraci się nie łudzą, że to stałoby się standardem? No chyba, że myślą, że będą rządzić wiecznie?) to zupełnie inny level... i w dzisiejszych niestabilnych czasach oznaczałoby to wysadzenie systemu w powietrze. Sąd Najwyższy nie tylko cieszy się relatywnie dużym ponadpartyjnym poparciem i respektem społecznym, ale jest też ostatnią chyba instytucją systemu której nie da się łatwo zagarnąć lub odbić po wybranych wyborach. Drogą do stabilności i rozwoju systemu politycznego jest ewolucja, nie rewolucja. Upartyjnienie Sądu w zaproponowany sposób oznaczałoby sprowadzenie USA to poziomu jakichś pokolonialnych państw trzeciego świata, czy innych młodych demokracji, w których „zwycięzca bierze wszystko”... Nie wiem co musiało pęknąć aby część poważnej przecież partii politycznej, wiedząc przecież dobrze co się dzieje w krajach gdzie takie coś ma miejsce, taka droga na skróty, gdzie trzeba wszystko dziś i teraz!, do czego to prowadzi, aby patrząc na te „bananowe” republiki ta cześć partii pomyślała - „Man! I need to get me some of that!”... Nie wierzę jednak, że to wyłączenie ostatniego już bezpiecznika ma jakiekolwiek szanse na powodzenie. Myślę, że podobnie jak w latach 30-tych gdy Demokraci mieli na to ochotę, że nawet nie będzie potrzebny filibuster (na którego temat właśnie zmieniłem zdanie!). Bo pomimo wszystko jest wystarczająco dużo ludzi czujących odpowiedzialność za państwo po obu stronach barykady myślących dalej niż następna kadencja czy dwie... Ale gdyby skrajne partyjniactwo ogarnęło i tą cześć systemu, to miałoby to konsekwencje nie tylko wewnątrz USA, gdzie po upadku autorytetu Sądu i jego ośmieszeniu (bo na 50 sędziów to nie trzeba by było czekać 30-40 lat, wystarczyłby jakiś nowy Trump z tej czy innej partii który chciałby się w mediach chwalić, że ma poparcie 90 procent sędziów....i dodałby... ze dwa tuziny... bo dlaczego nie?), miałoby to konsekwencje nie tylko w USA gdzie sprawy rozgrywałyby się na ulicy dużo częściej niż teraz... ale także za granicą. Szereg amerykańskich dyplomatów pracujących w dziale Departamentu Stanu zajmującym się pouczaniem świata wzdłuż i wszerz na temat demokracji i sadownictwa musiałoby znaleźć inne zajęcie.... A w polskim PiS-ie to by chyba pękli ze śmiechu Każdy aspirujący dyktatorek na świecie urządzający sądownictwo jak mu pasuje bo przecież suweren dał mu w wyborach lekkie zwycięstwo... każdy z nich kibicuje temu pomysłowi. Stanąć twarzą w twarz z amerykańskim dyplomatą i czuć się dobrze, prawie jak równy z równym, to fajna sprawa. Okropna inicjatywa.
  21. Pięknie. Marcowy zapach z wędzarni w Wielkim Tygodniu, gdy mięsa się nie jadło aż do Wielkanocnej Niedzieli, to do tej pory pamietam... Myśmy mieli w domu drewnianą, ale ta też ciekawie wygląda, w przyszłości muszę sobie taką sprawić.
  22. To by się zgadzało z tym co mawiała moja ś.p. babcia... że pijaki żyją długo bo ich „Bóg trzyma na poprawę”
  23. He???... Nigdy nie miałeś kaca? Wasza wymiana komentarzy mi przypomina nieformalne „interview” jakie bardzo dawno temu mój były szef z Glasgow robił z nowym pracownikiem, przy oczywiście przerwie na papierosa... Jak ktoś zna Glaswegians...to go to nie zaskoczy... - You don’t want one? - No, thank you, I don’t smoke. - Oh.. I see... so weed only? - No, I don’t do that either.. - Oh.. ok... but you do drink at least, right? - Nope.... - oh... yyy... oh right... soooo... WHAT’S WRONG WITH YOU??... Ostatecznie się okazało, że nowy koleś był muzułmaninem... a szef Brian zaliczył kolejną wizytę w HR... ...but that being said... jak różne nieformalne zaproszenia mi przez lata wysyłano, tak @kzielu ... to Ohio to zaczyna mi brzmieć podejrzanie purytańsko... Bo muszę przyznać, że klimaty i „rytuały” o których tu wczesniej pisali @ilon i @andyopole są dużo bliższe mojemu wschodnio słowiańskiemu sercu... Zwłaszcza jak dorzucić te wszystkie wędliny domowej roboty... no... to Oregon tu na przedzie...
  24. Można...Ale jest już Facebook... grupy, Reddit, Quora czy co tam jeszcze... i to nie wystarcza... Bo z jednej strony jest ta amerykańska wolność wypowiedzi... fair enough... ...a z drugiej... to kotłowanie się we własnym środowisku staje się z jakimś czasem nudne. Choćby nie wiem jak “elitarne” było to środowisko... A jest ono tym bardziej „elitarne” im bardziej jest bliżej „prawdy”... ... bo szczepionki jako eliminacja ludzkości lub sposób na zarobek to właściwie wersja „light” (i to tez wykluczająca się - bo albo na ludziach zarabiasz, albo ich zabijasz..). Ci którzy wierzą tylko w to, są przez innych określani jako ciemne, pewnie już zaczipowane owce. Tutaj @feniks_01 jest „radykalny”, w innych sferach internetu by go wyzwali od lemingów... Bo wiadomo, wszystkim i tak kierują ci Ludzie-Jaszczury... Wszystko zależy od tego jak głęboko ktoś jest w stanie w tą internetową „króliczą norę” się zagłębić... W każdym razie każda religia, ideologia, teoria czy spiskowa teoria prędzej czy później wymaga aby wyjść do „niewiernych”... zatem takich wątków nie da się uniknąć... A ogólnie to ten kto kilkadziesiąt/kilkaset lat temu powiedział, że problemem ludzkości był brak powszechnego dostępu do wiedzy... no... temu komuś wypadałoby dziś odpowiedzieć - well... You know what mate?... That was not it!...
  25. Żeby tylko! Taki „Seba” będzie wciągać koks niewiadomego pochodzenia, a jego „Mariolka” smarować twarz jakimiś chińskimi kosmetykami kupionymi na AliExpress... ale szczepionka - oboje na na nie, bo to zbyt duże ryzyko! @mcpear Korelacja polityczna myśle istnieje, ale też social media robią spustoszenie ponadpolityczne. Mam kolegę, którego dziewczyna jest pielęgniarką, czy salową?, i też opowiadała, że z pracownic to Brytyjki wszystkie przyjęły, a Wschodnia Europa generalnie odmawia, i to ponadpartyjnie i ponadnarodowo. Zatem to pewnie jakaś mieszanka współczesnego wpływu Facebooka i genetyczno-historycznej nieufności ludzi z naszego regionu do tego co mówi rząd.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...