
rzecze1
Użytkownik-
Liczba zawartości
1 724 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
104
Zawartość dodana przez rzecze1
-
Ja się raczej z tym zgadzam, dobry wpis. Pare ciekawych informacji na ten temat ostatnio znalazłem, ale ze w weekend rozciąłem palca... to z pisaniem czegos więcej będę musiał zaczekać....
-
Haha! Nawet nie wiedziałem Ale, @mcpear mi wyskoczył od razu a Ciebie szukałem i mi się z jakiegoś względu nie pokazywało, zatem dobrze, ze się ujawniłes. Ostatnio w Królestwie pojawiła się nam na internetowym koncie podatkowym opcja aby zobaczyc na co pieniądze podatników są wydawane... znaczy indywidualnie i co do funta. I zobaczyłem ile funtów wydaję rocznie osobiście na spłatę odsetek od zadłuzenia kraju, zadłuzenia które procentowo az tak bardzo nie odbiega od tego amerykańskiego. Potem ten @PiciuKwspomniał o tym długu USA wobec Chin i w ogóle tego konsekwencjach, co i mnie wczesniej ciekawiło, zatem trochę ostatnio o tym poczytałem ... ale ze, nawet po lekturze róznych zródeł, nie jestem w temacie ekspertem, a takich dwóch zimnych, analitycznych, apolitycznych i bezemocjonalnych mózgów ja wy dwaj to w necie nie znam to pomyślałem, ze was "due course" przywołam... Ale to będzie raczej na dniach, lub tygodniach, ale w kazdym bądz razie, mam parę zagadnień, i moze sporóbujemy podniesc merytoryczną częsc wątku o Bidenie. Bez urazy dla tych którzy chcą dalej kontynuowac dyskusję o toaletach czy o tym, kto z kim gdzie śpi i jak uprawia seks i jaki to ma wpływ na przyszłośc państwa... well.. if you must... feel free to do so.. Ja, mieszkając w kraju w którym prawica (ku rozpaczy pana Jakiego z Polski ) porzuciła juz jakiś czas temu hobby zaglądania ludziom pod kołdry... mam w tym temacie "średnie" zainteresowanie... W kazdym razie- dług, plany jego zwiększenia i/lub spłaty, Chiny, konsekwencje lub nie potencjalnej wyprzedazy aktywów, to jest jak na początek nowej kadencji, w czasach gdy dane z lat poprzednich są dostępne bardziej niz wcześsniej, to moim zdaniem całkiem ciekawy temat. Na najblizszą przyszłosc.
-
Nie ma co się zbytnio dziwić. Antyrosyjska retoryka była głownie na amerykański "rynek wewnętrzny" (tak samo jak jest rządowa antyamerykańska retoryka w Rosji). Jeśli w 2009 roku administracja Obamy/Bidena była zdolna do robienia sławnego „resetu” gdy lufy rosyjskich czołgów ledwo ostygły po agresji na Gruzję, to tym bardziej dziś, po 4 najspokojniejszych latach od dwóch dekad, będą mogli wrócić do "business as usual" jeszcze szybciej niż 10 lat temu. W sprawie wysłania Navalnego do łagru wyśle się oczywiście "noty pełne oburzenia"... oczywiście... wiadomo... od tego są dyplomaci... ale ogólmie to idealistom czy tym wierzącym w tym co mówią polityczne partie czy nie daj boze polityczne media przypomnnę - 2021 nie nie jest pierwszym rokem w którym ludzie uprawiają politykę Zwrot Demokratów na kurs prorosyjski nie byłby niczym nadzwyczajnym, powiedziałbym wręcz ze brak takiego zwrotu w pierwszych latach kadencji byłby odstępstwem od normy. @kzielu w punkt z tą hipokryzją amerykańskiej prawicy. To trzeba przyznać. I mówię to jako finansowy prawicowiec, i naprawdę mnie to irytuje. XXI-wieczni Republikanie mają usta pełnych pięknych frazesów, ale rękę do rozrzucania pieniędzy mają lekką. Ostatnim odpowiedzialnym fiskalnie republikańskim prezydentem był George Bush Starszy. Herbert. W kampanii 1988 roku świętej pamięci Herbert powtarzał - „Read my lips - NO MORE TAXES!”... ale gdy trzeba było, to, będąc odpowiedzialnym, bo odpowiedzialnym i ogólnie bardzo dobrym prezydentem był, podatki Herbert podniósł. Dwa razy. Tak samo zresztą jak Reagan, który po oryginalnej obniżce podnosił podatki co najmniej 4 razy, choć nigdy te indywidualne (personal income taxes), wszystkie podwyzki były od biznesu, korporacji i tranzakcji biznesowych... coś co jest dziś nie do przekłnięcia dla Joe z Arizony z jednym truckiem na lease... God Save Amerrica od tych co zechcieliby pdniesc podatki Uberowi!... Masakra... Gdyby Reagan dziś był nowy i politycznie aktywny to dzisiejsza tak zwana „prawica” wyzwałaby go niechybnie od „lewaków”... @PiciuK Zadłużenie USA wynosiło w końcu 1992 roku, gdy Herbert Bush kończył kadencję, lekko ponad 4 tryliony (polskie biliony) dolarów. Przez następne 8 lat urzędowania Billa Clintona zadłuzenie wzrosło “zaledwie” do blisko 6 trylionów, ale konsekwentnie spadało jako procent GDP aż do 2000/01 roku. 2001 to był też ostatni rok w którym w budżecie była nadwyżka. Takich fiskalnych prawicowców jakim okazał się Clinton to dziś na świecie w samych wszelakich partiach prawicowych ze świecą szukać... Po-clintonowe 8 lat rządów Walkera Busha, syna Herberta, to była tak wielowymiarowa katastrofa, że dziś zamiast zapraszać go do różnych talk shows powinno się go, tak jak grzeszników w Średniowieczu, ubrać w pokutny worek po kartoflach i oprowadzać po miasteczkowych Main Streets wśród tłumu powtarzającego głośnym szeptem - "Shame. Shame. Shame!"... Dwie kosztujące tryliony wojny, w tym jedna nielegalna, Patriot Act i budowa potężnego i kosztownego aparatusu służb bezpieczeństwa państwa i inwiligacji obywateli, obniżki podatków dla korporacji, deregulacja, deficyt budżetowy rosnący z roku na rok... a wszystko zakończone kryzysem finansowym 2008 roku i wzrostem długu do ponad 10 trylionów... Gdzie tu był ten prawicowy konserwatyzm fiskalny? Gdzie tu była ta wolność jednostki? No ja się pytam gdzie kurde gdzie? Boze uchroń od takich "prawicowych rządów"... Ocenić 8 lat Obamy już trudniej. Bo i początki kadencji obu prezydentów były zupełnie inne. Bush odziedziczył po Demokratach kraj kwitnący gospodarczo oraz stabilną sytuację międzynarodową (obejrzyjcie na You Tube czy gdzieś debaty czy wywiady z kampanii prezydenckiej z lata 2000 roku... WTF... jaka NU DA!... nic się wtedy nie działo... Absolutnie NIC. Teoretyczne zmiany w aborcji były wtedy chyba najbardziej ekscytującym tematem...). A po ośmiu latach rządów prawicy, w tym 6 latach rządów nieskrepowanych (bo Kongres Republikanie stracili dopiero w 2006) Obama w 2009 przejął kraj w najgorszym stanie od 1930 roku, z braku lepszego wyrażenia - zastał totalną i kompletną rozpierduchę na każdym froncie... Naprawdę, jako osoba która nie popiera róznych lewicowych "fanaberii", tak wolałbym dopuścic w 2000 roku do władzy chcącego mnie opodatkowac transwestytę niz osobę pokoroju Busha. Bo zniszczyc największe w historii ludzkości mocarstwo w zaledwie 8 lat, no to jest jednak "talent"... Obama dostał ostatecznie tylko 2 lata na działanie, bo Demokraci pełną kontrolę Kongresu stracili już w 2010 roku i do końca kadencji Obamy jej nie odzyskali. Zatem 6 z 8 lat Obamy to było "lame duck". W aspekcie międzynarodowym,gdzie miał duzo więcej manewru, Obama kadencję zaczął dobrze, zaczął jako anty-Bush. Nawet ten reset z Rosją, którego jako Polak nigdy nie popierałem, miał swoje pewne para-racjonalne podstawy... powiedzmy. Ale ostatecznie Obama skończył - jako Busha klon... Owszem, gdyby nas samych odizolować od społeczeństwa, wozić wszędzie pancernym wozem, co rano przy śniadaniu karmić raportami o całym źle dziejącym się w kraju i na świecie które nam potencjalnie zagraża, sadzać w bunkrze wśród nowoczesnego sprzętu, zdjęć satelitów i obłożonych medalami generałów powtarzających do naszego ucha jak mantra - „Nine eleven!... Nine eleven!!.. Nine eleven!!!”... to pewnie każdy, nawet najbardziej liberalny z forumowiczów, jeden szybciej, druga wolniej... po paru latach przeobrazilibyśmy się w agresywnych militarystów nie tylko nie kończąc niekończących się wojen poprzednika, ale zaczynając swoje nowe niekończące się wojny.... Zaprobowalibyśmy totalną inwigilację społeczeństwa, podsłuchiwalibyśmy nawet najwierniejszych zagranicznych sojuszników, a z dronowania ludzi robilibyśmy sobie żarty... Ale to my, zwykli, słabi ludzie... Od Laureata Pokojowej Nagrody Nobla wymagałem większej odporności psychicznej na wpływy i silniejszego moralnego kręgosłupa, i stąd pewnie moja bezwzględna i powtarzajaca się tutaj krytyka. Najwyrazniej rozczarowania wkurzają bardziej niż przewidywalne porażki. Dług publiczny USA za Obamy, tak samo jak za Busha, mniej więcej podwoił się. W sumach bezwzględnych zaczyna to jednak wyglądać już bardzo przygnębiająco, bo podwojenie Bush/Obama oznaczało, że z ponad 10 trylionów zrobiło się 20 trylionów.... Cztery razy więcej niz za Clintona... Dwie stare wojny, plus dwie/trzy nowe wojny zrobiło tu swoje... Syria, Libia i jako trzecią liczę tu Jemen.. co jest dyskusyjne... bo w USA od czasu Iraku zaprzestano "nieprzewidywalnej" procedury głosowania w Kongresie na temat wojny... Bo wiadomo... raz, ze w czasach social media jakaś częśc Senatorów moze ulec presji społeczeństwa (znaczy ludzi którzy ich wybrali i którzy opłacają ich pensje i pensje pracowników senatorskiego biura) i zagłosowac przeciwko wojnie, a dwa - ktoś za 10 lat, gdy katastrofa kolejnej interwencji będzie ewidentna, ktoś moze chciec byc prezydentem i mu wyciągną jak głosował ...jak w swoim czasie pani Clinton... a tego nikt nie chce... zatem bi-partisan consensus został tu achievied, all happy, Aye!, ok!, w sprawie wojny nie głosujemy, po prostu na nią idziemy!... Amerykanie nawet nie wiedzą, ze ich podatki często idą na dronowanie pastuchów wielbłądów w Arabii...Anyway... ...trzymanie się tej zgniłej polityki amerykańskiej Republiki odcisnęło na budzecie Obamy swoje piętno. Radzenie sobie z kryzysem finansowym i recesją - to na dzień dobry dorzuciło trylion czy dwa. No i pewnie jakieś programy socjalne, kontynuowane lub nowe, Obamacare?, to też kosztuje. Ale i trudno się Obamie dziwić, że to wprowadzał. Pod takimi hasłami startował, pod takimi hasłami wygrał. To z niego zostało. Pamiętam, ze widziałem jego wywiad, juz po wygranej Trumpa w 2016, w którym mówił, ze byc moze "przyszedł za wcześnie"... Ze USA nie były na niego gotowe i ze z politycznego punktu widzenia byc moze trzeba było pozwolic się prawicy wypalic i samo-zniszczyc. Tu, w pewnym sensie, Clinton miała w prawyborach 2008 roku rację - przypadło mu rządzic w trudnym okresie na co nie byl gotowy. W spokojnych, normalnych czasach (jak na przykład w tych clintonowskich lat 90-tych) Obama byłby świetnym, moze nawet rewolucyjnie świetnym, prezydentem. W czasach wojny i niestabilności został ostatecznie stooge'm kompleksu militarno-przemysłowego i byłym prezydentem który moze co najwyzej bronic jednego znaczącego osiągniecia - Obamacare... Nawet jeśli mu się to uda, to będzie trochę mało jak na jego potencjał. Ale!... pomimo wszystkich tych zastanych problemów, własnych błędów, czy dobrowolnych obciążeń... deficyt budżetowy za kadencji Obamy malał z roku na rok aż do 2015 roku włącznie...Całkiem niezle jak na zastaną sytuację i własne obietnice z kosmosu i alternatywnego świata w którym "we actuallly can"...... Całkiem niezle... I teraz... po Obamie... 4 lata Trumpa... W stosunkach międzynarodowych - SUPER! Ruscy nikogo nowego nie napadają, Ameryka też nie. Odkąd zyję, a już trochę zyję, to jeśli moje życie podzielić na 4 letnie kadencje, to taka sytuacja się jeszcze nie zdarzyła! Zatem wybaczcie moje podekscytowanie tą pokojową nowoscią na planecie Ziemia Sprawdźcie jeśli chcecie, ale to się jeszcze nie zdarzyło!. Do tego... Bliski Wschód się godzi z Izraelem. „Wojenni” Irakijczycy i Afganie się zestarzeli, wyemigrowali lub już się wysadzili w powietrze. Ostatnie terrorystyczne sztyletowania w Wielkiej Brytanii miały miejsce już dobrych kilka miesięcy temu, i zostały dokonane przez Libijczyków, a ci zostali „wyzwoleni” przez Obamę i pozostawieni wlasnemu losowi juz 7-9? lat temu.... przypłynęli do nas 2-3 lata pózniej... potem adaptacja... i radykalizacja... nawet jeśli coś jeszcze będzie, to już ostatnia fala... w przenosi i dosłownie... Nowych nie ma.... happy days! High fives all around! W polityce wewnętrznej USA natomiast...no to juz inna historia... Bo pomimo braku nowych wojen, pomimo boomu gospodarczego którym Trump się non-stop chwalił, pomimo wyjścia z różnych porozumień międzynarodowych, czy anulowania takich „fanaberii” jak finansowanie programów aborcji za granicą z pieniędzy amerykańskiego podatnika, pomimo tego wszystkiego deficyt budżetowy, przy pełnej kontroli Republikanów 2016-18, deficit znów zaczął iść za kadencji Trumpa w górę... a dług publiczny w cztery lata urósł z 20 do 27 trylionów, jeszcze przed pandemią... Jak to jest możliwe i gdzie te pieniądze w takim razie poszły?... Jeśli nie poszły one na wojny jak do tej pory, jeśli nie poszły inwigilację własnego społeczeństwa czy społeczeństw obcych, jeśli nie poszłyy na socjal... no to ja się was "amerykańskich prawicowców" pytam - nas co wydaliście te pieniądze???? Jako prawicowy wyborca zadałbym właśnie to pytanie... Na co Trump i GOP wydali pieniądze w okresie w którym mieli nieskrępowaną władzę??? Matematyka to bezwzględna siła, a i fakt, ze Partia Republikańska po każdej kadencji i niekompetentnej finansowej klęsce, po zwiększeniu zadłużenia i po porażce w przeciwdziałaniu rozwarstwieniu społecznemu (które było wymienione, słusznie zresztą, wśród negatywow obecnego amerykańskiego systemu w podanym artykule @pepeaz ... tylko nie wiem dlaczego autorzy chcieliby za to winić Bidena gdy kazdego kto choćby podniesie temat rozwarstwienia dochodu prawica obrzuca kamieniami ? To jest jedna z maniupulacji. Na ogarnięcie wszystkich trzeba byłoby kolejnego arytułu i dziesiątek godzin których nikt nie jest w stanie poświęcic. Na tej zasdzie działa niestety dezinformacja w internecie)... ...GOP po każdej porażce w rządzeniu czy w próbie rządzenia przeobraża się w coś innego. Z tej bushowskiej, w tą z dominującą w niej Tea Party, potem w trumpizm, a teraz w coś chyba...... "Patriot Party?"... Tak się teraz chce prawicowe skrzydło nazywac??? Trzecia zmiana w przeciągu 20 lat? Niedługo dobiją do standardu partii wschodnioeuropejskich... Nakrasc się i zmienic motyw... To jest dla mnie tylko potwierdzenie przypuszczenia, że z pięknej historii partii zrobiono finansową piramidę, gdzie ci na górze zyskują, a reszta jest mamiona sloganami, "patriotyzmem", obietnicami i - i dla tych których to jara - „uporządkowaniem” życia seksualnego OBCYCH osób... Naprawdę, dla ceniących wolność swoją, ale także wolność innych ludzi, tą finansową jak i osobistą, to jest smutny stan spraw. A dla mnie osobiście - "Fool me once..."... Dwie kadencje neokonów z początku wieku wyleczyły mnie skutecznie z wiary we współczesną republikańską wizję USA... W każdym razie... widzę po ostatnich komentarzach, że wątek zrobił się trochę „nasty”... a to nie jest potrzebne. Ironią dzisiejszych czasów jest to, że wszyscy wiedzą, ze „news” trwa tylko chwilę, ale pomimo tej świadomości wszyscy zachowują się tak, jakby to co napiszą miało wpłynąć na kolejne wybory które będą ostateczne i na zawsze zadecydują o przyszłości Ziemian A tak nie jest... Teksańczyk Bush został zastąpiony przez mieszanego rasowo Obamę Husseina, ktory następnie został zastąpiony przez Trumpa, który w 2016 po raz kolejny wyrzucił czarną rodzinę z domu, tym razem Białego... A teraz jest Biden/Harris, którzy jeśli myślą, że siedzą na twardym lodzie to też się mylą... Bo tej skali zwycięstwo w tej skali kryzysie to jeszcze gorzej niż marne zwycięstwo Trumpa w 2016 czy Busha w 2000... zatem tu nic nie jest przesądzone i nie ma powodu aby sobie psuć krew i się wyzywać. W USA nie takie rzeki zawracano. Mój pierwszy wpis w tym wątku jest długi, ale w czasach gdy obie strony internetu się przerzucaja opiniami, epitetami i linkami do artykułów których manipulacje i/lub przemilczenia wymagalyby kolejnego artykułu... czasem długa odpowiedz jest potrzebna. A i miałem dzień wolny i dobrze trzymać umysł na świeżo. W między czasie - jeśli ktoś mnie przekona, ze współcześni amerykańscy Republikanie są... znaczy - byli i są w sensie praktycznym - finansowo odpowiedzialni, a nie ze coś tam tylko obiecują, ze będzie... ze są bardziej finansowo odpowiedzialni bardziej niż byli i są współcześni Demokraci... no to zapraszam. Jako konserwatysta który zazwyczaj dyskusję zaczyna od stwierdzenia, że generalnie to rolą państwa jest obrona obywateli przed innymi państwami oraz rozstrzyganie sporów pomiędzy obywatelami własnego państwa, a cała reszta to dodatki które, jeśli obywatele uznają, że ich na to stać, to do obowiązków państwa sobie te dodatki obywatele dodają... no jako taka osoba bardzo chętnie usłyszę matematyczne i finansowe argumenty dlaczego ktokolwiek kto nie ma dochodu idącego w setki i miliony dolarów rocznie miałby na taką partie jak GOP w USA w dzisiejszych czasach głosować... Na dziś, takich argumentów nie widzę. A co do szokujacego amerykańskiego długu @PiciuKi polityki Chin, to jest to bardzo ciekawy temat, nie tyko w skali USA ale całego Zachodu, i jest to co coś co mi ostatnio okazjonalnie zaprzątalo głowę, zwłaszcza, ze wszyscy to ignorują jakby jutro miało nigdy nie nadejsc, co sprawia ze tym bardziej jest to intrygujące, zatem cieszę się, ze poruszyłeś sprawę. I tu tez mam odpowiedz, ale to może jutro, lub w najbliższych dniach lub tygodniach.
-
Krogera wspominam dobrze. W 2006 pracowałem u nich „na lodówce” jako druga praca na Work and Travel w Tennessee. Parę lat temu przysłali mi na adres w Polsce wyciąg z jakiegoś firmowego funduszu emerytalnego, więcej ich kosztowała przesyłka niż jakieś 3 dolary które się mi uzbierały... Solidna firma.
-
Trzeciej partii nie będzie. Nawet gdyby Trump tym groził, nie wiedząc co to w systemie wiekszościowym oznacza, Republikanie będą to wiedzieć, i przesuną się „na prawo”. Dokładnie tak jak @mcpear pisze było w swoim czasie z „Tea Party”. Trump zaskakująco skutecznie wykosił wielu, w tym prominentnych, moderate Republicans (co tam Ryan robi teraz w Wisconscin?), i, na tą chwilę, wyglada na to, że ten trend będzie na prawicy kontynuowany. Demokraci mieli tu do tej pory szczęście, bo na „skrajnym” skrzydle mają Berniego, który gdy przychodzi co do czego, to jest w stanie poprzeć kandydata/-tke establishmentu... i na konwencji publicznie to ogłosić... czesto ku niezadowoleniu własnych „wyznawców”... I myślę właśnie dlatego ten trend w którym lewicowe skrzydło jest traktowane trochę z pobłażliwością... dobrze, że są, i że głosują, ale generalnie to trzymajmy ich na dystans... (tu ciekawa do obserwacji będzie w przyszłości dynamika/relacje w administracji Biden-Harris...dynamika która będzie oczywiście zależeć od zdrowia Prezydenta i siły jego zaplecza)... no ten trend będzie w przyszłości niemozliwy do utrzymania... Bo i koalicja którą popierają tak BLM jak i arcywrogowie Demokratów sprzed 15 lat, jak na przykład familia Bush’ow... nie mówiąc o długim szeregu prawicowych „Trump’s rejects” ostatnich 4 lat, no to na dłuższą metę jest to nie do utrzymania... Nie mówiąc już o tym, że jest to woda na młyn trumpowskiej propagandy pod tytułem „wszyscy ściemniacze przeciw patriotom”... Myśle, że dopóki Bernie jest aktywy to się jakoś będzie trzymać, bo ma autorytet, ale gdy skończy aktywność, to na lewicy będziemy mieli do czynienia z podobnymi procesami co na prawicy, tylko, że w drugą skrajną stronę.
- 2 672 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
W życiu! Myślałem, że jest spalony po tym jak się przyczepiono do jego „creepy grandpa touch” jeszcze w końcówce kadencji Obamy.... ...parę lat później, gdy znowu coś podobnego wypłynęło, a „hashtag me too” był w pełnym rozkwicie, w najśmielszych wyobrażeniach nie widziałem go jako kogoś kto będzie mieć jakąkolwiek szansę w prawyborach liberalnej i nowoczesnej skądinąd partii... Życie zweryfikowało moje naiwne wyobrażenia - obóz trumpowski nie był w pozycji aby go z tej strony atakować, bo Trump był jeszcze gorszy, a liberałowie pod tym względem okazali się wyjątkowo giętcy - old, creepy white dude is fine as long as he says what we want to hear!... Okazało się to z politycznego punktu widzenia skuteczne, co akurat Demokratom trzeba przyznać. Zostało w ich partii jeszcze trochę machiavellizmu. Zatem absolutnie, wszystko na 2024 to wróżenie z fusów. Ale w moich fusach - jako wygranego primaries nadal widzę Pence’a.
- 2 672 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
@mcpear Nie wiem co mam z tą Warren Widzę twarz Harris, a myślę Warren..... Harris ma bardzo wyrazistą osobowość.... Warren ma osobowość mojej nauczycielki od biologii z podstawówki... ale jej samo nazwisko jakoś szczególnie w mózgu mi utknęło... No nieważne... Social media, które gdyby ode mnie to zależało to zamknąłbym dziś, trochę późno się zreflektowały. Zresztą tutaj tak jak @kzielu pisze tradycyjne media także swoją rolę odegrały. W takim CNN Trump miał „prime coverage” od dnia w którym odegrał tą scenę z Simpsonow zjeżdżając ze schodów w Trump Tower w Nowym Jorku przed ogłoszeniem kandydatury. No ale jak to mówią, pieniądze nie śmierdzą, liczy się oglądalność/klikalność, a Trumpa się oglądało i klikalo. Tu chyba każdy kto go oglądał lub o nim czytał jest winny. Co do algorytmów to absolutna racja. Ale działa to niestety w obie strony, i tutaj Rosjanie wyprzedzili Zachód jeśli chodzi o techniki wojny asymetrycznej. Bo o ile w powszechnej opinii ruscy wspierają tylko trumpowcow, tak w rzeczywistości po drugiej stronie pokoju, gdzieś w Petersburgu, trole piszą komentarze i rozpowszechniają informacje zagrzewające do walki także stronę drugą. Bo celem Rosjan nie jest zwycięstwo jednej strony, Trump zreszta niewiele, jeśli w ogóle coś, na arenie międzynarodowej im dał, ale celem ich jest konflikt który ma w coraz większym stopniu ogarniać Zachód. Bo jak to Lincoln mawiał - „A house divided will not stand...” Co się jak na razie udaje. I trudno się ruskim dziwić, na ich miejscu robiłbym dokładnie, dokładnie, dokładnie to samo... Co jest pozytywem to to, że w nowej amerykańskiej administracji wydaje się są nadal ludzie przytomni i „zimnokrwiści”. Jeszcze przed świetami oglądałem w BBC News wywiad z członkiem nowej ekipy, który otwarcie mówił o tym, że Biden/HARRIS... będą kontynuować politykę zagraniczną Trumpa na Bliskim Wschodzie, której rezultaty są imponujące, jego politykę wobec Ukrainy, jak i parę innych aspektów które uznają za pozytywne. Jest to wypowiedź za którą w środku kampanii do Senatu w Georgii na „rynku amerykańskim” zostałby pewnie zlinczowany na lewicowej stronie Twitter’a... ale powiedzieć coś takiego na antenie obcej stacji, na drugim kontynencie, o czwartej nad ranem... no... w dzisiejszych emocjonalnych czasach jest to coś co jest na szczęście nadal możliwe ... i daje trochę nadzieji. Bo jeśli się będą tego trzymać, to moja lista życzeń na nową dekadę jeśli chodzi o USA w aspekcie międzynarodowym... no ta lista życzeń zostanie spełniona... Bo USA generalnie nie są na świecie aż popularne jakby się to w samym USA wydawało... i stąd też pomimo szokujących i tragicznych wydarzeń na Kapitolu pojawiły się komentarze w stylu - „Z powodu COVID-19 i restrykcji w podróżowaniu za granicę Amerykanie w tym roku spróbowali obalić rząd nie w obcym państwie, ale w domu...”.... So there you go... Tego trumpowskiego międzynarodowego „restraint”, które czy nam się to podoba czy nie - Trump z tych czy innych względów ostatecznie dochował - no tu trzymam Demokratów za słowo, że to się utrzyma także u nich i nie będziemy mieli powrotu do kowbojskiego wyciągania rewolwera przy byle okazji jak to miało miejsce za czasów Busha i Obamy. A poza tym... no masz rację co do tego Anakina... Pence by tu faktycznie pasował... No ale wygląda na to, że „The Young Apprentice” ma tu inne plany... I, jeśli za 3 lata jeszcze na tym forum będziemy, to na tą okoliczność ja dziś stawiam tu zakład, że Pence będzie tym kandydatem który (pomimo tego ze dziś okazal się „weak”) w 2024 primaries zjednoczy „trumpowcow” i tradycyjne skrzydło GOP. Mark my words and place your bets
- 2 672 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Kłamstwa same w sobie niewiele zazwyczaj robią. Kłamstwa muszą paść na podatny grunt aby wywołać reakcję i dać siłę ekstremalnym ruchom które w normalnych warunkach nie miałyby szans na przebicie się. Zwyczajni Niemcy w latach 30-tych mieli całkiem sporo mniej lub bardziej poważnych powodów do narzekań - wojna za którą obwiniono ich choć cała reszta była podobnie winna, wygórowane reparacje na rzecz Anglii i Francji, francuska okupacja Nadrenii w 1923, kryzys gospodarczy, inflacyjny, potem znów gospodarczy, no i przede wszystkim zagrożenie komunistyczne. Nazizm oznaczał wykluczenie, a w późniejszym okresie śmierć dla wszystkich innych, ale samym Niemcom aż do końca przegranej wojny wcale nie żyło się zle. Alternatywa komunistyczna była dla nich gorsza, bo by zniszczyła całą niemiecką elitę, tak jak w Rosji. A tak, nawet po nazizmie, Niemcy świetnie się odnaleźli w powojennej Republice i jako sojusznik USA. I stąd może tak wiele słowiańskich opiekunek jest zszokowanych widząc germańskie babcie trzymające w domach zdjęcia mężów, braci czy synów w mundurach Wermachtu, czy w tych nawet dużo gorszych... Wiele się zmieniło aby aż nie tak wiele się zmieniło... No ale to nie Niemcy są dziś tematem. To co się stało w Waszyngtonie jest częścią procesu o którym tu piszemy już co najmniej od 10 lat - postępującej nierówności dochodów które stawia USA w rzędzie z krajami trzeciego świata. I tak jak pisaliśmy lata temu, w 2013, z @karina , której tu na forum już chyba nie ma, dlaczego ona, która się starala i pracowała, dlaczego ona ma płacić więcej niż ktoś kto się w życiu nie starał - ano dlatego - bo żaden system takich rozbieżności jak amerykańskie nie wytrzyma. I prędzej czy później pęknie. Wykorzystał i dalej wykorzystuje to Trump, ale nawet gdy Trump odejdzie, jego zwolennicy pozostaną. I pozostaną problemy. Demokratom, którzy po raz pierwszy od 12 lat będą najwyraźniej mieli okazję nadawać ton w USA życzę powodzenia. I przede wszystkim odwagi żeby się zabrać za „big guys”. Bo rozdawanie pieniędzy, obłożenie podatkami small businesses czy promowanie lewicowych „nowoczesnych” regulacji jest łatwe i przyjemne, ale niczego nie rozwiązuje, a najprędzej tyko pogarsza sytuację. No ale to co zrobi „Wall Street wing” of Democratic Party, to się dopiero zobaczy. Sam Prezydent odchodzi w fatalnym, fatalnym stylu, nawet jak na jego ekstremalnie niskie standardy. Zobaczymy co będzie z Republican Party, ale na tą chwilę, w momencie gdy Dick Cheney staje się otwarcie antytrumpowski... no... no to dla fanów Star Wars to jest mniej więcej ten moment gdy Lord Vader przechodzi na jasną stronę mocy Moim zdaniem to Trump mocno podważył swoje szanse na nominację w 2024, ale wiadomo - w czasach social media, newsy, nawet te najgorsze, trwają tylko chwilę, zatem dużo zależy od performance Biden/Warren w najbliższych latach i tego jakie nastroje będą w 2022, a potem w 2024.
-
Dokładnie to samo pomyślałem Że może właśnie ta męska siostra położna z warkoczami do pasa to coś jak te miśki które @andyopole widział wcześniej?
-
@mcpear Co do choinek i świat, to nie doszukiwałbym się tu czegoś głębszego, to po prostu kwestia tradycji i/lub religii, oraz dni wolnych. Jest adwent, w którym oczekujesz w pokucie na przyjście Chrystusa, i/lub wypruwasz sobie żyły aby osiągnąć roczne targety firmy... i jest okres bożonarodzeniowy, który religijnie trwa ponad miesiąc, a w praktyce społecznej - jakieś 2-3 tygodnie, zależy jak się długie weekendy składają Zachodni komercjalizm się trochę rozpanoszył na okres listopadowo-grudniowy, ale raczej nie zmieni to polskich zwyczajów przełomu roku - 25 grudnia to nie dzień ostatni, ale dzień pierwszy długiego świętowania. 24-ego zamyka się wszystko, wiekszosc aż do początku stycznia - szkoły, uczelnie, urzędy, firmy... Jest 25-ty, jest „Kolęda”, parę dni na wyleczenie kaca, i Sylwester i Nowy Rok, który trudno sobie wyobrazić bez choinek i świątecznych dekoracji. A teraz i Trzech Króli 6 stycznia też już w Polsce dzień wolny. Amerykanie 26-ego wracają do pracy, Polacy dopiero się rozkręcają ... i siedzenie przez te 2 tygodnie w ciemnościach nie miałoby sensu... stąd i ta tradycja dekoracji do stycznia szybko się nie skończy. A co do historii, to tragedie Polacy może nie tyle „obchodzą”, ile wspominają tych których one pochłonęły, choć jak akcenty są rozłożone to zależy od opcji politycznej i zdecydowanie jestem tu przeciwnikiem gloryfikacji straceńczych przywódców... A ze tragedii było dużo, ogromnych i przez 45 lat często nie można było wyrazić otwarcie społecznego bólu, to nadrabiano po 1989, i nadrabia się do teraz. Przynajmniej pierwszy sierpnia i września nie są dniami wolnymi, mamy za to wolne w 3 maja, 15 sierpnia i 11 listopada, zatem trochę tych sukcesów obchodzimy. A i Amerykanie, zawsze patrzą w przyszłość, ale od 20 blisko lat 11 września na Manhattanie „event” jest... Może aż tak bardzo się nie różnimy, po prostu oni tragedii mieli mniej i gdyby nie tak znowu dawno wybili im jedną piątą społeczeństwa też by o nich w różne rocznice pamiętali. edit: Założycielowi wątku - Zdrowia! @andyopole
-
Ani tym bardziej 60K zlotych w Polsce 60 tysięcy, to tak się akurat składa jest mniej więcej średnia krajowa, indywidualna, w obu krajach, przed podatkiem, jakby waluty nie nazwać. To, czy to mało, czy dużo, to jest odwiecznym tematem tego forum... Zdecydowana wiekszosc i tak zarabia w obu krajach dużo, dużo mniej, o czym myśle, jako starzy imigranci, bardzo często tu zapominamy... Szkoła, dzieci, ubezpieczenie, ja bym powiedział, że tez media - to jest coś w czym wygrywa Europa, także Polska. Cała reszta, w tym podatki - USA, choć to zależy od stanu. Jeśli ktoś natomiast popada w Europie kategorie „zero hours contract”, czy polskie „śmieciowki”, czyli jest w pracy bez ubezpieczenia, bez urlopu, bez chorobowego, a z powodu tego ze system tutaj powoli pada jest to rosnąca kategoria ludzi, to USA zawsze u niego wygrają, nawet pomimo ryzyka. Tu zawsze mówię, zarabiając te przysłowiowe 60 tysięcy (dolarów czy złotówek, dla tych co wydają na codzień nazwa tego co wydają nie ma żadnego znaczenia), odliczcie polski podatek, i popatrzcie on-line na ceny podstawowych produktów życiowych w Biedronce i wyobraźcie sobie, ze są one w dolarach (bo ponowię - jaka różnica jak co sie nazywa jeśli średnia zarobków to 60 tysięcy „czegoś”?) Takie zwykłe „mental exercise”. Tutaj Polacy od dziesięcioleci są mistrzami. Ja, pomimo tego ze żyje poza Polska tylko 13 lat, utraciłem juz zdolność przeżycia w Polsce za polskie zarobki i nie wiem jak to rodacy robią. Bo to jest prawdziwa sztuka. I każda indywidualna historia będzie tu inna, dlatego na zdrowie, dzieci i sytuacje zawodowa i związane z nią benefity zawsze uczulalbym aby zwrócić uwagę, ale zarabiającym polska mediane czy dominantę... żadną miarą osobiście się nie dziwię, ze się chcą z tego wyrwać, za wszelką, nawet najbardziej ryzykowną cenę.
-
Na jego miejscu dzieci bym wysłał na studia do Polski. Bo tradycja, korzenie, wiez, wiadomo... pierwszorzędne znaczenie ma... koszty to tylko bonus Myślę, że te polskie dobre, nawet jeśli płatne, bardziej się będą opłacały niż jakieś podrzędne stanowe, a drogie, w USA. A ostatecznie, jeśli dzieci mają głowę na karku, to się z każdym dyplomem, czy nawet bez, w świecie odnajdą. A jeśli głowy nie mają, to nawet najlepszy dyplom tu czasem niewiele pomoże. I dla takich studia to w ostatecznym rozrachunku to jeden wielki scam.
-
To wszystko zależy od tego jak miał w Polsce. Zarabiać 60 tysięcy dolarów w USA, a zarabiać 60 tysięcy złotych w Polsce... co w Polsce jest „średnią” pensją - czyli praktyce średnio realistyczna dla przeciętnego podatnika... bo dominanta to nadal coś powyżej 2 tysięcy złotych... to będzie prawie w każdym przypadku działać na korzyść USA. Jedyny „saving grace” w Polsce, to to, że się nie zbankrutuje gdy zabierze Cię karetka czy zdarzy Ci się nagła konieczność opieki zdrowotnej. Podobnie zreszta w Europie. Bo reszta benefitów opieki zdrowotnej, ta normalna, codzienna, jest dość teoretyczna. No i teraz tez, jak bardzo PiS-u nie lubię, muszę przyznać, że ich polityka socjalna/rodzinna tez robi różnice. Zatem to tez trzeba wziąć pod uwagę. Jesli natomiast w Polsce pracował za niższe stawki, i nie daj Boże na umowę zlecenie czy o dzieło, czyli bez ubezpieczenia, bez chorobowego, bez prawa do płatnego urlopu... To Ameryka to faktycznie będzie dla niego raj... Bez dwóch zdań, i nawet ryzyko wypadku żadnych ludzi tu nie odstraszy. Zatem wszystko zależy od osobistych okoliczności.
-
Miałem właśnie ostatnio wrócić to tego posta, bo to samo mi przyszło na myśl - prognoza elektorska okazała się imponująca. Sondaże na poziomach stanowych były jednak way, way off... Ten chyba z Washington Post dawał Bidenowi 15 procent przewagi w Wisconscin? Zatem rollercoaster był, a przewaga Bidena razor thin, zdecydowanie poza akceptowalnym błędem statystycznym tego co pokazywano przed wyborami. Zatem niewierzący w sondaże nadal mają dobre argumenty.
- 2 672 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Wszystko co się wydarzyło jest pokłosiem tego co się wydarzyło wcześniej.... To jest ogólny truizm... Nic tym nie przekazujesz. Wręcz zapominam o tym... what is your point? Co reprezentujesz i czego bronisz? Z tego co ogólnie popatrzyłem w wątek to post @mcpear Cię wkurzył, tak? Znaczy, że zbyt sarkastyczny? Well... brace yourself then. Każda władza, im bardziej wchodzi w życie ludzi, im więcej kapłanów/biskupów władza wsadza pod łóżka jak to kiedyś śpiewał w TLove Muniek Staszczyk, tym większy będzie wywoływać to opór. Sarkastyczne komentarze to jest minimum tego co można oczekiwać. Rządy prawicy to najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski, zwłaszcza jeśli jej twarzą będą osiłki „walczące” z Empikiem...
-
No to chyba przespałeś zimę 1988/1989? W ostatnim wieku były 2 „gabinetowe” wydarzenia, które zdecydowały o przyszłości Polski. Pierwszym było porozumienie Józefa Piłsudskiego (ówczesnego terrorysty, lewicowca, żołnierza służącego cesarsko-królewskiej armii Niemiec i Austro-Węgier (konia z rzędem temu kto pamięta, że w pierwszej wojnie światowej polskie Legiony były nie tyle nawet w sojuszu z Niemcami, ile były Niemcom podporządkowane?)) z Romanem Dmowskim (narodowcem, koniunkturalnym katolikiem i antysemitą, służącym carskiej Rosji i posłującym w rosyjskiej Dumie nawet w okresie po okrutnych carskich represjach rewolucji 1905 roku). W listopadzie 1918 roku jeden trzymał faktyczną, militarną władzę na ziemiach polskich, drugi, będąc już po bolszewickiej rewolucji w Paryżu - miał wyłączność na kontakty Polaków z Aliantami, którzy właśnie wygrali wojnę. Dialog zaczął Piłsudski swoim listem („Szanowny Panie Romanie...), ale i Dmowskiemu należy oddać szacunek za to, że dostrzegł niepowtarzalną szansę na polski sukces, i potrafił złożyć swoje prywatne opinie i polityczne aspiracje na ołtarzu tego potencjalnego sukcesu. Obaj się nienawidzili, na cytaty Piłsudskiego o Polakach, a tym bardziej o polskiej prawicy, raczej nie pozwala regulamin Forum ... za to co mawiał Dmowski... chyba każe już prawo... Zatem powiem tyle, że gdy mój pradziadek walczył w wojnie rosyjsko-japońskiej 1904/05 roku na Dalekim Wschodzie, Piłsudski i Dmowski byli w Tokio. Piłsudski namawiał rząd cesarski do wsparcia Polaków i stworzenia drugiego frontu w „Kraju Przywiślańskim”, Dmowski, troszcząc się o polską krew, przekonywał Japończyków, z pobudek biologiczno-patriotycznych, że takie wsparcie nie ma sensu... Jeden drugiemu „skradł” dziewczynę, Dmowski umarł jako stary kawaler... Ale pomimo tego wszystkiego, wtedy w Tokio się spotkali, i chodząc po ulicach stolicy japońskiego imperium dyskutowali o swoich ideach i planach. A w 1918 roku potrafili się porozumieć. To jest dla mnie symbol tego co znaczy „POLSKI LISTOPAD”... pomimo tego, ze list Piłsudskiego był z grudnia... To jest historia! I podobnie niestety jest z 1988/89 rokiem i latami 80-tymi. Beton PZPR, tak samo jak prawicowe skrzydło Solidarności, porozumienia nie chciało. Oni chcieli krwi. Jedni chcieli trupów wiszących na drzewach zamiast liści, a niektórzy nawet dziś chcą, drudzy, chcieli zbrojnej rozprawy z opozycją, nawet jej trochę dostali mordując Popiełuszkę i paru innych księży. Ale ja, jako dziecko urodzone we wczesnych latach 80-tych w Polsce, dziękuję Bogu, że żadna z tych frakcji nie doszła wtedy do władzy. Bo choć nie dorastałem w idealnych warunkach, a może dorastałem i w biedzie jak na dzisiejsze warunki, bo Okrągły Stół i późniejsze rządy miały swoje wady, tak przynajmniej dzieciństwa nie spędziłem w jakiejś polskiej Czeczenii czy innych Bałkanach gdzie sąsiedzi zabijają sąsiadów kłócąc się o kawałek skalnej ziemi czy, na litość boską, o historię i o to kto kiedyś miał rację... Niech Bóg ma w opiece wszystkich którzy mieliby dorastać wśród rządów radykałów. Żadna skrajna opcja nigdy w historii Polski niczego pożytecznego nie osiągnęła. Wszystkie pozytywy takich rządów to zawsze była teoria, zazwyczaj szybko utopiona w morzu realnej krwi. I tak PiS, jak i prawica bardziej od nich „prawsza”, nie ma tu argumentów. Tylko teoria, pobożne życzenia i same porażki. Jest żałosne, że żyjąc z owoców tego z co 1989 im przyniósł, polscy „faszyści” dopiero teraz rozkładają skrzydła... Tak... przejadając owoce poprzednich 25 lat, pod osłoną NATO i unijnych dotacji do których doprowadzili poprzednicy, pod przywództwem tych, którzy - gdy było to ważne i ryzykowne - przespali, dosłownie, swoją historyczną okazję. W najlepszym wypadku przespali... bo mało kto pamięta poparcie polskich narodowców dla WRON Jaruzelskiego... niestety polscy narodowcy maja tendencje do trzymania się trupów.. kiedyś carskiej Rosji...a w latach 80-tych ZSRR... zatem wśród dzisiejszych „prawicowych” kontestatorów systemu są i tacy. W pewnym sensie jest to taki wygodnicki, „piezynowy” patriotyzm. Jakby trzeba było coś naprawdę zaryzykować, to by się ulotnili z trzepotem, jak te kury które Piłsudski kazał politykom szczać prowadzić... Shame on them. Mam nadzieję, ze Polski Listopad zostanie przez normalnych ludzi odbity prędzej niż później. Przemyśl, 21 grudnia 1918.Drogi Panie Romanie,Wysyłając do Paryża delegację, która ma się porozumieć z Komitetem paryskim w sprawie wspólnego działania wobec aljantów, proszę Pana, aby zechciał Pan wszystko uczynić dla ułatwienia rokowań. Niech mi Pan wierzy, że nade wszystko życzę sobie uniknięcia podwójnego przedstawicielstwa Polski wobec aljantów: tylko jedno wspólne przedstawicielstwo może sprawić że nasze żądania zostaną wysłuchane. Troska o tę jedność jest przyczyną że nie spieszyłem się z przystąpieniem do tej sprawy.Opierając się na naszej starej znajomości, mam nadzieję że w tym wypadku i w chwili tak poważnej, conajmniej kilku ludzi - jeśli, niestety, nie cała Polska - potrafi wznieść ponad interesy partji, klik i grup. Chciałbym bardzo widzieć Pana między tymi ludźmi.Proszę przyjąć zapewninia mego wysokiego szacunku. Józef Piłsudski"
-
Mi to rybka, ja mogę pisać wszędzie (no... oprócz pisania na murach... bo tylu ścian jeszcze na świecie nie wybudowali )... ale ostatnio mówiono, że polityka miała być tu chyba off limit, raczej wątek towarzysko lajtowy. Są wątki Trump/Biden na politykę amerykańską, no i nowy wątek na polską. No ale to już niech Komitet Centralny się zbierze, zadecyduje i nas poinformuje
-
@PiciuK Ja 56 roku nie pamietam, ale pamietam jakie to było święto na przełomie wieków i wcześniej latach 90-tych. Spokojne, wyważone, niektórzy mówili, że trochę może nudne, bo im się marzył amerykański 4 lipca, ale mi się podobało. Polski listopadowy klimat, zaraz po Wszystkich Świętych, świetnie pasował do akurat tej rocznicy i poświęceń jakie nastąpiły po listopadzie 1918 roku. Kto chciał szedł na mszę, kto chciał, szedł na akademie. A później, mieszkając już w Warszawie, go uwielbiałem. Ulice przystrojone, defilada, a potem spokojne, ciche miasto po którego śladach historii można było krążyć do samego wieczora... Wtedy, też ucząc się historii, żałowałem, ze więcej młodych ludzi jej nie zna... Dziś, patrząc jak wielu zatrzymało się na poziomie 8 klasy, if that... bo niektórzy młodzi obejrzą pare filmów na You Tube i już są ekspertami.... patrząc jak wielu infantylnie dzieli świat na tych którzy są „źli” i na tych którzy są „dobrzy”, na tych których trzeba bić, i tych których nie, bo przecież “historia!”... i patrząc na to jak politycy jak i zwykła bandyterka wyciera sobie twarze „Bogiem Honorem i Ojczyzną” a ludzie się naparzają na ulicach... to myśle, że lepiej było wtedy. Bo przynajmniej wtedy idioci nie robili Polsce szkody. Niektorzy chcieli klimat amerykańskiego 4-ego lipca, a mamy klimat berlińskiego 1 maja... I niestety, dopóki łobuzeria ma takie sezonowe hobby jak „patriotyzm”, a polscy narodowcy świętują przyjazd do Warszawy Józefa Piłsudskiego, ich arcywroga i wręcz „lewaka”... Dmowski się w grobie przewraca widząc tych baranów... no to dopóty 11 listopada będzie dniem rozróby... A w między czasie to ja tylko powiem... że zaraz przyjdzie @ilon i zrobi z wami wszystkimi porządek. Bo straciła czas, zrobiła nowy wątek o wydarzeniach w Polsce, poprzenosiła posty, żeby tego nie zaśmiecać polityką... no a wy teraz widzę co zrobiliście przez ostatnie dni, no co? I to wszyscy równo, regularni i moderatorzy... No... no.....no...!
-
Ja z udzielania się na Facebooku zrezygnowałem już dawno temu, szkoda czasem nawet zaglądać. Bo tak jak piszesz, plus... covida nie ma, szczepionka zabije... bo wiadomo... Bill Gates... Trumpa w wyborach oszukali... I to myślałabyś normalni ludzie to są na co dzień a jak wejdziesz na temat to jakaś katastrofa... A dziś kolega narzekał na brytyjski NHS i jak to w USA mają dobrze z tym ubezpieczeniem zdrowotnym... Ręce opadają......
-
No nareszcie koniec. 4-5 dni? Jak to powiedział dziś mój znajomy Szkot, Who would have thought that 2 guys in their 70’s could maintain an election so long!
- 2 672 odpowiedzi
-
- 2
-
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Głosowanie tak, ale wszystkich głosów jeszcze nie policzyli. FOX News, AP i paru innych dali już Arizonę Bidenowi, CNN jeszcze nie, a trumpowcy się upierają, ze Arizonę do jutra „odbiją”. Nie wydaje się to prawdopodobne.
- 2 672 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Z tego co rozumiem, muszą policzyć te głosy, które przyszły pocztą.
- 2 672 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Masz rację. Gdyby nawet udało mu się utrzymać przewagę w PA, NC i GA to zostanie jeszcze Nevada.
- 2 672 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
No nic, ja się znowu zbieram spać. Każde wybory lubię, ale po ostatnich 2 dniach na jakiś czas mi wystarczy... Mam nadzieję, że jak jutro się obudzę to Trump nie będzie miał Pensylwani, NC i GA... bo wtedy będziemy musieli zacząć od nowa
- 2 672 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Słyszałem... ... ale jeszcze nie widziałem. Mam wolne za jakieś dwa tygodnie, zatem nowego Borata obejrzę ja ten rzeczywisty serial się skończy BTW, @Joanna , nie wiem jak w Polsce, ale w UK 15-ego wchodzi nowy sezon „The Crown”, lata 80-te. Zapowiada się dobrze i idealnie się zbiega z moim urlopem w kolejnym lockdownie....
- 2 672 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)