Zakupy dzisiaj troche przypominaly zycie w PRLu. U nas w 2 sklepach chleba nie bylo. Nie bylo tez kartofli i cebuli. Miesa prawie zero - a wlasciwie zero bo chyba hot doggi sie nie licza, nawet te koszerne . Syn wyslal text ze w rejonie Denver gdzie on mieszka, brakowalo jarzyn i owocow. Ale potem kolezanka zawiadomila ze rzucili banany w Safeway, i czy moglibysmy jej kupic bo nam niedaleko. No to siup do samochodu po banany.
Jak powiedzial Yogi Berra (jezeli go nie znacie, to wygooglujcie, warto) it's like deja vu all over again.