-
Liczba zawartości
476 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
8
Zawartość dodana przez Zuza007
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8
-
A jak to jest z osobami, które miały wizę i korzystały z niej grzecznie. Kiedyś była (chyba) taka możliwość, że wizę można było "przedłużyć". Oczywiście płacąc i wypełniając wniosek, ale bez konieczności wizyty w konsulacie. Rozumiem, że oni teraz mają mniej roboty - to i z nudów sobie z kimś porozmawiają , ale ciekawa jestem, czy takie "przedłużanie" nadal funkcjonuje.
-
Mogę dopytać tatusia . Na stałe od jakiegoś czasu mieszka w Szwecji, ale regularnie głosuje.
-
NIe tylko policjantom, a również ewentualnym zatrzymywanym. Ilu zginęło/zostało rannym bo policjant widząc jakiś ruch ręki założył że tamten sięga po broń...
-
Szwajcaria to wyjątkowy przypadek - tam, z tego co wiem jest to jakiś sposób na obronę kraju (zamiast, albo dodatkowo do armii zawodowej) i jak rozumiem, to są ludzie przeszkoleni a broni nie kupujesz "na stacji benzynowej". Co do największej masakry - no w krajach z mocno regulowanym dostępem do broni to się po prostu nie zdarza... I tak na koniec - ciekawe ile dzieciaczków by zginęło w Chinach gdyby zwyrodnialec zamiast noża miał pistolet, albo karabin... Wiem, ja Ciebie nie przekonam, ale jeżeli chcesz przekonać mnie, to jednak poprosiłabym o troszkę lepsze argumenty . Najlepiej oparte na logice (ja jestem umysłem ścisłym, analitycznym)
-
A propos dostępu do broni. Ja jestem prosty człowiek, który nie zna (i nawet , powiem szczerze nie planuje poznać) meandrów amerykańskiej konstytucji. Myślę przyczynowo-skutkowo i widzę prostą korelację. Kraj z (prawie) nieograniczonym dostępem do broni - masowe strzelaniny, strzelaniny w szkołach itp. Kraj z mocno ograniczonym dostępem do broni (no bo w Polsce nie można powiedzieć, że nikt broni kupić nie może, ale jest to jednak bardzo mocno regulowane) - praktycznie brak tego typu zdarzeń. I tak, wiem, można zabić również nożem, ale wydaje mi się, że jakoś prościej jest kogoś zastrzelić z jakiejś, nawet nie tak wielkiej, odległości niż rzucić się na niego z nożem i zadźgać (mam przeczucie, że mimo wszystko łatwiej jest się bronić). No i liczba ofiar nożownika jest raczej zdecydowanie mniejsza niż takiego świra z bronią palną. Ale to tylko takie moje przemyślenia prostego człowieka .
-
Hej, Ci co głosują. Czy sprawdzają Wam paszport/jakiś inny dokument? Bo krążą "opowieści dziwnej treści", że podobno w Stanach (a przynajmniej w Kalifornii) nikt nie sprawdza dokumentów w lokalach wyborczych. Wydaje mi się to absolutnie nieprawdopodobne, ale jak mogę potwierdzić u źródła to czemu nie
-
Albo jeszcze się nie obudziłam i nie załapałam do końca co piszesz, albo coś insynuujesz... Jestem na tym forum już 9 lat (aż weszłam sprawdzić ) i oprócz "meteorów" które przelatują przez forum z dziwnymi pytaniami, nie kojarzę nikogo, kto brałby fikcyjny ślub. Ale może nie dokładnie czytałam (albo mam lekkie problemy z pamięcią związane z wiekiem )
-
Dokładnie to pamiętam. Jestem z Warszawy i już wtedy pracowałam w banku. Co prawda nie w tym i nie w oddziale tylko w centrali ale jak się domyślacie, szczególnie w naszym środowisku dużo się o tym mówiło... Później mieszkałam w okolicy Żelaznej. Ten lokal stał pusty bardzo, bardzo długo...
-
Podobno niejaki Pudzianowski kupił sobie Hummera i przerobił go na gaz
-
Dzięki wszystkim. Mam już część informacji z konsulatu w Toronto. Jak będzie już po wszystkim (w naszym przypadku na wiosnę), to zbiorę wszystko do kupy - na wszelki wypadek (oby nikomu nie było potrzebne) - i opiszę tutaj. Z tego co czytałam w PL nadal prochy muszą być pochowane na cmentarzu - nie możesz ich rozsypać, albo trzymać "na półce" w domu.
-
Dziękuję
-
Cześć, Czy miał z Was ktoś może do czynienia z sytuacją transportu prochów (po kremacji) do Polski? W moim przypadku chodzi o Kanadę, ale podejrzewam, że procedura jest podobna. Moja mama zmarła niespełna tydzień temu w Kanadzie. Mama zostanie skremowana ale pochówek w rodzinnym grobie będzie w Polsce. Nie chcemy angażować firmy przewozowej, mój brat, który na stałe mieszka w Kanadzie, chce przylecieć z mamą samolotem. Może ktoś z Was miał do czynienia z takim przypadkiem (albo zna kogoś kto przez to przechodził) i mógłby się podzielić doświadczeniami? Informacje na stronach są mało precyzyjne (czasami nawet sprzeczne)...
-
Dokładnie, to nie chodzi o poglądy republikańskie, bo o różnicy w poglądach można by było mówić, gdyby po tej drugiej stronie stał prawdziwy polityk - tylko z innym programem. A nie jak to kizielu bardzo dyplomatycznie napisał "kandydat ekstremalny". Przy takiej alternatywie rozsądny wyborca republikański pewnie raczej zastanawia się nad wstrzymaniem od głosu...
-
Hej, i jak wrażenia po debacie? Ja nie dotrwałam (jednak 03:00 a 21:00 to pewna różnica ), ale podobno Kamala wypadła lepiej?
-
Na ceremonii ślubnej (w kościele - a nawet nie w kościele) w szortach, klapkach i plażowej sukience? No nie jest to moja bajka. Tym bardziej, że na imprezie stroje były już bardzo wyjściowe . No ale to chyba kwestia innego wychowania (i zwyczajów). I takiego trochę lekceważenia. Ale to moje zdanie.
-
Może pani miała piękne buty, które tak jej obtarły nogi, że było jej już wszystko jedno ?
-
Też byłam raz na amerykańskim weselu. Dla mnie największym szokiem było to jak ludzie byli ubrani na ceremonii ślubnej (ślub w kościele katolickim!). Ja rozumiem, że był lipiec i upiornie gorąco, ale większość ludzi w krótkich spodenkach, klapkach i plażowych sukienkach... No i to, że na samym ślubie była może 1/3 tych gości, którzy później pojawili się na weselu (czyli dokładnie odwrotnie niż w Polsce). Ja się uparłam, żeby kupić kwiatki dla Młodych, mój facet nie odważył się mi przeciwstawić i po ceremonii zostałam jak ten debil z bukietem róż z którym nie wiadomo było co mam zrobić. Między ślubem a imprezą było jakieś 4h przerwy. Sama impreza była fest (jedno z młodych z polskimi , drugie z irlandzkimi korzeniami). I jedzenia i picia - pod korek. No i trwało dosyć długo, My zwinęliśmy się koło 23;00 a impreza była w pełnym rozkwicie. Ciekawe doświadczenie kulturowe .
-
No wiesz, teraz my możemy nie pokazywać telefonu (w świetle prawa, jeżeli nie mają nakazu), a oni mogą nie dać nam pozwolenie na pobyt (jak nie pokażemy telefonu). Bo z tego co rozumiem, oni nie muszą się tłumaczyć dlaczego nam tego pozwolenia nie dają (złe przeczucie wystarczy ). Ale może jestem w błędzie?
-
To jest zastanawiające, że na Republikanów - którzy są przeciwni socjalnym programom - głosują ludzie, którzy (jako Ci biedni) najwięcej na socjalnym podejściu mogliby skorzystać. Ameryka mnie zawsze zaskakiwała...
-
No wiesz, jednak dziwi mnie, jak kobieta może głosować na partię, której przedstawiciele biorą udział w konwencji założycielskiej organizacji która głosi - cytuję " Kobieta jako dobytek, nieco bardziej wartościowy od zwierząt, ale nadal jako własność mężczyzny, w dodatku bez prawa decydowania"?
- 2 672 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
@mola - super fotki! Czy Devill's Tower to ta góra z "Bliskich spotkań trzeciego stopnia"?
-
Potwierdzam, przekraczałam granicę z Kanadą (i z powrotem) 3 razy - samochodem. Nic dodatkowego nie było potrzebne (oprócz testu na Covid w czasie pandemii - 400$ od osoby!)
-
Zaskakuje mnie ta bałwochwalcza miłość części amerykańskiego społeczeństwa amerykańskiego do Trumpa. Prymitywny, chamski, kłamliwy (i mogłabym tak mnożyć epitety). W tym momencie skazany za przestępstwo (i w perspektywie jeszcze kilka wyroków). Szczególnie zastanawia mnie jak jakakolwiek kobieta mogłaby na niego głosować. Ale biorąc pod uwagę, że kobiety są również wśród elektoratu Konfederacji (tej w Polsce ) to w zasadzie nie powinnam się dziwić...
- 2 672 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Specjalista z Europy wygląda na bardzo zadowolonego
-
A ja dzisiaj z takim tematem - jak się okazało bardzo kontrowersyjnym. Na jednej z grup na FB pani namawiała do głosowania (Polonię) w wyborach do parlamentu europejskiego. Jak się zorientowałam mamy zbieżne poglądy polityczne, ale pozwoliłam sobie na refleksję, że mam mieszane uczucia, jeżeli chodzi o możliwość brania udziału w wyborach przez kogoś kto wyemigrował i w danym kraju nie mieszka. Pani poleciała wysokim "C" i uznała, że wyrażając swoje wątpliwości cytuję "naruszam jej prawa obywatelskie". A jakie Wy macie zdanie w tym temacie? Nie chodzi mi o to, czy osoby na emigracji powinny czy nie korzystać ze swojego prawa (z mojej perspektywy jak najbardziej - pod warunkiem, że głosują tak jak ja ), tylko czy w ogóle powinny takie prawa mieć? I nie ograniczam tego do Polski, tylko tak ogólnie sobie dywaguję. Bo taki emigrant, poprzez skorzystanie ze swojego prawa wyborczego, tak naprawdę decyduje o tym jak będzie wyglądało przez kolejne cztery lata życie w kraju, w którym nie mieszka. Upraszczając (bardzo), wybierze jakiegoś oszołoma a później siedzi na swojej werandzie w wypasionym domu gdzieś w pięknych okolicznościach przyrody sącząc pysznego drinka - a ja się musze z tym oszołomem męczyć .
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8