Skocz do zawartości

Za Co Lubicie, A Za Co Nie Lubicie Ameryki?


Aplikant1984

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano

A mi sie w USA podoba to, że kiedy powiem moim amerykańskim znajomym o swoich planach na przyszłość blizsza czy dalszą, to zwykle słyszę "Oh, that's amazing! When is that gonna happen? What are you gonna do? Sounds fun! Sounds Great!"

natomiast kiedy rozmawiam ze swoimi polskimi znajomymi, to unikam mówienia o swoich planach, bo oni zwykle pierwsze co widzą to wady "a nie szkoda Ci czasu, a nie szkoda ci pieniedzy, a po co to chcesz?, a dlaczego?, a jak nie wyjdzie to co?". Nie wszyscy tak biadolą, ale zdecydowana większość.

  • Odpowiedzi 260
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano

I tak tez tym stereotypem sie zyje ;)

ciekawie sie robi jak sie spotyka dana osobe i Ona nie psuje do tego stereotypu lub tez miejsce

ktos moze zyl w stereopycie pewnych osob/>?

dlatego nalezy miec zawsze swoje myslenie i postepowanie .

Ja nie moge stawiac znakow rownosci pomiedzy krajami ale przy zachowaniach roznych ludzi wtedy mozna.A te jak wiadomo sa takie same lub podobne.

Paulina jak widac mozna zyc w danym miejscu,dostawac duzoo pozytywnych mysli,slow i nadal zyc w swoim swiecie ;)

Napisano

ALDI ma zawsze na skladzie Chauceur Milk Chocolate ( made in germany), 200 g za $1.49. Ostatnio wyrzucili do dumpstera ze 100 tabliczek bo za jakis miesiac zblizala sie "data waznosci". Czekolady wiec mamy na kilka lat. Free of charge. Mowiac o ichnim dumpsterze, kilka tygodni temu byl tu "zrzut" ze 40 sztuk "electric food dehydrators" bo (podobno) jeden na 500 nie dzialal. Mnie tam wszystkie poszly w ciagu tygodnia po $20 od sztuki na lokalnym craigslist- $800 znalezione na smietniku:)

Dobra, przekonales mnie

Napisano
A mi sie w USA podoba to, że kiedy powiem moim amerykańskim znajomym o swoich planach na przyszłość blizsza czy dalszą, to zwykle słyszę "Oh, that's amazing! When is that gonna happen? What are you gonna do? Sounds fun! Sounds Great!"

natomiast kiedy rozmawiam ze swoimi polskimi znajomymi, to unikam mówienia o swoich planach, bo oni zwykle pierwsze co widzą to wady "a nie szkoda Ci czasu, a nie szkoda ci pieniedzy, a po co to chcesz?, a dlaczego?, a jak nie wyjdzie to co?". Nie wszyscy tak biadolą, ale zdecydowana większość.

Dokladnie. Jak opowiadam polakom a nawet jakims kolegom ze chce wyjechac do USA to kazdy zawsze ''a po co?'' ''a tam juz nie ma kokosow'' itp... normalnie szlag mnie trafia jak pytaja sie mnie ludzie PO CO chce tam jechac z intencja zarysowania mi wielkich wad ameryki zaslaniajac wszystkie zalety...

Paulina, a gdzie mieszkasz w U.S jesli mozna wiedziec?

Napisano

Dokladnie. Jak opowiadam polakom a nawet jakims kolegom ze chce wyjechac do USA to kazdy zawsze ''a po co?'' ''a tam juz nie ma kokosow'' itp... normalnie szlag mnie trafia jak pytaja sie mnie ludzie PO CO chce tam jechac z intencja zarysowania mi wielkich wad ameryki zaslaniajac wszystkie zalety...

Przed wylotem do USA byłam w Polsce na imprezie, na której przez przypadek znaleźli się pewni ludzie - jakiś czasu temu wrócili ze Stanów i to z okolic miejsca, w którym obecnie mieszkam. Gospodarze przedstawili nas sobie i zagadali, że jest to idealna okazja, żebym się czegoś od nich dowiedziała, jak się mieszkało, jak sytuacja z pracą, itp. Grzecznie przytaknęłam... i resztę imprezy owych państwa unikałam. Na drugi dzień gospodyni, która widziała, że nie pałam chęcią rozmowy, zagaiła, dlaczego. Odpowiedziałam, że domyślałam się, jak taka rozmowa będzie wyglądać... a nie potrzebowałam dołowania przed samym wylotem. I co się okazało - miałam rację! Otóż po moim wyjściu państwo zaczęło przy całym towarzystwie załamywać ręce, że co za głupia decyzja lecieć teraz do Stanów, że kryzys, że nigdy nie znajdę pracy, że oni właśnie wrócili i radziliby mi, żebym się tam nie pchała... Pisałam już zresztą na forum, że jeśli ktokolwiek dołował mnie przed wylotem i po przylocie to tylko i wyłącznie "życzliwi" Polacy. Amerykanie mieli dokładnie takie podejście, o jakim pisze Paulina - ani jeden nie powiedział mi, że "z polskimi papierami to Ty nie masz tu czego szukać, co najwyżej pracy w Wal-Marcie".

Napisano

Dokladnie. Jak opowiadam polakom a nawet jakims kolegom ze chce wyjechac do USA to kazdy zawsze ''a po co?'' ''a tam juz nie ma kokosow'' itp... normalnie szlag mnie trafia jak pytaja sie mnie ludzie PO CO chce tam jechac z intencja zarysowania mi wielkich wad ameryki zaslaniajac wszystkie zalety...

Paulina, a gdzie mieszkasz w U.S jesli mozna wiedziec?

Obecnie mieszkam w Północnej Karolinie

Wiesz, tu juz nawet nie chodzi o jakieś wielkie plany na przyszłość, ale tak sobie raz sypnęłam przy jakimś znajomym, że może jakiś kurs fotograficzny zacznę, żeby się doszkolić itp. I pierwsze, co usłyszałam to właśnie "PO CO?" .... po to żebyś miał pytanie na pewno... z kolei kiedy wspomniałam o tym samym sąsiadce z dołu, z ktora czesto gadam oraz innej amerykance z ktora chodze na zakupy czy na kawe, to obie mi nawet doradzaly gdzie sa fajne kursy, bo jakich ich znajomy bral i byl zadowolony, ze to wspanialy pomyl, ze pewnie sie sporo naucze i bede wymiatac itp.

Ja przed wyjazdem do USA unikalam tego tematu jak ognia. Nawet jesli ktos wypytywal co i jak, to dawalam takie odpowiedzi, zeby juz dalszych pytan nie bylo. Rowniez nie potrzebuje dolowania.

Napisano
Przed wylotem do USA byłam w Polsce na imprezie, na której przez przypadek znaleźli się pewni ludzie - jakiś czasu temu wrócili ze Stanów i to z okolic miejsca, w którym obecnie mieszkam. Gospodarze przedstawili nas sobie i zagadali, że jest to idealna okazja, żebym się czegoś od nich dowiedziała, jak się mieszkało, jak sytuacja z pracą, itp. Grzecznie przytaknęłam... i resztę imprezy owych państwa unikałam. Na drugi dzień gospodyni, która widziała, że nie pałam chęcią rozmowy, zagaiła, dlaczego. Odpowiedziałam, że domyślałam się, jak taka rozmowa będzie wyglądać... a nie potrzebowałam dołowania przed samym wylotem. I co się okazało - miałam rację! Otóż po moim wyjściu państwo zaczęło przy całym towarzystwie załamywać ręce, że co za głupia decyzja lecieć teraz do Stanów, że kryzys, że nigdy nie znajdę pracy, że oni właśnie wrócili i radziliby mi, żebym się tam nie pchała... Pisałam już zresztą na forum, że jeśli ktokolwiek dołował mnie przed wylotem i po przylocie to tylko i wyłącznie "życzliwi" Polacy. Amerykanie mieli dokładnie takie podejście, o jakim pisze Paulina - ani jeden nie powiedział mi, że "z polskimi papierami to Ty nie masz tu czego szukać, co najwyżej pracy w Wal-Marcie".

ehhh, tak to juz z tymi polakami bywa...Dobrze zrobilas, ze nie sluchalas ich biadolenia i zrobilas to co uwazalas za stosowne. Jakbym ja mial sie sugerowac opiniami innych, a nawet mojej siostry ktora w USA jest juz od 8 lat, to juz dawno rzucilbym to wszystko znalazl prace lub zapisal sie na jakies studia w polsce i zyl moje jedyne zycie w zupelnie odmienny sposob niz chce. Nie wiem dlaczego niemal kazda osoba ktorej sie zwierzam ze swoich uczuc i planow musi stwierdzac albo zadawac pytania na temat pieniedzy.... Ja z gory zakladam ze bede w stanie zarobic wiecej niz w polsce chociazby w wyzej wymienionym Wal-Marcie ale ja w ogole na moj wyjazd nie patrze z tej strony, W OGOLE.

Marzyl sie kiedys komus z Wam wyjazd z NY do LA samochodem? Marzylo sie kiedys komus z was zwiedzenie wszystkich 50 stanow i totalne zamerykanizowanie i zmiana swojej mentalnosci z narzekajaca na wszystko dookola na cieszaca sie zyciem? A moze marzylo sie kiedys komus z tego forum spelnianie swoich marzen i darzenie do bycia w stanie realizacji swoich PASJI ktorych w polsce nie maja w ogole racji bytu? Bo dla mnie to jest ten slynny ''American Dream'' a nie te wasze 3 zloty za jeden dolar,heh.

Napisano

Marzyl sie kiedys komus z Wam wyjazd z NY do LA samochodem? Marzylo sie kiedys komus z was zwiedzenie wszystkich 50 stanow i totalne zamerykanizowanie i zmiana swojej mentalnosci z narzekajaca na wszystko dookola na cieszaca sie zyciem? A moze marzylo sie kiedys komus z tego forum spelnianie swoich marzen i darzenie do bycia w stanie realizacji swoich PASJI ktorych w polsce nie maja w ogole racji bytu? Bo dla mnie to jest ten slynny ''American Dream'' a nie te wasze 3 zloty za jeden dolar,heh.

Nie marzy mi się totalne zamerykanizowanie - to na pewno, ale jest coś w tym, że od kiedy tu jestem, to czuję się, jakbym zrzuciła kajdany. Szlag mnie trafia jak pomyślę, ilu rzeczy nie zrobiłam w Polsce przez takie a nie inne nastawienie otoczenia... tu w Stanach naprawdę jest inna bajka, jakiś taki wzajemny doping, zachęcanie, nawet pochwały. Co jeszcze - we wszystkich miejscach, w jakich pracowałam w kraju, edukacja nie miała właściwie znaczenia. W ostatniej mojej firmie całe szefostwo nie skończyło nawet studiów... chodzenie na dodatkowe kursy, wyrabianie certyfikatów czy jakiekolwiek pozapracowe zainteresowania były obiektem drwin czy wspomnianych pytań "a po co?". Tu wręcz przeciwnie, studia budzą szacunek (nawet mój polski "mgr"), tak samo ludzie, którzy angażują się w różne rzeczy poza pracą, ciągle się dokształcają, itd.

Napisano

kazdy powod jest dobry na wyjazd i wratosciowy ale co bedzie po przylocie to inna sprawa

oczywiscie nalezy pewne plany odlozyc na przyszlosc,ta dalsza,czy tez blizsza .Nic sie nie stanie szybko,latwo i przyjemnie

Oczywiscie jest ten doping ,jest ze dobrze robisz i oczywiscie tutaj jest ten plus ale nie nalezy dopingu mylic ze ktos cos pomoze Nam ..

Napisano

a co to oznacza bycie z amerykanizowanym?czy kazdy w USA jest taka osoba ze jest taki sam,mysli podobnie?

a moze co to oznacza dla Was ?moze od tego zacznijmy

Bo znam takie osoby ze sa inne od innych i wtedy ktory jest bardziej z amerykanizowany ;)

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...