c4r0 Napisano 3 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 3 Grudnia 2012 Wszystko zależy z kim się gada. Jeden będzie dopingował i się cieszył, inny nie będzie gadał jak to super i och i ach tylko wytknie wady czy znaki zapytania takiego wyjazdu (co chyba jest dobre bo ktoś czasem może nie pomyśleć o pewnych sprawach które w ten sposób zostaną uświadomione), a jeszcze inny ze zgryzoty zacznie tylko narzekać że bez sensu i szkoda kasy/czasu. Ja osobiście też odnoszę wrażenie że obcy ludzie przy obcowaniu z nimi na ulicy w USA są przyjaźniejsi niż w Polsce ale wrażenie to jedno a jak jest na prawdę to co innego i sam rozmawiam z za małą ilością osób żeby móc rzetelnie określić w jakim kraju jakie jest średnie zachowanie ludzi i czy w ogóle jest różnica. W Polsce panuje taki zwyczaj że z obcymi się nie gada, ale jak wbrew temu zwyczajowi się zagada do kogoś w autobusie to kto, może też będzie miło i przyjaźnie z uśmiechem itp?
sly6 Napisano 3 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 3 Grudnia 2012 jesli sie nie gada to co mowia obcokrajowcy,ze jestesmy goscinni ,moze do siebie jestesmy tacy ale wobec obcych To sie zmienia w relacjach pomiedzy ludzmi Oczywiscie dobrze jest trafic kto Nam pokaze wady,plusy,minusy ale taka ktory to pokaze a potem powie zrobisz jak uwazasz lub tez pokaze inna droge ,bo samo mowienie -gnebienie jest zle i nie dobre . Moze byc tak ze sie taka osoba zachowuje jak nadopiekunczy rodzice tak sa tacy ludzie ze cos sie stanie,wydarzy Nie pozna sie rzetelnie zachowan ludzkich,jedynie mozna powiedziec co jest w wiekszosci lub tez miejszosci ..i co jest stereoptypem jak juz zostalo opisane I teraz ten szczesliwy co dostal tych plusow wiecej
Michael1986 Napisano 3 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 3 Grudnia 2012 W brew pozorom Polacy nie są aż tak gościnnie postrzegani przez zagranicznych turystów jak się powszechnie wydaje. Jest w tym coś prawdy, bo generalnie dość spięci jesteśmy i bywamy nieprzyjemni. Ja już nie jedna akcję w Krakowie widziałem - i to nie były jakieś wyszukane wyjątki, ale spora cześć zaobserwowanych zdarzeń.
jkb Napisano 20 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 20 Grudnia 2012 Dalej w temacie banków - rozglądaliśmy się ostatnio z żoną za bankami, ostatecznie zmieniliśmy na Chase. Co zauważyłem - ze świecą szukać można kont oszczędnościowych, których oprocentowanie byłoby zbliżone do tego, do którego przyzwyczajony jestem w Polsce. 4-5% to w ojczyźnie powiedziałbym norma. Tu natomiast wszelkie savings account mają oprocentowanie rzędu 0.1%. Czy może ja źle szukam? Bo jeżeli to prawda, to to jakaś porażka maksymalna... Ostatnio dokuczył mi też brak przelewów. NIPSCO zażądało sobie ode mnie depozytu w wysokości $20 w związku z brakiem historii kredytowej. Niestety, wpłaty depozytowej nie mogłem zrobić ani przez internet, ani w żadnej placówce zwyczajowo przyjmującej wpłaty za rachunki (np. Walmart). Musiałem udać się w poszukiwaniu usług typu "cash checked", western union, "money orders cashed", etc. Nieco bzdurne - wydawało by się, że w XXI wieku taką rzecz można załatwić nie ruszając się z domu, przez internet. W Polsce mając numer rachunku bankowego depozyt byłby przelany w mgnieniu oka... To tyle, taki "rant" z mojej strony na dziś
River Napisano 20 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 20 Grudnia 2012 A mi sie w USA podoba to, że kiedy powiem moim amerykańskim znajomym o swoich planach na przyszłość blizsza czy dalszą, to zwykle słyszę "Oh, that's amazing! When is that gonna happen? What are you gonna do? Sounds fun! Sounds Great!" natomiast kiedy rozmawiam ze swoimi polskimi znajomymi, to unikam mówienia o swoich planach, bo oni zwykle pierwsze co widzą to wady "a nie szkoda Ci czasu, a nie szkoda ci pieniedzy, a po co to chcesz?, a dlaczego?, a jak nie wyjdzie to co?". Nie wszyscy tak biadolą, ale zdecydowana większość. Zgadzam sie,w Polsce zdecydowana wiekszosc albo biadoli albo doluje. Nie wszyscy ale wiekszosc. Ja w Polsce bylam raczej pesymistycznie nastawiona osoba(prawie cala moja rodzina i znajomi rowniez takie dolujace nastawienie mieli).Strasznie mnie to dolowalo. W Usa odzylam,jestem bardziej pewna siebie i nastawiona raczej optymistycznie.Ale to tez na to wlywaja czynniki kulturowe.Troche trudniej byc optymista w Polsce niz w USA. Zeby az tak bardzo nie krytykowac Polski.Mnie sie bardzo teskni za goscinnoscia w Polsce.Tesknie za swoiskimi imprezami z domowym jedzeniem. Tu w USA wszystko raczej jest na szybko( prawie nikt nie ma czasu na gotowanie).Tutaj nawet jajka gotowane na twardo sprzedaja w sklepie(zapakowane w folie z konserwantami oczywiscie) bo ludziom sie nie chce 10 minut jajka na twardo ugotowac. Ogolnie amerykanie sa leniwi jezeli chodzi o gotowanie.
Jim Beam Napisano 20 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 20 Grudnia 2012 Dalej w temacie banków - rozglądaliśmy się ostatnio z żoną za bankami, ostatecznie zmieniliśmy na Chase. Co zauważyłem - ze świecą szukać można kont oszczędnościowych, których oprocentowanie byłoby zbliżone do tego, do którego przyzwyczajony jestem w Polsce. 4-5% to w ojczyźnie powiedziałbym norma. Tu natomiast wszelkie savings account mają oprocentowanie rzędu 0.1%. Czy może ja źle szukam? Bo jeżeli to prawda, to to jakaś porażka maksymalna... Dobrze szukasz, takie sa generalnie oprocentowania lokat. Zanim zaczniesz nazywac to porazka maksymalna zorientuj sie w oprocentowaniu kredytow w USA i Polsce.
jkb Napisano 21 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 21 Grudnia 2012 Dobrze szukasz, takie sa generalnie oprocentowania lokat. Zanim zaczniesz nazywac to porazka maksymalna zorientuj sie w oprocentowaniu kredytow w USA i Polsce. Hmm, no z tego co wiem, to w Polsce to można już na 5-6% kredyt wziąć. A brat żony, który własnie pierwszy dom kupił, dostał w USA 6% na mortgage. Więc porównywalnie chyba? Wybacz, w temacie kredytów hipotecznych nie jestem żadnym specjalistą. Nie zmienia to faktu, że oprocentowanie na kontach oszczędnościowych jest karygodne. Chyba będę kasę przelewał na konto w banku w Polsce, nawet z podatkiem Belki bardziej się to opłaca
TomaszNL Napisano 21 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 21 Grudnia 2012 Hmm, no z tego co wiem, to w Polsce to można już na 5-6% kredyt wziąć. A brat żony, który własnie pierwszy dom kupił, dostał w USA 6% na mortgage. Więc porównywalnie chyba? Wybacz, w temacie kredytów hipotecznych nie jestem żadnym specjalistą. Nie zmienia to faktu, że oprocentowanie na kontach oszczędnościowych jest karygodne. Chyba będę kasę przelewał na konto w banku w Polsce, nawet z podatkiem Belki bardziej się to opłaca Ło matko, ludzie zanim zaczniecie coś nazywać porażką zorientujcie się co to takiego jest polityka monetarna. USA od dłuższego czasu FED trzyma zerowe stopy procentowe by zachęcać ludzi do konsumpcji, a nie oszczędzania. W wielkim skrócie: dookoła wszyscy mówią o kryzysie, o tym że trzeba zaciskać pasa. Gdyby jeszcze można było zarobić na lokatach to ludzie by trzymali pieniądze w bankach zamiast wydawać. Takie działanie powoduje, że w gospodarce krąży mniej pieniądza, zmniejsza się popyt, co oddziaływuje na produkcję, firmy i całą gospodarkę. Oczywiście wyższe stopy procentowe też mają swoje zalety (np. przy walce z inflacją) ale przy innej koniunkturze. Co do oprocentowania kredytów to zawsze trzeba patrzeć na RRSO, a nie % wymalowane na ulotkach czy plakatach instytucji finansowych. Tak czy inaczej 6% (nie RRSO) w USA to raczej dużo w chwili obecnej. Oczywiście nie wiemy tutaj jaki 'credit score' miala osoba, o której tutaj mowa, ani ile % wkładu własnego. Jakby nie patrzeć na kredyty - pożyczanie od banku NIGDY nie jest tanie. Płacimy za tą przyjemność prędzej czy później. Bank to instytucja, która jest nastawiona stricte na zysk. Ich nie obchodzi zrównoważony rozwój, ekologia, i inne tego typu bajery. Liczy się tylko i wyłącznie kasa i zysk. Kto pracował w banku lub ma znajomych, którzy pracują w tej branży, ten wie... Jeszcze jedna ciekawostka. Po przylocie do stanów szukłem pracy w różnych branżach - także branży finansowej. Codziennie sprawdzałem strony Chase'a, Huntington Bank itd. Później zacząłem uczęszczać na spotkania networkingowe i....przeszło mi. Wiem, że nie można generalizować ale naprawdę każda jedna osoba, pracująca lub mająca w resume pracę w banku przez dłuższy okres czasu, sprawiała wrażenie całkowicie wypranej z życia. Nie wiem jak to wytłumaczyć ale im dłużej rozmawiałem z tymi ludźmi tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, ze nie warto marnować energii na pracę w banku.
jkb Napisano 21 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 21 Grudnia 2012 Ło matko, ludzie zanim zaczniecie coś nazywać porażką zorientujcie się co to takiego jest polityka monetarna. Ło matko, zanim zaczniesz nazywać kogoś ignorantem, pomyśl chwilę jaki był cel cytowanej wypowiedzi. Z punktu widzenia osoby, która przyzwyczajona była do oszczędzania i do 4-5% na rachunku, oprocentowanie savings account w Ameryce jest obecnie porażką. Czy 0.1% przy 5% jest mizerne? Jest. O polityce monetarnej moglibyśmy dyskutować długo i namiętnie, nie zmienia to jednak tego, co jest wynikiem jej takiego uprawiania: śmieszna wręcz wysokość oprocentowania i wynikający z niej mój post.
TomaszNL Napisano 22 Grudnia 2012 Zgłoś Napisano 22 Grudnia 2012 Ło matko, zanim zaczniesz nazywać kogoś ignorantem, pomyśl chwilę jaki był cel cytowanej wypowiedzi. Z punktu widzenia osoby, która przyzwyczajona była do oszczędzania i do 4-5% na rachunku, oprocentowanie savings account w Ameryce jest obecnie porażką. Czy 0.1% przy 5% jest mizerne? Jest. O polityce monetarnej moglibyśmy dyskutować długo i namiętnie, nie zmienia to jednak tego, co jest wynikiem jej takiego uprawiania: śmieszna wręcz wysokość oprocentowania i wynikający z niej mój post. Po pierwsze nikogo nie nazwałem ignorantem. Po drugie takie porównywanie 1:1 zawsze mnie... irytuje i irytować będzie. Będę powtarzał z uporem maniaka na tym forum: USA to nie Polska. Wszystko tu jest troche inne, co nie znaczy że jest porażką. Owa "inność" niemal ZAWSZE ma jakąś przyczynę. Wystarczy trochę poczytać, popytać ludzi dookoła i naprawdę wszystko staje się odrobinę łatwiejsze do zrozumenia. Jakoś nikomu na myśl nie przyszło, że te "śmieszne" stopy procentowe przyczyniają się do tego, że zarabiamy tyle $$ ile zarabiamy, a nie mniej albo wcale. Tak, tak, gdyby nie taka, a nie inna polityka monetarna (w tym stopy % na lokatach/kredytach) to na tym "savings account" miałbyś dużo mniej $$ albo i wcale. Fakt, oprocentowanie miałbyś wyższe. Nie wiem jednak czy wtedy byłbyś szczęsliwszy. Cała ta wypowiedź można porównać do dyskusji o podatkach: To mniej więcej tak jakby narzekać na rosnące podatki jednocześnie domagając się większej osłony socjalnej....Albo w jedną albo w drugą stronę. W obie jednocześnie się nie da! Kłaniają się prawa rynku i zwykła matematyka. ps. swoimi postami nie mam zamiaru zmieniać subiektywnych odczuć związanych z USA. Jeśli komuś się coś nie podoba to jego sprawa. Nic mi do tego. Ja apeluję jedynie o branie tzw. poprawki w swoich ocenach/wypowiedziach na otoczenie i warunki społeczno-gospodarcze miejsca, w którym się znajdujemy.
Rekomendowane odpowiedzi
Temat został przeniesiony do archiwum
Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.