Skocz do zawartości

DV 2021 - wątek dla osób które wygrały GC i mają pytania


Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję Ci za te słowa, bo faktycznie w moim przypadku bardzo dokładnie czytałem wątki "czy warto", bardzo dokładnie sprawdzałem wiele szczegółów dotyczących nie tylko kosztów życia, ale i samego sposobu życia i załatwiania spraw (np. u nas się walczy z NFZ o miejsce, tam trzeba odruchowo walczyć, żeby Cię nie skasowali dwa razy drożej za zabieg medyczny ;). Nie wszystko komentowałem na forum, ale wszystko rozważałem w głowie i sercu. Do tego dokładnie dochodzi fakt, że to już prawie dwa lata minęły od decyzji o udziale w losowaniu, a przewidywałem, że rozmowa z numerem 10xxx będzie ok. styczeń-marzec. Prawie dwa lata, w tym ponad pół roku dodatkowego czekania w niepewności. W tym czasie zmiany na świecie, obserwowanie jak zmienia się świat itp. Dodam, że mam 32 lata i pracuję w IT, zatem myślę, że w USA poradziłbym sobie. Pracowałem tam na W&T 4 miesiące w 2010 i zwiedziłem trochę oba wybrzeża. Mam jako takie pojęcie.
PS. Nawet taki wątek na wykopie odpaliłem, żeby z innego źródła poczytać... https://www.wykop.pl/wpis/60104765/kochani-zostal-tydzien-do-ostatecznej-decyzji-czy-/213797275
PS2. Taka ciekawostka, wg danych OECD kurs walutowy uwzględniający siłę nabywczą wobec USD to dla Polski 1.78 Policzyłem sobie jak to wygląda dla takie całkiem solidnej (poza CA/NY) pensji 80k. Daje to polską pensję na etacie na poziomie 7k netto. Uwzględniłem w obu przypadkach całkowity koszt pracodawcy, ale u nas podaje netto bo to niejako pokrywa koszty edukacji i w dużej części zdrowia. Moja konkluzja była taka, że w USA na pewno zawsze będzie się więcej zarabiać. Ale są to już mniej drastyczne różnice, które mniej skłaniają do emigracji.
A w moim przypadku nigdy nie chodziło o zarobki. Gdyby tak było, już dawno bym pracował w Skandynawii gdzie mam blisko z Gdańska czy na zachodzie. Zresztą pracowałem kilka lat w Warszawie i wróciłem nad morze mimo mniejszych zarobków, bo preferuję inny styl życia. Mnie w USA bardzo pociągają swoją przepiękną naturą i krajobrazami, wolnościami osobistymi, względnie większym konserwatyzmem niż w Europie i swego rodzaju ich stylem życia. Chociaż ostatnio trochę mniej mnie zachwyca np. kultura samochodowa i konsumpcjonizm  To była bardzo bardzo trudna decyzja, o której wiedziałem, że jest raz w życiu. Drugi raz szansy jej podjęcia raczej już nigdy nie dostanę.
Z kwestii finansowych jedyne znaczenie miał fakt, że tak jak GC jest znakomita bo daje pełną wolność wyboru pracy i miejsca życia - tak gdybym miał gotową ofertę pracy z Polski, chyba byłoby mi łatwiej. Fizycznie i psychicznie jestem gotowy i zdolny wszysto zaczynać od zera. Pytanie, któe sobie zadawałem to czy warto za wszelką cenę.
Obecny plan to po tym jak spłacę samochód w PL to odkładać na 2-3 duże wycieczki do USA, które chciałbym zrobić w najbliższych 15 latach
Pozdrawiam,


Zapytam z ciekawości , w jakiej tematyce IT się obracasz ? Trochę przypomina mi to sytuacje naszej rodziny sprzed dwóch lat, tyle ze my się mimo wszystko finalnie zdecydowaliśmy. Ale mąż pojechał najpierw sam z biletem powrotnym z myślą „jak mi się nie spodoba i nie znajdę pracy to wracam”. I u nas dwójka dzieci, mąż tez w IT ale nie w jakichś prestiżowych tematach ze przebiera w ofertach, poziom języka bez szału. Ale rozsyłał aplikacje już przed wyjazdem i mimo zerowego rezultatu, oswoił się trochę z rozmowami przez telefon. Wychodziliśmy z założenia , ze jeśli nawet nie na całe życie, to zawsze można zdobyć nowe doświadczenie życiowe i rozwinąć się zawodowo. Nie mieliśmy za dużo na start, w Polsce żyło się stabilnie, ale bez szału. Na leniwe życie bez większych wymagań i wysilania się jak raz idealnie.

Początki są naprawdę trudne, szczególnie dla rodzin z dziećmi, bez wyróżniających się osiągnięć zawodowych czy wykształcenia. Ja nie chciałam zostać w domu, a do pomocy z dziećmi nie ma nikogo, pracujesz na doświadczenie i po opłacie miejsc opieki dla dzieci przy dobrych wiatrach zostaje kilka stów, jeśli zostaje. Mieszkaliśmy w jakimś skur*****m apartamencie z jednym autem , którym mąż dojeżdżał do pracy, ja z dziećmi , nie ma gdzie wyjść , brak chodników. Wszystko jednak jest kwestia wyborów , z perspektywy czasu wydaje mi się , ze nawet tam można było coś zorganizować , ta droga bez chodników była mała boczna, na głównej ulicy w pełni można było używać roweru.

Konsumpcjonizm… hmmm tu mogę powiedzieć tylko, ze nikt do niczego nie zmusza, każdy sobie żyje jak chce, kupuje co chce, jest tyle osób z różnych zakątków świata….

Jeśli chodzi o finanse, to na ten moment na czysto jednostek pieniężnych mamy tyle samo co w Polsce. Mieszkamy w okolicach Cleveland. Nie wiem , czy to jest dobre osiągniecie ? Właśnie wczoraj mężowi upłynęło dwa lata od przyjazdu. Ma fajna robotę 9-5 15 minut od domu, rozwinął się bardzo. Ja zmieniłam prace 5 miesięcy temu, ale dojeżdżam ponad 30 minut w jedna stronę i mam 9h w biurze z godzinna przerwa, chce zmienić jeśli się uda. Na ten moment jakoś się kręcimy, zmienić coś w życiu zawsze można. Dziekuje za post.


Sent from my iPhone using Tapatalk
  • Like 1
  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, ajlo19 napisał:

 


Zapytam z ciekawości , w jakiej tematyce IT się obracasz ? Trochę przypomina mi to sytuacje naszej rodziny sprzed dwóch lat, tyle ze my się mimo wszystko finalnie zdecydowaliśmy. Ale mąż pojechał najpierw sam z biletem powrotnym z myślą „jak mi się nie spodoba i nie znajdę pracy to wracam”. I u nas dwójka dzieci, mąż tez w IT ale nie w jakichś prestiżowych tematach ze przebiera w ofertach, poziom języka bez szału. Ale rozsyłał aplikacje już przed wyjazdem i mimo zerowego rezultatu, oswoił się trochę z rozmowami przez telefon. Wychodziliśmy z założenia , ze jeśli nawet nie na całe życie, to zawsze można zdobyć nowe doświadczenie życiowe i rozwinąć się zawodowo. Nie mieliśmy za dużo na start, w Polsce żyło się stabilnie, ale bez szału. Na leniwe życie bez większych wymagań i wysilania się jak raz idealnie.

Początki są naprawdę trudne, szczególnie dla rodzin z dziećmi, bez wyróżniających się osiągnięć zawodowych czy wykształcenia. Ja nie chciałam zostać w domu, a do pomocy z dziećmi nie ma nikogo, pracujesz na doświadczenie i po opłacie miejsc opieki dla dzieci przy dobrych wiatrach zostaje kilka stów, jeśli zostaje. Mieszkaliśmy w jakimś skur*****m apartamencie z jednym autem , którym mąż dojeżdżał do pracy, ja z dziećmi , nie ma gdzie wyjść , brak chodników. Wszystko jednak jest kwestia wyborów , z perspektywy czasu wydaje mi się , ze nawet tam można było coś zorganizować , ta droga bez chodników była mała boczna, na głównej ulicy w pełni można było używać roweru.

Konsumpcjonizm… hmmm tu mogę powiedzieć tylko, ze nikt do niczego nie zmusza, każdy sobie żyje jak chce, kupuje co chce, jest tyle osób z różnych zakątków świata….

Jeśli chodzi o finanse, to na ten moment na czysto jednostek pieniężnych mamy tyle samo co w Polsce. Mieszkamy w okolicach Cleveland. Nie wiem , czy to jest dobre osiągniecie ? Właśnie wczoraj mężowi upłynęło dwa lata od przyjazdu. Ma fajna robotę 9-5 15 minut od domu, rozwinął się bardzo. Ja zmieniłam prace 5 miesięcy temu, ale dojeżdżam ponad 30 minut w jedna stronę i mam 9h w biurze z godzinna przerwa, chce zmienić jeśli się uda. Na ten moment jakoś się kręcimy, zmienić coś w życiu zawsze można. Dziekuje za post.


Sent from my iPhone using Tapatalk

 

Hej, u mnie chyba dosyć podobnie. Zajmuje się devopsem i jak zrozumiałem też nie mam jakiś wyjątkowych ponad przeciętnych umiejętności ani doświadczenia - ot taki solidny, ale jednak zwyczajny. Dzieciaczki mają znaczenie, nie tylko pod kątem uciążliwości w utrzymaniu, ale też w takich kwestiach czy chcę żeby zostały Polakami czy Amerykanami. Albo czy mają mieć oboje dziadków i babcii, czy prawie w ogóle (bo maks. raz w roku na parę dni).

Co do konsumpcjonizmu, to raczej jedno z zagadnień, ale coś jest w powiedzeniu "Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one". Po prostu trudniej np. prowadzić slow-life jeśli wszyscy na około zasuwają. Zawsze odrobinę trudniej jest być tym innym, dlatego w miarę rozsądku staram się znaleźć miejsce odpowiadające mojemu podejściu. Np. czy czułbym się komfortowo prosząc szefa o 15 dni więcej bezpłatnego urlopu, bo chciałbym mieć jak wcześniej (np. 10+15)? Obawiam sie, że mogłoby to być krępujące, już nie mówiąc o jego reakcji ;) 

Edytowane przez bubba
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej, u mnie chyba dosyć podobnie. Zajmuje się devopsem i jak zrozumiałem też nie mam jakiś wyjątkowych ponad przeciętnych umiejętności ani doświadczenia - ot taki solidny, ale jednak zwyczajny. Dzieciaczki mają znaczenie, nie tylko pod kątem uciążliwości w utrzymaniu, ale też w takich kwestiach czy chcę żeby zostały Polakami czy Amerykanami. Albo czy mają mieć oboje dziadków i babcii, czy prawie w ogóle (bo maks. raz w roku na parę dni).
Co do konsumpcjonizmu, to raczej jedno z zagadnień, ale coś jest w powiedzeniu "Jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one". Po prostu trudniej np. prowadzić slow-life jeśli wszyscy na około zasuwają. Zawsze odrobinę trudniej jest być tym innym, dlatego w miarę rozsądku staram się znaleźć miejsce odpowiadające mojemu podejściu. Np. czy czułbym się komfortowo prosząc szefa o 15 dni więcej bezpłatnego urlopu, bo chciałbym mieć jak wcześniej (np. 10+15)? Obawiam sie, że mogłoby to być krępujące, już nie mówiąc o jego reakcji  

Nie, to jednak trochę inna sytuacja , my jechaliśmy z pozycji „ambitnej ” absolwentki filologii rosyjskiej i specjalisty IT (chyba specjalisty od wszystkiego i od niczego) Tak jak mówiłam, mój mąż zawodowo awansował, ja to widzę tak, że w przypadku potencjalnego powrotu (myślą mi się Czechy trochę ;)), oboje będziemy mieć szanse na znalezienie lepszych stanowisk niż przed wyjazdem.

Na ile moja wiedza z branży IT pozwala mi wnioskować, to u ciebie tu devops tam devops, nie byłoby tego motywatora jakim jest „advancement” kariery. Nie wiem nawet, co byłoby w twoim przypadku motywatorem do przyjazdu, może tylko żądza przygód ;-D

Z moich obserwacji życia i pracy tutaj wynika to, ze im bardziej jesteś ustawiony im wyższa pozycja, tym lepsze warunki pracy możesz sobie negocjować(to w kwestiach urlopu). Z tym „zasuwaniem” to tez ciekawa sytuacja, aktualnie w firmie w której pracuję są 3 osoby w naszym dziale, gdzie dwie by sobie w pełni poradzily, a jakby tej jednej słono zapłacili, to i jedna by dała radę. A jeszcze ludzie więcej łażą i gadają niż pracują ;D całymi dniami mitingi , dyskusje , takie wysokolotne , rozgryzanie tematu milion tysięcy razy zamiast wziąć i zrobić.

W żadnym wypadku nie jest moim celem w żaden sposób przekonanie Ciebie do niczego. Dla nas ta decyzja też była niezmiernie trudna i dodatkowo stresująca ze względu na brak komfortu w kwestii finansowej (brak kasy i niepewność perspektyw zawodowych).

Mam takie przemyślenia, ze jak komuś jest za dobrze i za stabilnie, to łatwiej jest zostawić to tak jak jest. Trzeba się chyba znaleźć w takiej sytuacji, ze się wstrzelisz ze w sumie nie jest tak zle ale czemu nie spróbować, i jedziesz.


Sent from my iPhone using Tapatalk
  • Like 1
  • Upvote 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś kto czekał na wyniki badan i był w tym czasie w ambasadzie na rozmowie dostał juz paszport lub moze mi powiedziec ile czasu to zajelo? 

Rozmowe miałam 8 dni temu, badania 9 dni temu i czekam z niecierpliwoscia na moj masz paszport gdyz musze niedlugo wyleciec z Polski. 
Dzwoniłam do ambasady cos sie dowiedziec jednak nic pozytecznego sie nie dowiedziałam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...