mcpear
Użytkownik-
Liczba zawartości
3 060 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
189
Zawartość dodana przez mcpear
-
Myślę, że BLM
- 2 393 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Czuję się zasczycony. Zimny i logiczny? Cóż "Insufficient facts always invite danger"
- 2 393 odpowiedzi
-
- 1
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Welcome back! Niby nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki:) Z utęsknieniem czekam jak jakiś "marzyciel" otworzy wątek, że po "głębokich przemyśleniach" postanowił zmienić swoje życie i przenieść się do USA i w sumie jest trochę zielony i prosi jak ma zacząć załatwiać pracę
-
Strasznie mało wiem jednak o USA. Komentarza @marwin o JoAnn i H-L nie zrozumiałem. Zacząłem szukać. Jedno zostało założone przez Białego, który przyznawał się do bycia wychowanym w rodzinie Żydowskiej. Aczkolwiek nie był chyba religijnym za życia. Drugie przez chrześcijańskiego pastora. Oboje byli biali. To co wybierasz? Wiem, że dla Ciebie jest to oczywiste, ja czuję się "confused". Firma pastora zamieszana jak widzę w wikipedii była w jakieś skandale, w tym jakiś skandal o lekkim posmaku antysemickim. Aczkolwiek nie wiem co jest tym oczywistym wyborem. Piszesz o "Chick-fil-A". Też musiałem pogrzebać trochę po wikipedii. Najpierw myślałem, że chodzi o to że założyciel był biały, czyli moje pierwsze powierzchowne myślenie szło w kierunku, że popierasz "white-owned" biznes, ale jak przeczytałem dokładniej życiorys założyciela to może jednak coś innego stać za twoim wyborem. Czy dobrze rozumiem, że wolisz tam stołować, bo założył to gorliwie praktykujący baptysta? Czy dobrze czytam? Chcę się upewnić bo do dzisiaj rano nie wiedziałem kto to założył i kto za tym stoi mówiąc bardzo szczerze. Rzeczywiście wasze podejścia @katlia i @marwin są identyczne. Może nie popieracie swoich wzajemnych wyborów, aczkolwiek motywacje Waszych wyborów wydają się być identyczne. Przypomniał mi się felieton Daukszewicza, który kiedyś czytałem przed moim wyjazdem do USA czyli to musiało być przed 2014. To było przy okazji jakiejś kolejnej młócki medialnej o Jedwabnem i o tym czy Polacy są czy nie są antysemitami. Daukszewicz pisał, że spotkał się z kolegą, który go zapewniał, że on to antysemitą pod żadnym pozorem nie jest. Bo mimo, że właścicielami tych sklepów (i tu ponoć wymienił nazwę 4 lokalnych sklepów) są Żydzi to on "nadal" tam kupuje. Daukszewicz pisał, że sam fakt zwracania uwagi, że właściciel sklepu jest Żydem czy Polakiem pokazuje, że w Polsce ten problem jest jednak prawdziwy. Że on czując się absolutnie nie-antysemitą do tamtego dnia nie miał pojęcia czy właściciel sklepu był obrzezany czy chrzczony Tutejsza dyskusja pokazała mie dwie rzeczy: 1) Problem rasizmu w USA jest dużo bardziej złożony niż to mi się powierzchownie wydawało. I co więcej jest on duże bardziej głęboko wrośnięty w życie przeciętnych Amerykan 2) Jestem jednak ignorantem (co by nie powiedzieć lajkonikiem) i rzeczywiście podobnie jak @Xarthisius stwierdzam, że jestem płytki w wiedzy o rasie, wierze, wyznaniu, obrzezaniu czy nie właścicieli biznesów, które mnie otaczają. Chilijczyka od Kolumbijczyka czy od Ekwadorczyka czy od Gwtemalczyka chyba do dziś nie odróżniam. Chińczyków poznaje w sumie tylko przez to, że podają Amerykańsko brzmiące imiona i nazwiska (jak Azjata mówiący z akcentem azjatyckim mówi że nazywa się Richard Smith to zakładam na 99% że pochodzi z Chin), będąc w Korei nauczyłem się trochę zasad alfabetu i tworzenia znaczków Koreańskich więc w sumie po nazwisku które zawiera typowe dla Koreańskiego języka zbitki jak "uong" "guk" czy "you" jestem w stanie chyba zgadnąć, że są Koreańczykami (Koreańczycy nie amerekanizują swoich imion i nazwisk - to kolejna "wskazówka"), Wietnam / Laos / Cambodia chyba ich nie rozeznam na dzisiaj. Przez to, że mam bliskiego sąsiada z Iranu to nauczyłem się wysłyszeć Irański akcent i go rozpoznawać, więc Irańczyka rozpoznam. Ale w sumie muszę przyznać, że (może powinienem się czuć winny) z tą całą moją ignorancją rasowo / religijno / narodowościową w stosunku do otaczających mnie ludzi i biznesów czuję się dość dobrze i nie będę nadal sprawdzał, kto stoi za siecią moich ulubionych burgerów, frytek, steków, warzyw, koszulek i czy kupując benzynę w Costco wspieram taką czy inną społeczność
-
A zamykając tę dyskusję o "black-owned" vs "not-black-owned" business: 1. Szanuję jakie masz opinie w stosunku do wydawania swoich pieniędzy i rozumiem, że możesz mieć takie przekonania. Żyjesz tu dłużej niż ja i masz bogatsze doświadczenie i więcej przykładów możesz przytoczyć na potwierdzenie swojej racji. 2. Jednak pozwól mi pozostać przy swojej może kontrowersyjnej opnii, a mianowicie: Uważam, że kolor skóry i przynależność etniczna nie powinny mieć znaczenia przy decyzjach o promowaniu kogoś w korporacjach. Co więcej kolor skóry i przynależność etniczna właściciela biznesu nie powinny mieć znaczenia w wyborze partnera w biznesie czy kontraktora któremu zlecę projekt czy sklepu gdzie kupię produkty czy knajpy w której zjem kolację.
-
W kilku konwersacjach widziałem, że zwracano jej uwagę, że jest zbyt "demotywująca" dla posiadających marzenia o wyjeździe do USA i że odziera ludzi z marzeń. W sumie była bardzo szczera, prawdziwa i pisała prosto z mostu jakie są prawdziwe szanse na legalną emigrację. Mogła uznać, że jej pryncypialne podejście do tematu nie jest na tym forum doceniane. Ja osobiście ceniłem sobie bardzo jej szczere i dość pryncypialne podejście do tematu. Może dostała jakiegoś "priva", gdzie ktoś po niej pojechał. Pewnie wzięła sobie to do serca i postanowiła się nie denerwować, bo szkoda nerwów na wirtualne forum skoro w życiu realnym można się realizować i aby jej nie kusiło wrócić skasowała konto (jej historyczne posty są oznaczane od tego czasu jako "Guest"). W każdym razie jeśli teraz jak anonim czyta to ją pozdrawiam
-
Rozumiem Twoją argumentację i ją szanuję. Aczkolwiek najdelikatniej jak umiem próbuję wyrazić swoje "zdanie odrębne". Moje dzieci zapewne lada rok będą otwierały swoje biznesy (mam nadzieję). "Niestety" są białe i ich biznesy będą white-owned. Czyli mam im wytłumaczyć, że muszą się nastawić, że klienci w celu budowy bardziej solidnych i bardziej bezpiecznych miast będą ich omijali szerokim łukiem? Że będą klepać biedę a biznes będzie postrzegany jako biznes panującej władzy i dla dobra budowy bezpiecznego rejonu dla wszystkich (z wyjątkiem ich, ale liczy się dobro "ogółu") powinni się nastawić na brak sukcesu w biznesie? I do tego wszystko to dlatego, że są białe i że walczymy jako kraj z rasizmem? Trochę to jednak BS (z pełnym szacunkiem dla poglądów) Czy to nie jest analogiczne do tego co opisuje Megan? Biały mężczyzna w jej korporacji nie ma szans awansu bo politycznie poprawniej jest promować kobietę latino, bo to buduje "lepszy rejon dla wszystkich" (z wyjątkiem tego wspomnianego białego faceta - bo on jest "przedstawicielem panującej władzy" i dominuje wszędzie)
-
A propos. Widzieliście że PDT wycofuje żolnierzy z Niemiec? Ciekawe czy Roelka wróci do USA? Tak sobie o niej dzisiaj pomyślałem. Nadawała koloryt temu forum przez długi czas. Ciekawe czy nas czyta co tu pisujemy?
-
Wow. Czy nie jest to co najmniej "politically incorrect" (o ile nie mocniejsze)? Czy ja jestem jedyny, kogo to stwierdzenie lekko rusza? Umiem sobie wyobrazić, że jakby ktoś napisał "A w miedzyczasie popierac white-owned businesses bo w tym kraju pieniadz=political power" to by został okrzyknięty rasistą a andy rozpocząłby proces banowania i impeachmentu? Może jestem ignorantem (pewnie tak i bardzo za to przepraszam), ale ja w sumie nie wiem czy dane biznesy są white-owned, black-owned czy latino-owned czy cokolwiek-innego-owned. Nie prowadzę rozeznania jak rozpoczynam jakieś projekty z wydawaniem pieniędzy czy powierzam je białym, kolorowym, katolikom, homeseksualistom, scjentologom, wielbicielom kotów, psów, kóz czy chomików. Sorry ale na tym chyba brak rasizmu polega. Jak wchodzę do sklepu co nazywa się "Moscow Deli" i słyszę rosyjski akcent u wszystkich to domyślam się, że to rosyjski biznes, ale jak wchodzę do pizzerni o nazwie "Neapolitana" to nie wiem czy to Włoch prowadzi, czy jakiś sprytny Chińczyk, Hindus czy jest to black-owned biznes. Jak mi smakuje to wrócę jak mi nie smakuje to fakt, że jest to "black-owned" nie spowoduje, że będę chciał tam jeść po raz kolejny. Chyba się jeszcze wiele muszę w USA nauczyć
-
To ciekawe co piszesz. Po Super Tuesday praktycznie przestałem patrzeć w jakiekolwiek sondaże. Nie mam do nich najmniejszego zaufania. Ale skoro FoxNews mówi, że OH będzie niebieskie to jak moje takie zgrubne wyliczenia pokazują to wystarczy na niebieską stronę mocy przeciągnąć FL (np wybierając Val Demings na running mate), bo inny kluczowy stan SC zapewne po tych całych bałaganach zagłosuje na niebiesko (i tutaj wybór JB na nominee może okazać się strzałem w 10 - chociaż w lutym nikt tego tak nie widział, ale to było pre-covid i pre-GeorgeFloyd). A w głownym dyskutownym temacie uważam, że: - wszystkich co dopuścili się wandalizmu i grabieży należy z całą surowością ukarać. W czasach powszechnej inwigilacji (wiemy czyje telefony komórkowe logowały się w odpowiednich nadajnikach w odpowiednim czasie) i czasach coraz doskonalszych algorytmów "face recognition" nie powinno to zająć służbom więcej niż miesiąc aby zidentyfikować większość z tych przestępców. W interesie wszystkich protestujących powinno być szybkie zidentyfikowanie i ukaranie tych bandytów. Oczywiście tej woli wyplenienia bandytów nie ma co jest podstawą do generalizowania, że głównym celem demonstracji jest splądrowanie sklepów. - policjant co zamordował GF powinien odpowiadać za morderstwo. Ma szczęście że w MN nie ma kary śmierci. Jego kumple za współudział. Jeśli jego przełożony wykonał jakiekolwiek gesty dla zamiecienia sprawy pod dywan zanim ten cały syf się rozlał to powinien zostać dyscyplinarnie zwolniony ze służby. Morderca jak dostanie kilkanaście lat więzienia to kara będzie jednak wyjątkowo dotkliwa, gdyż nie wiem kogo współwięźniowie traktują gorzej czy polscy więźniowie pedofilów czy czarni współwięźniowie potraktują policjanta-rasistę. W interesie policji (którą osobiście bardzo szanuje tutaj i uważam, że jest bardzo profesjonalna) powinno być usunięcie z własnych szeregów debili i przestępców (wg mnie: nie ma ich za dużo). Całe story o "blue blood" to jednak trochę jak w filmie Sekielskich "Zabawa w chowanego" - cel najwyższy to "chronić swoich". Bardzo podobny mechanizm. Skutek jest jednak taki, że następują niesprawiedliwe generalizacje, że cała policja to "syf". - protesty o ile są spokojne i pokojowe niech się odbywają - w końcu na tym wolność polega. Niech protestujący spacerują, krzyczą, klęczą, machają flagami i noszą transparenty. Skoro protestują to znaczy wierzą, że im się źle dzieje. Organizowanie bojówek po obu stronach czy podburzanie lokalnych społeczności przeciwko protestującym do niczego dobrego nie doprowadzi. Jak protesty się skończą ci ludzie będą musieli żyć koło siebie, posyłać dzieci do jednych szkół, jeść w tych samych knajpach. Brak próby zjednoczenia społeczeństwa w geście wspólnego potępienia morederców GF i bandytów plądrujących sklepy czknie się w tym kraju długą i trudną do zahamowania "czkawką". Tych gestów pojednawczych trudno wypatrzeć - nie tylko na poziomie rządu federalnego ale również na szczeblach lokalnych. - wyjmowanie flag ze swastyką (tłumaczenie, że to jedyna niemiecka jaką ma w domu uważam za żałosne, dobrze, że nie założył białej "czapki" z otworami na oczy bo to jedyna czapeczka po dziadku, który Helloween obchodził w niej częściej niż raz w roku roznosząc zamiast cukierków "betlejemskie światełko pokoju" w formie pochodni i płonących krzyży), używanie przez Policję symboliki WhitePower, albo pokazywanie przez policjantów pilnujących protesty czarnej społeczności gestów O-KKK (przy rechocie współtowarzyszy) są zbędne, powinny być piętnowane bo niepotrzebnie "szczują". Tu gdzie mieszkam, tu gdzie pracuję rasizmu nie dostrzegam. Nie ma go na 100% wobec społeczności azjatyckiej. Wiele korpo w IT na szczeblach senior managementu albo executive managementu jest zdominowana przez Hindusów (w wielu przypadkach imigrantów urodzonych w Indiach i naturalizowanych). Faktem jest, że nie ma tutaj ani w biznesie, którym działam za wielu przedstawicieli społeczności czarnej. Przez co, że jest ich mało nie mam pojęcia czy oni odczuwają czy nie, że są dyskryminowani. To, że ja tego nie dostrzegam to nie znaczy, że oni tego nie doświadczają. Umiem sobie wyobrazić, że jest to inaczej na "deep South" czy "rural Mid-West" czy też w biednych przedmieściach dużych miast Wschodniego Wybrzeża. Badania statystyczne prowadzone na całej amerykańskiej populacji jakoś nie poświadczają zjawiska rasizmu czy nadmiernej agresji białych policjantów wobec czarnych. Czy są badania bardziej lokalne, które skupiają się tylko na tych obszarach o dużym podejrzeniu, że są zagłębiem skrywanego lub jawnego rasizmu tego nie wiem. Ja takowych w sieci w wiarygodnych źródłach nigdy nie znalazłem. Aczkolwiek znając wielu moich kolegów tam żyjących umiem sobie wyobrazić, że potoczne i bardzo płytkie rozumienie konswerwatyzmu jako konieczności utrzymania drabiny społecznej tak jak wyglądała 20/40/100 lat temu może znajdować swoich gorących zwolenników.
-
Porównując dane z kwietnia 2019 i kwietnia 2020 w sprawie wydanych wiz imigracyjnych widać bardzo wyraźnie "zatrzymanie emigracji". Kwiecień 2019 - 38573 Kwiecień 2020 - 1521 Spadek o 96%
-
Ja z kolei obserwuje, że takie "warzywniakowe sklepy" prowadzone przez emigrantów mają przeważnie niskie ceny, świeże produkty ale te produkty są do użycia dzisiaj lub jutro. One są na granicy "przejrzenia" (nie wiem czy takie słowo jest poprawne). W sensie np kupisz pomidory to one są ok na ten dzień wieczór (wręcz idealne), ale już jutro czy pojutrze to znaczna ich część będzie zepsuta. To samo z wszystkim innym: owocami np. Nie wiem czy oni je jakoś sztucznie przyspieszają aby były super dojrzłe czy skupują na granicy ważności (wtedy ceny są niskie) i starają się bardzo szybko upłynnić. Tak więc strategia kupowania u nich dla mnie polega tylko na kupowaniu "na dzisiaj"
-
Po wyborach w listopadzie ... (wróżenie z fusów trochę)
- 2 393 odpowiedzi
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Pewnie pasternak - pietruszki nie widziałem a Megan teraz niedaleko mieszka
-
Tak. Jednego razu kupowałem w Ralphs tylko dwa produkty: korzeń selera (bo żona mnie wysła bo do rosołu potrzebowała) i korzeń chrzanu (bo kisiliśmy ogórki). Sprzedawczynia patrzyła się na mnie z nieukrywaną ciekawością i dopytywała mnie czy aby na 100% są to rzeczy jadalne. Pytała co się z tego robi. I tak o ile pickles zrozumiała i miało to dla niej sens tak pomysł wrzucenia selera do broth wydawał jej się absolutnie absurdalny. Koniec końców powiedziała, że korzeń selera widzi pierwszy raz w życiu jak ktokolwiek kupuje i że da mi go w gratisie bo i tak by wywalili za dzień lub dwa.
-
Pewnie znasz ten kawałek, ale mi się przypomniał: https://www.youtube.com/watch?v=eumEuK1sD90
-
Ciekawe, ja praktycznie "słoiczkowych" (czyli żywych) chyba nie widziałem za wiele razy tutaj przez ostatnie 5 lat. Jedyne co były to te saszetkowe (czyli "active dry") ale nauczyliśmy się w domu juz na nich wszystko robić chociaż w Polsce wszystko robiliśmy na żywych. Obecnie w South CA saszetkowe drożdże są jednak absolutnie niedostępne. Target pokazuje najbliższy sklep, który posiada w ofercie ten towar to chyba ostatnio mi pokazał coś w Arizonie
-
W sumie USA mnie "zawiodło". Mija 9ty tydzień lockdownu i tak jak 9 tygodni temu ludzie wykupili mąkę i drożdże tak do dzisiaj nie można ich znaleźć w żadnym sklepie. Nie rozumiem tego, Zawsze mi się wydawało, że w kapitalistycznej gospodarce rynkowej czego jak czego ale towaru to zabraknąć nie ma szans (szczególnie takiego, którego produkcję można chyba uruchomić relatywnie prosto i nie potrzeba zautomatyzowanej fabryki z AI i ML, dronami i robotami). O ile hand sanitizery wróciły jakoś do sklepów w zeszłym tygodniu albo 2 tygodnie temu (też im to zajęło znacząco dłużej niż się spodziewałem) o tyle mąką wymieciona ze sklepów te 9 tygodni temu do dziś jest tylko wspomnieniem. Czy to tylko u mnie? Czy ktoś to rozumie dlaczego nikt nie postrzega tego jako "opportunity"? Pszenicy brakuje w USA?
-
Teoretycznie okazuje się granice dla turystów nie są zamknięte. Zostałem ostatnio sprostowany i posprawdzałem stan faktyczny. Zakaz wjazdu obejmuje tylko turystów, którzy w ostatnich 14 dniach przebywali na terenie: Chin, Iranu, UK, Irlandii i krajów strefy Schengen. Jesli ostatnie 14 dni przebywałaś "gdzie indziej" to możesz bez problemu wlecieć na wizie imigracyjnej lub nieimigracyjnej. Problem jest, że jako mieszkańcowi Polski mogą Tobie nie pozwolić wlecieć "gdzie indziej" na te 14 dni. Ale z punktu widzenia USA wcale Tobie granicy nie zamknęli - możesz wlecieć tylko masz wpierw 14 dni odbyć "kwarantannę" poza USA i poza "zadżumionym" obszarem. Oprócz tego są restrykcje na przejściach drogowych, które są otwarte tylko dla "essential travelers". Nie ma przesłuchów, kiedy zostaną otwarte. Chyba nawet spekulacji nie widziałem na ten temat
- 2 393 odpowiedzi
-
- 1
-
- prezydent
- waszyngton
- (i 5 więcej)
-
Ja już jakiś czas temu zauważyłem, że jak się operuje maszynką do strzyżenia bez nasadki (w trybie 0 mm) to generalnie za każdym razem wychodzi identycznie i nie można tego "zepsuć" za bardzo. Stąd w tym trybie operuję już parę lat.
-
Przeprowadzka. Co zabrać ze sobą do USA?
mcpear odpowiedział tin na temat - Emigracja (Forum ogólne)
JEszcze jedno. Cena, którą płaciłem to była stawka z umowy korporacyjnej. Wydaje mi się, że za wiele usług w ramach tego budżetu przeprowadzkowego płaciłem po stawkach wyższych niż rynkowe aczkolwiek nie miałem wyboru dostawcy usługi. Zawsze możesz do nich zadzwonić. Jak masz 20 kartonów to masz znacząco mniej niż 11 palet. -
Przeprowadzka. Co zabrać ze sobą do USA?
mcpear odpowiedział tin na temat - Emigracja (Forum ogólne)
Pamiętam, że jak wtedy to wiozłem to trwało to od 19 grudnia do 9 marca. Wiem, że mogłem śledzić to przez jakąś aplikację to wtedy wydawało mi się, że płynęło to aż do Los Angeles (przez kanał panamski) i moi moverzy lokalni w Kalifornii odbierali to w Porcie Los Angeles. Tam jeszcze jest taki "myk", że jak ci zadzwonią, że tego dnia będą z transportem a ty powiesz, że chcesz za dzień lub dwa lub trzy to za te extra dni magazynowania trzeba było płacić ekstra - absolutnie nie pamiętam ile, ale wiem, że za każdy dzień "opóźnienia" z mojej winy musiałem dopłacić -
Przeprowadzka. Co zabrać ze sobą do USA?
mcpear odpowiedział tin na temat - Emigracja (Forum ogólne)
Myślę, że raczej więcej. Do kontenera 20 stopowego mieści się 11 palet. 1 paleta transportem morskim to jak @andyopole napisał około tysiąca. To mogło kosztować rzędu 10k. To było też 5.5 lat temu. Te ceny mogły się zmienić. COVID-19 też pewnie jakoś na ten rynek wpłynął -
Przeprowadzka. Co zabrać ze sobą do USA?
mcpear odpowiedział tin na temat - Emigracja (Forum ogólne)
Mnie 5 i pół roku temu przeprowadzała do USA firma AGS Movers - znajdziesz ich na google. Wycenę i szacunki zrobią Tobie za darmo. Mi to opłacała firma więc nie pamiętam szczegółów ale nie była to tania usługa. Aczkolwiek usługa jest kompletna. Przyjeżdżają do domu, pokazujesz im co zapakować. Oni pakują. Rzeczy z szafy wyjmują. Po dwóch dniach układania w boxy przyprowadzili mi pod domek 20 stopową naczepę. Zapakowali (jak w tetris) te boxy do naczepy. Naczępę zabrała ciężarówka. Wysłali statkiem do USA. Zajęli się w całości dokumentami celnymi. Ubezpieczyli transport. Po 12 tygodniach podróży statkiem (zachodnie wybrzeże) przyjechali i rozpakowali włącznie z ułożeniem rzeczy w szafach i talerzy w komodach włącznie. Ja byłem zadowolony. Ja pamiętam, że ja opcja typu "paleta" nie miałem. Miałem do wyboru kontener samolotowy (transport tego był chyba najdroższy), naczepa 20 stopowa i naczepa 40 stopowa. Ja przewoziłem meble (bez łóżek) aczkolwiek głównie dlatego, że miałem to w budżecie przeprowadzkowym i było to pokrywane przez pracodawcę, ale mebli się chyba nie opłaca przewozić. Łóżek się tak czy tak nie opłaca gdyż rozmiary materacy są inne niż w Europie i na materace Europejskie to nawet pościeli nie dostaniesz, a jakby coś się stało z materacem to i tak zamiennego nie dostaniesz. -
Nie wiem, kto z Was zaobserwował podobnie. Ja odczułem wyraźnie lockdown na ... karcie kredytowej (dzisiaj mi przyszło rozliczenie za kwiecień). Ja z założenia się na niej nie zadłużam a jedynie używam jako uproszczenie formy płatności, po czym jak przyjdzie rozliczenie spłacam w całości. Już w marcu dostrzegłem "lekkie drgnięcie w dół" ale w kwietniu bez włączania trybu "oszczędzam" nagle miesięczne rozliczenie przyszło prawie o 45% niższe niż zwykle (a nie jestem osobą zwykle chodzącą po knajpach, kinach czy na jakieś wydarzenia typu koncerty czy coś w tym stylu - więc potencjalnie lockdown nie powinien mieć wpływu na moje wydatki albo wpływ powinien być nieznaczny). Jest parę pozycji które wypadły z comiesięcznego budżetu bo pozamykano areny dziecięce czy sale zabaw czy salę gimnastyczną gdzie moje dziecko ćwiczy, ale też do sklepów raczej chodziliśy z kartką w sposób bardzo zdyscyplinowany aby szybko z niego wyjść co powodowało brak zakupów powodowanych impulsem na skutek dostrzeżenia "okazji". Ciekawe czy jest to powszechne? Z jednej strony super, ale z drugiej strony ekonomia USA rzeczywiście oberwie i to znacznie. Spadek konsumpcji wewnętrznej o 40% to zapaść jakby nie patrzeć. Chociaż może jestem tylko odosobnionym przypadkiem. BTW przez cały kwiecień tylko raz zatankowałem i to tylko jeden z samochodów - nie byłem sam -> cały smog nad Los Angeles zniknął jak zaczarowany