Skocz do zawartości

Pytania Na Interview.


FUGAZI

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 139
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Po pierwsze, choć jak wyżej napisałam, nikt nie ma prawa nikogo poniżać, jest to jednak sytuacja w której o coś prosimy i co wcale się automatycznie nie należy.

Dokładnie. I niestety, na rozmowie trzeba być extra miłym i grzecznie odpowiadać na pytania, a stwierdzenie "jesteśmy ze sobą z miłości" zostawić dla siebie, bo coś takiego może tylko rozjuszyć urzędnika. Każdy może tak powiedzieć, prawda? :)

Karino, a czy można dowiedzieć się, jak długo po ślubie wysłali dokumenty? Może to też miało wpływ na podejrzliwość pani urzędnik?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. I niestety, na rozmowie trzeba być extra miłym i grzecznie odpowiadać na pytania, a stwierdzenie "jesteśmy ze sobą z miłości" zostawić dla siebie, bo coś takiego może tylko rozjuszyć urzędnika. Każdy może tak powiedzieć, prawda? :)

jak zareagowalabys gdyby ci caly czas urzednik powatarzal, ze to malzenstwo dla green card? Czy Twoj maz siedzialby cicho i zachowalby dla siebie informacje, ze to malzenstwo z milosci czy raczej powiedzialby cokolwiek? Osobiscie nie wyobrazam sobie mojego meza w takiej sytuacj kiedy ktos by mu wmawial, ze jego zona wyszla za niego dla dokumentow, a on by siedzial cicho i sie usmiechal...

Karino, a czy można dowiedzieć się, jak długo po ślubie wysłali dokumenty? Może to też miało wpływ na podejrzliwość pani urzędnik?

wyslali dokumenty 43 dni po slubie. Czyli od wlotu do wyslania dokumentow minelo 91 dni.

Zrozumialabym, gdyby on nigdy nie byl w Polsce, ale byl 6 razy. Spedzili ze soba wakacje w 2007 i 2006 roku. Ona byla tu w USA kilka razy - zawsze na max. 4 tygodnie. Ostatnim razem kiedy byl w Polsce zabral ze soba swoja mame, zeby poznala rodzine tej kobiety.

zobaczymy co bedzie na nastepnym interview - dam Wam znac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się, że urzędnik jest tylko człowiekiem. Człowiekiem to on/ona może być sobie po pracy, a w pracy jest urzędnikiem państwowym reprezentującym państwo. A państwo to nie jest baba przechodząca klimakterium, ani znerwicowany facio któremu w nocy nie poszło, ja widząc takiego frustrata nie widzę pana X czy pani Y, widzę dość ważnego reprezentanta państwa i zastanawiam się co to za państwo które pozwala na reprezentowanie siebie przez kogoś takiego. Urzędnik powinien bez emocji, uprzedzeń i preferencji wykonywać swoją pracę nie dopuszczając do podejrzeń, że powodują nim jakieś emocje, zły humor etc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze a propos maila, jeśli dziewczyna powiedziała (tak jak napisała w mailu) urzędniczce, że poszli załatwiać marriage license, a ona nie wiedziała do końca po co to jest, to wybaczcie, ale urzędniczka miała prawo pomyśleć, że rozmawia z krętaczem i możliwe, że to ją zdenerwowało.

jak zareagowalabys gdyby ci caly czas urzednik powatarzal, ze to malzenstwo dla green card? Czy Twoj maz siedzialby cicho i zachowalby dla siebie informacje, ze to malzenstwo z milosci czy raczej powiedzialby cokolwiek? Osobiscie nie wyobrazam sobie mojego meza w takiej sytuacj kiedy ktos by mu wmawial, ze jego zona wyszla za niego dla dokumentow, a on by siedzial cicho i sie usmiechal...

Gdyby urzędnik powtarzał to w kółko, to na pewno nie siedzielibyśmy cicho, ale mówilibyśmy grzecznym tonem, bez podnoszenia głosu. Ja musiałabym się gryźć w język, ale mąż ma anielską cierpliwość i liczę tu przede wszystkim na niego. W urzędach, czy to w USA czy w Polsce, wszystko można załatwić, ale jak wyjedziemy z "gębą", to będzie to trwało dwa razy dłużej.

wyslali dokumenty 43 dni po slubie. Czyli od wlotu do wyslania dokumentow minelo 91 dni.

To znowu nie tak od razu, ale dość szybko. Pamiętam jak my mieliśmy już przygotowane dokumenty dwa m-ce po ślubie, ale nasz prawnik kazał nam zaczekać jeszcze przynajmniej miesiąc.

Mam nadzieję, że sprawa doczeka się wkrótce pomyślnego rozwiązania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się, że urzędnik jest tylko człowiekiem. Człowiekiem to on/ona może być sobie po pracy, a w pracy jest urzędnikiem państwowym reprezentującym państwo. A państwo to nie jest baba przechodząca klimakterium, ani znerwicowany facio któremu w nocy nie poszło, ja widząc takiego frustrata nie widzę pana X czy pani Y, widzę dość ważnego reprezentanta państwa i zastanawiam się co to za państwo które pozwala na reprezentowanie siebie przez kogoś takiego. Urzędnik powinien bez emocji, uprzedzeń i preferencji wykonywać swoją pracę nie dopuszczając do podejrzeń, że powodują nim jakieś emocje, zły humor etc.

Daj Boze zeby tak bylo.... ale to tylko pobozne zyczenia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze a propos maila, jeśli dziewczyna powiedziała (tak jak napisała w mailu) urzędniczce, że poszli załatwiać marriage license, a ona nie wiedziała do końca po co to jest, to wybaczcie, ale urzędniczka miała prawo pomyśleć, że rozmawia z krętaczem i możliwe, że to ją zdenerwowało.

ona nie mowila tego urzedniczce tylko napisala to mnie. Wiele osob nie wie do konca co to marriage license a mam nawet takich co maja tylko marriage license i chca sie ubiegac o green card... :)

Gdyby urzędnik powtarzał to w kółko, to na pewno nie siedzielibyśmy cicho, ale mówilibyśmy grzecznym tonem, bez podnoszenia głosu. Ja musiałabym się gryźć w język, ale mąż ma anielską cierpliwość i liczę tu przede wszystkim na niego. W urzędach, czy to w USA czy w Polsce, wszystko można załatwić, ale jak wyjedziemy z "gębą", to będzie to trwało dwa razy dłużej.

Watpie aby ktorekolwiek z nich podnosilo glos, tym bardziej, ze rozmawialam z nimi i sa raczej bardzo spokojnymi ludzmi.

To znowu nie tak od razu, ale dość szybko. Pamiętam jak my mieliśmy już przygotowane dokumenty dwa m-ce po ślubie, ale nasz prawnik kazał nam zaczekać jeszcze przynajmniej miesiąc.

nie ma przepisu, ktory mowi, ze nalezy czekac ani przepisu, ktory mowi, ze jak sie wysle wtedy albo wtedy to problemow nie bedzie.... znam osoby, ktore wyslaly dokumenty na drugi dzien po slubie i interview przypominalo rozmowe w kawiarni, znam tez osoby, ktore wyslaly po 4 miesiacach i bylo mnostwo pytan typu dlaczego dopiero teraz i na co tak w ogole czekaliscie.

Mam nadzieję, że sprawa doczeka się wkrótce pomyślnego rozwiązania.

zobaczymy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się, że urzędnik jest tylko człowiekiem. Człowiekiem to on/ona może być sobie po pracy, a w pracy jest urzędnikiem państwowym reprezentującym państwo. A państwo to nie jest baba przechodząca klimakterium, ani znerwicowany facio któremu w nocy nie poszło, ja widząc takiego frustrata nie widzę pana X czy pani Y, widzę dość ważnego reprezentanta państwa i zastanawiam się co to za państwo które pozwala na reprezentowanie siebie przez kogoś takiego. Urzędnik powinien bez emocji, uprzedzeń i preferencji wykonywać swoją pracę nie dopuszczając do podejrzeń, że powodują nim jakieś emocje, zły humor etc.

widzisz, problem jest w tym, ze Ty nikomu nie udowodnisz zlego humoru czy zwyklej zawisci. On wykonuje swoja prace - tak sie bedzie tlumaczyl. I wcale nie musi sie usmiechac a moze sie dzielic swoimi spostrzezeniami co do sprawy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno z małżonków zawsze jest Amerykaninem

Nie do konca. Ja bylam dzisiaj na interview o AOS przez slub. Jestem w USA na wizie F-1, a moj maz, coz, od ladnych paru lat nielegalnie, wiec nie zawsze ten drugi jest obywatelem. Wyniknela z tego nawet dosc zabawna sytuacja. Jak oddawalismy wezwanie na interview pani w okienku zapytala kto jest obywatelem, a my tylko usmiechnelismy sie do siebie i odpowiedzielismy zgodnie z prawda, ze zaden. Pani zrobila oczy, pyta czy przyszlismy po AOS i powtarza pytanie kto jest obywatelem:D Byla kupa smiechu zanim wyjasnilismy o co chodzi:D

A co do samego interview to zaczela od meza, bo jak powiedziala moja sytuacja byla w miare klarowna. Ogolnie zadawala standardowe pytania odnosnie tego co wpisalismy w formularze. Pytania to moze nawet za duzo powiedziane, ona czytala i prosila o potwierdzenie. Zapytala tylko o moje miejsce urodzenia, bo nie potrafila wymowic Pszczyna:D U meza w sumie na upartego mogla sie paru rzeczy przyczepic, ale pytala tylko czy pracowal oraz kiedy i jak przyjechal do USA. U mnie nie bardzo miala sie czego przyczepic, wiec zazyczyla sobie ID ze szkoly, ktore jak na zlosc wygaslo w zeszlym tygodniu:D Cale szczescie mialam nieoficjalny transkrypt ocen i potwierdzenie ze jestem na liscie studentow w tym kwartale. Pogratulowala wynikow i wystarczylo. Poza tym chciala orginal dowodu na obywatelstwo sponsora (ojciec mojego meza), orginal aktu urodzenia calej trojki, przegladala podatki ktore wyslalismy w aplikacji i to chyba wszystko.

Szlo gladko do momentu az zazyczyla sobie potwierdzenie, ze moj maz byl obecny w USA w 1998 roku. Tego akurat nie mielismy i dzielnie szukamy (kto trzyma papiery na 10 lat do tylu???). Zeby bylo smieszniej nie mam pojecia skad ta date 1998 wziela, chodzi chyba tylko o to, zeby potwierdzic ze maz mowi prawde i rzeczywiscie w tym 1998 przyjechal. Maz podpada pod sekcje 245(i), petycje mial zlozona i zatwierdzona w 1992 roku, wiec grubo przed 1998. W tym wypadku nie trzeba udowadniac fizycznej obecnosci w Stanach przed 2000 rokiem. No wlasnie, 2000, a nie 1998. Ogolnie jednak naprawde bylo bardzo milo. Tak wiec mamy 30 dni na doslanie dowodu, ze byl tu w 1998 i potem juz tylko czekac na koperte:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...