Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 82
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano
Godzinę temu, KrysiaK napisał:

W tym wszystkim zlym co piszecie o amerykanskiej sluzbie zdrowia, prawie nikt nie pisze co jest pozytywnego. Moze poza  Jackie(ktora pisze o swojej pracy). Np.istnieje Shriners Hospitals for Children, calkowicie darmowy dla kazdego pacjenta
www.shrinershospitalsforchildren.org/shc/locations
Sa  free osrodki medyczne, osrodki medyczne dla osob o niskich dochodach
https://www.freeclinics.com/
tanie sa  kliniki przy szkolach medycznych. Oczywiscie zaraz odezwa sie glosy, na temat jakosc uslug, ale lepiej byc leczonym gorzej niz wcale. Niestety informacje o tych wszystkich osrodkach trzeba znalesc samemu a naglych wypadkow nie da sie przewidziec.
W sprawie bankruptcy, jedynie 7% jest spowodowana rachunkami medycznymi( % oczywiscie zalezy na czyje zlecenie byly badania). Rowniez kazdy stan ma inne 'Bankruptcy Exemptions'. Stara prawda mowi, niewiedza kosztuje, trzeba wiec pytac, pytac i jeszcze raz pytac.

 

 

Mój syn leczył się w Shriners. To są tylko i wyłącznie szpitale ortopedyczne, dla dzieci z uszkodzeniem rdzenia kręgowego, i dla ofiar poparzeń. Do leczenia w Shriners Hospitals trzeba się zakwalifikować, nie przyjmują każdego. Mieliśmy znakomitą opiekę i nie kosztowało to nas ani grosza, ale nie każdy się załapie.

Darmowe kliniki sę fajne, ale operacji serca nie zrobią.

Bankrupcy z powodów medycznych to nie tylko rachunki szpitalne https://www.nytimes.com/2018/03/21/upshot/getting-sick-is-really-expensive.html W innym wątku napisałam ile mnie kosztowało leczenie raka pomimo dobrego ubezpieczenia i zwolnienia z opłaty 20% za szpital. Niestety, wszystkiego nie da się przewidzieć w życiu, nawet ludzie którzy mają spore oszczędności zostają bez grosza https://www.amjmed.com/article/S0002-9343(18)30509-6/fulltext

Jeśli chodzi o pozytywy leczenia w USA: gdybym była w Polsce nie miałabym już żadnych opcji leczenia. Leki które w mojej klinice rozdajemy jak cukierki podczas Halloween są w znakomitej większości przynajmniej częściowo refundowane przez większość ubezpieczeń. Owszem, dla wielu osób jest to wciąż niesamowite obciążenie finansowe, ale jak przeczytałam co jest w Polsce refundowane dla osób z moim rodzajem raka to mi się gorąco zrobiło - jest to w zasadzie wyrok śmierci. Mój lek pozwala mi na normalne życie. Pracuję na cały etat, pomagam innym ludziom, płacę podatki, i jeśli będę miała farta to sobie długo z moim rakiem jeszcze w względnym komforcie pożyję.

Napisano
10 minut temu, Jackie napisał:

 

Mój syn leczył się w Shriners. To są tylko i wyłącznie szpitale ortopedyczne, dla dzieci z uszkodzeniem rdzenia kręgowego, i dla ofiar poparzeń. Do leczenia w Shriners Hospitals trzeba się zakwalifikować, nie przyjmują każdego. Mieliśmy znakomitą opiekę i nie kosztowało to nas ani grosza, ale nie każdy się załapie.

Darmowe kliniki sę fajne, ale operacji serca nie zrobią.

Bankrupcy z powodów medycznych to nie tylko rachunki szpitalne https://www.nytimes.com/2018/03/21/upshot/getting-sick-is-really-expensive.html W innym wątku napisałam ile mnie kosztowało leczenie raka pomimo dobrego ubezpieczenia i zwolnienia z opłaty 20% za szpital. Niestety, wszystkiego nie da się przewidzieć w życiu, nawet ludzie którzy mają spore oszczędności zostają bez grosza https://www.amjmed.com/article/S0002-9343(18)30509-6/fulltext

Jeśli chodzi o pozytywy leczenia w USA: gdybym była w Polsce nie miałabym już żadnych opcji leczenia. Leki które w mojej klinice rozdajemy jak cukierki podczas Halloween są w znakomitej większości przynajmniej częściowo refundowane przez większość ubezpieczeń. Owszem, dla wielu osób jest to wciąż niesamowite obciążenie finansowe, ale jak przeczytałam co jest w Polsce refundowane dla osób z moim rodzajem raka to mi się gorąco zrobiło - jest to w zasadzie wyrok śmierci. Mój lek pozwala mi na normalne życie. Pracuję na cały etat, pomagam innym ludziom, płacę podatki, i jeśli będę miała farta to sobie długo z moim rakiem jeszcze w względnym komforcie pożyję.

Kolezanka pracuje w Shriners. Na caly, spory szpital, bywa dwoje, troje dzieci na leczeniu. Nie wiem czy dlugo pociagna z taka gospodarka, chyba ze maja naprawde moznych sponsorow. Przykladowo, kaza wymieniac papier toaletowy gdy zostaje tylko pol rolki.

edit: maja tam takie benefity ze gdyby nie niskie stawki ($15) dla nowych pracownikow chetnie przyjalbym sie tam na sprzataczke.

Napisano
Dnia 7.11.2018 o 17:45, andyopole napisał:

Zawiesilem malenki rachunek za dwugodzinny pobyt na ER. Widac na nim upusty jakie ma ubezpieczyciel. Akurat za ER sa one niewielkie.

Moja dziewczyna za 2h (i końcowe wypisane recepty tylko na paracetamol) na ER który był pośrodku niczego dostała rachunek $4.5k :lol:

Napisano
On 11/9/2018 at 12:35 PM, ToFFiK said:

Moja dziewczyna za 2h (i końcowe wypisane recepty tylko na paracetamol) na ER który był pośrodku niczego dostała rachunek $4.5k :lol:

Ja jestem z Polski, wiec zielony w temacie, mysle o tej waszej ameryce, ale musze powiedziec ze ta wasza sluzba zdrowia troche mnie przeraza.

Tak, z ciekawisci, ile z tego $4.5k, Twoja dziewczyna w koncu zaplacila z wlasnej kieszeni, a jakie miala ubezpieczenie?

Podobno pracodawcy tam placa 50, 70, 80% skladki a reszte pracownik, tak?

Napisano
1 godzinę temu, Kierowca napisał:

Ja jestem z Polski, wiec zielony w temacie, mysle o tej waszej ameryce, ale musze powiedziec ze ta wasza sluzba zdrowia troche mnie przeraza.

Tak, z ciekawisci, ile z tego $4.5k, Twoja dziewczyna w koncu zaplacila z wlasnej kieszeni, a jakie miala ubezpieczenie?

Ja dawno dawno temu jeszcze na work and travel tez skorzystalem z takiej uslugi  (2h konsultacje i wypisanie recepty). Rachunek byl ogromny jak na moje oczy, ale pamietam zaplacilem tylko 100 dolarow (plus kilkadziesiat za leki).

Potem cos jeszcze chcieli bo przychodzily rachunki do Polski... ale pomyslalem ze to sprawa ubezpieczyciela i zignorowalem... Minelo 15 lat i nic sie nie stalo zatem chyba wszystko jest ok :) 

A ubezpieczenia zdrowotne to jest cos co - tak jak piszesz - " przeraza" obcych. I slusznie - " Ameryka to dla byka" jak to mowi stare polskie powiedzenie.

Mnostwo Polakow w USA przez dziesieciolecia zylo bez ubezpieczenia, i niewiele osób sie tym przejmowalo. Bo i co moze sie stac?  Powaznie zachorujesz, to umrzesz, sprawa "zalatwiona"... I tak miales szczescie pozyc w wolnym swiecie niz cale zycie w komunie...

To, ze Polacy dzis rozwazaja takie sprawy swiadczy tylko o tym jak daleko zaszlismy, bo wierz mi, dla Latynosow czy innych takie fanaberie nie maja znaczenia.

Napisano

Co moze bym jeszcze dodal, to to, ze o ile brak/czy zbyt wysokie ubezpieczenia nie mialy i nie maja wiekszego wplywu na tych których stac na wydatki, jak i na szczesliwa wiekszosc ktora przechodzi przez zycie bez wiekszych problemow zdrowotnych, tak brak opieki psychiatrycznej (chyba juz od lat 70-tych gdy zlikwidowano resztki tego co panstwo fundowalo?) wplywa w jakims stopniu na wszystkich.

Ktos nie ma pieniedzy, dostaje smiertelnej choroby i umiera. Jak okropnie to nie brzmi, dzis wiekszosci spoleczenstwa to nie obchodzi. Byl, nie ma.

Ale to, ze ulice (i wiezienia - dla tych co licza podatki) sa pelne ludzi z psychicznymi zburzeniami uleczalnymi we wczesnej fazie we wszystkich rozwinietych krajach swiata i nikt z tym nic nie robi, jest dla mnie niepojete.

Tylu psychicznie chorych ilu widzialem w USA nie widzialem nigdzie indziej. Ostatnio mezczyzna w moim wieku  (bedacy/lub "ustylizowany" na weterana) zaczal wydzierac sie na starsza pare na przejsciu dla pieszych. Totalne jak to mowia "obscenities". Co ludzie zrobili? To co zawsze w takich sytuacjach - nic. Totalne udawanie, ze nic sie nie dzieje. A nie mozliwe ze to jakos nie wplynelo na ich dzien, zwlaszcza ze szedl za nimi przez jakis czas. Tak czy inaczej turysci, bo to bylo centrum San Diego, byli zszokowani. Welcome to the USA.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...