mcpear Napisano 12 Kwietnia Zgłoś Napisano 12 Kwietnia Wiza nazywa się EB-5. jest to wiza na stały pobyt (zielona karta). Kiedyś było to wymagane aby wyłożyć 1mln dolarów w inwestycję co zatrudnia na stałe minimum 10 pracowników. Można to było obniżyć do 500k jak w jakichś specjalnych obszarach byłaby ta inwestycja. Obecnie limit główny jest bodajże podniesiony do 1.8 miliona dolarów. Nie wiem jak to odnosi się do limitów obniżonych. Na tym forum chyba nie było nigdy nikogo, kto przeszedł drogę EB-5. Myślę, że w przypadku EB-5 prawnik będzie niezbędny 2 Cytuj
Roelka v.2 Napisano 12 Kwietnia Zgłoś Napisano 12 Kwietnia 40 minutes ago, hermesww said: Panowie i Panie chciałbym wylecieć do USA najlepiej na jak najdłużej ale nie mam pojęcia jaką wizę ogarnąć, nie wyjeżdzałbym do pracy tylko luźno sobie żyć, pieniądze nie grają roli, da się jakoś ogarnąć na stałe wizę przez inwestycje, trzeba włozyc 900 tys. USD czy da się mniej orientuje się ktoś ? Jak pieniądze nie graja roli to polecam znaleźć prawnika w US który zna się na sprawach imigracyjnych. Jak masz kase to możesz razem z prawnikiem ogarnąć jak złożyć petycje o wize inwestycja. Tylko pamiętaj ze ta wiza ma też wymagania. Np. Musisz stworzyć miejsca pracy dla obywateli US. Albo próbuj w loterii wizowej. 1 Cytuj
hermesww Napisano 13 Kwietnia Zgłoś Napisano 13 Kwietnia Dziękuje uprzejmie za odpowiedzi, skontaktuje się z prawnikiem spróbuję zrobić wizę EB-5. Jeszcze raz dziękuje i pozdrawiam miłego dnia. Cytuj
arturnow Napisano 14 Kwietnia Zgłoś Napisano 14 Kwietnia On 4/2/2024 at 5:26 PM, Markunvip said: Czyli możemy wyjechać na rekonesans tzw wakacje i zobaczyć jak tam nam będzie? Wrocic do Polski i podjąć decyzję co dalej taj? Taki wyjazd nie da ci odpowiedzi na to czy warto. Moim zdaniem warto, ale musieć o min roku jak nie więcej. Pierwsze miesiące będą wymagające bo tyle rzeczy jest innych Cytuj
Popularny post grazek Napisano 23 Kwietnia Popularny post Zgłoś Napisano 23 Kwietnia To moze z mojej perspektywy, czlowieka, ktory wygral GC w loterii, dobrze zyl w PL i wyjechal do USA "na probe", po czym wrocil:) Background: Marzenia o mieszkaniu w USA zaczely sie po dlugich wakacjach - bylismy ok 8 tygodni w Stanach, na obu wybrzezach i Hawajach. Pozniej jezdzilismy co roku na ok 3 tygodnie. Wylosowalismy GC za pierwszym razem. Bylo to dwa lata przed covidem. W PL ja praca, maz biznes - nie miliony, ale pozwalajacy zyc godnie, tj. wakacje 2-3x w roku, dzieci w prywatnej szkole anglojezycznej, dom jednorodzinny - jednym slowem- wygodnie. My mlodzi, po trzydziestce. Biznes byl mozliwy do prowadzenia zdalnie, wiec zaczelismy analizowac tak jak Ty kolego z Mercedesa oraz Ty kolego od wizy inwestycyjnej, mozliwosc przeprowadzki. Postanowilismy sprobowac, w mysl zasadzie, ze lepiej zalowac, ze sie sprobowalo, niz zalowac, ze zabraklo odwagi. Ludzie sie pukali po glowie, jak uslyszeli co robimy, bo w ich oczach emigracja wiaze sie z musem, uzaleznionym od sytuacji materialnej (u nas byla b. dobra). My chcielismy wyjechac by zobaczyc, czy zdecydujemy sie tam zostac i ulozyc zycie sobie oraz dzieciom. Znalam kilka osob na miejscu, zasiegalam opinii z forum, wiedzialam, czego sie spodziewac, pomoglo takze to, ze wiedzialam, ze bede miala od razu prace po przyjezdzie - wyslalam pierdyliard cv i mialam rozmowy zdalnie jeszcze w PL. Zycie na wakacjach w Stanach (lacznie chyba nazbieraloby sie z 5-6 miesiecy sumujac wyjazdy turystyczne), a zycie przez caly rok to dwie rozne bajki. - po wyjezdzie na wakacje nie bedziesz wiedziec czy to kraj dla Ciebie czy nie, uwierz mi. Koszty: Procedury, oplaty, pieniadze na wyjazd, na mieszkanie, auto, zycie na poczatek - sumujac wyszlo ok 80k PLN Przyjazd i poczatek: California. Bay Area. Pierwszy problem - znalezienie mieszkania. Nie mielismy historii kredytowej, ludzie nawet nie chcieli rozmawiac z nami, kaucja tez ich nie przekonywala wieksza, az w koncu moja pracodawczyni zainterweniowala i dostalismy jakis 2bdr w condo w bardzo spartanskich warunkach. Downgrade z wyjazdu z PL byl spory. Potrojna kaucja. Czynsz Placilismy ok 2,5k/msc - z rachunkami, bylo tanio jak na CA, ale slabo:) Maz wynajal Uhaul i kupil meble oraz po prostu wzial z wystawek. W domu w PL urzadzalam kazdy pokoik i kazdy metr kwadratowy wg wlasnego pomyslu, tam bralam jak leci lol. Praca: Znalezienie pracy jest latwe, mowie o takich zwyklych startowych pracach, oczywiscie bardziej specjalistyczne wymagaja wiecej zachodu. Ale w Californii to prace masz z ulicy (oczywiscie za psie pieniadze, ale jednak) Ja mialam prace na 1/2 etatu za powiedzmy naprawde przywoite pieniadze jak dla mnie - ok 3,5-4k usd/msc netto. Maz z kolei znalazl prace w finansach(angielski B2 starczyl) ale w obsludze klienta, entry level - zarabial miesiecznie podobnie jak ja ale pracowal caly etat. Ciagle jednak w PL byl biznes i dom, i wiedzielismy, ze "zawsze mozna wrocic" Drugi problem - najwiekszy chyba - to koszty ubezpieczenia Wychodzilo nam, ze okolo 1,5 k usd musimy placic ubezpieczenia i to w perspektywie wielu lat wydawalo nam sie sporym obciazeniem - dopiero tam docenia sie darmowa sluzbe zdrowia (abstrachujac od jej poziomu w PL, ale jednak darmowa). Dzieci w szkole - blyskawiczna adaptacja - mielismy obawy, ale to trwalo tygodnie, nie miesiace - szybko sie odnalazly. Zapomnialy wrecz j. polskiego, ale uczyly sie jak wspomnialam w szkole gdzie wykladowym jezykiem jest angielski, wiec baza byla spora. Pobyt: Mijal rok, tak pracowalismy, szukalismy juz lepszego mieszkania, gdzies jakies mgliste perspektywy awansow, nauka angielskiego by wejsc na wyzszy poziom (maz mial B2, ja rowniez B2 - wiec slabo, ale pokazuje wam to byscie sobie porownali, ze dla chcacego nic trudnego), ale wciaz ledwo starczalo na przezycie - jakies drobnice sie odkladalo. Psychicznie to obskurne, z dykty budowane mieszkanie nam przeszkadzalo, ale obiecalismy sobie, ze kasy z PL nie ruszamy, mamy byc w US - samowystarczalni. Dla nas spadek poziomu zycia byl spory. Wiedzielismy, ze jesli mamy zostac musimy poprawnic nasz poziom zycia, zacisnac zeby i tyrac. Bylo jednak wciaz z tylu glowy, "a po co mi to" , przeciez "w Pl mam lepiej, latwiej" - i towarzyszylo to caly czas. Musisz miec w sobie sporo zaparcia by zaciskac te zeby jesli jednak materialnie wiesz, ze nie musisz. Wyjazd: Przyszedl covid - podziekowano mi w pracy z dnia na dzien, maz pracowal okolo 2 miesiecy kiedy podziekowano jemu. Dostalismy ten zasilek dla bezrobotnych, ale po kolejnym miesiacu wrocilismy do PL. Reasumujac: Bardzo sie ciesze, ze sprobowalismy, byla to wspaniala lekcja zycia i widze plusy i minusy po rocznym pobycie: + zaczynajac od zera w mlodym wieku, lub starszym ale kiedy w PL nie masz wielkich perspektyw, tj. slabe zarobki - wyjazd bedzie dobrym wyborem, ciezka praca bedziesz zyc na lepszym poziomie niz w PL + "legendarne usposobienie amerykanow" - usmiech na twarzy(czesto mowi sie, ze przyklejony i falszywy), pozytywne usposobienie, small talk, to jak ludzie sa sympatyczni - bardzo, bardzo mi to odpowiadalo i zaluje, ze w EU tego nie ma. Wiem, ze to powierzchowne, ale taka powierzchownosc mi odpowiada bardziej niz nasze Polskie smuty i wzrok w kraweznik. + piekne widoki, bliskosc natury, styl zycia, kultura (odmienna od naszej mocno) - zero historii kredytowej przez co wszystko drozsze, od mieszkania, przez ubezpieczenie auta, itp. - droga sluza zdrowia (przykladowo - dentysta u meza kanalowo wyszlo ok 2k) - rozlaka z bliskimi (na zasadzie nostalgii) - edukacja na poziomie wyzszym b. kosztowna - wysokie ceny uslug My w USA bylismy zakochani, a po GC i mieszkaniu tam okolo roku, czar prysl ale wciaz zostala sympatia. Wciaz jezdzimy turystycznie do USA, wciaz nam sie podoba ale juz na zasadzie, ze turystycznie, nie na stale - chyba, ze bylaby opcja, ze zarabiamy miliony w PL i wydajemy w US - ale na to w bliskiej perspektywie sie nie zanosi:) Chce kupic domek lub apartament w US i jezdzic tam raz, dwa razy do roku - taki mam cel. To raczej cel na najblizsza piecio-dziesieciolatke, ale taka perspektywa jest dla mnie kuszaca bardziej niz przeprowadzka. Nie wiem jak by bylo gdyby nie covid, moze on stal sie nasza "wymowka" i przyczynkiem do powrotu, ale jesli mialabym podsumowac caly dlugi post jednym zdaniem i jednym post scriptum: Jesli Cie stac, nie rzucasz wszystkiego, nie sprzedajesz mieszkania, nie stawiasz wszystkiego na jedna karte - jedz, najwyzej wrocisz! PS. jesli jednak masz czytelniku tego posta z przyszlosci, rozterki na zasadzie, ze masz malo kasy w PL i jest kosztownie by wyjechac, ale chcesz poprawic swoj status zyciowy - to pracujac uczciwie i ciezko, bedziesz zyl najprawdopodobniej lepiej niz w PL 7 3 3 Cytuj
SuperTraveller Napisano 23 Kwietnia Zgłoś Napisano 23 Kwietnia Niestety od jakiegoś czasu mam do czynienia z polską służbą zdrowia (która darmowa nie jest) i to jest DRAMAT, a słowo klucz to kolejki. Wszędzie trzeba czekać i czekać miesiącami. A za prywatne leczenie kanałowe płaciłem 1300 PLN kilka lat temu, jeszcze przed tymi wszystkimi podwyżkami. Cytuj
qbacki Napisano 24 Kwietnia Zgłoś Napisano 24 Kwietnia @grazek za takie posty szacunek. Na palcach jednej ręki idzie policzyć ile osób odnosi "porażki" i się do tego przyznaje. Cieżko nawet stwierdzić czy to porażka - bardziej nazwałbym to doświadczeniem życiowym a jeżeli dochód z Polski umożliwia wam takie manewry to tylko POGRATULOWAĆ sytuacji i możliwości wyboru oraz chęci podjęcia rękawic. Ja po doświadczeniach w Grecji i Holandii mogę również przyznać rację, że w PL można dobrze żyć i emigracja powinna być kierunkiem dla osób które faktycznie nie mogą się tu odnaleźć. Pytanie które mi się nasuwa: czy to nie jest tak, że między Polską a USA jest po prostu różnica poziomów ? Mam na myśli coś takiego, że ten nasz dobry poziom życia w Polsce nijak się ma do poziomu życia w USA ? Możesz zdradzić w jakiej branży działacie ? Cytuj
qbacki Napisano 24 Kwietnia Zgłoś Napisano 24 Kwietnia (edytowane) W dniu 3.04.2024 o 22:27, Markunvip napisał: Czytam wasze komentarze i pokazujecie mi Stany z innej strony niż je sobie wyobrażałem. Jest to bardzo rozwinięty kraj który pozwala pewnie na wiele możliwości o których piszecie ale dla mnie ważna jest stabilność w życiu i spokój. Chcę zapewnić swojej córce ma 7 lat fajną przyszłość lepszy start w dorosłe życie niż miałem ja. Ale czytając wasze komentarze, polegając na waszym doświadczeniu zastanawiam się czy faktycznie w Polsce jest mi źle? Jestem kierownikiem serwisu blacharsko-lakierniczego w Mercedesie. Mam auto służbowe. Źle nie zarabiam. Żona pracuje w służbie zdrowia więc mamy dostęp do specjalistów jeśli jest potrzeba. Przepracowaliśmy w kraju już ponad 13 lat więc coś nam się już tam odkłada na starość. Mamy zapewnione urlopy, godne wynagrodzenie i prawo pracy dobre dla pracownika. Prawo do zwolnienia lekarskiego itd. Mamy tu rodzinę która pomoże w nagłym wypadku. W Stanach będziemy sami. Obcy kraj, obce miejsce. Początek będzie mega trudny. Nauczyć się tam tego życia. Tempa, kultury i obycia. Mloda w szkole też będzie musiała się zaklimatyzowac aby nie czuła się gorsza. Po tym co piszecie do USA chyba warto pojechać na urlop ale czy na stałe? Muszę to mocno przemyśleć. Moja rada jest taka żebyś został w PL. Ja 6 lat temu byłem w jeszcze lepszej sytuacji finansowej z ogromnym zapleczem i dobrymi widokami na przyszłość. Od tego wygodnictwa w głowie mi się poprzewracało i stwierdziłem, że wyjadę. Po roku w Grecji i tułaczce po innych krajach wróciłem do PL przez ten czas biznes mi się posypał - dzisiaj jestem na dnie, zadłużony po uszy bez perspektyw na życie - absolutnie nie żebym się żalił. Ja po prostu ostrzegam innych ludzi - te wszystkie piękne frazesy, że liczy się "motywacja" "jesteś zwycięzcą" mogą pójść za daleko i skończy się tragedią. Najlepszą opcją jest urlop. Weź córę/żonę/kobietę/rodzinę i jedź na 2 tygodniowy urlop chociażby Chorwacja, złap dystans i zobaczysz, że będzie lepiej. Na Twoim miejscu rozwijałbym to co masz już tutaj. (przepraszam za dublowanie postów- nie wiedziałem jak edytować z cytatem) Edytowane 24 Kwietnia przez qbacki Cytuj
cavscout Napisano 24 Kwietnia Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 23 hours ago, grazek said: To moze z mojej perspektywy, czlowieka, ktory wygral GC w loterii, dobrze zyl w PL i wyjechal do USA "na probe", po czym wrocil:) Background: Marzenia o mieszkaniu w USA zaczely sie po dlugich wakacjach - bylismy ok 8 tygodni w Stanach, na obu wybrzezach i Hawajach. Pozniej jezdzilismy co roku na ok 3 tygodnie. Wylosowalismy GC za pierwszym razem. Bylo to dwa lata przed covidem. W PL ja praca, maz biznes - nie miliony, ale pozwalajacy zyc godnie, tj. wakacje 2-3x w roku, dzieci w prywatnej szkole anglojezycznej, dom jednorodzinny - jednym slowem- wygodnie. My mlodzi, po trzydziestce. Biznes byl mozliwy do prowadzenia zdalnie, wiec zaczelismy analizowac tak jak Ty kolego z Mercedesa oraz Ty kolego od wizy inwestycyjnej, mozliwosc przeprowadzki. Postanowilismy sprobowac, w mysl zasadzie, ze lepiej zalowac, ze sie sprobowalo, niz zalowac, ze zabraklo odwagi. Ludzie sie pukali po glowie, jak uslyszeli co robimy, bo w ich oczach emigracja wiaze sie z musem, uzaleznionym od sytuacji materialnej (u nas byla b. dobra). My chcielismy wyjechac by zobaczyc, czy zdecydujemy sie tam zostac i ulozyc zycie sobie oraz dzieciom. Znalam kilka osob na miejscu, zasiegalam opinii z forum, wiedzialam, czego sie spodziewac, pomoglo takze to, ze wiedzialam, ze bede miala od razu prace po przyjezdzie - wyslalam pierdyliard cv i mialam rozmowy zdalnie jeszcze w PL. Zycie na wakacjach w Stanach (lacznie chyba nazbieraloby sie z 5-6 miesiecy sumujac wyjazdy turystyczne), a zycie przez caly rok to dwie rozne bajki. - po wyjezdzie na wakacje nie bedziesz wiedziec czy to kraj dla Ciebie czy nie, uwierz mi. Koszty: Procedury, oplaty, pieniadze na wyjazd, na mieszkanie, auto, zycie na poczatek - sumujac wyszlo ok 80k PLN Przyjazd i poczatek: California. Bay Area. Pierwszy problem - znalezienie mieszkania. Nie mielismy historii kredytowej, ludzie nawet nie chcieli rozmawiac z nami, kaucja tez ich nie przekonywala wieksza, az w koncu moja pracodawczyni zainterweniowala i dostalismy jakis 2bdr w condo w bardzo spartanskich warunkach. Downgrade z wyjazdu z PL byl spory. Potrojna kaucja. Czynsz Placilismy ok 2,5k/msc - z rachunkami, bylo tanio jak na CA, ale slabo:) Maz wynajal Uhaul i kupil meble oraz po prostu wzial z wystawek. W domu w PL urzadzalam kazdy pokoik i kazdy metr kwadratowy wg wlasnego pomyslu, tam bralam jak leci lol. Praca: Znalezienie pracy jest latwe, mowie o takich zwyklych startowych pracach, oczywiscie bardziej specjalistyczne wymagaja wiecej zachodu. Ale w Californii to prace masz z ulicy (oczywiscie za psie pieniadze, ale jednak) Ja mialam prace na 1/2 etatu za powiedzmy naprawde przywoite pieniadze jak dla mnie - ok 3,5-4k usd/msc netto. Maz z kolei znalazl prace w finansach(angielski B2 starczyl) ale w obsludze klienta, entry level - zarabial miesiecznie podobnie jak ja ale pracowal caly etat. Ciagle jednak w PL byl biznes i dom, i wiedzielismy, ze "zawsze mozna wrocic" Drugi problem - najwiekszy chyba - to koszty ubezpieczenia Wychodzilo nam, ze okolo 1,5 k usd musimy placic ubezpieczenia i to w perspektywie wielu lat wydawalo nam sie sporym obciazeniem - dopiero tam docenia sie darmowa sluzbe zdrowia (abstrachujac od jej poziomu w PL, ale jednak darmowa). Dzieci w szkole - blyskawiczna adaptacja - mielismy obawy, ale to trwalo tygodnie, nie miesiace - szybko sie odnalazly. Zapomnialy wrecz j. polskiego, ale uczyly sie jak wspomnialam w szkole gdzie wykladowym jezykiem jest angielski, wiec baza byla spora. Pobyt: Mijal rok, tak pracowalismy, szukalismy juz lepszego mieszkania, gdzies jakies mgliste perspektywy awansow, nauka angielskiego by wejsc na wyzszy poziom (maz mial B2, ja rowniez B2 - wiec slabo, ale pokazuje wam to byscie sobie porownali, ze dla chcacego nic trudnego), ale wciaz ledwo starczalo na przezycie - jakies drobnice sie odkladalo. Psychicznie to obskurne, z dykty budowane mieszkanie nam przeszkadzalo, ale obiecalismy sobie, ze kasy z PL nie ruszamy, mamy byc w US - samowystarczalni. Dla nas spadek poziomu zycia byl spory. Wiedzielismy, ze jesli mamy zostac musimy poprawnic nasz poziom zycia, zacisnac zeby i tyrac. Bylo jednak wciaz z tylu glowy, "a po co mi to" , przeciez "w Pl mam lepiej, latwiej" - i towarzyszylo to caly czas. Musisz miec w sobie sporo zaparcia by zaciskac te zeby jesli jednak materialnie wiesz, ze nie musisz. Wyjazd: Przyszedl covid - podziekowano mi w pracy z dnia na dzien, maz pracowal okolo 2 miesiecy kiedy podziekowano jemu. Dostalismy ten zasilek dla bezrobotnych, ale po kolejnym miesiacu wrocilismy do PL. Reasumujac: Bardzo sie ciesze, ze sprobowalismy, byla to wspaniala lekcja zycia i widze plusy i minusy po rocznym pobycie: + zaczynajac od zera w mlodym wieku, lub starszym ale kiedy w PL nie masz wielkich perspektyw, tj. slabe zarobki - wyjazd bedzie dobrym wyborem, ciezka praca bedziesz zyc na lepszym poziomie niz w PL + "legendarne usposobienie amerykanow" - usmiech na twarzy(czesto mowi sie, ze przyklejony i falszywy), pozytywne usposobienie, small talk, to jak ludzie sa sympatyczni - bardzo, bardzo mi to odpowiadalo i zaluje, ze w EU tego nie ma. Wiem, ze to powierzchowne, ale taka powierzchownosc mi odpowiada bardziej niz nasze Polskie smuty i wzrok w kraweznik. + piekne widoki, bliskosc natury, styl zycia, kultura (odmienna od naszej mocno) - zero historii kredytowej przez co wszystko drozsze, od mieszkania, przez ubezpieczenie auta, itp. - droga sluza zdrowia (przykladowo - dentysta u meza kanalowo wyszlo ok 2k) - rozlaka z bliskimi (na zasadzie nostalgii) - edukacja na poziomie wyzszym b. kosztowna - wysokie ceny uslug My w USA bylismy zakochani, a po GC i mieszkaniu tam okolo roku, czar prysl ale wciaz zostala sympatia. Wciaz jezdzimy turystycznie do USA, wciaz nam sie podoba ale juz na zasadzie, ze turystycznie, nie na stale - chyba, ze bylaby opcja, ze zarabiamy miliony w PL i wydajemy w US - ale na to w bliskiej perspektywie sie nie zanosi:) Chce kupic domek lub apartament w US i jezdzic tam raz, dwa razy do roku - taki mam cel. To raczej cel na najblizsza piecio-dziesieciolatke, ale taka perspektywa jest dla mnie kuszaca bardziej niz przeprowadzka. Nie wiem jak by bylo gdyby nie covid, moze on stal sie nasza "wymowka" i przyczynkiem do powrotu, ale jesli mialabym podsumowac caly dlugi post jednym zdaniem i jednym post scriptum: Jesli Cie stac, nie rzucasz wszystkiego, nie sprzedajesz mieszkania, nie stawiasz wszystkiego na jedna karte - jedz, najwyzej wrocisz! PS. jesli jednak masz czytelniku tego posta z przyszlosci, rozterki na zasadzie, ze masz malo kasy w PL i jest kosztownie by wyjechac, ale chcesz poprawic swoj status zyciowy - to pracujac uczciwie i ciezko, bedziesz zyl najprawdopodobniej lepiej niz w PL Wasz pech to był ze postanowiliście zacząć od Kalifornii. Myślę ze w innym miejscu by było łatwiej. Ale ogólnie to dobrze przedstawiłaś sytuacje ze wyjazdy wakacje czy krotki okres nie będą dobrym wskaźnikiem który pokaże ze USA odpowiada czy nie. Cytuj
cavscout Napisano 24 Kwietnia Zgłoś Napisano 24 Kwietnia 16 hours ago, SuperTraveller said: Niestety od jakiegoś czasu mam do czynienia z polską służbą zdrowia (która darmowa nie jest) i to jest DRAMAT, a słowo klucz to kolejki. Wszędzie trzeba czekać i czekać miesiącami. A za prywatne leczenie kanałowe płaciłem 1300 PLN kilka lat temu, jeszcze przed tymi wszystkimi podwyżkami. Ja na sludge zdrowia nie narzekam w USA. Mam kłopoty zdrowotne i wszystko jest robione natychmiast bez czekania. Czy to zabieg czy wizyta u specjalisty. Matka zony mojego brata była u nich i musiała wracać to Polski bo miała wizyta u specjalisty. Nie nie mogla jej przełożyć bo by musiała czekać kolejne pół roku. Może to ekstremalny przykład ale mimo wszytko, co mi daje darmowa służba zdrowia jeżeli jakość tej służby jest do dupy ze tak powiem. Cytuj
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.