No cóż, Rozbiór Polski był, nauka języka była wręcz zakazana a język jednak przetrwał. Jeden z moich krewnych, który z zesłania na Syberie wyrwał się dopiero w 1957 roku, nauczył się polskiego na książeczce do nabożeństwa, cudem ocalalej po zmarłej mamie. Umiał skubany całą książeczkę na pamięć bo nic innego do czytania po polsku nie bylo.
Tak więc metodą kija i marchewki. Tata nie dostanie piwa na weekend, dopóki potomstwo nie nauczy się czegoś po polsku. Kwardym cza być, nie mnientkim...