-
Liczba zawartości
1 189 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
90
Zawartość dodana przez mola
-
-
Czy stół i krzesła oddamy czy nie, panią Bożenkę będziemy pamiętać już zawsze
-
Nudą wieje w tym wątku, więc opowiem nasze przygody ze stołem z ostatnich tygodni. W listopadzie roku 2014, nabyliśmy w Ikei stół i krzesła. Naszą motywacją był fakt, że zaprosiliśmy ówczesne szefostwo na polską niepodległościową gęś i tak głupio było jeść przy ladzie w kuchni. Stół przeprowadził się z nami, przeżył pomazanie markerami i różne inne szkody wyrządzone przez dziecko. Był tani, wiórowy, świetnie zaprojektowany i bardzo wygodny. A krzesła można było prać. Aż tu pewnego dnia ktoś puka. Patrzę sąsiad z boku i sąsiadka z domu za sąsiadem. I otóż sąsiad mówi, że oto sąsiadka, sprzedaje dom i się wyprowadza i ma stół i krzesła do oddania. Na to sąsiadka mówi, że ona musi oddać je nam bo my jesteśmy z Polski (i sąsiad dodał, że nie widział wielkiej ciężarówki z meblami, więc pewnie mebli nie posiadamy. Nie zauważyli małego uhaula i miliona kursów naszym samochodem, końcu przeprowadzaliśmy się tylko parę ulic dalej). I tu wkracza sąsiadka, pani 80+, której rodzice pochodzili z Czech i która jak się okazało wyjechała do USA jako dziecko o imieniu Bożenka. Ani się nie obejrzałam, a Bożenka już prowadziła mnie do siebie bym stół obejrzała. Zanim przeszliśmy te 50m do jej domu, już wiedziałam, że stół jaki by nie był - musimy wziąć. Bożenka mówiła po czesku, wzruszając się każdym słowem, które rozpoznawaliśmy, wspominała męża, który zmarł pół roku temu oraz swoją wyprowadzkę na drugi koniec kraju, której się trochę obawia. W międzyczasie zostałam wyściskana milion razy i zaproszona na lunch. Stół wzięliśmy. Nasz oddaliśmy w dobre ręce. Bożenka powiedziała, że dom kupili dwa lata temu i stół już tam był, ale teraz ona go daje nam, żebyśmy o niej pamiętali i zabrali go ze sobą wszędzie gdzie się przeprowadzimy. Sąsiad się zorientował, że trochę nas wmanewrował. I teraz jesteśmy w kropce. Bo stół ładny, drewniany, ale zbyt elegancki jak na nasze codzienne życie z dwulatkiem. A na pięknych krzesłach nie da się siedzieć, góra pleców pchana do przodu, za to krzyż bez żadnego podparcia. Bożenka stwierdziła, że jak go nie weźmiemy, to odda do Armii Zbawienia czy innego Goodwila, i tak chyba zrobimy jak tylko się wyprowadzi, licząc, że nie zjedzą nas przez to wyrzuty sumienia. Naszego starego stołu już nie odzyskamy, wróżę nam rychłą wycieczkę do Ikei
-
Swoją drogą, bardzo ciekawie przedstawiony problem strzelanin w USA, fajne grafiki: https://www.washingtonpost.com/graphics/2018/national/mass-shootings-in-america/?utm_term=.7cc7eb70a190 wychodzi na to, że niebezpiecznie jest być baptystą w TX i studentem w CA. Wychodzi, że najbezpieczniej w Montanie, Wyoming i Dakotach.
-
@MeganMarkle Zeszły rok, strzelanina w głównej kwaterze YouTube, podobno babeczka się zdenerwowała, że jej kanał ocenzurowali. Dwa lata temu Rancho Tehama - facet wkurzył się na sąsiadów, więc zastrzelił, żonę, tychże sąsiadów, a potem już z rozpędu zaczął jeździć po ulicach i strzelać do losowych ludzi. Tyle ja pamiętam z breaking news...
-
No to ja mam inaczej. Po pierwsze wychodzę z założenia, że kobieta zostająca w domu nie spędza dnia siedząc na wycieraczce i czekając na powrót męża z pracy. Że ten czas może robić coś twórczego, rozwijającego, może być wolontariuszem, może załatwiać sprawy urzędowe, działać w radzie rodziców, udzielać się na milion różnych sposobów. Może mieć ambicje, tylko że w danym momencie za tymi ambicjami nie idzie wypłata. Po drugie. Ja i mąż pracujemy w podobnym temacie i mi na przykład nie chce się gadać o pracy po pracy. Mój kolega z którym dzielę biuro, umysł ścisły, ma żonę która jest pianistką. I ani on w fortepian, ani ona w komputery, jednak o czymś podobno gadają. W razie kłopotów z pracą czasem nawet pyta mnie co jego problemie myślę. Nie wiem czy to ma jakiś impakt na jego relacje z żoną Jak w małżeństwie można gadać tylko o pracy to dla mnie znak, że coś nie tak z małżeństwem jest. Po trzecie - odpowiedzialni ludzie planują przy podejmowaniu decyzji życiowych. W tym planują na okoliczność jak coś się rypnie. Ja tam po prostu akceptuję to, ze ktoś może żyć zupełnie niezgodnie z tym co mi się wydaje, i być w tym szczęśliwym. Polecam.
-
Hm... poczucie własnej wartości to chyba coś więcej niż niezależność finansowa, sukces to nie tylko sukces w pracy, a własne życie poza domem i dziećmi można mieć nie pracując. Obcy kraj nie jest też równy brakowi rodziny i przyjaciół. Mam znajomą z czwórką dzieci, dom utrzymuje mąż, mieszkają w PL. Ona dobrowolnie zrezygnowała z kariery naukowej (ma PhD) dla dzieci, mąż dobrowolnie wziął na siebie zarabianie. Ona jest szczęśliwą panią domu, dodatkowo prowadzi edukację domową, cała logistyka domowa jest na jej głowie. I ona się w tym spełnia. Także każdemu to, co czyni go szczęśliwym. Przyjęcie ról w rodzinie, które uważane są za bardzo tradycyjne, jest OK, o ile obie strony są w takim układzie szczęśliwe i potrafią odpowiednio planować kwestie finansowe na wypadek gdyby coś.
-
Dobry księgowy na pytanie ile jest 2+2 odpowiada "A ile ma być?"
-
@ilon gratulacje i powodzenia! U nas plan na weekend to dokończyć sprzątanie i uporządkować rzeczy, które leżą na wielkiej stercie w garażu - od zeszłej soboty wprowadzamy się do nowego, własnego domu Koniec już prawie, prawie widać...
-
Pierwsze Kroki W Usa .. (Emigracja) Do San Francisco
mola odpowiedział mariano85 na temat - Emigracja (Forum ogólne)
Małżeństwo wedle prawa nie jest wtedy kiedy ludzie noszą te same nazwiska (inaczej miałabym ze trzech mężów w PL), ale wtedy kiedy podjęli pewien pakiet zobowiązań i przywilejów prawnych wobec siebie. Polskie prawo pozwala obu małżonkom wybór nazwiska po ślubie. Samo nazwisko, obrączki, biała sukinia, sypanie ryżem i co tam jeszcze ze ślubem się wiąże to tylko symbole. Na koniec końców zostaje relacja między ludźmi i regulacje prawne. A Twoja opinia nie jest ani gorsza ani lepsza. Jest Twoja i to ją odróżnia od mojej i wszystkich innych. To czego Ty sobie nie wyobrażasz to na przykład moja codzienność. -
To zostaje dziękować, że tłusty czwartek tylko raz w roku
-
Dlatego my zaraz po usmażeniu rozwozimy po znajomych z okolicy sobie zostawiając rozsądne ilości
-
Pierwsze Kroki W Usa .. (Emigracja) Do San Francisco
mola odpowiedział mariano85 na temat - Emigracja (Forum ogólne)
Podpisuję się obiema rękami. Podróżujemy z różnymi nazwiskami z dzieckiem (2X i jedna Y) i nigdy nikt się nie zapytał a czemu tak, w PL też nikogo to nie obchodziło. Wedle ostanich statystyk 25% dzieci w PL rodzi się w nieformalnych związkach, więc mnóstwo ludzi mierzy się z tym "problemem". @mariano85 jakkolwiek nie zdecydujecie z tym nazwiskiem wiedz, że żona z innym nazwiskiem to żadna ujma na honorze Szczęścia! -
Pierwsze Kroki W Usa .. (Emigracja) Do San Francisco
mola odpowiedział mariano85 na temat - Emigracja (Forum ogólne)
W dyskutowanym przypadku sprawę rozwiązuje przyjęcie nazwiska żony (znam takie przypadki) Dodatkowo nazwisko żony krótkie i łatwe. Tylko ta męska duma... -
Pierwsze Kroki W Usa .. (Emigracja) Do San Francisco
mola odpowiedział mariano85 na temat - Emigracja (Forum ogólne)
Ja nie zmieniałam i też nie żałuję Nie mam też zburzonego poczucia więzi z racji że noszę inne nazwisko niż moje dziecko i mąż. Nigdy nie słyszałam też o sytuacji ze zwykłego codziennego życia, żeby komuśi się ktoś kazał wylegitymowywać, że ma prawa rodzicielskie do dziecka, które ma na rękach. I u lekarza, i w przedszkolu jakoś uwierzyli mi na słowo -
No właśnie! Gratulacje @pelasia My do swojego oboje mówimy po polsku, a mały i tak odpowiada po angielsku. Z przedszkolem ciężko wygrać...
-
A szukasz dla jakiejś konkretnej grupy wiekowej? Do nas znajomi podsyłają, babcie kupują i czasem się zdarzają jakieś powtórzone egzemparze. Ale to ksiązki dla 1-3 lata, na różnym poziomie wydawniczym. Co mam podwójnie mogę podesłać.
-
Ja lubię serial, czekam na nowy sezon (jak tu nie czekać po takiej końcówce ostatniego?), natomiast bardzo czekam też na kolejną książkę z serii. Jak się już pojawi to będę chyba musiała przeczytać jeszcze raz całą sagę, bo w książce jest historia bardziej zagmatwana niż w filmie, a nie wiem czy pamiętam wszystkie niuanse.
-
wczoraj wypisałam 16 walentynkowych kartek dla współosadzonych z przedszkola
-
Dziękujemy Ranch z lat 80tych, nie za duży, nie za mały (1700 sq ft), 3 beds 2 baths. Co nam się podobało to duży salon z kominkiem i piękna, przestronna kuchnia z jadalnią. Nie za duży yard, ale za to z dużym, nowym deckiem. Dom w cul-de-sac, bardzo przyjemna okolica, 800m do przedszkola i 500m do parku. Po pierwszych właścicielach, którzy teraz właśnie odchodzą na emeryturę i mają już coś mniejszego przy polu golfowym
-
Rams (akurat w tv reklamy ) jakoś specjalnie się nie jaramy, ale Amerykanina wychowujemy więc... ps. Oferta na dom zaakceptowana
-
Oferta chyba dobra, ale trochę nas przestrzasza że właściciele za witrynką mieli figurki Donalda Trumpa. Obawiamy się ich stotsunku do imigrantów
-
A my dzisiaj złożyliśmy ofertę na zakup domu. Teraz obgryzamy paznokcie, sprzedadzą... nie sprzedadzą...
-
Jak lodówka pełna, do roboty iść nie trzeba, to pogoda idealna na rozpalenie w kominku i nadrabianie zaległości na Netflixie
-
Bo nigdy mnie nie ciagnelo do prowadzenia samochodu (polskiego prawka tez nie mam) i jeszcze nigdy nie postawiono mnie pod sciana ze mus miec i koniec. Jakos tak sie zlozylo, ze w PL to nie bylo potrzeby (bo blisko, bo komunikacja miejska, bo zawsze znajomy jechal w tym samym kierunku itp), w USA po przyjezdzie, jako ze zakladalismy ze przez jakis czas nie bedziemy mieli auta, wybralismy mieszkanie z super polaczeniem transportem publicznym praca-dom i jednoczesnie rzut beretem od sklepow (centrum handlowe z piecioma spozywczakami przy przystanku, z przystanku 5 minut piechota do domu). Teraz mieszkamy w malym (jak na amerykanskie standardy) miasteczku, gdzie jak jest potrzeba - wsiadam na rower i jestem Poza tym uwazam, ze bylabym slabym kierowca, jakos do tego drygu i checi nie mam...