Skocz do zawartości

Rodzina - wyjeżdżać, czy nie?


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano
Godzinę temu, MeganMarkle napisał:

podziwiam też osoby, którym się udaje stworzyć szczęśliwy związek z Amerykaninem/Amerykanką. Ja tam Bogu dziękuje za męża Polaka, z którym możemy sobie się razem pośmiać z tych samych rzeczy, wymienić frustracje obcą kulturą itp... no nie dałabym tu rady bez niego ;)

No, fakt, mozliwosc posmiania sie z tych samych rzeczy to atut... ale ja znam Polki ktore dziekuja Bogu ze wyszly za maz za Amerykanow a nie Polakow. Wiec it's all relative :)

  • Odpowiedzi 88
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
Napisano
4 hours ago, MeganMarkle said:

Nie jest absolutnie prawdą jakoby imigrant z PL musiał w usa zaczynać od sprzątania domów (chyba że nielegalny imigrant), jest masa ludzie którzy wyjeżdżają i pracują w usa na stanowiskach takich samych lub lepszych niż w PL, w tym samym zawodzie. Kwestia tylko czy ma się zawód transferowalny do USA. Jednak podobna praca to jeszcze nie koniec trudności, kultura, zwyczaje itp... to wszystko zajmuje trochę czasu by ogarnąć. A na koniec i tak brakuje po prostu naszych polskich „smaczków” - całe szczęście ze internet jest i chociaż tam można polskie klimaty na wyciągnięcie ręki znaleźć :) 

podziwiam też osoby, którym się udaje stworzyć szczęśliwy związek z Amerykaninem/Amerykanką. Ja tam Bogu dziękuje za męża Polaka, z którym możemy sobie się razem pośmiać z tych samych rzeczy, wymienić frustracje obcą kulturą itp... no nie dałabym tu rady bez niego ;)

Tak z ciekawosci: co to sa "polskie smaczki" i co Cie w Amerykanskiej kulturze smieszy, badz frustruje?

Napisano

Mnie duzo smieszy. Na przyklad, napiwki. Mnie bardzo bawia rozmowy amerykanow komu daja napiwki a komu nie. Czy powinni dawac pokojowce w hotelach? Listonoszowi? Od razu jest dyskusja.

Smieszy mnie histeria rodzicow/mlodziezy jezeli chodzi o studia - jaka uczelnia jest lepsza/bardziej prestizowa? Czy warto placic $250,000 za bachelor's degree? Jakby studia byly jakas gwarancja na reszte zycia. 

Smieszy mnie ze rodzice tutaj sa przekonani ze wszedzie jest niebezpieczenie, wszedzie woza swoje pociechy i malo daja im swobody. Dzieciaki tu nigdzie nie chodza (no moze jezeli mieszkaja w duzych miastach.)

Co jeszcze mine bawi? Porcje w restauracjach sieciowych. Zdziwienie kelnerow kiedy prosi sie zeby sie podzielic 1 porcja bo 2 to o wiele za duzo. (Czesto dostajemy i tak prawie 2 pelne porcje i czeck za jedna.) Rozmiary pizzy. 'Medium' nam wystarcza na 2 dni. 

Walka o miejsce do parkowania, zeby bron boze nie zmeczyc sie idac od samochodu do sklepu. 

Smieszy mnie kiedy prosza o ID jak kupuje alkohol. Mimo to ze wiekiem jestem blizej do babci niz nastolatka. 

Bawi mnie igrnoracja amerykanow i fakt, ze oni sie zgadzaja, ze sa pelni ignoracji. (No, sa przynajmniej szczerzy pod tym wzgledem.) 

Mozna sporo dodac... 

Napisano

Co do walki o parkowanie pod sklepem. Kiedyś przed jakimiś swietami czegoś mi zabrakło, już nie pamiętam czego. Akurat COSTCO miałem wtedy bliziutko i wiedziałem że tam "to" kupię napewno. Wsiadłem w auto i pojechałem. Wiadomo co się tu dzieje w sklepach przed swietami, już nie chodzi o miejsce pod drzwiami ale jakiekolwiek. Krążę już chyba trzeci raz i wreszcie mam, zwalnia się miejsce przy wejściu. Z fasonem zaparkowalem, trzasnalem drzwiami i lecę po drodze chce naszykowac kartę COSTCO. Portfel został w domu! Zrezygnowałem z tego zakupu w ogóle, taki byłem zły na swoje gapiostwo. :D

Napisano
21 minutes ago, katlia said:

Mnie duzo smieszy. Na przyklad, napiwki. Mnie bardzo bawia rozmowy amerykanow komu daja napiwki a komu nie. Czy powinni dawac pokojowce w hotelach? Listonoszowi? Od razu jest dyskusja.

Smieszy mnie histeria rodzicow/mlodziezy jezeli chodzi o studia - jaka uczelnia jest lepsza/bardziej prestizowa? Czy warto placic $250,000 za bachelor's degree? Jakby studia byly jakas gwarancja na reszte zycia. 

Smieszy mnie ze rodzice tutaj sa przekonani ze wszedzie jest niebezpieczenie, wszedzie woza swoje pociechy i malo daja im swobody. Dzieciaki tu nigdzie nie chodza (no moze jezeli mieszkaja w duzych miastach.)

Co jeszcze mine bawi? Porcje w restauracjach sieciowych. Zdziwienie kelnerow kiedy prosi sie zeby sie podzielic 1 porcja bo 2 to o wiele za duzo. (Czesto dostajemy i tak prawie 2 pelne porcje i czeck za jedna.) Rozmiary pizzy. 'Medium' nam wystarcza na 2 dni. 

Walka o miejsce do parkowania, zeby bron boze nie zmeczyc sie idac od samochodu do sklepu. 

Smieszy mnie kiedy prosza o ID jak kupuje alkohol. Mimo to ze wiekiem jestem blizej do babci niz nastolatka. 

Bawi mnie igrnoracja amerykanow i fakt, ze oni sie zgadzaja, ze sa pelni ignoracji. (No, sa przynajmniej szczerzy pod tym wzgledem.) 

Mozna sporo dodac... 

Haha z tymi napiwkami to faktycznie. Jak poszedlem pierwszy raz do baru to bylem bardzo dziwiony ze za otworzenie jednego piwa (mniej niz 5s pracy) musze zaplacic dodatkowego dolara.

Co do uczeli - to tez prawda. Ja jestem sam na stanowym uniwersytecie i nie rozumiem czym uczelnia z top 100 rozni sie w programie od tej z top 50 (ten sam kierunek i undergraduate). No ale roznica jest po uczelni, kiedy absolwenci tych lepszych dostaja prace bez skladania CV...

Napisano
19 minut temu, Kuba_kuba napisał:

Haha z tymi napiwkami to faktycznie. Jak poszedlem pierwszy raz do baru to bylem bardzo dziwiony ze za otworzenie jednego piwa (mniej niz 5s pracy) musze zaplacic dodatkowego dolara.

Co do uczeli - to tez prawda. Ja jestem sam na stanowym uniwersytecie i nie rozumiem czym uczelnia z top 100 rozni sie w programie od tej z top 50 (ten sam kierunek i undergraduate). No ale roznica jest po uczelni, kiedy absolwenci tych lepszych dostaja prace bez skladania CV...

Te roznice miedzy T-100/T-50/T-20 to temat rzeka. I tematem wielkich dyskusji. No i faktem jest, ze Harvard, Princeton, itp., otwieraja drzwi o ktorych wiekszosc ludzi nawet nie wie. Co nie znaczy, ze brak dyplomu z takiej uczelni jakos kaleczy czlowieka...

Napisano
14 hours ago, Xarthisius said:

Tak z ciekawosci: co to sa "polskie smaczki" i co Cie w Amerykanskiej kulturze smieszy, badz frustruje?

No ja myśle, że każdy Polak wie co to polskie „smaczki” - wszelkiego rodzaju „inside jokes” które tylko Polak zrozumie, albo chociażby możliwość odniesienia się do polskich filmów albo znanych nam cyctatow, powiedzonek czy przysłów... z moim mężem mam tych klimatów niezwykle dużo bo przed wyjazdem pracowaliśmy w tej samej firmie wiec mamy tez odniesienie do slangu z poprzedniego biura. 

A co mnie śmieszy w Amerykańskiej kulturze? Wiele rzeczy... głównie ich lenistwo (np stanie 20min samochodem w kolejce do drive-in w In’n’Out czy SB zamiast zaparkować, wejść i kupić w 5min - jak leniwym trzeba być żeby Ci się nie chciało wejść do SB po kawę?), wielkie porcje i rozmiary samych Amerykanów (otyłych), i przede wszystkim ta nadmierna  (w moim polskim odczuciu) wrażliwość i poprawność polityczna.... przynajmniej w mojej firmie i kalifornijskim otoczeniu tak to wyglada - wszyscy się wzruszają losem biednych ludzi, fundraising i volunteering jest w dobrym tonie, na swieta nie można nawet powiedzieć ludziom „Merry Xmas” bo jest to moze to przecież kogoś urazić, wypada tylko mowic „Happy holiday season”, a teraz jeszcze czerwiec jest jakimś miesiącem celebracji gejów w SF - grubo przesadzonej jak na mój gust. W sensie nie mam nic przeciwko LGBT, uważam że to super że jest tu tak wielka tolerancja i żyją sobie spokojnie wśród nas będąc sobą, fajnie tez ze będzie parada ale czy musimy aż tak agresywnie celebrować czujeś wybory seksualne? Nie czaje po co... Wg mnie tej ogólnej tolerancji jest tu trochę za dużo - np tolerancja dla bycia otyłym wcale nie jest dobra i nie powinno się takiego wyglądu promować bo to po prostu nie jest zdrowe. No ale być może to moja polska zaściankowość :) 

Napisano
Godzinę temu, MeganMarkle napisał:

np tolerancja dla bycia otyłym wcale nie jest dobra i nie powinno się takiego wyglądu promować bo to po prostu nie jest zdrowe. 

 

 Żyję tu już długo, pracuję w służbie zdrowia i jeszcze się nie spotkałam z tym by ktokolwiek promował otyłość.

Napisano
4 minuty temu, Jackie napisał:

 

 Żyję tu już długo, pracuję w służbie zdrowia i jeszcze się nie spotkałam z tym by ktokolwiek promował otyłość.

Moze nie wprost ale pamietasz moze pare lat temu reklame w TV Pizza Schmitza z wywijajacym wdziecznie dupskiem grubaskiem. To chyba jednak jest jakas promocja.

Rownie glupie sa reklamy w ktorych widac dlugonoga szczupla modelke wcinajaca z zapalem "dietetycznego" hamurgera. Tez taka pamiatam z TV.

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...