Skocz do zawartości

Rodzina - wyjeżdżać, czy nie?


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 88
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
49 minut temu, margherita_s napisał:

Nie zgodzę się. Tzn. smog jest, ale np. w kwestii bezpieczeństwa Warszawa wygrywa. Mieszkałam tam 2 lata, w samym centrum, żadnych podejrzanych ludzi, nie bałam się wracac sama w nocy do domu. Amerykańskie miasta nie są w ogóle bezpieczne, a w centrum mieszkają same podejrzane typy. 

W Warszawie mieszkalem w sumie 10 lat, napadniety bylem dwa razy, w tym raz w samym centrum,  dwa razy mialem samochod skrojony (znaczy raz to byl szwagra ale z parkingu pod moim budynkiem), jedna proba wlamiania (nieudana, bo wlasciciel mieszkania wlasnorecznie zainstalowal takie stalowe drzwi ze spawarki by bylo potrzeba zeby je zforsowac - a to po tym jak w czasie pobytu na wakacjach zlodzieje oproznili mu do cna te mieszkanie w bialy dzien udajac przeprowadzke). Plus komiczne sytuacje, jak np dwa maluchy zajezdzaja sobie droge na skrzyzowaniu, z kazdego wysiada po czterech roslych chlopow i zaczynaja sie naparzac na srodku ulicy. Albo jak na  NIE dostalem po ryju bo ktos z grupki mlodziezy konsumujacej napoje pod blokiem, po tym jak juz do nas dobiegli rozpoznal mojego kolege i krzyknal "A nie, ja go znam, on tu mieszka!!"

W stanach, jesli mieszkasz w dobrej okolicy, to nic ci sie nie stanie. Co jest zadzwijace, to ze czasami te najlepsze okolice granicza z tymi najgorszymi (np jakas autostrada je oddziela) a statystyki kryminalne sa rozne o rzad wielkosci czy dwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, vlade napisał:

W stanach, jesli mieszkasz w dobrej okolicy, to nic ci sie nie stanie. Co jest zadzwijace, to ze czasami te najlepsze okolice granicza z tymi najgorszymi (np jakas autostrada je oddziela) a statystyki kryminalne sa rozne o rzad wielkosci czy dwa.

Prawda. Ale - w mojej okolicy - w ktorej przez ostatnie dwa lata najwiekszym problemem byl gosc jezdzacy (wg. niektorych) "little bit recklessly" i na ktorego policja w drodze do pracy urzadzila zasadzke (nazwisko pomine), jakies trzy tygodnie temu 4-ka ludzi zostala zamordowana strzalami w glowe. Zadne gangi czy inny drug related crime, rodzina Sikhow ktorzy sa generalnie super milymi ludzmi (niedaleko jest ich swiatynia). Nikt nie wie dlaczego...

Generalnie dopoki nie przeprowadzilem sie do US to nie wiedzialem ze sa cywilizowane kraje w ktorym codziennie ginie tylu ludzi z powodu przestepstw. Wiekszosc to podejrzane typy ;-)  z kiepskich miejscowosci / dzielnic, ale mimo wszystko...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, vlade napisał:

W Warszawie mieszkalem w sumie 10 lat, napadniety bylem dwa razy, w tym raz w samym centrum,  dwa razy mialem samochod skrojony (znaczy raz to byl szwagra ale z parkingu pod moim budynkiem), jedna proba wlamiania (nieudana, bo wlasciciel mieszkania wlasnorecznie zainstalowal takie stalowe drzwi ze spawarki by bylo potrzeba zeby je zforsowac - a to po tym jak w czasie pobytu na wakacjach zlodzieje oproznili mu do cna te mieszkanie w bialy dzien udajac przeprowadzke). Plus komiczne sytuacje, jak np dwa maluchy zajezdzaja sobie droge na skrzyzowaniu, z kazdego wysiada po czterech roslych chlopow i zaczynaja sie naparzac na srodku ulicy. Albo jak na  NIE dostalem po ryju bo ktos z grupki mlodziezy konsumujacej napoje pod blokiem, po tym jak juz do nas dobiegli rozpoznal mojego kolege i krzyknal "A nie, ja go znam, on tu mieszka!!"

W stanach, jesli mieszkasz w dobrej okolicy, to nic ci sie nie stanie. Co jest zadzwijace, to ze czasami te najlepsze okolice granicza z tymi najgorszymi (np jakas autostrada je oddziela) a statystyki kryminalne sa rozne o rzad wielkosci czy dwa.

Wiadomo, "stolyca". Raz jechalem z Cambridge UK do Bialej Podlaskiej samochodem. Najgorsze miejsce do przejechania na calej trasie to Warszawa, ktora pokonywalem w srodku nocy. Takich szalenczych wyscigow, wypasionymi furami po miejskich ulicach nie widzialem nigdy przedtem ani nigdy potem. Przy czym to nie byly to, te slynne, nielegalne wyscigi uliczne. Po prostu dwaj kumple z BMW chcieli sprobowac ktory szybszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie próbuję podbić tutejszy rynek pracy i dupy nie urywa...... Obie branże (bankowość i transport) mają tu wzięcie, tylko trzeba będzie na początku spaść na samo dno.

Będąc ustawionym w PL nie rezygnowałabym z tego dla Ameryki. Moja opinia - nie warto. Nie ma w US nic lepszego, a wręcz przeciwnie - widzę sporo minusów. 

Jako całej polskiej rodzinie, bez US relatives, będzie po przeprowadzce ciężko. Ja mam tu wspierającego męża i na tym koniec: rodzina ma wylane, zero sąsiadów, zero znajomych. Przynajmniej w moim stanie Amerykanie są zimni i zdystansowani. 

Dzieci przeskoczą na Amerykę w mig, ale wujek i ciocia mogą tęsknić i żałować decyzji. Ja żałuję,ale fakt że jestem też starsza. 

Poczytajcie forum o kosztach utrzymania - temat morze, pochłonie każdą fortunę ;P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, kzielu napisał:

Prawda. Ale - w mojej okolicy - w ktorej przez ostatnie dwa lata najwiekszym problemem byl gosc jezdzacy (wg. niektorych) "little bit recklessly" i na ktorego policja w drodze do pracy urzadzila zasadzke (nazwisko pomine), jakies trzy tygodnie temu 4-ka ludzi zostala zamordowana strzalami w glowe. Zadne gangi czy inny drug related crime, rodzina Sikhow ktorzy sa generalnie super milymi ludzmi (niedaleko jest ich swiatynia). Nikt nie wie dlaczego...

Generalnie dopoki nie przeprowadzilem sie do US to nie wiedzialem ze sa cywilizowane kraje w ktorym codziennie ginie tylu ludzi z powodu przestepstw. Wiekszosc to podejrzane typy ;-)  z kiepskich miejscowosci / dzielnic, ale mimo wszystko...

To jest IMHO kombinacja powszechnego dostepu do broni, praw regulujacych jej uzycie oraz wciaz bardzo silnej segregacji rasowej. Cale polacie miast pozostawione same sobie i oprocz tego sytuacje, ktore w Polsce skonczylyby sie co najwyzej wizyta u dentysty albo adwokata rozwodowego, tutaj koncza sie w kostnicy.

Wlasnie Twoje miasto doznalo 4 krotnego wzrostu morderstw rok do roku, a w przeliczeniu na 100k mieszkancow to juz jest o polowe wyzsze niz srednia krajowa, gdzies 10 razy wyzsze niz w Polsce.  U mnie podobnie, tak jedno, dwa morderstwa rocznie, albo nic, wszystko sprawy rodzinne. Maz zabil zone i popelnil samobojstwo w retirement home, matka utopila dwoch synow itd. Jak kupowalem dom to tematem numer 1 w HOA byl sasiad, ktory ma zarejestrowamy w FAA helipad w ogrodku i to jak czesto lata swoim MD500. Natomiast ze 40 minut jazdy ode mnie juz masz spore szanse zginac w ulicznej strzelaninie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, vlade napisał:

W Warszawie mieszkalem w sumie 10 lat, napadniety bylem dwa razy, w tym raz w samym centrum,  dwa razy mialem samochod skrojony (znaczy raz to byl szwagra ale z parkingu pod moim budynkiem), jedna proba wlamiania (nieudana, bo wlasciciel mieszkania wlasnorecznie zainstalowal takie stalowe drzwi ze spawarki by bylo potrzeba zeby je zforsowac - a to po tym jak w czasie pobytu na wakacjach zlodzieje oproznili mu do cna te mieszkanie w bialy dzien udajac przeprowadzke). Plus komiczne sytuacje, jak np dwa maluchy zajezdzaja sobie droge na skrzyzowaniu, z kazdego wysiada po czterech roslych chlopow i zaczynaja sie naparzac na srodku ulicy. Albo jak na  NIE dostalem po ryju bo ktos z grupki mlodziezy konsumujacej napoje pod blokiem, po tym jak juz do nas dobiegli rozpoznal mojego kolege i krzyknal "A nie, ja go znam, on tu mieszka!!"

W stanach, jesli mieszkasz w dobrej okolicy, to nic ci sie nie stanie. Co jest zadzwijace, to ze czasami te najlepsze okolice granicza z tymi najgorszymi (np jakas autostrada je oddziela) a statystyki kryminalne sa rozne o rzad wielkosci czy dwa.

Moje zdanie jest takie, że w Polsce jest bezpieczniej. Przynajmniej ja się tak czułam. Jak porównam centrum Warszawy czy Lublina (w tych miastach mieszkałam) do centrum Cleveland (do tego miasta mam teraz najbliżej), to nigdy w życiu w Cleveland nie zamieszkałabym w centrum. Moja bliska koleżanka pracuje w Baltimore, ma identyczne zdanie na ten temat. Ogromna przestępczość.

Dlatego tak wiele osób tu mieszka na obrzeżach wielkich miast, gdzie generalnie jest o wiele bezpieczniej niż w centrum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, margherita_s napisał:

Dlatego tak wiele osób tu mieszka na obrzeżach wielkich miast, gdzie generalnie jest o wiele bezpieczniej niż w centrum.

Taka specyfika, miasta sa zupelnie inne niz w Europie. Okolice centrum to w wiekszosci najgorsze dzielnice. Nie powiem zawsze, bo nie bylem w kazdym miescie w stanach, ale taka jest mniej wiecej regula. Ale przestepczosc jest skoncentrowana w scisle okreslonych rejonach, poza nimi jest calkiem inny swiat. W Polsce nie znasz dnia ani godziny niezaleznie gdzie mieszkasz. Taki przyklad: moje blizniaki w swojej grupie w przedszkolu maja syna futbolisty co zarabia 10 mln rocznie i corke hokeisty co zarabia tych milionow 5. Wyobrazasz sobie ze dziecko powiedzmy  Lewandowskiego (bo on chyba kolo 10 zarabia tez) chodzi do zwyklego osiedlowego przedszkola? Takiego bez zasiekow, karabinow maszynowych i calodobowej  uzbrojonej ochrony? Ja tam wole uwazac jakie okolice omijac ale za to sie nie bac we wlasnym domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę, że główną różnica w poziomie bezpieczeństwa jest taka, że w PL to można częściej, lecz mniej poważnie ucierpieć, w USA jak już się wpadnie w jakąś sytuację to może być krucho, aczkolwiek jak człowiek się pilnuje to prawdopodobieństwo zdarzenia jest mniejsze. To tak bardzo ogólnie i upraszczając mocno problem - mówiąc.

Podczas mojego prawie 5 letniego pobytu tutaj otarłam się o parę sytuacji niebezpiecznych. Dwa morderstwa na kampusie, oba prawie pod pracowymi oknami. Pracownik z mojego ówczesnego sekretariatu, ogólnie bardzo sympatyczny człowiek, wymienialiśmy uprzejmości prawie każdego dnia, pewnego dnia zaczął wygrażać koleżance z biura, że ją zastrzeli (broń miał). Później groźba dotyczyła już wszystkich pracowników, wszelkie wydarzenia na wydziale odbywały się w obstawie policji, przyszło memo, że jak widzisz tego człowieka na kampusie to od razu dzwoń na 911. Sam facet chorował na raka, miał przerzuty do mózgu. Zmarł chyba miesiąc po tej akcji.

Teraz w uniwersyteckim, małym mieście mieliśmy sąsiadów, u których dwukrotnie w ciągu 2 lat był nalot DEA. Ogólnie niczym nie wyróżniający się ludzie na białych przedmieściach. Dwukrotnie też mieliśmy wizytę typa, który twierdził, że jest cieciem w szkole i zatrzasnął kluczyki do samochodu w szafce i czy może podwieźlibyśmy go do miasta 30 mil dalej, gdzie w domu ma zapasowy zestaw. Na odpowiedź, że nie, ale możemy do kogoś zadzwonić żeby po niego przyjechał, ten twierdził, że nie trzeba, bo akurat telefon to ze sobą ma. Na sugestię, że to może zadzwonimy na policję żeby mu pomogła, spierdzielał w podskokach. Za każdym razem sprzedawana była ta sama historia.

No i oglądanie lokalnych newsów jest też nie do porównania z oglądaniem lokalnych wiadomości w PL. Nasze wiadomości nie obejmują Chicago,  tylko kilka okolicznych miasteczek, a prawie co tydzień ktoś zastrzelony. Jeszcze taka ciekawostka - jedno z okolicznych miasteczek, gdzie jest duży problem ze strzelaninami, lokalna straż pożarna urządza coroczną loterię charytatywną w okolicach Bożego Narodzenia. W tym roku każdego dnia w grudniu główną nagrodą była sztuka broni, co dzień inny model. Zapytani czy nie widzą w tym nic niestosownego, nie wiedzieli o co chodzi. 

A wczoraj sąsiadce ulicę dalej obskoczyli samochód. No ale cóż... mogła nie zostawiać otwartego na podjeździe z dwoma kompletami markowych kijów golfowych...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...