Skocz do zawartości

Sytuacja z COVID-19 a wyjazd


mms007

Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, Valaya napisał:

Ja nie neguje Twoich wyborów, ale też wiem o czym mówię. Mam, dzieci i nablisza rodzinę i w Polsce i w USA. Sytuacja w obu krajach nie jest mi obca. Twierdzę tylko, że nikt Cię nie trzyma na siłę. Zawsze można coś zmienić, a cała reszta to wybacz wymówki.

Poza tym Megan chwila refleksji jest zawsze spoko, ale ja trochę zaczynam odbierać Cię jako osobę, która się tylko ostatnio użala. A bo życie w Ameryce gorsze, a bo dziecko u cyca itp. Serio? 

Życzę Wam unormowania sytuacji i znalezienia miejsca dla siebie. Niemniej będę się upierać, że szukacie więcej pozytywów w kraju który opuściliście, niż ich tu faktycznie jest. Jak pisałam trawa zawsze jest bardziej zielona u sąsiada. Ameryka to nie Europa, nigdy nie była i nigdy nie będzie.

Nie kapuje o co Ci chodzi - to są jej przemyślenia - myślisz że Meghan pisze to w jakimś konkretnym celu i to nie jest prawda ?

Wyjechałaś już do US (tak przy okazji) ?

Meghan akurat zawodowo jest ( z tego co się orientuję) znacznie wyżej niż przeciętny imigrant z DV więc ja osobiście z uwagą bym czytał co ma do powiedzenia. Poznała służbę zdrowia i rachuneczki które przysyłają, podejzewam że cześć  zarobków odkłada na 401k czego przynajmniej część imigrujących nie robi bo myślą że będą mieli "amerykańska emeryturę"...

Katlia również dobrze to opisała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 58
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
4 godziny temu, Valaya napisał:

Ja nie neguje Twoich wyborów, ale też wiem o czym mówię. Mam, dzieci i nablisza rodzinę i w Polsce i w USA. Sytuacja w obu krajach nie jest mi obca. Twierdzę tylko, że nikt Cię nie trzyma na siłę. Zawsze można coś zmienić, a cała reszta to wybacz wymówki.

Poza tym Megan chwila refleksji jest zawsze spoko, ale ja trochę zaczynam odbierać Cię jako osobę, która się tylko ostatnio użala. A bo życie w Ameryce gorsze, a bo dziecko u cyca itp. Serio? 

Życzę Wam unormowania sytuacji i znalezienia miejsca dla siebie. Niemniej będę się upierać, że szukacie więcej pozytywów w kraju który opuściliście, niż ich tu faktycznie jest. Jak pisałam trawa zawsze jest bardziej zielona u sąsiada. Ameryka to nie Europa, nigdy nie była i nigdy nie będzie.

Hey Valaja, ja wychodzę z założenia, że każdy kraj ma swoje wady i zalety. A mieszkałam w Polsce, USA i Niemczech do tej pory.

Ale, tak jak @MeganMarkle powiedziała - nie jest tak łatwo wszystko rzucić na hop siup i wrócić. Powiedz mi, czy kiedykolwiek przeprowadzałaś się z jednego na drugi koniec Polski? Za granicę? Z kontynentu na kontynent? I to więcej niż raz? Właśnie dlatego, że Megan raz już to zrobiła, śmiem twierdzić, że nie ma ochoty na powtórkę, bo zna wszystkie realia tego procesu. A to zajmuje tygodnie, jak miesiące... Przeprowadzka z kraju do kraju to ogromne wydatki i stres, i zaczynanie wszystkiego od zera. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, do tego wlicza się praca, znajomi, ułożenie sobie życia na nowo. Przeprowadzki są strasznie wyczerpujące psychicznie (przynajmniej według mnie), i sama nie wiem czy gorzej emigruje się samej czy z rodziną - to i to ma swoje dobre i złe strony, choć śmiem twierdzić, że z rodziną jest dużo większy kłopot.

Do tego dochodzi fakt, że Megan dopiero co ułożyła sobie jako tako życie w USA wreszcie (po 2 latach bez mała) i nie ma do czego wracać - ląduje na polskiej ziemi z mężem i dziećmi i nie ma niczego - ani pracy, ani domu, ani swojego dawnego życia. I zaczynaj w kółko Macieju ogarnianie wszystkiego od początku, wierz mi, to nie jest przyjemne. Przyzwyczajenie się do nowego miejsca zajmuje ok. roku. Plus wcale nie ma gwarancji, że po powrocie do Polski będzie szczęśliwsza - ja wróciłam z Chicago do rodzinnego miasta i odkryłam, ze Polskę kocham, ale mieszkać tam już nie chcę i nie potrafię. Nie mogłam się z powrotem odnaleźć w polskiej rzeczywistości - wszyscy znajomi ruszyli z życiem dalej (o, weryfikacja znajomości przez emigrację to też ciekawy temat, może trzeba będzie wątek osobny założyć),

Ja póki co mam tylko męża (za oceanem, więc też różowo nie jest), przeprowadzałam się już z 6-7x w ciągu ostatnich bodajże 8 lat (tak jakoś mi się życie potoczyło), z tego kilka razy z kraju do kraju, i powiem ci, że każda kolejna przeprowadzka męczy mnie coraz bardziej. Ciężko zaczynać jest życie od nowa za każdym razem, znajomi, praca, nie jest lekko, a ja byłam za każdym razem sama.

Jeszcze dodam coś od siebie - posiadanie rodziny, a samemu mieszkanie w USA to są dwie różne bajki. Dopóki sama tam nie pomieszkasz, to nie będziesz wiedziała, jak to jest martwić się o horrendalne ceny przedszkoli, uniwersytetów, emeryturę, zdrowie czy pracę/zasiłki dla bezrobotnych, urlopy macierzyńskie/. Pod względem społecznym w Europie naprawdę mamy dobrze, także w Polsce. Sama, od kiedy stoję przed decyzją o przeprowadzce do USA (a to nie jest decyzja "czy", ale "kiedy"), z coraz większymi obawami i niepokojem patrzę, co mnie tam czeka. A przecież już tam mieszkałam, więc w jakimś stopni te realia znam.

Wydaje mi się, że wiele osób patrzy na Stany przez różowe okulary i z pewną nieświadomością co do życia w USA, często tworzy wyimaginowany obraz na podstawie zasłyszanych opowieści i wizyt turystycznych. Owszem, Stany to kraj fantastycznych możliwości, ale też ogromnego ryzyka, według mnie dużo większego niż mamy na co dzień w Europie (ze względu na brak "parasola bezpieczeństwa" jakim jest polityka socjalna). I te osoby często przeżywają przykre rozczarowanie po przeprowadzce.

Każdy kraj ma wiele do zaoferowania Najważniejsze są i tak powody, którymi się kierujesz, decydując się na emigrację. (Notabene z czasem powody te często ulegają reewaluacji).W rachunku zysków i strat mogą okazać się niewystarczające, a wówczas nic nie pomoże i nawet najlepszy i najpiękniejszy kraj przegra i będzie wywoływał uczucie zawodu i rozczarowania. Ale kto nie wyemigruje ten się nie przekona

 

Wybaczcie, wygląda na to, że nieco za bardzo się rozpisałam. Ot takie skromne, filozoficzne przemyślenia emigrantki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A poniewaz moje ostatnie wpisy moga byc negatwne o USA, oto lista tego co mi sie tu PODOBA. Nie w jakiejkolwiek kolejce, po prostu to co mi wpada do glowy, pijac dosyc mocnego drinka (gin, tonic, lime.)

* Przyjemnosc ludzi. Kultura pozdrawiania, usmiechu, mowieniu "hi."
* Generalnie, ludzie tu ufaja innym. W przeciagu paru tygodni po przeprowadce do nowej dzielnicy, wymienilam sie kluczami z sasiadami. Tak w razie czego.
* W porownaniu do europejczykow, Amerykanie mniej oceniaja innych pod kontem zachowania sie, ubrania, politycznego wyznania (chyba ze eksremalnego) a napewno religijnego
* Roznorodnosc rasowa, kultury, kuchni, zwyczajow.
* Roznorodnosc przyrody. Oceany, jeziora, rzeki, wielkie miasta, pustynia, kanyony. Jest tu cos do zwiedzania.
* Dynamizm. Optymizm. Nawet jezeli europejczykom to sie wydaje naiwne i dziecinne.
* Bluesy. Jazz. Rock. Jeans. Baseball'owki.
* Lekarze ktorzy szanuja pacjentow i ich rodziny.Jest tu inne podejscie -- lepsze, milsze, grzeczniejsze - lekarz vs. pacjent.
* Feministki. "Do meza: 'Girls night out, sorry. Ty ugotuj obiad, poloz dzieci, sprzatnij." 
* Sklonnosci spoleczenstwa do zmian, nawet radykalnych. To oczywiscie nie zawsze idzie mi na reke. Ale chyba jest lepiej byc flexible. 
* W porownaniu do Europy/Azji/Am Lacinskiej, slaby class system.
* Szkolnictwo. Wiem, wiem, nizszy poziom ale... system jest bardziej ludzki i bardziej wyrozumialy dla nie-geniuszow.
 

Dobra, a teraz, zapraszam Was na wpisanie rzeczy ktore lubicie w USA. Prosze unikac polityki bo to zaraz zepsuje atmosfere i zabawe. 
 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, MeganMarkle napisał:

Taa.... myślałam i mówiłam dokładnie tak samo jak ty dopóki byłam w PL a wyjazd do usa był dopiero w planach. Są po prostu pewne rzeczy i prawdy o życiu w USA które zaczyna się rozumieć dopiero po tym jak się przyjedzie i trochę pomieszka. Naprawdę. I wcale nie zniechęcam nikogo do przyjazdu, niech jedzie. Mówię tylko, że gdybym to ja miała te decyzje podjąć obecnie z wiedza którą mam po dwóch latach mieszkania tu to być może byłaby inna. Gadki o tym jak to możemy wrócić w każdej chwili tez są raczej czcze, bo nie chodzi tu o wcześniejszy powrót z wakacji od cioci tylko przeprowadzkę przez ocean z małymi dziećmi, majątkiem, rzucanie pracy i szukanie nowej itp, a obecnie nie mamy w PL kompletnie do czego wracac wiec taka decyzja wiązałaby się z kolejnymi stratami finansowymi i szokiem dla dzieci. Na razie damy sobie ze dwa lata jeszcze i zobaczymy jak się rozwinie sytuacja. Chodziło mi tylko o to, że naprawdę Ameryka idzie w bardzo złym kierunku, ludziom obiektywnie żyje się coraz gorzej i decyzje o emigracji do tego kraju powinno się podejmować będąc tego świadomym 

Czekałam kiedy Megan napisze coś takiego, wiedziałam, że to jest kwestia czasu. Nam tu leci już 6 rok. Finansowo powodzi nam się dobrze, mamy tu znajomych, swój dom, ale bezmyslne zarządzanie tym stanem i krajem, polityka, styl bycia i życia, jest coraz bardziej męczący. Mamy 2 dzieci i coraz bardziej czuję, że chcę, aby były Europejczykami niż Amerykanami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minutes ago, katlia said:

Dobra, a teraz, zapraszam Was na wpisanie rzeczy ktore lubicie w USA. Prosze unikac polityki bo to zaraz zepsuje atmosfere i zabawe. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ojjj Katalia z tym zdaniem to nigdy się nie zgodzę "w porownaniu do Europy/Azji/Am Lacinskiej, slaby class system" 

W Polsce każdy w rodzinie ma  kogoś komu sie lepiej, albo gorzej powodzi, ma jakiegoś wujka prawnika albo brata lekarza, choć sam skończył tylko gimnazium, nie jesteśmy przypisani do żadnej z klas, jak jesteśmy mądrzy idziemy na studia i możemy odnieść sukces.

Tutaj pani która u mnie sprząta, czasem przychodzi razem ze swoją córką która też sprząta a ostatnio zaczęła przyprowadzać ze sobą także wnuczkę, aby też się już uczyła...

Tutaj trzeba bardzo dużo determinacji, aby wybić się ze swojej klasy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Karuzelka napisał:

ojjj Katalia z tym zdaniem to nigdy się nie zgodzę "w porownaniu do Europy/Azji/Am Lacinskiej, slaby class system" 

W Polsce każdy w rodzinie ma  kogoś komu sie lepiej, albo gorzej powodzi, ma jakiegoś wujka prawnika albo brata lekarza, choć sam skończył tylko gimnazium, nie jesteśmy przypisani do żadnej z klas, jak jesteśmy mądrzy idziemy na studia i możemy odnieść sukces.

Tutaj pani która u mnie sprząta, czasem przychodzi razem ze swoją córką która też sprząta a ostatnio zaczęła przyprowadzać ze sobą także wnuczkę, aby też się już uczyła...

Tutaj trzeba bardzo dużo determinacji, aby wybić się ze swojej klasy.

No, fakt - teraz trudniej niz bylo (jak mowilam, kraj idzie do tylu.) Ale ja znam naprawde sporo Latynskich prawnikow, dwoch Afro Amerykanskich chirurgow, i dwoch profesorow -- wszyscy ktorzy wychowali sie w biedzie. Wiek mniej wiecej 45+. Oni byli ze mna w grupie wolontariuszy, grupa pomagala biednym uczniom z high school (glownie people of color) dostac sie na elitarne studia ze stypendium. Czesto po spotkaniach chodzilismy wszyscy na drinki, i tam sie poznalismy. 

I mowiac "slaby" system klasy, tez chodzi mi o to, ze nikt ich specjalnie nie ocenia, ze chirurg i head of neuroscience na ogromnym uniwersytecie jest synem sprzataczki. A taki snobizm niestety czesto jest nadal spotykany w Europie. Mialam okazje spedzic rok na jednej z najbardziej elitarnych uczelni w Europie - na Rue d'Ulm, Ecole Normale Superieure w Paryzu - i bylo sporo rozmowy na ten temat. Ze 99% Normaliens to dzieci z bardzo zamoznych rodzin i elitarnych kregow. Bylam nawet swiadkiem kiedy Amerykanski student zapytal sie jednego z Normaliens, czy nie wstydzi sie ze on jako student  -- bo oni otrzymywali pensje z racji bycia na ENA -- zarabial wiecej niz sprzataczki w akademiku w ENS. "Ale my jestesmy elita!" powiedzial Francuz, bardzo zdziwiony pytaniem. To bylo jakies 15 lat temu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Karuzelka napisał:

Czekałam kiedy Megan napisze coś takiego, wiedziałam, że to jest kwestia czasu. Nam tu leci już 6 rok. Finansowo powodzi nam się dobrze, mamy tu znajomych, swój dom, ale bezmyslne zarządzanie tym stanem i krajem, polityka, styl bycia i życia, jest coraz bardziej męczący. Mamy 2 dzieci i coraz bardziej czuję, że chcę, aby były Europejczykami niż Amerykanami.

A Ty mieszkasz w najbardziej europejskim miejscu w USA. Pomysl jak bys sie czula mieszkajac w, naprzyklad, Nebrasce lub Oklahomie !!! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minutes ago, katlia said:

Dobra, a teraz, zapraszam Was na wpisanie rzeczy ktore lubicie w USA. Prosze unikac polityki bo to zaraz zepsuje atmosfere i zabawe. 
 

Lubię USA za wiele rzeczy, które wymieniłaś. Dodałbym, że dodatkowo lubie je za:

  • Dość łatwe metody podróżowania biznesowego (wiele połączeń miedzy hostami, łatwość zmian rezerwacyjnych, dużo bardziej elastyczniejsze bilety w taryfie ekonomicznej)
  • Bliskość Hawajów (które uwielbiam w każdym aspekcie)
  • Steki
  • Inną kulturę pracy (szef cały czas mnie strofuje, że za mało czasu spędzam z rodziną i że mam z nimi więcej czasu siedzieć w domu) - w domu siedzę znacznie więcej niż identycznym stanowisku w tej samej korporacji w Europie
  • Tanie bardzo dobre wina czerwone z Kalifornii,
  • Parki Narodowe Zachodniego Wybrzeża,
  • Możliwość pójścia w szortach i klapkach praktycznie wszędzie
  • Życzliwą policję (raz policjant w Plymouth MA widząc, że jadę autem wypatrując powoli znaków w epoce przed GPSowej odeskortował mnie na lampach pod hotel, a drugi raz już po emigracji podarował mi mandat za speeding 57/30 bo powiedziałem, że nie widziałem znaku co było prawdą i mi uwierzył jak sprawdził, że mam "czystą" kartotekę)
  • Życzliwe urzędy traktujące Ciebie jako osobę której chce się pomóc a nie jako petenta
  • Ludzi wierzących na słowo
  • Uśmiech i pozdrawianie na każdym kroku
  • Politykę zwrotów w Costco ;)
  • Ekstremalną łatwość w finansowaniu (o ile masz credit score)
  • Dumę Amerykan z własnej historii (krótkiej) i własnego państwa (W piątki jak zaprowadzam dziecko do szkoły i jest wspólne flag salut z "I pledge allegiance ..." albo jak dowolny mecz ligi podwórkowo / szkolno / osiedlowej ropoczyna się od hymnu to zawsze jestem pełen szacunku i podziwu)
  • Szerokie drogi
  • Za to, że mieszkam w takim miejscu gdzie zimą rano mogę pojeździć na nartach, w południe zrobić hike na pustyni a wieczorem pójść posurfować i to wszystko tego samego dnia  - CA da się kochać!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...