Skocz do zawartości

Formalności Po Ślubie Z Obywatelem


KW

Rekomendowane odpowiedzi

3 godziny temu, MeganMarkle napisał:

Tak, wiem że w PL tego nie zbuduje.. .nieprecyzyjnie się wyraziłam - chodziło mi zrobienie sobie gruntu pod kartę kredytowa w US :) wiem że korporacyjnej karty na siebie nie przeniosę ale pomyślałam że może wydadzą mi na mnie jako że korporacyjną tak ładnie na czas spłacałam (bo mimo że kartę dałam mi firma jest ona na moje nazwisko i sama mam obowiązek spłacać na niej saldo, mogłam tez używać jej nie tylko do służbowych wydatków), whatever.... 

co tam credit score skoro nie mam jeszcze nawet pracy :D 

No właśnie! Młoda jestes, masz czas. Zadbaj o dobre Pay Slipy to Bank sam Cię poprosi zebys wziela CC od nich...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 298
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź
23 godziny temu, MeganMarkle napisał:

A co z kartą kredytową w Citi w PL? Może można tez zamienić na amerykańską? 

Do Citi też dzwoniłem ;) mam u nich kartę i pytałem czy coś to daje. Niestety w niczym to nie pomaga. Jedyna opcja to posiadanie rachunku w citi ale w tym wypadku pozwala to tylko na darmowy i natychmiastowy transfer pieniędzy po otwarciu konta w citi w Usa.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy później...

Cześć. 

Jestem właśnie w trakcie wysyłania aplikacji o Zieloną Kartę po ślubie z obywatelem. Wspomagałam się trochę tym forum, ale kilka rzeczy się zmieniło i chciałabym zaktualizować wszystkie informacje, aby ułatwić to zadanie przyszłym aplikantom. Czy powinnam to zrobić tutaj, czy utworzyć nowy wątek? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy później...
Dnia 8.11.2018 o 11:45, Yoanna_R6 napisał:

Cześć. 

Jestem właśnie w trakcie wysyłania aplikacji o Zieloną Kartę po ślubie z obywatelem. Wspomagałam się trochę tym forum, ale kilka rzeczy się zmieniło i chciałabym zaktualizować wszystkie informacje, aby ułatwić to zadanie przyszłym aplikantom. Czy powinnam to zrobić tutaj, czy utworzyć nowy wątek? 

hej, i jak? zrobilas nowy watek? bede niedlugo brac slub i skladac dokumenty o zielona karte :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim. To moja pierwsza wypowiedź na tym forum, ale zaczynam popadać już w straszny nastrój i szukam wsparcia, porady, co powinnam robić.

Zacznę od początku. W 2016 roku, będąc na ostatnim roku studiów, wyjechałam na wizie J1 na program Work & Travel do Keystone w Colorado. Poznałam tam chłopaka, Amerykanina, i zakochaliśmy się w sobie. Pod koniec września wróciłam do Polski. W międzyczasie załatwiłam wizę turystyczną i pod koniec listopada przyleciałam do jego rodzinnej miejscowości i mieszkałam z nim i jego rodziną aż do lutego 2017. Wtedy to wylecieliśmy razem do Polski, bo chciałam, żeby poznał moją rodzinę i moją ojczyznę. Wracaliśmy do USA w połowie marca. Moja wiza była oczywiście jeszcze ważna (do końca maja 2019), bo udzielili mi zezwolenia na pobyt na pół roku. 

Pech chciał, że mieliśmy przesiadkę w Chicago. On przeszedł przez bramkę dla obywateli, ja dla imigrantów. Zaprowadzili mnie do oddziału dla imigrantów, i od tamtego momentu widzieliśmy się już tylko przez szybę. 8 godzin czekałam, płacząc, na moment w którym w końcu mnie wywołają. Potem 2 h mnie przesłuchiwali, przeszukiwali mi bagaż i przeglądali mój telefon. Uznali, że mój bagaż jest za duży (mimo, że mieścił się w normach), i że przyjechałam tu mieszkać, a nie podróżować. Zmusili mnie praktycznie, żebym się przyznała, że przyjechałam mieszkać z chłopakiem. Nie miałam co prawda biletu powrotnego, bo nie wiedzieliśmy, kiedy chciałabym wrócić. Nigdy nie zamierzałam jednak nielegalnie tam zostać na stałe, planowałam wrócić, zanim ważność wbitej do mojego paszportu pieczątki dobiegnie końca. Mój chłopak cały czas stał pod tą szybą, i nie rozumiał o co chodzi. Potem siłą go stamtąd wyprowadzili, bo zrobił się agresywny. Później przesiedziałam 14 godzin w areszcie, potraktowali mnie jak totalne g****. Zostałam deportowana z powrotem do Polski. To była połowa marca. 

W Polsce nawiązałam kontakt z amerykańską panią adwokat (Polką z pochodzenia), bardzo znaną w USA ze swoich sukcesów w prawie imigracyjnym. W czerwcu pierwszy raz od 3 miesięcy zobaczyłam ukochanego, przyleciał do mnie na rozprawę, abyśmy dzięki decyzji sądu mogli otrzymać zgodę na ślub w Polsce, pomimo faktu, że USA nie wydają zaświadczenia potrzebnego do zawarcia małżeństwa w Polsce. Wyleciał i znów wrócił, na nasz ślub, który odbył się pod koniec sierpnia 2017 r. 

W listopadzie zgromadziłam wszystkie potrzebne dokumenty, wspólne zdjęcia, dowody na to, że nasz związek nie jest fikcją i wysłałam je do kancelarii ww. pani mecenas, skąd powędrowały również do USCIS. Złożyliśmy petycję I-130. Na początku grudnia otrzymaliśmy Receipt Notice z USCIS.

W marcu 2018r. otrzymałam raport z owej feralnej nocy w Chicago. Wynikało z niego, że urzędnik CBP zarzucił mi kłamstwo na interview o wizę turystyczną. Po jakimś czasie okazało się też, że jakimś cudem mam dożywotni zakaz wstępu do USA. Chcieliśmy, żebym miała jednak kiedyś możliwość tego wstępu, więc dalej w to brnęliśmy. Mój mąż musi być tam, żeby wypełniać obowiązki obywatelskie, aby procedura się dalej toczyła, więc odwiedza Polskę jedynie „turystycznie”, i dlatego się dotąd nie przeniósł tu na stałe.

Przylatuje regularnie co 3-4 miesiące. W sierpniu 2018 przyleciał na naszą pierwszą rocznicę ślubu, czym uczynił mi cudowną niespodziankę, gdyż dotarł tu o ok. 2 tygodnie wcześniej, niż myślałam, że dotrze :) w październiku wyleciał, i kolejny raz przyleciał dopiero w tym roku, w lutym 2019.. :( 

Kilka dni przed jego wylotem, w połowie marca, okazało się, że jestem w ciąży.. z jednej strony bardzo się cieszymy, z drugiej jesteśmy załamani. Jesteśmy już przy końcu procedury, na etapie konsularnym, dostaliśmy wiadomość z National Visa Center, i teraz czekamy jedynie na ostatnie dokumenty jakimi są jego deklaracje podatkowe, które wyślemy do pani mecenas na dniach. Wychodzi na to, że mogłabym emigrować za około 2 miesiące. Jednak szkopuł w tym, że dostanę wtedy zieloną kartę tylko na 2 lata. Po 2 latach znów będziemy musieli powtarzać całą procedurę, odświeżać wszystkie dokumenty, wysyłać wszystkie nasze wspólne zdjęcia i udowadniać, że nasz związek nie jest fikcją. Nie wapominając już o pieniądzach, znów trzeba będzie płacić krocie, tysiące dolarów, wszystko od nowa. Mama namawia mnie, żebyśmy poczekali z emigracją do sierpnia, do naszej 2 rocznicy ślubu, bo wtedy dostanę zieloną kartę od razu na 10 lat. 

Nie wiem co robić. Mam ochotę bez przerwy płakać, myśląc o każdym z tych możliwych rozwiązań. Przecież ja jestem w ciąży, mąż nie może się pogodzić z tym, że miało by go nie być przy kopnięciach naszego pierwszego dziecka, że mielibyśmy po prostu odpuścić sobie spędzanie tego okresu razem. Myśleliśmy, czy by nie pomieszkać razem w Kanadzie (tam mógłby nadal pracować w swojej firmie) do końca sierpnia, czyli do momentu kiedy dostałabym zieloną kartę, ale ja przecież będę musiała odebrać ją osobiście z Ambasady w Warszawie. Będę wtedy w około 30 tygodniu ciąży (aktualnie jestem w 14 tc), i takie fruwanie po 11 h tylko po to, żeby odebrac zieloną kartę nie wydaje mi sie raczej zbyt rozsądne. Nie mówiąc już o kwestiach finansowych. 

Nie wiem co mam robic. Co o tym myslicie? Życie przecieka mi przez palce. Chcialam dalej sie ksztalcic, zaczac studiowac cos innego, ale nie moglam, bo caly czas myslalam, ze za chwile moge dostac wize i bede mogla emigrowac, a wtedy wszystkie zobowiazania musialabym porzucic. Nie mialam wyobrazenia ze to wszystko bedzie trwalo ponad 2 lata.. Nie mialam stalej pracy, bo jak jakas miec, skoro chce byc jak najwiecej z mezem w momentach, gdy on tu przylatuje.. zatrudnialam sie na zlecenie, a pozniej rezygnowalam, i tak co pare miesiecy, zeby na czas, w ktorym on tu bedzie, moc spedzac kazda chwile z nim. Teraz przez to nie mam pracy w ogole, bo kto by mnie zatrudnil gdzies, wiedzac ze jestem w ciazy, a nie potrafilabym mydlic oczu przyszlemu pracodawcy, nie wspominajac o tym. Jestem na to zbyt uczciwa. Nienawidze amerykanskiego rzadu, ze uczynil pieklo z naszego (mojego i meza). Prosze o wsparcie.. co byscie zrobili, bedac na moim miejscu??? :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, uszatek1992 napisał:

Cześć wszystkim. To moja pierwsza wypowiedź na tym forum, ale zaczynam popadać już w straszny nastrój i szukam wsparcia, porady, co powinnam robić.

Zacznę od początku. W 2016 roku, będąc na ostatnim roku studiów, wyjechałam na wizie J1 na program Work & Travel do Keystone w Colorado. Poznałam tam chłopaka, Amerykanina, i zakochaliśmy się w sobie. Pod koniec września wróciłam do Polski. W międzyczasie załatwiłam wizę turystyczną i pod koniec listopada przyleciałam do jego rodzinnej miejscowości i mieszkałam z nim i jego rodziną aż do lutego 2017. Wtedy to wylecieliśmy razem do Polski, bo chciałam, żeby poznał moją rodzinę i moją ojczyznę. Wracaliśmy do USA w połowie marca. Moja wiza była oczywiście jeszcze ważna (do końca maja 2019), bo udzielili mi zezwolenia na pobyt na pół roku. 

Pech chciał, że mieliśmy przesiadkę w Chicago. On przeszedł przez bramkę dla obywateli, ja dla imigrantów. Zaprowadzili mnie do oddziału dla imigrantów, i od tamtego momentu widzieliśmy się już tylko przez szybę. 8 godzin czekałam, płacząc, na moment w którym w końcu mnie wywołają. Potem 2 h mnie przesłuchiwali, przeszukiwali mi bagaż i przeglądali mój telefon. Uznali, że mój bagaż jest za duży (mimo, że mieścił się w normach), i że przyjechałam tu mieszkać, a nie podróżować. Zmusili mnie praktycznie, żebym się przyznała, że przyjechałam mieszkać z chłopakiem. Nie miałam co prawda biletu powrotnego, bo nie wiedzieliśmy, kiedy chciałabym wrócić. Nigdy nie zamierzałam jednak nielegalnie tam zostać na stałe, planowałam wrócić, zanim ważność wbitej do mojego paszportu pieczątki dobiegnie końca. Mój chłopak cały czas stał pod tą szybą, i nie rozumiał o co chodzi. Potem siłą go stamtąd wyprowadzili, bo zrobił się agresywny. Później przesiedziałam 14 godzin w areszcie, potraktowali mnie jak totalne g****. Zostałam deportowana z powrotem do Polski. To była połowa marca. 

W Polsce nawiązałam kontakt z amerykańską panią adwokat (Polką z pochodzenia), bardzo znaną w USA ze swoich sukcesów w prawie imigracyjnym. W czerwcu pierwszy raz od 3 miesięcy zobaczyłam ukochanego, przyleciał do mnie na rozprawę, abyśmy dzięki decyzji sądu mogli otrzymać zgodę na ślub w Polsce, pomimo faktu, że USA nie wydają zaświadczenia potrzebnego do zawarcia małżeństwa w Polsce. Wyleciał i znów wrócił, na nasz ślub, który odbył się pod koniec sierpnia 2017 r. 

W listopadzie zgromadziłam wszystkie potrzebne dokumenty, wspólne zdjęcia, dowody na to, że nasz związek nie jest fikcją i wysłałam je do kancelarii ww. pani mecenas, skąd powędrowały również do USCIS. Złożyliśmy petycję I-130. Na początku grudnia otrzymaliśmy Receipt Notice z USCIS.

W marcu 2018r. otrzymałam raport z owej feralnej nocy w Chicago. Wynikało z niego, że urzędnik CBP zarzucił mi kłamstwo na interview o wizę turystyczną. Po jakimś czasie okazało się też, że jakimś cudem mam dożywotni zakaz wstępu do USA. Chcieliśmy, żebym miała jednak kiedyś możliwość tego wstępu, więc dalej w to brnęliśmy. Mój mąż musi być tam, żeby wypełniać obowiązki obywatelskie, aby procedura się dalej toczyła, więc odwiedza Polskę jedynie „turystycznie”, i dlatego się dotąd nie przeniósł tu na stałe.

Przylatuje regularnie co 3-4 miesiące. W sierpniu 2018 przyleciał na naszą pierwszą rocznicę ślubu, czym uczynił mi cudowną niespodziankę, gdyż dotarł tu o ok. 2 tygodnie wcześniej, niż myślałam, że dotrze :) w październiku wyleciał, i kolejny raz przyleciał dopiero w tym roku, w lutym 2019.. :( 

Kilka dni przed jego wylotem, w połowie marca, okazało się, że jestem w ciąży.. z jednej strony bardzo się cieszymy, z drugiej jesteśmy załamani. Jesteśmy już przy końcu procedury, na etapie konsularnym, dostaliśmy wiadomość z National Visa Center, i teraz czekamy jedynie na ostatnie dokumenty jakimi są jego deklaracje podatkowe, które wyślemy do pani mecenas na dniach. Wychodzi na to, że mogłabym emigrować za około 2 miesiące. Jednak szkopuł w tym, że dostanę wtedy zieloną kartę tylko na 2 lata. Po 2 latach znów będziemy musieli powtarzać całą procedurę, odświeżać wszystkie dokumenty, wysyłać wszystkie nasze wspólne zdjęcia i udowadniać, że nasz związek nie jest fikcją. Nie wapominając już o pieniądzach, znów trzeba będzie płacić krocie, tysiące dolarów, wszystko od nowa. Mama namawia mnie, żebyśmy poczekali z emigracją do sierpnia, do naszej 2 rocznicy ślubu, bo wtedy dostanę zieloną kartę od razu na 10 lat. 

Nie wiem co robić. Mam ochotę bez przerwy płakać, myśląc o każdym z tych możliwych rozwiązań. Przecież ja jestem w ciąży, mąż nie może się pogodzić z tym, że miało by go nie być przy kopnięciach naszego pierwszego dziecka, że mielibyśmy po prostu odpuścić sobie spędzanie tego okresu razem. Myśleliśmy, czy by nie pomieszkać razem w Kanadzie (tam mógłby nadal pracować w swojej firmie) do końca sierpnia, czyli do momentu kiedy dostałabym zieloną kartę, ale ja przecież będę musiała odebrać ją osobiście z Ambasady w Warszawie. Będę wtedy w około 30 tygodniu ciąży (aktualnie jestem w 14 tc), i takie fruwanie po 11 h tylko po to, żeby odebrac zieloną kartę nie wydaje mi sie raczej zbyt rozsądne. Nie mówiąc już o kwestiach finansowych. 

Nie wiem co mam robic. Co o tym myslicie? Życie przecieka mi przez palce. Chcialam dalej sie ksztalcic, zaczac studiowac cos innego, ale nie moglam, bo caly czas myslalam, ze za chwile moge dostac wize i bede mogla emigrowac, a wtedy wszystkie zobowiazania musialabym porzucic. Nie mialam wyobrazenia ze to wszystko bedzie trwalo ponad 2 lata.. Nie mialam stalej pracy, bo jak jakas miec, skoro chce byc jak najwiecej z mezem w momentach, gdy on tu przylatuje.. zatrudnialam sie na zlecenie, a pozniej rezygnowalam, i tak co pare miesiecy, zeby na czas, w ktorym on tu bedzie, moc spedzac kazda chwile z nim. Teraz przez to nie mam pracy w ogole, bo kto by mnie zatrudnil gdzies, wiedzac ze jestem w ciazy, a nie potrafilabym mydlic oczu przyszlemu pracodawcy, nie wspominajac o tym. Jestem na to zbyt uczciwa. Nienawidze amerykanskiego rzadu, ze uczynil pieklo z naszego (mojego i meza). Prosze o wsparcie.. co byscie zrobili, bedac na moim miejscu??? :(

Masz zakaz wjazdu a Ty myślisz że dostaniesz teraz gc? Co na to Pani prawnik mówi?  w kcc odesła papiery do Ambasady a Konsul podejmuje decyzje co do wizy na pobyt stały. 

Co do Kanady jeśli wyjdzie w ich systemie że masz zakaz wjazdu na teren Stanów to nie wlecisz tam.  Kanada i Stany współpracują ze sobą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, uszatek1992 napisał:

W marcu 2018r. otrzymałam raport z owej feralnej nocy w Chicago. Wynikało z niego, że urzędnik CBP zarzucił mi kłamstwo na interview o wizę turystyczną. Po jakimś czasie okazało się też, że jakimś cudem mam dożywotni zakaz wstępu do USA. Chcieliśmy, żebym miała jednak kiedyś możliwość tego wstępu, więc dalej w to brnęliśmy.

 

Za co ten dożywotni ban? Misinterpretation?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Misrepresentation. 

Jeżeli faktycznie masz bana to żadnej GC nie dostaniesz - dostaniesz odmowę i mozliwosc starania się o waiver - co potrwa. Dyskusje o 2 letniej karcie są w tej sytuacji przedwczesne, natomiast nie jest ona wielkim problem - miały ja tysiące osób włączając w to mnie, RoC to nie jest jakiś kosmicznie trudny proces. 

 

Ogólnie Twoje pytania mają mało wspólnego w imigracja a więcej z życiowymi decyzjami które lepiej podejmować samemu a nie z udziałem obcych ludzi z jakiegoś forum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Jackie napisał:

 

Za co ten dożywotni ban? Misinterpretation?

Za to, że w ambasadzie powiedziałam, że chciałabym podróżować, zaś na lotnisku wymogli na mnie przyznanie się, że nie powiedziałam wtedy całej prawdy, którą jest fakt, że chciałam mieszkać z chłopakiem. Nie miałam pojęcia co innego mam zrobić, byłam głodna, zapłakana, samotna, po 8 godzinach bezczynnego czekania, bez mojego chłopaka, nie sądziłam, co z tego może wyniknąć. Uznałam, że będę mówić całą prawdę, bo inaczej szybko wyczują, że gubię się w zeznaniach. 

 

 

36 minut temu, sly6 napisał:

Masz zakaz wjazdu a Ty myślisz że dostaniesz teraz gc? Co na to Pani prawnik mówi?  w kcc odesła papiery do Ambasady a Konsul podejmuje decyzje co do wizy na pobyt stały. 

Co do Kanady jeśli wyjdzie w ich systemie że masz zakaz wjazdu na teren Stanów to nie wlecisz tam.  Kanada i Stany współpracują ze sobą. 

Pani adwokat mowi, ze mimo ze przyznalam, ze nie wspomnialam o chłopaku w ambasadzie ze wzgledu na strach, ze nie dostanę wizy, sprobuje ten raport prawnie podwazyc. Niestety, bedzie to dopiero na etapie interview w ambasadzie. Jesli Konsulat przychyli sie do naszego tlumaczenia, moga stwierdzic ze nie byl popelniony ‘fraud’ i zaaprobowac wize imigracyjna. Jesli nie, potrzebny bedzie waiver. Zasugerowala, zeby maz powoli zbieral za jakis czas ewentualne dokumenty potrzebne na proces o waiver, na wszelki wypadek, zeby nie tracic czasu, gdyby byly potrzebne. Ale ze „sprobujemy zawalczyc o pozytywna determinacje Konsulatu.”

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, kzielu napisał:

Misrepresentation. 

Jeżeli faktycznie masz bana to żadnej GC nie dostaniesz - dostaniesz odmowę i mozliwosc starania się o waiver - co potrwa. Dyskusje o 2 letniej karcie są w tej sytuacji przedwczesne, natomiast nie jest ona wielkim problem - miały ja tysiące osób włączając w to mnie, RoC to nie jest jakiś kosmicznie trudny proces. 

 

Ogólnie Twoje pytania mają mało wspólnego w imigracja a więcej z życiowymi decyzjami które lepiej podejmować samemu a nie z udziałem obcych ludzi z jakiegoś forum.

Jak wyżej. Dzięki za radę, mam inne zdanie na ten temat, więc nie wiem jak się odnieść do tej części Twojej odpowiedzi. 

Ale może wiesz, ile może potrwać staranie się o ewentualny waiver? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...