Skocz do zawartości

rzecze1

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 692
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    101

Zawartość dodana przez rzecze1

  1. I know! I oberwało mu się za to niezle podczas White House Correspondents Dinner, w 2011 bodajze, gdy Obama zrobił z niego pośmiewisko wśród całej śmietanki towarzyskiej Wschodniego Wybrzeza... Prawa polityki. "Pee pee tape" to było jednak coś innego. Byli prezydenci potrafili się zachowac, Clintonowie i Obamowie potrafili się świetnie zachowac, Trump potrafił to docenic i podziękowac Clinton, "What a class! What a class!" , dzień jak z alternatywnego świata! Tylko media nie mogły dac sobie na wstrzymanie choc na jakiś czas. Nikt się nie zastanowił, co jeśli to nie prawda? Jakby mi media w taki sposób chciały zrujnowac najwazniejszy dzień w zyciu, to tez bym pismaków chciał pogonic na cztery wiatry. Wyrządziło to duzo szkody, a zero pozytku.
  2. Pozdrów meza, bo ma rację Reagan i Clinton mieli do tego ogromny talent, Obama niewiele mniejszy. Busha II zaś zawszę będę kojarzyc jak w telewizyjnej debacie w 2000 roku rozłozył Gore'a na łopatki jednym "teksańskim" skinieniem głowy. Polityka
  3. I kazdy powinien o tym pamietac. Trump zasługuje na wiele disrespect'u, robił i mowił okropne rzeczy. Takze, jeśli nie przede wszystkim - w kampanii, kiedy to przedstawiał duzo bardziej ekstremalne propozycje niz te które próbował pózniej wprowadzic jako prezydent. Ludzie go jednak wybrali, i czasem się wydaje, ze z tą decyzją elektoratu druga strona nie jest w stanie się pogodzic (co zresztą bylo tez widac w Polsce, przynajmniej przed drugą porazką...). I tak jak za Trumpem nigdy nie byłem i nie będę, tak osobiście to jedna rzecz mnie w tamtym okresie wyjątkowo zniesmaczyła. A była to ta cała historia z "pee pee tape"... Od początku była naciągana, do tej pory nieudowodniona, co obrońcom praworządności powinno lezec szczególnie na sercu... I teraz jak pomyślec, ze ktoś wygrywa wybory prezydenckie, i ma dzień inauguracji, w dziesiejszych czasach bez wątpienia największe polityczne osiągniecie mozliwe w zyciu dla człowieka na Ziemi, swieto demokracji, sama Clinton pojawia się na inauguracji i pozniej na kolacji co Trump komplementuje mówiąc jaką klasę tym pokazała... i pomimo tego media nie mogą się powstrzymac i próbują ten dzień zrujnowac spelkulując o tym jak prostytutki ponoc szczały na Trumpa... Sorry, ale to było wyjątkowo małostkowe, desperackie i oczywiście nie podniosło wiarygodności tychze mediów wśród nie-partyjnych wyborców, która to wiarygodnosc - nie oszukujmy się - była juz w tamtym okresie co najwyzej "srednia"....
  4. Do polemizowania zachęcam, i zawsze powtarzam, ze to właśnie Ci polemizujący i widzący rozne odcienie rzeczywisrtosci pozostaną, gdy plemiona polityczne widzące dziś świat tylko w czarno białych kolorach się wreszcie nawzajem powykańczają. A tak będzie prędzej czy pózniej. Zatem jak coś, to pisz śmiało. Udzielam się tu nieregularnie, ale jak juz mam czas, to na pewno odpowiem, i pewnie tez obszernie, bo Twitter, z jego ograniczeniem liczby znaków... to niestety zdecydownie nie dla mnie. Kazdy ma swoje słabości
  5. I tu się zgadzam. Ciekawe jest tez to, ze zgadza się z nami takze częsc wyborców Obamy którzy głosowali w 2016 na Trumpa. Na Obamę głosowaliby po raz kolejny gdyby mogli, ale jak na razie planują ponownie oddac głos na obecnego prezydenta. Najwyrazniej Demokratom prawdziwego, a nie tylko medialnego lidera dziś naprawdę brakuje... W kazdym wypadku, ktokolwiek z "wielkiej trójki" wygra demokratyczne primiaries, bez wyjścia do ludzi tu się nie obędzie. Jeśli Demokraci nie chcą ponownie widziec ich lidera/liderki przemierzających kraj wyborczym autobusem od jednej metropolii do drugiej przez ocean sloganów "Vote Trump" w backyards... tak jak wspominają kampanię współpracownicy Clinton... to będą potrzebowali takich aktywistów "on the ground", którzy potrafią zdecydowanie wiecej niz tylko cytowac ile razy Trump skłamał, robic happeningi like'owane pózniej przez podobnnie myślących na social media, powtarzac informacje przetwarzane do znudzenia w liberalnych mediach, czy ubolwac jak to system elektorski - nad którego zaletami dla Demokratów się rozpisywali przed listopadem 2016 ... - jest teraz nagle niesprawiedliwy... O Putinie to juz przemilczę, bo chyba wystarczająco napisaliśmy... Demokraci bedą potrzebowali aktywistów którzy potrafią rozmawiac z ludzmi w sposób który nie pokazuje, ze nimi się brzydzą, czy uwazają ich za głupich czy naiwnych, bo głosowali i zamierzają głosowac na kłamcę, rozpustnika i "morona". Będą potrzebowali takich aktywistow którzy nie tylko czują się dobrze w studiu MSNBC czy CNN, ale takze takich, którzy nie boją się pójsc do baru w Wisconsin o 6 RANO, aby posłuchac co mówią o nich ich niegdysiejsi wyborcy którzy właśnie skończyli nocną zmianę... Aktywistów, którzy nie będą się jezyc słyszac duzo bardziej przykre komentarze niz takie które wypisują tu na forum nawet najbardziej zagorzali trumpowcy... Aktywistów, którzy nie będą się bali dostac okazajonalnie dostac w przysłowiowy "pysk", często słusznie. Nie wiem czy to jest jeszcze mozliwe?... W Europie takich ludzi na lewicy, poza wyjątkami, szeroko opisywanymi przez media właśnie ze względu na ich wyjątkowosc i to, ze potrafili zdobyc poparcie w najbardziej nawet konserwatywnych regionach, praktycznie nie ma. Partie mainstreamowe w wielkiej mierze poddały się, ograniczając aktywnosc do metropolii i zaprzyjaznionych studiów telewizyjnych... A to za mało. W UK sytuacja Labours jest tak katastrofalna, ze nie tylko nie potrafili pokonac ostatnich 2 najgorszych, naprawdę najgorszych konserwatywnych premierów od czasów II wojny światowej.... ale wręcz bronią się przed wyborami aby utrzymac resztki wpływów które mają....bo więdzą, ze wyborcy mają ich serdecznie dosc. System elektorski w USA jest jaki jest, w wyborach prezydenckich decyduje kilka stanów. System ten w normalnych warunkach słuzyłby Demokratom, ale teraz stracili swoich tradycyjnych wyborcow i przewagę właśnie w tych kluczowych stanach, i czasem mi się wydaje, ze z powodu jakiejś magicznej republikańskiej klątwy stracili takze wszelkie polityczne instykty... W społeczeństwie przyszła sezonowa fala konserwatyzmu - forsujmy liberalizację! Czterodrzwiowe toalety czy jaki tam numer płci jest dziś politycznie poprawny... Wyborcy mają dosc imigracji - forsujmy poluzowanie przepisów, amnestię, brońmy NIELEGALNYCH... A potem w refleksyjną noc wyborczą, dziwmy się, ze porzuceni przez Demokratów wyborcy - jak to mawiał świętej pamięci profesor Geremek z polskiej partii która tez zawsze miała rację.... - "nie dorośli do demokracji", bo nie oparli się republikańskiemu hasłu "Stop illegals immigrants before they become legal liberals... and replace you..." Średnio to widzę, ale na pewno będę obserwowac z zainteresowaniem
  6. Nie wiem skąd myśl, ze uwazam, ze Trump rules... Myślałem, ze moje zdanie na temat autokratów jest tu raczej znane? Staram się wyciągac wnioski na podstawie faktów. Zaczęliśmy rozmowę od Syrii, polityce zagranicznej USA, i nieuchronnie - Putinie. Ciekawiło mnie, dlaczego niektóre ruchy Trumpa w tym obszarze, które normalnie byłyby propagowane przez lewicę, gdy wykonuję je Trump - nie są. I muszę przyznac, ze po tych kilku Twoich wypowiedziach, rozumiem to teraz niestety trochę lepiej..... Podtrzymuję swoje zdanie, ze teoria o agenturze Trumpa nie sprawdza się na polu międzynarodowym, gdyz zbyt wiele faktów w najbardziej zywotnych dla Rosjan obszarach temu przeczy - przesunięcie wojsk NATO na Wschód i wsparcie Polski, dalsze popieranie Ukrainy, ponaglanie członków NATO do wydawania więcej na zbrojenia, zwiększanie budzetu wojskowego i uniknięcie zaangazowania USA w nowe konflikty (co powtórzę - wcale się nie wyklucza), a nawet wycofanie się USA z tego w Syrii (w niekończące się konflikty trzeba wciągac innych, a nie siebie). Jeśli to się kiedyś zmieni tak jak przewidują to... na podstawie czegoś... Demokraci, to oczywiście zdanie wtedy zrewiduję. Dotychczas jednak, porównując 3 lata Trumpa do pierwszych 3 lat Obamy... ten drugi wychodzi na duzo bardziej pro-rosyjskiego, a do tego mającego juz na koncie pierwszą interwencję międzynarodową - w Libii. Google to niestety potwierdza.. zatem nie wiem co tu więcej mozna dodac? Nie zmienia to oczywiście faktu, ze na wielu innych polach Trump to dla USA katastrofa i wielki test wytrzymałości sytemu politycznego. Tutaj nawet nie będę powtarzac, bo dobrze to opisałaś. A skoro juz poruszyliśmy takze ten wątek, to powiem, ze to co mnie niepokoi, to skrajna plemiennosc Demokratów, która właściwie niczym się nie rozni od tej republikańskiej w porównywalnym okresie kadencji Obamy. Ludzie wiedzą, jaki jest Trump, wiedzieli to juz w kampanii 2016 roku. Ale wiedzą równiez, ze nie jest fizycznie mozliwe aby WSZYSTKO co Trump robi, było złe. Walenie przez media w prezydenta 24 godziny na dobę w niczym nie pomaga, a zamienia się powoli w zamknięty spektakl na którym przekonani grają tą samą piosenek dla przekonanych... O ile zadziałało to w jakimś stopniu u Republikanów po 8 latach rządów Obamy, tak teraz juz duzo lepiej widac, ze zyjemy w czasach przełomu i to się moze Demokratom nie udac. Sytuacja w USA nie jest wyjątkowa, a zachowanie Demokratów jest charakterystyczne dla wielu, jeśli nie wszystkich starych partii centrowych/lewicowych/socjaldemokratycznych na Zachodzie Europy. Po upadku komunizmu weszły one komfortowo w neoliberalny konsensus pozostawiając swoją tradycyjną bazę wyborczą coraz bardziej na boku. Baza ta, z kazdymi wyborami widząc, ze nie ma juz praktycznie roznicy pomiędzy lewicą a prawicą, zaczęła teraz popierac nowe, antysytemowe siły. W państwach o sytemach wyborczych proporcjonalnych pojawiły się nowe partie, w systemach większosciowych strona prawicowa zaczęła się przepoczwarzac. Ani Republikanie w USA, ani Partia Konserwatywna w UK nie mają juz wiele wspólnego z tym czym były jeszcze 5, 10 czy 15 lat temu. To nie jest przypadek. Tradycyjna lewica w Europie jest na równi pochyłej historii, i raczej jest juz dla niej za pozno. W USA symptomy są podobne. Prawa trzeba bronic, bez wątpienia. Resistance jest wazny, i powinien się toczyc swoim torem. Ale duzo łatwiej byłoby to robic przy wygranych wyborach... A obawiam się, ze nie da się władzy zdobyc, lub długo utrzymac, jeśli się naprawdę nie skupi na wyborcach którzy odeszli (bo przy tej taktyce o próbach przekonania "przekonanych" drugiej strony to juz w ogóle mozna zapomniec). Jak Demokraci zamierzają odzyskac 9-13% wyborców Obamy którzy w 2016 głosowali na Trumpa? Jechac do Michigan i mówic im, ze dali się oszukac Putinowi? Ci ludzie tym bardziej nie czuli się supressed ani w 2008/2012, ani w 2016. Oni zmienili zdanie, i na tych ludziach powinno się skupiac duzo więcej uwagi... Patrząc na dzisiejszą politykę, nie wiem czy jest to jeszcze w ogóle mozliwe. Tak czy inaczej, jeśli Demokraci odbiją Biały Dom w 2020, stanie się to zdecydowanie POMIMO mediów, i pomimo obecnej taktyki, a nie dzięki nim.
  7. Mistake, to bylo nietraktowanie go na serio w 2016... Idiota, niekompetentny, moron... ktory pokonal wszystkich Republikanow, Clintonow i mainstreamowe media. Jak na niekompetentnego morona to calkiem niezle... "Racja" nie gwarantuje wygrania wyborow; czy cos sie zmienilo u Demokratow to zobaczymy juz za rok... ale jak na razie to wyglada na to, ze Trump dalej krok przed wszystkimi: https://thehill.com/homenews/campaign/467293-trump-campaign-trolls-biden-by-purchasing-his-latino-voter-web-address Vamos!
  8. No z tym Colorado to tez przesada Dobrze, ze internet pojemny, bo drzew by zabraklo gdyby miano wszystko to opisywac na papierze... Trump pomylil Colorado z Arizona, czy naprawde warto poswiecac temu az tyle uwagi? Rozumiem, ze zaangazowani Demokraci tym zyja, ale takie przepychanie sie mediow w wyscigu o sprzedanie kazdej "glupotki" jako breaking newsa utwierdza tylko wielu przecietnych ludzi w przekonaniu, ze media sie na Trumpa zawziely. Nie mowiac juz o tym, ze trzyletni, a z kampania przeciez juz czteroletni, stan napiecia i ciaglego alarmu sprawia, ze coraz wiecej ludzi sie uodparnia i przestaje zwracac uwage takze na sprawy wazne. You can be "shocked" only for so long.... Media same wykreowaly i nakrecily kampanie Trumpowi w 2016, i chyba nie wyciagnieto z tego zadnych wnioskow. Owszem, sledztwa sa wazne, a cala kwestia ukrainska zasluguje na uwage i w normalnych czasach doprowadzilaby najpewniej do impeachmentu. Ale mam nadzieje, ze w kierownictwie Partii Demokratycznej ktos przytomny zdaje sobie sprawe, ze impeachmentu przez Senat nie da sie przeprowadzic? I ze moze chociaz czesc resources i medialnej i politycznej uwagi warto byloby uzyc do, nie wiem, na przyklad sprawdzenia czy wyborcy z Midwestu ktorzy dali zwyciestwo Trumpowi powrocili juz samoczynnie do Demokratow?... czy moze jednak trzeba bedzie cos w tym kierunku zrobic? Bo przy rekordowo niskim bezrobociu, dobrym stanie gospodarki, i zmeczeniu ciaglym szumem medialnym kalendarz dla Trumpa na nastepny rok wyglada nastepujaco - convicted by the House, acquitted in the Senate, elected by the people...
  9. I dlatego napisałem, ze w kampanii zaczął uzywac "retoryki". Był to jeden ze stałych motywów przewodnich jego kampani, i to be fair, nie widzę aby tu się wiele zmieniło? Praktyka wycofywania się z konfliktów jaka jest kazdy oczywiście widzi... i nikt się tutaj z tym nie kłóci. Ale tez trudno tez się temu dziwic, bo gdy przychodzi co do czego, establishment obu partii jest przeciwko. W nowe konflikty się jednak jak na razie nie zaangazował, a z Iranem było naprawdę blisko, a i presja wielu w jego administracji musiałaby wielka. Wyjątkiem było tu implusywne bombardowanie baz syryskich po ataku gazu, za co zresztą dobrze oberwało mu się wtedy od swojej bazy wyborców... Od tamtej pory ta niechęc do interwencji pozostaje stała, i zwiększanie wydatków na wojsko podawane w linkach wcale się z nią nie kłóci. Bo nikt tu nie mówi o rozbrojeniu... Krytycy najwyrazniej nie widzą róznicy pomiędzy wydawaniem pieniędzy na bycie przygotowanym, a wydawaniem pieniędzy aby w kolejnym kraju trzeciego świata rozpocząc wojnę której nie da się wygrac.... Trump do tego drugiego jeszcze nie dopuścił, i jeśli to się utrzyma, będzie to jeden z niewielu pozytywów jego prezydentury. Głosy takie jak w zapodanym linku do CNN się pojawiają, ale są wyjątkami. Wspomniani libertarianie po prawej stronie, i od czasu do czasu odstawieni na bok lewicowcy którzy nie zmienili poglądów przypominają, ze to była kiedyś częsc polityki ich środowiska zanim mainstream Parti Demokratycznej na dobre wszedł w zaprzęg międzynarodowego interwencjonizmu.
  10. Na kazdym wyborczym wiecu? Podwazanie sensu militarnego zaangazowania USA na świecie, mówienie o marnowaniu pieniędzy na bezsensowne wojny... to normalnie nigdy by nie przeszło przez gardło zadnemu mainstreamowemu kandydatowi... To była kiedyś tylko domena lewicy. No i pojedyńczych libertarians. No, nie wiem kiedy będzie "nie za wcześnie"? Minęło juz trzy czwarte kadencji, i nie tylko Putin nic w tej części świata nie osiągnął, ale stało się wręcz odwrotnie - amerykańskie militarne zaangazowanie w Polsce urosło, i dalej rośnie. Więcej sprzętu, więcej zołnierzy, rotacyjna obecnosc zamienia się w stałą... Ukraina tez nie narzeka na brak doradców i sprzętu wojskowego... A to są sprawy dla Rosji duzo bardziej priorytetowe niz jakaś Syria... Gdyby Putin miał taki wpływ na Trumpa jak zyczyliby sobie Demokraci, ustępstwa poczynione zostałyby właśnie tutaj. Nie wiem czego jeszcze oczekuje tu Partia Demokratyczna? Ja tez miałem obawy w 2016 roku, ale muszę przyznac, ze okazały się one bezpodstawne... Nie nalezę do osób które gdy im fakty nie zgadzają się z załozeniami i domysłami, uznają, ze "tym gorzej dla faktów" i trzeba "poczekac az się zgodzą" ... No a obawiam się, ze częsc amerykańskiej opozycji wobec prezydenta tak się właśnie zachowuje... We wschodnieuropejskich obszarach działania Trumpa są całkowicie konfliktowe z rosyjskimi "zyczeniami". Były rozbiezne takze w kwestii Iranu. Są zbiezne w kwestii Syrii, w kwestii wsparcia Bexitu i róznych antyestablishmentowych ruchów wewnątrz państw europejskich. Są pewnie zbiezne w jakichś aspektach biznesowych, tak jak w kazdej administracji, takze tych demokratycznych jak wcześniej pisałem które nie miały skrupułów robic interesów z Putinem... Zapominanie o tym, wyciąganie dalekoidących wniosków i patrzenie na świat jednowymiarowo jest tu błędem. No czasem trudno nie brzmiec Trump grozi Korei - zle. Prowadzi nas do wojny!... Trump spotyka się z Kimem - zle... Poniza USA zadając się z dyktatorem!... Trump zerwał umowę z Iranem - zle! Będzie wojna. Trump chce wycofac się chocby z częsci konfliktów - zle! Zdradza sojuszników. Obama robił reset z Putinem po wojnie w Gruzji - dobrze! Trump nie robi resetu z Putinem i dalej wspiera militarnie Polskę i Ukrainę - zle!... bo... na pewno przestanie...i reset zrobi...a to będzie zle...choc Obama zrobił to samo... a właściwie na razie to nie to samo... bo Trump na razie robi odwrotnie... ale jak juz zrobi to samo co Obama, to wreszcie udowodni, ze jest agentem, Trump, bo Obama nie był... i to będzie zle... IMPEACHMENT!
  11. Doktora Bartosiaka prace znam. Prezentuje poglądy i działa w polskim środowisku bardzo blisko powiązanym z antyrosyjskim, militarystycznym lobby w USA. Jego ostatnia relacja z wizyty w Waszyngtonie, czy tez - jak to chyba lubi okreslac – w „stolicy Imperium” , jest bardzo ciekawa. Jest to tez opcja na którą polski rząd, słusznie lub nie, postawił wszystko na szali... Sam Bartosiak był chyba zresztą przez jakiś czas kandydatem PiS-u na dyrektora Centralnego Portu Lotniczego i wiązał to z jakimiś planami na współpracę ekonomiczną z Chinami, ale z tego co rozumiem to nie wypaliło, a i nieprzewidywalny Trump tez psuje tu szyki. I powiem - fair enough. Przynajmniej ci ludzie mają jasną koncepcję i konsekwentnie ją realizują. Dla nich zimna wojna się nie skończyła, był to dopiero początek dający mozliwosc realizacji nowych mozliwości: - Ruscy opuścili bez jednego wystrzału połowę Europy i zgodzili się na przyjęcie Polski, Czech i Wegier do NATO w nadzieji, ze i do nich zawita zachodni dobrobyt? Dobrze, Clinton im zbombarduje i rozbije ostatniego sojusznika w Europie – Jugosławię, 1999. - Putin zrobił reset z Bushem po 11 września, udostępnił przestrzeń powietrzną i bazy w Uzbekistanie do nalotów na Afganistan, zgodził się na przyjęcie bałtyckich republik sowieckich do NATO? Super! Skorzystamy, ale następnie rozbijemy im takze kolejnego sojusznika – Irak - Ruskim zaczyna się coś nie podobac to „partnerstwo”... Putin narzeka w Monachium w 2007... Broni się przed otoczeniem przez NATO takze od strony Kaukazu (Gruzja)... Zbroi się. - Amerykanie robią krok wstecz.... Czas na kolejny reset, tym razem Obamy....Teraz wszystko juz będzie ok!... Juz dwa lata pózniej USA dają zielone światło do interwencji NATO w Libii... Kolejny przyjazny Moskwie światowy przywódca – tym razem Kaddafi - lezy martwy, a jego kraj pograza się w wojnie. - W tym samym czasie Syria zaczyna płonąc. Tutaj Putin juz nie ma złudzeń i robi wszystko aby uratowac ostatniego juz sojusznika w regionie. Asad tez, nauczony przykładem Kaddafiego, ani myśli o ustepstwach czy jakichś gwarancjach Zachodu... - W Syrii dochodzi do wieloletniego pata, ale za to na froncie europejskim jest progres - legalny rząd w Kijowie zostaje obalony a czesc Ukraińców zaczyna mówic otwarcie o wejściu do NATO. To jest dla Moskwy do przyjęcia tak samo jak byłoby dla Amerykanów do przyjęcia wejście Meksyku w sojusz z Rosją i rosyjskie czołgi na południowym brzegu Rio Grande... Nauczeni doświadczeniem Polski, wiedzą, ze pomimo zapewnień i gwarancji Zachodu infrastruktura militarna NATO zostałaby prędzej czy pózniej przesunięta na Wschód, 270 mil od Moskwy. Nie mają wyjścia, muszą interweniowac... - Krym z bazą Floty Czarnomorskiej zostaje uratowany, ale interwencja jest w wielkiej mierze ogromną porazką. Rosyjsko-ukraiński kręgosłup który zawsze był podstawą moskiewskiej siły zostaje złamany – pod patronatem USA "słowiańscy bracia" walczą przeciwko sobie na terenie który jeszcze pokolenie wcześniej był centrum Związku Sowieckiego... rany na pokolenia... a na Zachodzie nadal krzyczą, ze to Rosja jest zagrozeniem i obkładają sankcjami.... Tak wygląda świat z punktu siedzenia rosyjskiego I szczerze powiedziawszy, trudno nie przyznac im racji. Zwłaszcza jeśli się slucha takich ludzi jak właśnie przytoczony przez Ciebie doktor Bartosiak, którzy dziś, po sukcesach ostatnich 30 lat, juz się nie krępują i otwarcie przyznają, ze – „(...) naszym interesem będzie oczywiście zawsze osłabianie państwa rosyjskiego i uniemozliwienie powrotu do gry mocarstwowej, i tez no potencjalnie równiez doprowadzenie do dezintegracji Rosji.” Zatem...no... co byście na miejscu Rosjan robili? Politycy ery Gorbaczowa i Jelcyna juz raz uwierzyli Zachodowi, ze nastapił „koniec historii”, zdezintegrowali się niesamowicie, i wyszli na tym bardzo średnio.. Teraz juz nie będzie tak łatwo. Osobiście myślę, ze i tak gapnęli się bardzo pózno co się dzieje... (choc zdecydowanie szybciej niz Demokraci ) i ze bez znaczenia jest czy rządzi Clinton, Bush, czy pokojowy noblista... prędzej czy pózniej „partia wojny” w amerykańskim sytemie pokonuje trudności i opór wewnętrzny, i naciera naprzód. Czy to jest właściwa polityka czy nie, to chyba da się odpowiedziec tylko patrzac na poprzednie 25-30 lat i pytając - czy pozycja USA jest dziś lepsza czy gorsza niz wtedy, czy Ameryka i Zachód są bezpieczniejsze i bogatsze dziś niz wtedy i czy wszystkie te wydane pieniądze były warte osiągniętych celów?...
  12. No w dzisiejszych upartyjnionych do skrajności czasach pewnie i nie dziwne... Gdyby w drugiej połowie lat 80-tych Demokraci przeszli na pozycje militarystyczne tylko dlatego, ze Reagan zaczął detante z Gorbaczowem... myślę podniosłoby się duzo więcej brwi... Republikanie są dziś przynajmniej pod tym względem konsekwentni – ich prezydent czy nie, jeśli nie prowadzi polityki interwencjonistycznej – będzie krytykowany. A Demokraci mają problem – Trump nie tylko w kampanii podebrał im wybrców i zaczął operowac retoryką tradycyjnie zarezerwowaną dla pacyfistycznej lewicy (i libertariańskiego „skrzydełka” Partii Republikańskiej), ale teraz w jakiejś części zaczął ją wprowadzac, i lewica nie umie się w tym absolutnie odnalezc. Albo ich deklarowane idee nie są warte popierania, albo nigdy nie były traktowane powaznie, a teraz po prostu maski „gołebiom” spadły. I dokładnie o to mi chodziło. Królestwo Saudyjskie to jeden z najbadziej opresyjnych rezymów na świecie i jednocześnie jeden z największych sojuszników USA. I nie tylko teraz, ale od zawsze. I nie tylko Trump się przymila...bo czy juz zapomnieliśmy jak Obama się kłaniał saudyjskiemu królowi? (za co go wtedy dla odmiany krytykowała prawica ... ). Z Szejkami tańczyli, czasem dosłownie, nie tylko Bushowie, ale i oboje Clintonów, jak takze i sam Obama. Zatem oficjalną narrację usprawiedliwiającą wojny kwestiami humanitarnymi czy wprowadzaniem demokracji.... mozna włozyc między bajki. Nie sądzę, rezultaty są zbyt sprzeczne. Bezrefleksyjne poparcie dla Netanjahu (który Obamy nienawidził) i zerwanie umowy z Iranem mogłoby wskazywac, ze polityka Trumpa jest płytka i wyłącznie „antyobamowska”. Ale ta częsc była jednocześnie antyrosyjska... Wyjście z Syrii i deklaracje o chęci wyjścia z Iraku i Afghanistanu które pomimo intencji Obamie się nie udało... byc moze takze dałyby się pod tą kategorię podpiąc..ale czy byłoby to pro-rosyjskie? Nie wiem.... Czy Rosjanie mają intencję ponownego wejścia do Afganistanu? Potem jest druga faza relacji z Iranem – faktyczne zatrzymanie przez Trumpa kolejnej interwencji zbrojnej i wyrzucenie Boltona na bruk... No i jest trzecia strona - Ukraina, kraje bałtyckie, Polska – które według niektórych reakcji po wygranej w 2016 – miały byc porzucone na pastwę Putina. Nic takiego się nie stało, a wręcz przeciwnie – państwa te cieszą sią poparciem Trumpa tak samo jak cieszyły się poparciem Obamy drugiej kadencji, jeśli nie większym. Hipotezy o Trumpie jako rosyjskim świadomym lub nie agencie nie wytrzymują na polu międzynarodowym krytyki i coraz bardziej wyglądają na desperackie próby Demokratów którzy nadal nie mogą się otrząsnąc po porazce 2016 roku. No, tutaj tez Demokratów ogarnia niezłej siły amnezja Platforma z której startował Obama w 2008 roku niczym się nie rozniła jeśli chodzi o Rosję i zagraniczne interwencje od tej trumpowskiej. Róznica jest taka, ze w 2016 przerobieni juz wówczas na jastrzębie Demokraci od początku przypieli Trumpowi łatkę rosyjskiego agenta, a od zawsze i z natury antyrosyjscy Republikanie tym bardziej ograniczali i ograniczają jego ewentualne pole manewru. Obama natomiast był w 2009 roku duzo bardziej efektywny w swojej prorosyjskiej polityce – ktoś pamięta uśmiechniętą panią sekretarz stanu Clinton z przyciskiem RESET z ministrem Ławrowem kilka miesięcy po wojnie rosyjsko-gruzińskiej? Po rozbiciu integralności terytorialnej Gruzji tak podobnej do tej dzisiejszej na Ukrainie? Here it is : Ktoś pamięta anulowanie przez Obamę bushowskiej umowy o „tarczy antyrakietowej” z Polską dokładnie w 70 rocznicę agresji sowieckiej na Polskę, 17 września 2009 roku? (gdzie trzeba bardzo duzo dobrej woli aby uwierzyc, ze ogłoszono to w ten akurat dzień przypadkiem... a nie „za coś” i na zyczenie strony rosyjskiej...) Gdyby Trump zrobił dziś coś podobnego to Demokraci chyba wyszliby z siebie i stanęli obok... a paski breaking news nie schodziłyby z ekranów mediów... zatem.. please... Oczywiście jak wiemy ta konkretna próba zmiany polityki amerykańskiej skończyła się fiaskiem. Obama bardzo szybko wsiąknął w system nie gorzej niz republikańscy prezydenci, do tego stopnia, ze mógł sobie pozwolic na zarty o „dronowaniu” ludzi ku oklaskom i śmiechom liberalnych mediów na White House Correspondents Dinner... a plany wycofania większości wojsk z Europy zamieniły się na plany przesunięciu tych wojsk na Wschód...
  13. Oglądałem dzisiaj wiadomości BBC, które pomiedzy innymi wydarzeniami, w alarmistycznym tonie omawiały przypieczętowanie przez Putina i Erdogana losu syryjskich Kurdów. I o ile jako Polakowi patrzec na taki obrót sytuacji jest ze względów emocjonalnych i historycznych bardzo przykro, tak z obiektywnego punktu widzenia, to wygląda nie tylko na zakończenie krwawej wojny w regionie, ale i na powrót do sytuacji z powiedzmy 2011 roku, gdzie przeciez sytuacja USA nie była gorsza niz dziś, bo Waszyngton nie miał wtedy ZADNEJ kontroli nad ZADNYM skrawkiem terytorium syryjskiego państwa.... Zatem - co tu się tak naprawdę zmienia?... I o ile jestem zainteresowany takze tym co myślą wszyscy inni amerykańscy wyborcy, tak pozwolisz, ze ponownie wywołam Ciebie @katlia do tablicy, bo pamiętam jak jeszcze niedawno rozmawialiśmy o tym, czy neokonserwatywny militarny międzynarodowy interwencjonizm zdominował takze "lewą" stronę amerykańskiej sceny politycznej, i ze w tym temacie, nie ma praktycznie zadnej roznicy pomiędzy Partią Demokratyczną, Republikańską, Bushami, Clintonami, CNN czy Fox News... Tak jakby Jimmy Carter nigdy nie istniał... Wszyscy, at the end of the day - będą chcieli wojny. There's never been a war they didn't want to start, there's never been a war they didn't want to continue, jak to jeden z libertarians kiedyś cytował, co niedawno przywoływał sam Trump. I o ile przy okazji dyskusji o wojnie w Iraku przytaczałaś przykłady senatorów i kongresmanów/congresswomen głosujących wówczas przeciw wojnie, tak dziś, chyba wszyscy z nich, na czele z panią Pelosi, potępiło wycofanie się z Syrii... Jeśli jacyś byli którzy poparli ten konkretny aspekt polityki Trumpa, to nie przebili się do mainstreamowych mediów.. bo nawet ja o nich nie słyszałem...? Zatem ja chyba pytam.. WTH...? Czy poziom wszystkich amerykańskich polityków Partii Demokratycznej jest dziś tak niski, ze byliby gotowi na kolejną "wojnę w Wietnamie" tak długo jakby to gwarantowało im zwycięstwo w wyborach wewnętrzych? Czy moze kompleks przemysłowo-militarny jest juz tak zakorzeniony w amerykańskim systemie, ze tylko szaleniec mógłby to przerwac?... a, ze mamy do czynienia z tego typu kategorią... to chyba nikt kto czytał list prezydenta USA do prezydenta Turcji.... nie ma wątpliwości.... :/ Czy moze to ja nie mam racji, lub czegoś nie widzę, i USA rzeczywiście powinny militarną ręką zaprowadzic liberalne rządy prawa na świecie? Ale wtedy trzeba by zacząc od średniowiecznej teokracji - Arabii Saudyjskiej.... a skonczyc chyba na... miliardzie Chińczyków...??
  14. Z Turcją to trudno powiedziec co będzie w dalszej perspektywie, ale wagę w regionie mają zbyt duzą aby Amerykanie sami z siebie kiedykolwiek zdecydowali się ich z NATO wypchnąc, nawet przy Trumpie u władzy. Prędzej sami Turcy się na to zdecydują. I to tez będzie zalezec od tego jak daleko pójdą w autorytaryzm i islamizację państwa pod rządami Erdogana i jego partii "Sprawiedliwości i Rozwoju" (brzmi znajomo? ) Profil tureckiej interwencji w Syrii tez przez lata się zmieniał. Na początku głównym celem było zatrzymanie fali syryjskich uchodzców (do tej pory Turcy mają ich u siebie ponad 3 miliony). Ale, ze uchodzcy okazali się byc świetną kartą przetargową w róznych dyskusjach z Unią Europejską - bo jak coś, to Turcy otwierają granicę i w Europie mamy powtórkę roku 2015... - zatem problem ten zszedł trochę na drugi plan... Potem doszła obawa przed wpływami irańskimi. Ostatnio natomiast wygląda na to, ze zaczęły się u tureckiej elity rządzącej jakieś rojenia o odbudowie pozycji Turcji na Bliskim Wschodzie znanej z czasów osmańskich... a takie ciągoty nigdy nie wrózą nic dobrego. Nie do końca. Tak, Putin chciałby wyjścia Turcji z NATO, bo to by w jego oczach osłabiło sytuację strategiczną USA... ale z drugiej strony taka Turcja wcale nie stałaby się sojusznikiem Rosji, a wręcz przeciwnie - byłaby duzo bardziej nieprzewidywalnym i tym samym trudnym w stosunkach państwem. Rosjanie i Turcy nie mają wiele wspólnych interesów, a mają za to duzo kwestii konfliktowych, i kilka potencjalnie wybuchowych.. Omawiana tutaj amerykańska "zdrada" Kurdów juz zowocowała wezwaniami władz syryjskich do Kurdów - "Ojczyzna wita wszystkich swych synów, Damaszek z powodzeniem rozwiąże wszystkie syryjskie problemy, bez przemocy - zadeklarował wiceszef MSZ Faisal Mekdad. Odnosząc się do planowanej tureckiej ofensywy oświadczył, że władzę będą broniły całego terytorium Syrii i nie zgodzą się na okupację nawet skrawka syryjskiej ziemi." Dokładnie tak jak analizują Zydzi - https://www.jpost.com/Middle-East/Kurdish-Militia-in-Syria-Likely-to-Join-with-Assad-Putin-604027 I o ile częsc Kurdów nigdy nie powróci do Asada, kolejny rozłam wśród rebelianów jest prawie pewny... Zatem w Syrii generalnie wszyscy są przeciw wszystkim, i od 8 lat co jakiś czas zmieniaja lekko konfiguracje. Państwo zamieniło się w jeden wielki poligon wojskowy na którym "cwiczą" nie tylko mocarstwa, regionalne państwa, terroryści i buntownicy, ale takze wszelkiego rodzaju najemnicy i grupy zmilitaryzowane. Nie wiem czy słyszeliście o Polakach o których było głośno jakiś czas temu, nazwali się "Gniew Eufratu" czy coś takiego. Ochotnicy, którzy się zorganizowali i pojechali do Syrii zabijac islamistów. Dawali regularne updaty na Facebook'u... Zatem jak się temu przyjrzec głębiej, to jest to jedna wielka katastrofa bez widoków na koniec, i powtórze - o ile wykonanie jest słabe, tak instykt Trumpa aby umyc ręce i uciekac od tego najdalej jak się moze, są słuszne. I tutaj zakładam się o dobre wino, ze tak samo jak juz bywało wielokrotnie w przeszłości gdzie indziej, ta broń zostanie za jakiś czas uzyta przeciwko amerykańskim zołnierzom... Ale pieniądze korporacjom nie śmierdzą, interes producenci bronii zrobili (i dalej robią), a ze - jak to w USA mawiają - to nie broń zabija, to zły człowiek zabija.... to wszystko jest okej.......
  15. Obawiam się, ze pełna analiza sytuacji USA w Syrii to jest zadanie niemozliwe do zrealizowania... A jest tak dlatego, ze szeroki obraz tego co w Syrii się dzieje mają tylko ludzie, którzy „zajmują się” tematem całodobowo... No bo szyscy wiedzą, ze jest wojna - ze jest Assad wspierany przez Rosjan, i antyrezymowi buntownicy wspierani przez Amerykę... „Good guys” and „Bad guys” jak to się w mediach sprzedaje... Częsc ludzi wie, ze Turcja takze jest tam zaangazowana, ale nie do końca rozumieją dlaczego nie razem z „Good guys”, no bo przeciez to niby tez NATO?... Czesc pamięta o Iranie, Izraelu, Iraku i ich interesach. Nikt natomiast nie wie na jakie grupy rebelianci są podzieleni i ze w przeciągu wojny domowej ich sojusze się czasem zmieniały ... co to jest Rojava, Ahrar al-Sham, Tahrir al-Sham (al-Nusra)?... Kto kogo wspiera i kto z kim walczy? A jeszcze są przeciez pozostałości po ISIS, które walczą ze wszystkimi... TFSA wpierane przez Turcję. No i oczywiście armia rządowa Asada... Gdyby zapytac...nawet nie przeciętnego Amerykanina, zapomnijcie... moze kongresmena... albo jeszcze lepiej!... jakby zapytac jednego z „setki” Demokratycznych kandydatów na Prezydenta – „Którą z tych grup USA aktualnie wspiera?”... to takie interview bym zobaczył dla samego wyrazu twarzy pytanego ... Przyznam szczerze, ze ja takze nie wiem...? Zatem to jest jeden problem. Drugi jest taki, ze o ile wiemy czego chce Asad, jakie są cele Rosjan i Irańczyków, w jakiejś mierze rozumiemy co robi Turcja, choc tu się to „sezonalnie” zmienia, wiemy czego chcą Kurdowie otwarcie (i podejrzewamy do czego by dazyli po tym gdyby cele do których się przyznają zrealizowali...), znamy tez cele ISIS (bo są proste – scinac głowy niewiernych).... to jakie są średnio/długo terminowe cele cele Amerykanów w Syrii i – wazniejsze! – jak Amerykanie zamierzają te cele zrealizowac?... Tego juz chyba nie wie nikt... Włącznie z samą amerykańską administracją. I tutaj Trump niewiele się rózni od Obamy, bo poprzedni prezydent tez się miotał od jednej skrajności do drugiej... Kongres nigdy nie głosował czy na wojnę w Syrii isc, czy nie isc... Wygląda na to, ze od katastrofy irackiej głosowań się juz po prostu unika.... Pewnie dlatego, zeby potem nie było czarno na białym kto był za czym, tak jak ostatnio dyskutowaliśmy z @katlia . W przypadku Libii czy Syrii takich dyskusji nie ma i nie będzie.... No i do tego taki brak „deadline” na decyzję pozwala tez uniknąc wewnętrznego oporu, dyskusji, masowych manifestacji jakie widzieliśmy porzy okazji przygotowań do wojny w Iraku w 2003 roku.... W wojnę się dziś po prostu tak jakoś stopniowo, niezauwazalnie dla społeczeństwa - angazuje... Coś jak przysłowiowe „gotowanie zaby”. Do tego kazda kolejna wojna nie tylko się nie kończy, ale tworzy nowe, okropne problemy... których naturalnym nawet dla rozsądnych ludzi rozwiązaniem wydaje się byc kolejna wojna.... Atak na Irak rozbił to zsekularyzowane jak na standardy Bliskiego Wschodu państwo i otworzył drogę do powstania barbarzyńskiego ISIS... który się rozlał na sąsiednie państwa... Nie było wyjścia, trzeba było zniszczyc ISIS w Iraku, no i wejsc do Syrii, bo tam tez islamiści się znalezli... Dziś amerykańskich „przeciwników” w Syrii wspiera Iran... zatem co „jastrzębie” mówią, ze trzeba zrobic? – zaatakowac Iran... To jest niekończąca się spirala wojny... Kosztuje to USA majątek, reputację (4 „nie-wygrana” wojna w przeciągu niespełna 20 lat, Iran byłby piątą), zwiększa antyamerykanizm na świecie, a na polu wewnętrzym prowadzi do nasilonej inwigilacji i erozji praw obywatelskich. Owszem, dla sił politycznych które chciałyby zamienic Ameryką w oblęzoną twierdzę wypełnioną przestraszonymi ludzmi którzy zgodzą się na wszystko tak długo jak im się obieca, ze teraz to juz na pewną będą „safe”..., twierdzę w której coraz mocniejszą pozycje mają róznorakie sektory siłowe i armia, to jest super. Te siły tą atmosferą zyją i z niej korzystają. Dla reszty natomiast, w długim terminie będzie to oznaczało koniec Ameryki jaką znają. Zresztą, pomyślcie ile się zmieniło w przeciągu ostatnich 20 lat w USA i na co się ludzie dziś godzą w imię bezpieczeństwa... Twoje pytanie zostało zapewne spowodowane ostatnimi informacjami i oburzeniem tak na lewicy i prawicy tweetami Trumpa. Nawet w Fox News prezenterom opadły szczęki... I owszem, prezydent sobie nie pomaga wyrazając się tak jak się wyraza, a tweet o Turcji to juz całkowita zenada... I wcale się nie dziwię, ze nawet sojusznicy się zastanawiają czy wszystko jest z nim aby „w porządku”... Ale kwestia wycofania z Syrii nie jest nowa, mówiono juz o tym kilkanaście miesięcy temu, o czym nawet chyba rozmawialiśmy tutaj... Opór resortów siłowych był, jest i będzie duzy, i czesc tamtego planu zdołano storpedowac juz kilkanaście tygodnii pózniej. W ostatnich dniach natomiast, wydaje się, ze ostatnie błędy i problemy prezydenta i całe zamieszanie z impeachmentem wykorzystuje się aby ponownie stworzyc histerię medialną wokół wycofania z Syrii i jakby „przy okazji” na trwałe utopic całą, starą juz przeciez, ideę. Bo co słyszymy? Ze, Ameryka zdradzi sojuszników, zostawi Kurdów na pozarcie Turkom, przegra, ponizy się, straci twarz...? Hello! Wszystko to juz się kiedyś stało... Polacy w II wojnie światowej, Węgrzy zachęcani do oporu w 1956, Wietnam Południowy (ktoś pamięta, ze takie państwo istniało i ponad 15 lat było wielkim sojusznikiem USA?), Kurdowie których Amerykanie po I wojnie irackiej pozwolili Saddamowi wytruc jak stonkę... zeby podac tylko najbardziej nam znane przykłady. Nic strasznego się dla USA wtedy nie stało, wręcz przeciwnie... Media i komentatorzy zachowują się jakby w ogóle nie znali historii, i nie pamiętali, ze teoria domina, którą przez lata uzywano do straszenia społeczeństwa i usprawiedliwiania konieczności kontynuacji bezsensownej wojny w Wietnamie, się nie sprawdziła. Zatem Trump tworzy problemy rózne, dla rządów takich krajów jak Ukraina czy Polska które stawiają wszystko na jedną kartę to jest zimny prysznic i ostrzezenie jak bardzo ryzykowną politykę prowadzą, sposób w jaki to próbuje się przeprowadzic jest nieprofesjonalny, ale z perspektywy interesów stricte amerykańskich wycofanie się z niekończących się zagranicznych wojen jest konieczne. I stanie się prędzej czy pózniej, pytanie tylko – jak pózniej, i w jakim stanie będzie wtedy Ameryka i Zachód. Ostatnie 20 lat nie napawa tutaj niestety optymizmem.
  16. McDonald's ma wyzsza staff retention niz administracja Trumpa... Kto byl gdzie, i czy akurat wtedy gdy do "czegos" dochodzilo i czy aby nie odszedl/zostal zwolniony wlasnie dlatego, ze sie z tym nie zgadzal... to ewentualnym komisjom sledczym zajmie lata... a przy dobrych prawnikach, których tym ludziom nie brakuje - dekady. Zatem w tym szalenstwie moze byc metoda. Jedynym który sie tam jakims cudem uchowal od poczatku kadencji, oprocz rodziny, to chyba jest ten lysy Miller/Muller czy jakos tak, co wyglada jak negatywny charakter z filmow o Bondzie....
  17. No moze mamy inną definicję Demokratów, którzy "są znaczący". Dla mnie to tacy których nazwiska znam lub przynajmniej kojarzę Przyznam, ze zapomniałem o pani Poelosi, zatem dodam ją do Berniego, Ted Kennedy juz nie zyje, no i jeszczę kojarzę panią Mikulski, ale to raczej przez powiązania z polskimi sprawami niz przez jej pozycję. Reszta nazwisk którzy głosowali przeciw Irakowi muszę przyznac nic mi kompletnie nie mówi... co i tez jest chyba symptomem bezkrólewia w Partii Demokratycznej po klęsce klanu Clintonów...
  18. I to bez zadnego 500 plus! Gratulacje dla wszystkich!
  19. No Trump przegina. Politycznie i populistycznie wypadałoby Demokratom poczekac do wyborów... No ale ile mozna? Koleś się zachowuje jak prezydent jakiejś Ugandy, a nie Stanów Zjednoczonych Ameryki... Co tez powinno dac do myślenia naszym decydentom z Nowogrodzkiej, równie dobrze kiedyś i Polska moze się stac obiektem takich targów. USA stają się niestabilnym i nieprzewidywalnym państwem. Jednemy "dyktatorkowi" z UK dzisiaj sądy wylały kubeł zimnej wojny na głowę, moze i tego chociaz na jakiś czas utemperują...
  20. Wielu tak... ze "znaczących" natomiast, to chyba tylko Bernie??
  21. Absolutnie. I to jest sedno dzisiejszego sporu w świecie, a właściwie jest to sedno sporu od jakichś 150 lat. Z jednej strony, w długim terminie socjalizm penalizuje sukces (oddaj połowę dochodu na "biednych") a często wręcz rujnuje gospodarkę i tak naprawdę szkodzi "beneficjentom" (pomimo restrykcyjnych regulacji i polityki "poprawności", na Zachodzie Europy kazdy pracowca 100 razy się zastanowi zanim zatrudni kobietę w wieku płodnym...)... z drugiej, jak ktoś ma problemy w dzikim kapitalizmie, to nie powie dzieciom...."No dziś na kolację mamy ryz z mlekiem, ale za to PKB naszego państwa jest imponujący!..." I bądz tu mądry
  22. I to jest komentarz ktory powinien byc przypominany kazdemu kto mysli o emigracji do USA, zwlaszcza jesli dopiero planuje rodzine. Ameryka ma bez watpienia swoje niezaprzeczalne pozytywy, ale tez minusy o ktorych ludzie powinni wiedziec. Dla porownania, w mojej firmie w UK, maciezynskie/lub shared parental leave, to 6 miesiecy platnego, plus 3 miesiace polplatnego, plus 3 miesiace bezplatnego. Kazdy bierze tyle ile mu indywidualnie lub w parze pasuje... Nie mowiac juz o tym, ze nie tylko kobiet w ciazy na kontraktach praktycznie zwolnic nie da, ale do tego za kazdym razem sa traktowane jakby nosily pierwsze ludzkie dziecko na Ziemi... zatem "chorobowe" od 2 czy 3 miesiaca az do urodzenia (pelnoplatne oczywiscie) to czesto standard... W ostatnich 4 przypadkach ciaze oznaczaly u nas calkowita utrate pracownika na blisko 2 lata... a potem powrot tylko na pol etatu oczywiscie... Zatem to troche przegiecie w druga strone... i powod tego, ze takich sektorow jak moj jest w Wielkiej Brytanii coraz mniej, bo reszta sie szybko z powodow kosztow pracy "amerykanizuje"...
  23. Niemcy to slabo znam, ale z tego co wiem to oprocz tego, ze social maja duzy, to Ci co pracuja, maja w pracy bardzo dobry "focus", ale i tez potrafia sie w wolnym czasie dobrze bawic. Kiedys mi ktos opowiadal, ze sa wyznawcami tej historii o naostrzonych narzedziach. Pila motorowa mozna drzewa ciac i ciac, ale jesli pily sie nie bedzie ostrzyc, naoliwiac i o nia dbac, to zniecie drzew bedzie z czasem coraz mniej efektywne... W zyciu narzedziami jest nasz mozg i cialo, zatem trzeba regularnie sie wylaczac i relaksowac, inaczej efektywnosc naszej pracy bedzie coraz nizsza... Nie wiem czy Niemcy rzeczywiscie tacy sa, ale teoria jest prosta, trafna, i kazdy powinien miec ja na uwadze, a moze wlasnie przede wszystkim Amerykanie.
  24. Szerokie horyzonty są pozytywne. Mozna uwielbiac Op. 53 Chopina i jednocześnie okazjonalnie dobrze się bawic przy "Sąsiadce" czy "Gwiezdzie" Akcentu
  25. Ponoc to przychodzi z wiekiem U siebie okazjonalnie takze ten pesymizm ostatnio zauwazam... Dlatego zawsze dobrze - raz - poprzebywac z dzwudziestolatkami... lub - z mądrymi 80-latkami.... a jeśli ktoś nie ma takich mozliwości, to dwa - popatrzec obiektywnie na historię świata. Bo pomimo całego klimatycznego syfu, korporacji, zadłuzenia i wykorzystywania ludzi, zyjemy w fantastycznie dobrych czasach. Wcześniej było gorzej. Co tam pracujące 14 latki... Royal Navy jeszcze pokolenie temu eksperymentowało na własnych marynarzach efekty broni atomowej... A to była ta "dobra" strona zimnej wojny Duzo naszego dzisiejszego pesymizmu wynika z braku pamięci o zwięrzęcej stronie naszej niedawnej przeciez historii... oraz tego, ze zapomnieliśmy jak przyszłosc świata wyglądała gdy byliśmy młodzi a wódka dalej świetnie smakowała
×
×
  • Dodaj nową pozycję...