Skocz do zawartości

rzecze1

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 692
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    101

Zawartość dodana przez rzecze1

  1. To jest dokładnie co miałem na mysli pisząc o wychowaniu i systemie ekonomicznym. Swietnie podsumowane.
  2. To pewnie mieszanka kilku czynników. Wychowania (najpracowitszy wygrywa), róznic kulturowych (słaba wartosc rodziny, a często ludzie uciekąjący od problemów rodzinnych/(lub braku rodziny) właśnie w pracę), no i - moim zdaniem przede wszystkim - systemu ekonomicznego. Bo chyba największy liberał nie zaprzeczy, ze istnieją róznice pomiędzy tym jak pracują Amerykanie, a jak pracują Francuzi, Włosi, Hiszpanie czy Latynosi... W swoich krajach oczywiście Bo, ze system ekonomiczny ma tu decydującą rolę, to uwazam właśnie dlatego, ze często obcy wpadają w te tryby gorzej niz Amerykanie... Wszyscy słyszeli o pracowitych Latynosach, czy o tym jak świętnymi pracownikami są polscy budowlańcy...... na Zachodzie. Bo w Polsce czy Meksyku to juz róznie bywa... A, ze Ty trafnie rozpoznajesz wartośc quality over quantity... no to widzisz... to SGH to jednak na coś się przydało
  3. Wszyscy znaczący politycy niestety są. I niestety jak o tym myślę, to w tym konkretnym aspekcie moze trzeba było takiego "wariata" jak Trump aby to przerwac, przynajmniej na jakiś czas. Tak czy inaczej, po kadencjach Busha i Obamy jesteśmy wdzięczni za kazdą chwilę "oddechu" i przerwy daną na poradzenie sobie z "rezultatmi amerykańskich rozwiązań" jakie się przez poprzednie 16 lat nawazyły po tej stronie Atlantyku...
  4. "Relieved" to jest bardzo dobre słowo. Bolton był naprawdę "złym duchem" tej administracji, na polu "zewnętrznym" powiedziałbym, ze wręcz gorszym niz osławiony Bannon... A co do tych którzy się martwią... no... zobaczymy kto go zastapi... ale wątpię aby było gorzej. Jeśli natomiast mowa o wypowiedzi pana Malinowskiego, to jest ona bardzo symptomatyczna... i świetnie pokazuje to, ze tak republikańskie jak i demokratyczne rządy od II wojny światowej grają tą samą muzykę... O czym zresztą pisaliśmy juz kiedyś....Bo, ze co?... Ze negocjacje z Talibami są szokuące? Dlaczego? Co w tym nowego? Wcześniej Amerykanie byli sojusznikami Saddama Husseina, sprzedawali mu broń, sam Donald Rumsfeld w Bagdadzie negocjował partnerstwo w przyjacielskiej atmosferze... z Mujahedinami z Afganistanu tez pakt był w latach 80-tych... no a z ostatniego czasu "detante" i gwarancje dla Kaddafiego... aby kilka lat pozniej go dobic... Kiedyś to juz chyba pisałem, ale Hitler mawiał, ze po zwycięstwie Niemcy będą musiały co 10-15 lat wywoływac lokalną wojnę tak aby testowac nową broń i trzymac armię w mobilnej i zdrowej gotowości (a "zasiedziała armia" to jest powazny problem, z którym na przykład borykają się w dzisiejszych czasach Chińczycy). I amerykańska polityka zagraniczna niestety mi to czasami przypomina. Raz przyjaciel, raz wróg. Nie za bardzo wazne kto i kiedy, aby niekończońca wojna dalej się toczyła. I wszyscy w tym siedzą, włącznie z mediami. O tym jak przebiegało mentalne "przygotowanie" społeczeństwa do wojny w Iraku w 2002/2003 roku (gdy opinie polityków w medialnym maglu stawały się nagle "faktami") czy o przygotowaniu do wcześniejszych i pózniejszych interwencji zagranicznych mozna sobie duzo analiz poczytac, bo juz są. Dla Demokratów szczególnie polecam "media frenzy" jaka miała miejsce przed obamowską interwencją w Libii w 2011 roku. To ilu libijskich powstańców zostanie wybitych jeśli Ameryka/NATO nie zainterweniuje, i w jaki sposób zostaną wybici, pisali i mówili chyba wszyscy. Ale to, ze tysiąckrotnie więcej trupów zasłało ten nieszczęsny kraj po interwencji, a tysiące kolejnych topiło się i dalej się topi w Morzu Śródziemnym próbując się dostac do Europy, od 8 lat nie obchodzi juz absolutnie NIKOGO. Natomiast o tym, jak medialny przekaz na temat Iranu załamał się kilka mięsięcy temu gdy Trump zrobił woltę i nie zdecydował się na wojnę... analiz jeszcze nie ma. Ale będą. Bo informacje pojawiały się codziennie. A to o programie atomowym, a to o ograniczonych swobodach obywatelskich, a to o zasięgu rakiet, a to o porwaniu jakiegoś tankowca... Czerwone paski CNN BREAKING NEWS leciały w kazdym wydaniu... I nagle ni stąd ni zowąd po tym jak Trump zrobił wówczas zwrot, poziom informacji o Iranie spadł o kilkadziesiąt procent... Zatem o ile z Trumpem nie mam wiele wspólnych poglądów, a Ci którzy mnie znają chyba to juz wiedzą, tak w kwestii amerykańskich interwencji militarnych Prezydent juz od czasów kampanii, czy to z powodu przekonań, czy niekompetencji, prezentuje odpowiednie podejście. Obawiam się wręcz, ze lepsze niz miałaby administracja pani Clinton.
  5. Donald J. Trump‏Verified account @realDonaldTrump "I informed John Bolton last night that his services are no longer needed at the White House. I disagreed strongly with many of his suggestions, as did others in the Administration, and therefore...." Nareszcie jakaś dobra wiadomosc! Bolton out. Ryzyko wojny z Iranem zmalało wielokrotnie.
  6. Well done! Czyli do 23 września będzie wiadomo gdzie jechac, a do 10 pazdziernika mozna się zarejestrowac.
  7. No właśnie tez próbuję to jeszcze ogarnąc, bo tak jak wsześniej zaznaczyłem - cytat był za "Polska The Times", a w dzisiejszych czasach zalewu (dez)-informacji to nigdy nic nie wiadomo... ale tak czy inaczej, oficjalnych informacji na razie nie ma... zatem duzo czasu na rejestrację (a tym bardziej na kupno biletu jeśli ktoś ma daleko) absolutnie nie będzie.
  8. Tak, porazka. Za "Polska The Times": „Na podstawie ustawy z dnia 11 stycznia 2018 roku o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych głosowanie korespondencyjne za granicą zostało zniesione” .... Ehmm.. ehmm.... To nie zart z Bareji, tylko dosłowny cytat z pisowskich nocnych zmian ustawodawczych... Co do oficjalnych miejsc w których głosowac będzie mozna, to... "(...) konsul w danym kraju podaje, w formie obwieszczenia, do wiadomości wyborców najpóźniej na trzy tygodnie przed dniem wyborów informację o: numerach oraz granicach obwodów głosowania (...), etc., etc.. ... i... jednocześnie!... "zgłoszenie się do spisu wyborców będzie możliwe najpóźniej na trzy tygodnie przed dniem wyborów"... Da da! Miałem gdzieś listę placówek które działały w trakcie wyborów europejskich (tam na zgłoszenie się do spisu wyborców zagranicznych ludzie mieli niekiedy tylko dosłownie kilka dni). W USA było ich całkiem sporo i byc moze moznaby ją traktowac jako wskazówkę co do tego co się stanie na jesieni, ale nie mogę teraz znalezc. Tak czy inaczej, na oficjalne info czekac będzie trzeba do września, i niestety nie mam wątpliwości, ze - zgodnie z intencją ustawodawcy - wielu ludzi deadlines przegapi, lub się zniechęci przeszkodami.
  9. Z tego co czytałem pobieznie to zamówił broń online z Texasu. którą potem dostarczoną odebrał od lokalnego dealera? Ale jeśli tak jak piszesz, to tym bardziej, here goes the "good guy with the gun" myth...
  10. Tak jest z powodu dzikich zwierząt, czy ludzi? Nie, ze ironicznie, powaznie z ciekawości pytam. Skryminalizowac. Więzień prywatnych teraz w USA duzo, ekonomia się napędzi i w ogóle Poza tym to co teraz kosztuje $1000 (czasem z dostawą do domu?), będzie kosztowac na czarnym rynku $30,000. To w naturalny sposób wyeliminuje sfrustrowanych nastolatków i innych psycholi, bo raz - jak masz na koncie extra 30 tysiaków to i Ci się generalnie odechciewa strzelac do tłumów.... a dwa.... autystyczni izolowani nastolatkowie, oraz niestabilni psychopaci, z reguły średnio sobie radzą na nielegalnym czarnym rynku broni....... No i to moim zdaniem nie jest normalne, ale ok, powiedzmy, ze to hobby Ale background checks (do czego jest potrzebny tez gun ownershop register niestety...) - sprawdzic czy ktoś nie jest psychicznie leczony, czy nie był skazany, czy tez - czy przypadkiem nie jest nielegalny.... to wydają mi się delikatnie mówiąc "rozsądne rozwiązania"... Z którymi NRA i jej sojusznicy walczą i będą walczyc az do przegranej. Bo pieniądze korporacjom nie śmierdzą, czy pochodzą od nielegalnych, czy tez od psychicznie chorych. I jeśli korporacje nie miały skrupułów aby na świecie zmieszac z błotem markę Boeing'a aby krótkoterminowo uzyskac trochę kasy, to i nie mam złudzeń, ze zadna liczba ofiar, starych czy dzieci, ich myślenia nie zmiani. Ale tez się łudzcie (lub nie smuccie) - polityka rządu federalnego wobec broni tez prędzej czy pózniej się zmieni. Jest to tylko kwestią czasu, i liczby trupów lezączych na szali... A liczba ta będzie rosnąc wprost proporcjoinalnie do liczby broni dostepnej na rynku...
  11. Zalezy jak na to patrzec... Czy wymiękł przed Irańczykami? Raczej nie. W pewnym sensie Irańczycy są tu najmniej wazni. Ot, kolejny na liście kraj trzeciego świata który "igra z ogniem" i któremu nikt przeciez nie pomoze jakby co. Ograniczone starcie militarne czy otwarta wojna i zniszczenie rezimu ajatollahów to nie problem, tu ryzyka zadnego nie ma i nawet Trump to wie. Problem jest z całym "bagnem" które zawsze przychodzi po "zwycięstwie". I tutaj moim zdaniem Trump nie tylko nie wymiękł, ale się postawił. Nie Irańczykom, ale własnym generałom i najrózniejszym doradcom, którzy (po tym jak sam Trump pozbył się tych umiarkowanych i rozsądnych...) do stronnictwa "gołębi" bynajmniej nie nalezą. Taki na przykład Bolton, który od co najmniej 20 lat ma prawdziwą obsesję na punkcie wojny z Iranem, musiał wyjsc z siebie i stanąc obok widząc jak blisko był celu i jak wszystko zostało zatrzymane przez Trumpa... Tym razem wzajemnie napędzający się wojskowo-medialny mechanizm który się wielokrotnie sprawdził w przeszłości, i któremu nie oparł się sam Obama w 2011 gdy szło o Libię, zaciął się. I w tym przypadku, I give credit where credit's due, zaciął się dzięki nieprzywidywalnemu Trumpowi. Zakłady o to czy będzie pierwsza od 40 lat amerykańska prezydentura bez nowej wojny nadal otwarte.
  12. Heh... Tez to dzisiaj widzialem, i tez mialem dodac linka wlasnie z money.pl ... Jest to wydarzenie, z inicjatywy administracji prezydenta Trumpa, i do tego dotknie wielu na tym forum którzy w przyszlosci beda sie starac o wize turystyczna... zatem moim zdaniem sie do watku jak najbardziej nadaje...
  13. III wojna światowa to oczywiście typowa medialna histeryzacja, ale kolejna napasc na któryś tam z rzędu kraj trzeciego świata (ktoś liczy?) który rzekomo zagraza najsilniejszemu imperium w historii ludzkości to oczywiście bardzo realna mozliwosc. Iran zresztą był juz na liście za Busha Młodszego, i gdyby Republikanie nie doprowadzili USA na skraj bankructwa a Zachodu nie wpędzili w największy kryzys finansowy od Wielkiej Depresji, to pewnie juz dawno by do "interwencji" doszło. I o ile Trumpa nie lubię z bardzo wielu z wielu względów, i o ile zgadzam się z tylko z niektórymi diagnozami które postawił w polityce wewnętrznej, tak przede wszystkim muszę poprzec te tendencje w jego polityce zagranicznej które są "izolacjonistyczne". Nawet Obama dał się wmanipulowac w awanturę najpierw libijską a potem syryjską, i jeśli Trump się rzeczywiście postawi militarystom i nie wezmie udziału w kolejnej wojnie w obcym kraju, tak będzie to wielkim plusem jego kadencji, jednej czy obu. Właściwie to byłby chyba pierwszy przypadek prezydentury bez wojny od Jimmiego Cartera jeśli się pobieznie nie mylę.... Z czym akurat amerykańska "lewica" ma niezły problem...
  14. A w sprawach międzynarodowych o których pisaliśmy wcześniej, wygląda na to, ze "mortal kombat" pomiędzy izolacjonistyczną polityką Trumpa a wojskowymi trwa w najlepsze. Ogłoszone z fanfarmi juz jakiś czas temu wycofanie się z Syrii utknęło w miejscu, a teraz pojawiają się raporty o konflikcie pomiędzy Prezydentem a jego doradcami wojskowymi którzy otwarcie dązą do wojny z Iranem: https://edition.cnn.com/2019/05/16/politics/donald-trump-iran-john-bolton-mike-pompeo/index.html Prezydent sam jest sobie wynien bo to on wyeskalował sytuację zrywając porozumienie z Iranem tylko dlatego, ze było wynegocjowane przez administrację Obamy, ale i media od prawa do lewa tez nie są święte bo nakręcają antyirańską atmosferę (chocby ostatnimi niepotwierdzonymi raportami o kutrach irańskich w Zatoce Perskiej wyposazonych w rakiety i amunicję.....) Tak czy inaczej, ciekawy wątek do obserwacji.
  15. Nie zdawałem sobie sprawy, ze Kushner był w prace zaangazowany, i dobrze, ze w jakiejś mierze mozna się jeszcze porozumiec; ale niestety wygląda na to, ze to jest wyjątek, który z natury bycia wyjątkiem potwierdza, ze reguła jest inna.
  16. To prawda. Zresztą, wszystkie obecne i przyszłe propozycje w sprawie imigracji obu stron mogą byc traktowane tylko i wyłącznie jako obietnice wyborcze. W rzeczywistosci nic się nie zmieni do co najmniej wiosny 2021 roku, i to tylko w załozeniu, ze w listopadzie 2020 wygra zdecydowanie jedna strona. W przeciwnym razie - kolejne lata deadlock'u. Tak czy inaczej, to dobra wiadomosc dla wylosowanych w DV 2020, wizy są bezpieczne, a kto wie, moze i takze takze te przyszłoroczne DV 2021.
  17. Ciekawy tekst, ale powiedziałbym ze idzie na łatwiznę, bo skupia się na grupie, która od "zawsze" głosowała na ludzi "prawicy" i potem się trzymała tego wyboru no matter what (podany przykład Nixona). Nie jest to zaskakujące, ani tez nie zmieni się w przewidywalnej przyszłości, ale autor wydaje się zapominac, ze to nie ci ludzie wybierają prezydentów czy innych rządzących. Jest ich po prostu za mało. Rządzących faktycznie wybierają ludzie którzy są w "centrum", ludzie którzy dokonują zmiennych wyborów w zalezności od okoliczności, i są to ludzie którzy zdecydowanie nie mają mentalności autorytarnej (wyzej podawaliśmy ilu wyborców Obamy z 2012 w 2016 zagłosowało na Trumpa, gdzie jest liberalny tekst tłumaczący to zjawisko?). I o ile taka analiza jaką widzimy w tym tekście moze byc ciekawa, niczego pozytywnego nie wnosi. Duzo ciekawsze byłoby pochylenie się na pytaniem dlaczego to ludzie centrum (ci "nie-autorytarni") ostatnio wybrali obecnego prezydenta. Rozciąganie mentalności amerykańskiej chrześcijańskiej prawicy (która jaka jest kazdy widzi...) na całosc trumpowskich wyborców jest łatwe, wygodne i pozwala liberałom czuc się dobrze, ale ma potencjalnie śmiertelne konsekwencje. Błędna metodologia moze doprowadzic do błędnych wniosków i rozwiązań, i w konsekwencji kolejnych porazek. Poza tym to skomentuję tylko dwa paragrafy które mnie zaciekawiły: "Resarchers discovered decades ago that people validate their social opinions socially to a certain extent by selecting news outlets, friends, and so on that will tell them they are right. This produces an illusion of consensus, at least among all the “right” people like themselves. Almost everybody does this, but authoritarian followers do it much more because they don’t have many ideas of their own, beliefs they have worked out for themselves and can defend. And they are much more likely to expose themselves only to sources of information that tell them what they want to believe. Getting only one side of a story raises the chances you will get it wrong, but as Ralph Peters, formerly the military analyst at Fox News, said recently, “People that only listen to Fox have an utterly skewed view of reality.” " Pięknie napisane i absolutnie prawdziwe. Prawicowcy mają tendencję do kiszenia się we własnym bezpiecznym sosie i era mediów społecznościowych to ułatwiła i spotęgowała. Ale równie dobrze i śmiało mozna to napisac o wyborcach liberalnych/demokratycznych. Dodam więcej, w 2016 w temacie szans Trumpa na wygraną to widzowie CNN, MSNBC i innych mainstreamowych liberalnych mediów mieli o duzo bardziej - jak to autor pisze - "an utterly skewed view of reality" niz widzowie Fox'a.... Zatem... something to thnik about... "Compared to most people, studies have shown that authoritarian followers get their beliefs and opinions from the authorities in their lives, and hardly at all by making up their own minds. They memorize rather than reason. Religion provides a good example of this: authoritarians tend to believe strongly in whatever religion they were raised, the result of having had their religion strongly emphasized to them while they were growing up. But at some point in their youth—typically in early to mid-adolescence—they usually have doubts about what they have been taught. When this happens they typically go to their parents for guidance, or clerics, or scriptures, or friends who profess strong belief. They are mainly seeking reassurance, and not surprisingly, they keep their beliefs. " Z powyzszym fragmentem tez się nie do końca zgadzam. I przyznaję, ze do jakiegoś stopnia ma na to wpływ ma moje osobiste doświadczenie. Wychowłem się w polskiej rodzinie w której religijne nakazy (lub w większości - zakazy) były wielokrotnie liczniejsze niz nawet najostrzejsze oficjalne nauczanie rzymskiej Kongregacji Nauki i Wiary... ale jakoś nie przeszkodziło mi to w rozwinięciu własnego myślenia i nie przeszkadza moim znajomym w robieniu tego co oni - a nie proboszcz - uwazają za słuszne. I tu mam własną hipotezę - im bardziej coś ludziom próbuje się narzucic - tym bardziej się przeciw temu buntują. Na europejskim podwórku dobrymi przykładami są tu Irlandia i Hiszpania. Dekady TOTALNEJ dominacji Kościoła i konserwatyzmu w zyciu społecznym tak im się odbijają czkawką, ze nawet w dzisiejszych czasach upadku lewicy Hiszpania nadal nie chce wybierac konserwatystów, a Irlandczycy w zeszłym roku przegłosowali ustawę aborcyjną z którą nawet ja się nie zgadzam. I o ile ja czy moje polskie środowisko od zawsze zyliśmy w konserwatywnym "talibanie", umiemy sobie z tym radzic i wiemy jak się w nim efektywnie poruszac, tak na poziomie krajowym w długoterminowej perspektywie to się absolutnie nie sprawdzi i odbije tak Kościołowi jak i wszelkim "patrjotom" wielką czkawką... Jarosław Kaczyński we wczesnych latach 90-tych mawiał, ze ówczesne ZChN (Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe) to najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski... Teraz mozna powiedziec "Kto się przezywa tak się nazywa...", stawiam stówę, ze to rządy PiS-u będą kamieniem milowym w dziele dechrystianizacji Polski. Im dłuzsze, tym większy będzie backlash. Ale wracając do USA, to wydaje się, ze od jakiegoś czasu, byc moze juz od rewolucji seksulanej lat 60-tych, mainstremowe media nadawały tylko jedną i jedyną narrację - liberalnej tolerancji wszelkich "nowoczesnych" zachowań. A nawet nie tolerancji "nowoczesności", ale kompletnego ignorowania konserwatywnych zachowań które dla wielu ludzi nadal były codziennością. Do tej pory pamiętam moją świętej pamięci babcię która o ile uzalezniona była od "Mody na sukces", tak zawsze powtarzała - "Te ludzie zyją jak koty..." Teraz jak o tym myślę, to właściwie nie przypominam sobie jakiegoś popularnego show w którym promowanoby wartości konserwatywne... Nawet "Friends" zyli w duzej mierze "jak koty"... I biorąc to pod uwagę wcale się nie dziwię, ze zaistniał grunt na powstanie FOX'a czy temu, ze - porzucone przez liberałów fale radiowe - wypełniły się chrześcijańskimi talk radios. Liberałowie zignorowali i porzucili wielką czesc społeczeństwa, najpierw na poziomie kulturowym - a pózniej (co przewazyło szalę) - ekonomicznym, a teraz się dziwią, ze porzuceni się zorganizowali and that they can put up a fight... Generalnie tekst jest w jakimś stopniu interesujący, ale ma wartośc mniej więcej taką jaką miałby tekst o tym dlaczego artyści czy hollywoodzcy aktorzy głosują na Demokratów.... gdyby komuś z republikańskiej strony chciało się marnowac czas na takie analizy...zamiast skupiac się na tym jak wygrywac centrum i rządzic.
  18. Swietny wiersz @andyopole ! Dzięki! Po przeczytaniu jakoś tak od razu się filuję lepiej!
  19. Niestety tu się nie zgodzę. Nierówności społeczne to pierwsza i podstawowa przyczyna. Zauwaz, ze badania (tak jak i zwykłe obserwacje zyciowe) wskazują, ze tak zwany "rasism" czy nietolarancja jest odwrotnie proporcjonalna do zamoznosci badanych. Im ktoś bogatszy i im ktoś ma stabilniejszą sytuację finansową, tym mniej go ochodzi, ze jakiś kolejny Ahmed otworzył na rogu warzywniak. Są oczywiście wyjątki, ale tendencja jest krystalicznie czysta. W czasach powszechnego dobrobytu a jednocześnie szerokiej imigracji takich wydarzeń jak dziś na Zachodzie nie było. A dziś to nizsza klasa średnia traci gospodarczo na szerokiej imigracji i to ona potem robi "dym", wykorzystywana swoją drogą przez prawdziwych rasistów i demagogów, zgodnie z zasadą jedna ręka czyjejś kieszeni, a druga z palcem wskazującym na obcych i słabszych.. Zwłaszcza, ze w telewizji i mediach ludzie pracujący słyszą ciągle o tym jakie to benefity migranci im przynoszą, na czele ze wzrostem mitycznego bozka jakim jest dla elity PKB... Tutaj zawsze mi się przypomina walka polskiego rządu, mediów i wpływowych ośrodków gospodarczych w Polsce (oraz korporacji na Zachodzie) przeciw tej... nie pamiętam juz nazwy... dyrektywie unijnej która nakazywałaby płacic polskim kierowcom na dłuzszych wyjazdach w krajach zachodniej Europy według stawek europejskich. Jedyną stroną która wstawiła się za polskimi kierowcami i ich realnymi interesami były zachodnie związki zawodowe.... Właściwie to nie wiem jak to się skonczyło? Wiem natomiast jak się skończyła ustawa "anty-uberowa" w Polsce... Pani ambasador amerykańska przyjechała, powiedziała co amerykańska korporacja oczekuje... i polski rząd się złozył jak "gryka jak śnieg biała" w deszczowe lato... Don't get me wrong... nie lubię czesci polskich taksówkarzy tak samo jak kazdy inny, ale to było juz przegięcie. Jeśli związki zawodowe nie mogą walczyc o prawa swoich członków we własnym kraju, to jest zle. Prawa pracownicze, jak chociazby 8-godzinny dzień pracy, nie spadły pracownikom z nieba. Walczyli o to, i tak samo im wtedy mówili niekótrzy, ze jak się nie podoba - to niech zmienią pracę... I jeśli przestaną walczyc, to nie mam wątpliwości, ze te prawa stracą.
  20. Ha! Dlugo nie myślałem o tym cytacie! Wygląda na to, ze ja za młodu nie miałem serca a teraz nie mam rozumu Bo przechodzę drogę odwrotną do Twojej, a charakterystyczną dla tak zwanych "korwinowców". Bo drastyczny liberalizm gospodarczy jest przez niektórych nazywany w Polsce "chorobą wieku dziecięcego" właśnie dlatego, ze Janusz Korwin Mikke i jego tuzin partii ma od 30 lat poparcie największe wśród młodych. Non stop. A non-stop dlatego, ze gdy "nowi młodzi" wchodzą w wiek wyborczy, "starzy młodzi" zaczynają miec juz prawdziwe doświadczenia zyciowe i patrzą inaczej na rzeczywistosc. Dla mnie kamieniem milowym było oglądanie przez lata na własne oczy w Wielkiej Brytanii jaką dewastację korporacyjny liberalizm wyrządza wsród klasy średniej, a przede wszystkim wśród młodych. Coraz dłuzszy okres pracy, coraz mniej przywilejów pracowniczych, coraz mniejsza stabilnosc i przwidywalnosc zatrudnienia (tak zwane "zero hours" contracts to plaga). A konkurowanie o pracę w warunkach jako tako zblizonych do tego co mieli rodzice tych młodych to dopiero prawdziwy dziki kapitalizm! Bo takim wysp "dobrobytu" ostało się juz niewiele. Zatem wcale się nie dziwie, ze na Zachodzie ludzie zaczynają "rzucac kamieniami w dinozaury" w nadzieji cały system się rozleci... I dziwicie się im? Przeciez im mniej mają, tym mniej mają do stracenia.
  21. Akurat nie do jakiejś ogólnosocjologicznej wiedzy się odnosiłem, tylko do doświadczenia. I to tylko swojego. I tu akurat ani płec, ani nawet jak o tym teraz myślę - wiek, nie odegrały zadnej roli, stąd tez teraz rozumiem dlaczego ich nie wymieniłem. Znałem byłego pułkownika Ludowego Wojska Polskiego który przyjechał tu obierac ryby, a teraz zaczął zupełnie nowe zycie z nową miłością w RFN. Oraz 65 "babcię" która na emigracji tak odzyła, ze chciała spróbowac wszystkich naroktyków jakie były w okolicy.... Bo o ile Dolny Śląsk to nie Podkarpacie, to - with all due respect - nie jest to takze przysłowiowy Amsterdam. A na emigracji często zauwazyłem, ludzie zaczynają byc sobą, właśnie gdy przestają się martwic o to co moze sobie pomyślec o nich rodzina, sąsiedzi, współpracownicy.... I wtedy właśnie ani wiek ani płec nie grają zadnej roli, i wychodzi z nich to kim naprawdę są lako LUDZIE. Az do czasu gdy wsiąkną w nowe środowisko i w nowe ograniczenia, w nowych sąsiadów, rodzinę, współpracowników... Ale to takie limbo które pojawia się w między czasie zawsze jest niezapomniane. I myślę, ze to jest ciekawszy temat niz to czy chłopaki czy dziewczyny są odwazniejsze czy inne tego typu gener studies.
  22. A to mnie zaciekawiłeś tą płcią. Nie pominąłem jej specjalnie, po prostu mi nie przyszła w ogóle na myśl, i tak się teraz zastanawiam dlaczego... Moze dlatego, ze poznałem w zyciu bardzo duzo silnych i obrotnych kobiet, i jednocześnie bardzo wielu łajzowatych mezczyzn... I moze tez dlatego, ze mieszkam od 12 lat w kraju gdzie zachowania obu płci pozbawione są w zasadzie społecznie narzuconych kulturowych ograniczeń, takich jak na przykład w konserwatywnych regionach Polski gdzie te ograniczenia są relatywnie silne i wpajane od dzieciństwa. A moze tez dlatego, ze pominąłem tez inny czynnik - pewnie znowu z własnych doświadczeń i nielicznych znajomości w tej kategorii - czynnik wieku. Tak czy inaczej, ciekawy temat i ktoś kto lubi moze się zainteresowac i poczytac. Co do religijności to nie wiem. Ludzi naprawdę wierzących jest bardzo, bardzo mało, ale ogólnie to jeśli coś osobiście zauwazyłem to to, ze wierzący Zydzi biją w tej kategorii chrześcijan na głowę. Takiej obojętnej na ziemskiej losy uduchowionej melancholijności jaką widziałem u pewnej grupy ortodoksów lecących z nami samolotem w zyciu nie widziałem u nikogo innego. Chrześcijanie natomiast nie tylko zegnają się przed startem czy lądowaniem, ale jeszcze przy byle turbulencjach to zaraz jest "O my God", "I don't want to die"... A czemu? Przeciez od razu do raju
  23. Nie jesteś jedyna. Gdyby kiedykolwiek przyszło mi wybierac gdzie mam mieszkac, to względy geopolityczne grałyby tu bardzo duzą rolę. Kilka lat temu poznaliśmy w którymś z parków narodowych starszą parę gdzie zona była pochodzenia polskiego, i opowiadała jak jej dziadek wyjechał z Warszawy do Ameryki w 1912 roku. To jest coś co śmiało mozna nazwac " a good call!"... Z drugiej strony do tej pory zawsze wspomiam swojego pradziadka który wrócił z Detroit na Lubelszczyznę tuz przed I wojną światową (po raz drugi zresztą, wcześniej wrócił bo go powołali na wojnę rosyjsko-japońską w 1905, jak mu się chciało tłuc parowcami w te i spowrotem po Atlantyku to nadal nie rozumiem) ... Tak czy inaczej do tej pory mam napisane cyrylicą dokumenty kupna ziemi na mojej wiosce datowane na czerwiec 1914 roku...... I to jest coś co nazywam "not a very good call..." Pomimo tego, muszę przyznac, ze zagrozenie obecną putinowską Rosją jest dziś wielce wyolbrzymione, i tu upvote dla @katlia . Duza wojna konwencjonalna w Europie jest w przewidywalnej przyszłości niemozliwa z jednego powodu - od czasu gdy Związek Sowiecki po wpompowaniu kupy pieniędzy wycofał się się Europy Wschodniej (czy jak to w Polsce lubią mówic - z Europy Środkowej) a następnie się rozpadł i dobrowolnie przyjął ówczesny system liberalny ekonomiczny reaganowsko-thatcherowskiego Zachodu (rzecz niesłychana w historii imperiów) - cała elita rosyjska trzyma pieniądze, jak i większosc swoich dzieci - na Zachodzie. Włącznie z Putinem, którego córka zyje nadal jakby nigdy nic w Amsterdamie. Nie po to obecna nomenklatura kradła przez 25 lat aby teraz wszystko wysadzic w powietrze. O nie. I o ile konflikt rosyjsko-ukraiński jest w duzej mierze napędzany nacjonalistycznym sosem (bo prymitywny, płytki "patriotyzm" zawsze dobrze się sprzedaje wśród mas, kazdego kraju i nagania "notowania" rządzących), tak prawdziwe zródło konfliktu ma inne podłoze. Ukraińcy mogliby sobie mówic co chcą i nawet machac sobie swoimi banderowskimi flagami i zaden ruski rząd by się tym nie przejmował tak długo, jak system społeczny byłby nienaruszony. Jednak niezalezne społeczeństwo wolnych ludzi tuz za miedzą to juz śmiertelne niebezpieczeństwo dla obecnego systemu rosyjskiego, i po przewrocie 2014 roku Rosja musiała działac. Totalna inwazja - łatwa do zrobienia z militarnego punktu widzenia była - i nadal jest - nieopłacalna. I stąd, choc minęło juz 5 lat, ruskiego wojska w Kijowie nadal nie widac... Bo Rosjanie wyciągnęli wnioski z amerykańskich błędów ostatnich 20 lat. Nie zmienia to jednak faktu, ze pewne zagrozenie istnieje, ale wiąze się ono nie z otwartą agresją, ale z mozliwością utraty stabilności Rosji. Paradoksalnie, Putin jest najlepszą rzeczą jaka się mogła przytrafic Zachodowi, Polsce a nawet - jeśli nie przede wszystkim - Ukrainie. Nikt tak nie podbudował ducha ukraińskiego od czasów chyba Chmielnickiego jak zrobił to właśnie Putin. Teraz mają wreszcie legendę na której mogą budowac przyszłosc bez wstydu i kompleksów wobec Europy. Jednocześnie Putin jest splątany na tysiąc sposobów z ekonomicznym systemem Zachodu i zeby tego było mało - takze trzyma za mordę całe barachło siedzące na broni atomowej od Kaliningradu po Władywostok. Marzyciele śnią o liberalizacji społecznej Rosji, lub wręcz jej totalnym rozbiciu, realiści grają na gładkie przejęcie władzy po śmierci/emeryturze Putina i zachowanie status quo.
  24. Moze i chcą, ale tak jak @Jackie wyzej pisze, łączą tą kwestię z innymi problemami imigracyjnymi, według nich wazniejszymi, i patrzą na nią jako na całosc. Generalnie ten motyw jest obecny w amerykańskiej polityce co najmniej od czasów Clintona z którego prezydenturą Republikanie nie mogli się w swoim czasie pogodzic i którego wszelkie ruchy sabotowali. Od tego czasu cokolwiek jedna partia by nie wymyśliła, druga partia uznaje, ze są wazniejsze sprawy które jeśli nie zostaną załatwione najpierw lub równolegle, druga partia się nie zgodzi na proponowane rozwiązania pierwszej partii... W wielkim skrócie - zamiast spotykac się i zgadzac się nawet na małe rzeczy które słuzą wszystkim, i w ten sposób powoli zblizac się do centrum, kazdy trzyma się swojego ektrememum powtarzając - "wszystko albo nic". I dlatego od lat jest jedno wielkie NIC, czego kwestia imigracji jest sztandardowym przykładem (i na czym przynajmniej korzysta @szaman bo moze w zaprzyjaznionym wątku odliczac dni do loterii której by juz dawno nie było gdyby do ponadpartyjnego porozumienia doszło ) Oprócz szamana, na tym tak zwanym bi-partisanship'ie zarabiają miliony politycy, lobbyści, korporacje, mass-media, media-społecznościowe i inni współcześni "influencer'zy" zajmujący się napędzaniem jednych ludzi przeciwko drugim. I - zeby by byc uczciwym - mają ku temu powody. Ostatnią osobą która stanęła na ponadpartyjnych pozycjach był prezydent Bush Pierwszy, który, pomimo swojej wyborczej obietnicy z kampanii 1988 roku - "Read my lips - NO MORE TAXES!" - podatki podniósł, bo wymagało tego dobro państwa. Zapłacił za to bardzo najwyzszą polityczną cenę - przegrał w wyborach w roku 1992. Wszystkie wpływowe siły i partie wyciągnęły z tego lekcję, i w pewnym sensie wyborcy sami są sobie winni tego, ze powstała sytuacja w której Demokraci prędzej podpalą Republikę niz zgodzą się na coś proponowanego przez Trumpa, nawet jeśli byłoby to korzystne dla państwa. I odwrotnie. Republikanie byli dokładnie tacy sami wobec Obamy. Trudno powiedziec jak to się skończy, ale popcornu i piwa to na razie do lodówki bym jeszcze nie chował - show is going on!!!
  25. Ciekawy wątek i ciekawa odpowiedz. Bardzo wiele na pewno zalezy od charakteru, wczesnego wychowania, moze genów, i czego tam jeszcze na co nie za bardzo mamy wpływu, i chyba nie trzeba studiów socjologicznych aby wiedziec, ze większosc ludzi ma raczej usposobienie które im nakazuje unikanie ryzyka. I stąd istnieją tacy ludzie jak @Dudus86 , tacy jak mój kolega który od 15 lat pracuje na lotnisku (sic!) i zawsze mówi o odwiedzeniu ciotki w Szwecji a jeszcze nigdy w zyciu nie wsiadł w samolot, czy wreszcie tacy jak moja mama, która oprócz jednej wymuszonej koniecznością wycieczki w odwiedziny do dzieci za granicę (i jednej wycieczki na obóz w szkole podstawowej gdy przepłakała 2 tygodnie nad Bałtykiem tesknąc za domem) - nigdy ale to nigdy nie wyjechała poza swoją wioskę. I swoją drogą - gdyby mogła - to takze mnie nigdbyby nie wypuściła za "duzy most".... I moze to i dobrze, bo tacy ludzie tez są na świecie potrzebni. W końcu co to by było gdyby kazdy chciałby byc Kolumbem???...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...