Skocz do zawartości

mcpear

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    3 052
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    188

Zawartość dodana przez mcpear

  1. Obie mają wady i zalety. Wiza narzeczeńska jest chyba trochę szybsza w wyrobieniu. Aczkolwiek po ślubie, który musi mieć miejsce w USA w ciągu pierwszych 90 dni od przybycia do USA nie masz jeszcze prawa pracy i zielonej karty - musisz przejść przez process Adjustment of Status aby tę kar†ę wyrobić. Wiza małżeńska w wyrobieniu jest dłuższa (ślub następuje przed procesem starania się o wizę i może mieć miejsce w Polsce np) aczkolwiek jak wlecisz do USA to od razu dostajesz zieloną kartę i prawo pracy.
  2. PEtycja nie może być pending a chyba I140 musi być już zaakceptowana. I-485 nie musi być jeszcze złożona. Tak mi opowiadali prawnicy w moim przypadku
  3. Moja firna zanim zacząłem sponsoring na GC chciała abym zmienił L1 na H1B - tłumaczenie wynikało z tego, że na L1 mogę być tylko 7 lat a na H1B generalnie dłużej jak będę w procesie wyrabiania GC - aczkolwiek tłumaczenie było pokrętne i czułem, że firma prawnicza "naciąga" moje korpo (w mojej kategorii nie było dużych backlogów dla ludzi spoza Chin i Japonii). Startowałem 2 razy i 2 razy nie wylosowałem. Na H4 powiedziano mi, że moja żona nie będzie mogła się ubiegać o EAD. Z tego co rozumiem mogłaby od momentu jakby zaakceptowano formę I-140 a np nie mógłbyś uruchomić jeszcze AOS na Zieloną kartę. Na L-2 było prościej - jakby się zgłosiła o EAD to by je dostała
  4. Piękne. Akurat na Sycylii byłem tego lata. Kuchnia bomba. Szczególnie jak mieszkasz w USA to każda knajpa i lodziarnia wydaje się jakby miała gwiazdki MIchelina. Sycylia jest jednak dość biedna - w sensie ludzie to jednak nie bogacze. Za 120 EUR wynająłem gościa co mnie z Catanii zawiózł do Taorminy, poczekał pól dnia i wrócił ze mną z powrotem. Wyszło mu chyba z 20 EUR za godzinę (nie licząć benzyny i autostrady) więc pewnie miał 100 na czysto. Tego dnia nie miał innego zarobku na 100% a radosny był tak jakby tygodniowy utarg zarobił. Na wioskach wokół Catanii i Taorminy jednak bieda aż piszczy. Poza tym jak chcesz z lokalnymi pogadać to tam koniecznie musisz przez translatora - oni angielskiego "Nie fersztejen". Piękne wakacje przed Tobą!!! Zazdraszczam!!!
  5. Do tego jest sytuacja typu przylatujesz późnym samolotem LOTu np do LAX (ląduje o 20:00). Stoisz w 3 godzinnej kolejce do granicy. Na granicy wychodzi próba wyłudzenia wizy. Samolot Lotu do WAW odleciał już. Celnik ci mówi że możesz kupić bilet przez Sydney / Dubai, który odlatuje za 2 godziny a kosztuje 6 tysięcy dolarów. Bilet LOTu który masz jest ważny na pojutrze bo wtedy przylatuje następny samolot. Ty, że nie masz kasy więc on umieszcza cię w areszcie imigracyjnym na 48h. Sznurowadła, kajdanki i inne atrakcje przed Tobą
  6. Masz rację. Twoja historia pozwala spokojnie ubiegać się na wizy imigracyjne. Muszę skorygować twoje postrzeganie oczekiwania sponsorowania przez syna. Rodzice obywateli nie czekają 5 lat - w sumie rozpatrywana jest "od ręki" (w tej kategorii nie ma limitów) - czyli czeka się max 1 rok. Jak pozostałe dzieci będą po tych 10 miesiącach poniżej 21 lat i nie będą zamężne / żonate to uzyskają GC w tym samym procesie.
  7. To ile tygodni tam przebywałeś to tak czy siak jest widoczne w systemie - no chyba że nie wyjechałeś z USA drogą lotniczą a przez zieloną granicę (o co Ciebie nie podejrzewam). 17to letni obywatel jako syn to jednak problem innego rodzaju. Taki Syn za 4 lata o ile spełni dodatkowe warunki mógłby sponsorować dla Ciebie zieloną kartę. Jako konsul mógłbym podejrzewać, że taki jest twój plan. Chcesz 10cioletniej wizy aby za 4 lata prysnąć do USA jak syn stanie się 21-letnim obywatelem, który uzyska rezydencję i stanie się finansowo niezależny aby Ciebie sponsorować na GC. Tym bardziej, że z tego co liczę na szybko to byłeś w USA ponad 3 lata albo i dłużej. Więc konsul może myśleć, że teraz też chcesz prysnąć na taki sam okres czasu i zalegalizować za 4 lata pobbyt przez "syna-obywatela". W Twojej historii jest wiele czerwonych flag - niestety. Z drugiej strony taki syn to taka "kotwica" - generalnie za 4 lata masz realną szansę na zieloną kartę. Syn musi wyjechać samodzielnie do USA, tam się usamodzielnić finansowo i ściągnąć Ciebie jako rodzica - nie wiem czy tym jesteś zainteresowany ale to może być łatwiejsze niż zdobycie wizy turystycznej.
  8. Nie. NIe prawda. Trzeba wjechać 6 miesięcy od badań
  9. Są na to bardzo duże szanse - musiałbyś wykazać jakieś niesłychane związki z Polską (własny duży biznes, którego nijak nie można prowadzić zdalnie np.) albo np sytuacja gdzie konsul uznałby, że jesteś za stary aby podjąć pracę na terenie USA - skoro wspominasz dzieci to zapewnie nie jesteś w wieku emerytalnym (ale mogę się mylić)
  10. Szanse na pozytywne ESTA masz bardzo małe (prawie, że dożywotnio)
  11. Brawo TY! To już w 2023 możesz uczestniczyć jak będziecie w IL coś tam wybierać w listopadzie - a zawsze coś się wybiera: school board, czy jakieś uzupełniające do city council czy cokolwiek. Nie mówiąc że możesz się zarejestrować do prawyborów. A u mnie na razie odpisali, że biometrics dane z procesu GC wystarczą im przy n400 i że nie mam się spodziewać wezwania na BIO, ale kasy nie oddadzą i mam nie narzekać
  12. Wystarczy, że pojawisz się na granicy z dziećmi np we wrześniu i powiesz że planujesz z nimi przyjechać na pół roku (albo nawet na 3-4 miesiące) to oficerowi CBP zapali się czerwona flaga i zapyta a co ze szkołą. Masz wówczas bardzo trudny wybór: - ściemnić i skłamać że w tym roku robią "break" - ale on to zanotuje i jak kłamstwo wyjdzie to w podaniu o citizenship nie przejdziesz testu na "moralność" a to kłamstwo w twoich papierach może bardzo ci przeszkodzić w przyszłości. W Formularzu N-400 jest takie pytanie: "Have you EVER given any U.S. Government officials any information or documentation that was false, fraudulent, or misleading?" Jak skłamiesz w imieniu swoich dzieci na granicy a potem na to pytanie odpowiesz negatywnie to jest to nawet podstawa do odebrania tobie w przyszłości "wyłudzonego" obywatelstwa. Także "nie idź tą drogą". Jeśli nie ty skłamiesz a potencjalnie Twoja przyszła małżonka to jeśli kiedykolwiek ona będzie się ubiegała o obywatelstwo to będzie odpowiadała na pytanie: "Have you EVER lied to any U.S. Government officials to gain entry or admission into the United States or to gain immigration benefits while in the United States?" - czyli prawie analogiczna sytuacja. - powiedzieć prawdę - ale wtedy na bank ich nie wpuści, unieważni wizę i odeśle do kraju. Szansa nie wpuszczenia jest znacząca - szczególnie jak przyjadą na początku semestru deklarując relatywnie długi pobyt (mając bilet powrotny za kilka miesięcy - na kiedy masz bilet powrotny to na bank wiadomo oficerowi CBP). Jak chcesz to zrobić w sposób "sprytny" to musiałbyś przyjechać na początku wakacji np w czerwcu niby na 2 miesiące a potem przedłużyć pobyt aż do uzyskania Zielonej karty przez nich. Przez ten cały czas a może to być kilka ładnych lat (ty musisz uzyskać obywatelstwo i musisz zasponsorować żonę i wystąpić o usunięcie Inadmissibility) - obywatelstwo to rok, sponsoring na zieloną kartę to pewnie z 9 miesięcy, usunięcie Inadmissibility to obecnie 2-3 lata. Czyli przyjadą i w najlepszym przypadku będą "więźniami USA" przez 5-6 lat. Moja żona by się na to nie pisała nigdy, że przez 5-6 lat nie zobaczy rodziny w Polsce (nawet w sytuacjach "awaryjnych" których "tfu tfu" nie życzę nikomu). Do wizy F jak napisała @mola musiałaby to być prywatna szkoła - a to może być koszt około 50-70k na rok za dziecko - kto bogatemu zabroni. Gubernator Florydy chyba podpisał (albo przynajmniej się chwalił) prawo, że szkoły na Florydzie będą raportować nielegalnych imigrantów (ich dzieci) - ktoś może mnie poprawić jak się mylę ale nie śledzę jego działań ze szczegółami. Nie wiem czy to prawo obejmuje raportowanie tylko osoby bez statusu czy również osoby łamiące status. Nie wiem czy akurat Floryda jest najlepszym miejscem na takie eksperymenty jak świadome łamanie statusu wizy turystycznej w roku wyborczym gdzie gubernator startuje i będzie potrzebowała spektakularnych i medialnych sukcesów w walce z prawdziwą lub wyimaginowaną niebezpieczną i zagrażającą porządkowi społecznemu nielegalną emigracją. Jak przyjechałem do USA to szkoły publiczne zbierały ode mnie informację o statusie emigracyjnym - czyli, że nie raportują tego do USCIS to jedno ale, że posiadają informację to drugie. Oficjalnie szkoły publiczne na terenie danego stanu są pod jurysdykcją władz stanowych (czyli gubernator ma na 100% wpływ na ich działania). Zrobisz jak chcesz - ale zawsze mnie zadziwia jak ludzie mający generalnie prostą i prawnie poprawną drogę do emigracji do USA szukają dróg jak ten proces i przepisy obejść i "usprawnić" bo czują że proces jest nieludzki i że powinien być bardziej humanitarny. Tysiące ludzi nie ma możliwości (prostej) na emigrację do USA (i generalnie zazdrości Twojej sytuacji). Twoja partnerka i wasze dzieci są w dużo szczęśliwszej sytuacji bo mają tę drogę relatywnie prostą - ty starasz się znaleźć sposób aby tę procedurę skomplikować, uczynić kosztowną albo całkowicie storpedować.
  13. A poprosili cie aby pokazac? Ja trzymam je w Apple Cloud - w sumie mogę elektronicznie je pokazac z IPhone'a w kazdej chwili
  14. Dzisiaj wysłałem swoje i żony N-400 - oczekiwanie na rozpatrzenie około 10 miesięcy wg informacji na portalu
  15. Raczej licz się z tym że po 180 dniach nikt ich nie wpuści z powrotem na 180 dni. Wiza turystyczna nie pozwala mieszkać w USA. Wrócą tym samym samolotem do Polsku
  16. Szkól to nie interesuje. Interesuje to ewentualnie USCIS albo konsula jak wystąpią o wizę albo CBP jak przyjadą następny raz. Jak chcesz legalnie utrzymać dzieci przez cały rok szkolny na B1/B2? - Rok szkolny trwa dłużej niż 180 dni, będziesz musiał wystąpić o przedłużenie - jak chcesz uzasadnić? Że dzieci mieszkają z TObą? TO od razu czerwona flaga. Że chodzą do szkoły? To od razu autodonos i praktycznie duże komplikacje w późniejszej Zielonej Karcie dla nich. Dzieci idące do szkoły na B1/B2 łamią zasady B1/B2 - czyli w oczach prawa imigracyjnego stają się przestępcami imigracyjnymi - serio chcesz im taki prezent zgotować przed pełnoletnością? A poradzić sobie poradzą - wracając do oryginalnego pytania
  17. Na wizę turystyczną chcesz zatrudniać prawnika/doradcę? Szkoda pieniędzy. Formularz DS-160 jest prosty do wypełnienia - nie ma w nim miejsc na opisanie sytuacji szczególnych. Prawnik/doradca nie pójdzie z Tobą do Ambasady na rozmowę z konsulem. Idź na rozmowę i bądź gotowy odpowiadać na pytania szczerze Gwarancji udzielenia wizy nikt (nawet najlepszy czy najdroższy doradca / prawnik) ci nie zagwarantuje. Napisałem ci, że uważam, że masz duże szanse uzyskania wizy turystycznej. Jeśli to ci ta opinia nie wystarcza i czujesz że potrzebujesz koniecznie komercyjnej pomocy to możesz mi zapłacić np 1000USD za wypełnienie za Ciebie formularza DS-160. Gwarantuje ci, że wpiszę w niego dokładnie i bez błędów wszystko co mi podyktujesz a w ramach konsultacji wysłucham twojej historii i poradzę Tobie abyś wziął ze sobą dokumenty je potwierdzające i odpowiadał konsulowi prawdziwie i uczciwie. Jeśli się spodziewasz, że doradca użyje jakiegoś magicznego sformułowania które umieścisz w formularzu DS-160, które będą dla konsula sygnałem, że MUSI ci przyznać wizę to jesteś w błędzie. Gdyby takie coś istniało to byś to znalazł na google. 23 lata temu wizy nie dostałeś bo nie miałeś pracy / biznesu ani rodziny (żona, dzieci), które by gwarantowały powrót do Polski. Chciałeś jechać na pół roku do USA do członka rodziny, który miał uprawnienia o wystąpienie dla Ciebie o pobyt stały - w opinii konsula Twój cel wizyty 23 lata temu mógł łatwo zmienić się z turystycznego w emigracyjny. Wg mojej oceny miał rację. Jako młody człowiek po 6 miesiącach road tripu w USA miałeś duże szanse zachłysnąć się USA na tyle aby nie chcieć wracać do Polski - sam jako konsul nie udzieliłbym Tobie wizy turystycznej wtedy. Opowieść że się na Ciebie "uwzięli" jest pozbawiona podstaw - USA udzieliło ci wizy emigracyjnej później, to trudno nazwać "prześladowaniami". Konsul ma obowiązek odmówić wizy turystycznej każdemu kto nie udowodni, że na 100% wróci do kraju ojczystego - w tamtym przypadku uważam, że nie umiałeś tego udowodnić. Reasumując: nie pomstuj na procedury konsularne, zgłoś się po wizę, idź na rozmowę i zobacz co z niej wyniknie. Podczas rozmowy z konsulem nie traktuj go jako bezdusznego urzędnika czy wroga a raczej miej nastawienie że jest on dla Ciebie przyjazną osobą. Pamiętaj to jest rozmowa z człowiekiem a nie z maszyną - jak on wyczuje, że jesteś zły, wkurzony czy nastawiony żądaniowo i nie traktujesz konsula z należnym szacunkiem to on potraktuje ciebie w analogiczny sposób.
  18. Przekonaj konsula a nie nas na forum Masz argumenty sensowne. Zgłoś się po wizę i zobaczysz co będzie. Wg mnie szansę masz - pewności nie ma nigdy.
  19. On nie dostał GC - tylko wizę emigracyjną, która zamieniłaby się na GC jakby w tych 6 miesiącach przekroczył granicę - nie musi się jej zrzekać
  20. Tak możesz mieć (ale nie musisz) problemy z otrzymaniem wizy turystycznej. Masz w swojej historii dwa fakty, które świadczą "przeciwko tobie" - odmowa wizy turystycznej w 2000 - wtedy uznano że masz intencje imigracyjne i że nie masz odpowiednich więzów z Polską - wyraziłeś intencję emigracji na stałe do USA występując o wizę emigracyjną - więc możesz potencjalnie takie intencje żywić nadal Na twoją "korzyść" przemawia też wiele innych faktów. Minęło już 23 lata od czasu gdy ci odmówiono. Zapewne wiele się w Twoim życiu zmieniło i masz niporównywalnie więcej rzeczy które cię wiążą z Polską niż 23 lata temu, tak więc zapewne możesz łatwo przekonać konsula, że na 100% wrócisz do kraju. Podsumowując - problemy możesz mieć, ale nie koniecznie musi się to skończyć negatywnie. Wg mnie masz jednak dość spore szanse uzyskania wizy turystycznej i uważam, że powinieneś próbować.
  21. Przy cenach studiów Undergrad wiedząc, że pierwsze w zasadzie 2 lata student uczy się tak na serio jakichś ogólnych przedmiotów to community college kosztujący 1/10 jest dobrą alternatywą (wg mnie). Wiele CC oferuje (przynajmniej w CA) automatyczny transfer na uczelnie UC - gdzie kończysz swój undergrad program w mniej więcej połowie budżetu. Wiem, że wielu Amerykan ma generalnie w dupie na ile się zadłuży podczas studiów i kończą programy undergrad z $150-200k długu, ale jak ktoś ma chcociaż cień racjonalności w zadłużaniu a przy tym nie umie kopać za dobrze piłki (względnie odbijać, przebijać czy inne takie) to liczy dolary -progamy CC są dobrą alternatywą, szczególnie jak myślisz skończyć post grad / PhD / Law School czy med school - wtedy nikt nie będzie roztrząsał czy pierwsze dwa lata studiów undergrad robiłeś na uniwersytecie czy w CC
  22. U mnie przeszło gładko - deszcz nie największy jaki tu cierpiałem, a wiatr mocny w sumie wiał 2 razy po godzinę - szło bokiem w stosunku do nas. A jak EQ - czułaś? bo to chyba gdzieś niedaleko od ciebie?
  23. No nie ale OP szukał systemu bez "zysku prywaciarzy". Masz 100% racji mówiąc, że są lepsze modele niż Amerykański, który nie byłby zły jakby rozwalić zmowę cenową ubezpieczalni i dostawców usług (na co wg mnie nie ma szans za mojego życia). Amerykański model przy utrzymaniu cen w ryzach i przejrzystych zasadach za co płaci ubezpieczyciel a za co nie jest generalnie do zaakceptowania. Aczkolwiek tego nie ma. Często nie wiesz ile zapłacisz i jakie to będą koszty bo nie wiesz której usługi akurat ubezpieczyciel nie pokryje. Przynajmniej dla mnie to zawsze jest "czarna magia"
  24. "Zielona karta onkologiczna" - czyli ostatni z projektów ... Tuska to jedyny w ostatnich 10ciu latach pozytyw w Polskiej służbie zdrowia. Niestety wiem to od ludzi, którzy ... już zmarli. Aczkolwiek pełen priorytet i natychmiastowy dostęp do usług medycznych dla chorych na Nowotwór to coś co w Polsce dobrze działa. W USA ceny usług są wysokie przez nieformalny kartel firm ubezpieczeniowych i dostawców usług medycznych - dopóki ktoś z jajami tego nie rozwali dopóty ceny bedą jakie są. Aczkolwiek sformułowanie "zyski prywaciarzy" w znaczeniu negatywnym i pejoratywnym brzmi dla mnie ... bolszewicko! Państwowe formy własności (pozbawione owych "zysków prywaciarzy") są patologiczne, korupcjogenne i prowadzą w długim okresie do jeszcze wyższych cen i do znacznie niższych jakości produktów i usług. Nacjonalizacja służby zdrowia zarówno w USA jak i w Polsce (czyli wyeliminowanie "zysków prywaciarzy") nie rozwiąże żadnych problemów. W kapitalistycznym kraju to "prywaciarze" powodują, że ludzie są bogaci i mają pracę. A to, że prywaciarze dają pracę tylko po to aby osiągnąć dla siebie jeszcze większe zyski jest naturalne (nikt nie jest instytucją charytatywną). Czyli to, że dostajesz $100k rocznej pensji po to tylko aby właściciel Twojej firmy mógł zainkasować dodatkowe $5M zysku rocznie to jest coś z czym musisz się pogodzić, albo wyemigrować do krajów gdzie "zysków prywaciarzy" nie doświadczysz (welcome to DPRK / Cuba)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...