Ostatnimi laty nie było tak źle. Pamiętam gdy szłam na interview z moim pierwszym, śp. mężem: zimno, śnieżnie i windchill. Gorzej niż Syberia. Twarz mnie tak bolała że popłakałam się gdy doszliśmy do budynku. A po paru latach się przyzwyczajasz Zaczynasz martwić się dopiero gdy ludzie na zewnątrz w ogóle nie wychodzą, co zdarzyło mi się parę raz odkąd tu mieszkam. Z reguły do -25C niewiele się zmienia jesli chodzi o funkcjonowanie miasta, ludzie będą tylko bardziej okutani w ciepłe ubranka i buty.
Z tego co pamiętam rekord jaki padł na początku lat 80-tych w Chicago to ok. -50C.